Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 3 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 13 Cz. 5 [KONIEC] - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

To ostatnia część tego fanfiction. Dzięki wszystkim którzy dotarli do jej końca. Jeżeli jest ktoś kto zna jakiś dobry obcojęzyczny ff i sam chciałby spróbować swoich sił w tłumaczeniu fanfików by dołożyć cegiełkę do tego forum, zapraszam do kontaktu np. przez blogowego Discorda. Napiszemy wtedy do autora oryginału w sprawie zgody i w razie zielonego światła, umożliwimy publikację w piątki, w częściach (lub całych rozdziałach, jeśli będą krótkie) jak do tej pory, a autor tłumaczenia będzie zapisany pod każdą częścią swojego tłumaczenia, jak do tej pory :)

Prolog               Poprzednia część


Hamulce ciężarówki zapiszczały, a opony wzbiły małą chmurę kurzu, która rozproszyła się na lekkim wietrze. Stu ustawił ciężarówkę na parkingu i potrząsnął głową. Spoglądając w dół, co wyglądało na zawstydzenie, królik zdjął czapkę i spojrzał N prosto w oczy.

 

- Próbuję powiedzieć, że przepraszam. - N usiadł i słuchał w ciszy, gdy Stu kontynuował. - Odkąd tu przybyłeś, nie zrobiłeś żadnej rzeczy, która powinna sprawić, żebym się ciebie bał, a jednak jedyne o czym mogłem myśleć to strzelanie do ciebie. Judy i pozostali opowiedzieli mi wszystko, co dla niej zrobiłeś, i wstydzę się, że kiedykolwiek ci groziłem. Więc przepraszam.

 

- Cóż… - N pomyślał o tym przez chwilę. - To znaczy, zakradłem się do Szarakówka. Potem pomogłem Judy ominąć pana strażników przy murze.

 

Stu potrząsnął głową.

 

- Nigdy nie powinienem był stawiać jej w takiej sytuacji. Gdyby jej matka była w pobliżu, naderwałaby mi ucho za to, co zrobiłem. Skoro o tym już mowa, chciałem również podziękować za wszystko, co zrobiłeś. Uratowałeś życie mojej córki i już któryś raz przyprowadziłeś ją do mnie, więc… - Stu wyciągnął łapę do N otwarcie z poważnym wyrazem twarzy. - ... Ufam, że zrobisz to ponownie, jeśli zajdzie taka potrzeba.

 

N zmarszczył brwi na wyciągniętą łapę Stu. Widział, że wciąż mogą istnieć myśli Stu, które się przeciw niemu buntowały. Ale nie mógł przecież całkiem skreślać faceta za to, z czym teraz uparcie walczył. N wyciągnął rękę i chwycił łapę, mocno nią potrząsając.

 

- Judy mówiła, że ​​jesteś rozsądnym facetem, - powiedział N z uśmiechem. - Miała rację. Jest pan o wiele przyjemniejszy, gdy nie ma w ręku broni palnej.

 

Stu się roześmiał.

 

 - Słyszałem, że wrzuciłeś moją broń do ust dzikiego hipopotama.

 

N podniósł palec, żeby go poprawić.

 

- Rzuciłem kijem baseballowym. Judy miała strzelbę.

 

- Powiedzmy że ci wierzę, - powiedział Stu z kolejnym chichotem.

 

Między nimi nastała chwila niezręcznej ciszy, a N popukiwał palcami po nogawce spodni.

 

 - Więc… - powiedział nerwowo. - … Nie planował pan zabrać mnie do Judy, tak?

 

Brwi Stu uniosły się.

 

- Czemu tak sądzisz?

 

N spojrzał na niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

 

- Jeśli tak, to po co zatrzymał pan ciężarówkę?

 

Stu tylko się uśmiechnął i zza kabiny ciężarówki skinął głową w stronę pola ponad ramieniem N. Lis odwrócił się.

 

Tam, pośród rzędów zielono-brązowej ziemi, pojedynczy królik przyklęknął na jej kolana i małą łopatą wykopywał korzenie. Miała na sobie duży kapelusz przeciwsłoneczny i różową kraciastą koszulę. Jej niebieskie dżinsy były pobrudzone świeżą ziemią, a obok niej leżał kosz, który był niemal wypełniony po brzegi kapustą, kalafiorem i marchewką. N odwrócił się w stronę Stu z pełną nadziei miną. Królik po prostu się uśmiechnął i odepchnął go. N odwzajemnił uśmiech, zanim otworzył drzwi i zostawił za sobą ciężarówkę.

 

Miękka gleba pod jego stopami wydawała się chłodna, jakby właśnie została podlana. Zbliżając się do niej, usłyszał jej chrząknięcie wraz z charakterystycznym trzaskiem korzeni wyrywających się z ziemi. Wrzuciła kolejną marchewkę do koszyka i zauważyła, że ​​zbliża się do niej N. Oczy Judy natychmiast się rozszerzyły i wstała tak szybko, że kapelusz spadł jej z głowy i poleciał na ziemię poniżej. Łopata w jej łapie również upadła na ziemię. Słyszał, jak pociąga nosem.



Taka głupiutka. Patrzcie na tego króliczka… mogłaby walczyć z całymi hordami potworów w pojedynkę i jednocześnie była taka płaczliwa. Jaka piękna sprzeczność jest sprzeczność tej istoty.

 

Rzuciła się do przodu i podbiegła do niego. Kosz z żywnością przechylił się, gdy to zrobiła, ale nie wydawała się tego zauważać. Uśmiechnął się i pobiegł do niej kilka kroków, a zanim się zorientował, była w jego ramionach, ściskając go na tyle mocno, że aż jęknęły mu żebra. Uciszył je w swoim umyśle, ponieważ każdy ból, jaki mogła wywołać, był wart tego uczucia. Każda ilość ciepła w jej ciele była dla niego jak ogień, pachniała żyzną ziemią i świeżo umytym futrem.

 

- Nie mogę w to uwierzyć, - powiedziała w zgięcie jego szyi. Uśmiechnął się i kilka razy obrócił nimi w miejscu, w którym stali - jej stopy kołysały się na zewnątrz, gdy to robił. Roześmiała się i szczęśliwie przytuliła się do jego ramion, podczas gdy świat się obracał. Położył ją z powrotem na ziemi i ukląkł niżej, aby spojrzeć jej prosto w oczy. Skorzystała z okazji, by pochylić się do przodu i pocałować go w usta. Nowe uczucie na jego skórze sprawiało, że każdy milimetr kwadratowy jej ust na jego ustach przypominał fajerwerki. Przeciągnęła palcami po futrze pod jego brodą i przyciągnęła go jeszcze bliżej.

 

 

Przerywając ich uścisk, usłyszeli, jak silnik ciężarówki zaczyna kaszleć. Rozsunęli się i, ku przerażeniu Judy, patrzyli, jak Stu zawraca ciężarówkę i jedzie do miasta.

 

- Czy to…

 

- Twój tata, właśnie tak. - N dopowiedział bardzo rzeczowo.

 

- Cóż, - powiedziała Judy i położyła dłoń na oczach. - Chyba musimy wracać do nór.

 

- Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby mu to przeszkadzało, - powiedział, wzruszając ramionami. - Nie ma mowy, żeby ta wieśc jeszcze do niego nie dotarła?

 

Judy zaprotestowała.

 

- Jaka wieść?

 

- Przepraszam, - skwitował N. - Jeśli miał to być sekret, ale chyba całe miasto wie.

 

Odwróciła się do niego i uśmiechnęła się.

 

- To dobrze, - powiedziała z przekonaniem. - Nie chcę już nigdy więcej cię ukrywać.

 

Ponownie pochyliła się i go pocałowała, tym razem bardziej cierpliwie. Przejechał dłonią po jej głowie i przyciągnął bliżej do siebie, czując że koniuszki jego kolana nasiąkły już wodą od podlanej ziemi. Jej nos zadrżał i westchnął radośnie, gdy znów go objęła. Znowu się oderwał i pochylił swoje czoło, by oprzeć je o jej czoło. Tam stali w gorącym słońcu, słysząc od czasu do czasu śpiew świerszczy lub śpiewających ptaków w odległych drzewach, który wypełnił ich uszy. To, i dźwięk jej sporadycznego cichego śmiechu, stworzyły w jego mózgu wspomnienie, którego nie mógłby zastąpić żaden posiłek szwendacza.

 

- Przepraszam, że mnie tam nie było, kiedy się obudziłeś, - powiedziała cicho.

 

Potrząsnął głową.

 

- Żartujesz? Pomyślałbym, że to dziwne, że czekasz na mnie jak bezradna dziewica. Pracując nad czymś, jesteś bardziej sobą. A skoro o tym mowa… - N wstał, podniósł koszyk z produktami i przytrzymał go za uchwyt. - ... myślę, że Kris może zacząć się niepokoić, jeśli nie jej tego wkrótce nie dostarczymy.

 

- Słuszna uwaga, - zgodziła się i wzięła w łapę pozostałe marchewki chwytając je za łodygi. Ruszyli z powrotem w stronę drogi, trzymając w ręku świeżą żywność. Otarła się swoim ramieniem o jego ramię, najwyraźniej chcąc jeszcze raz poczuć jego dotyk, gdy szli. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest, N.

 

- O! - zatrzymał się i odwrócił do niej, kiedy coś sobie uświadomił. - Prawie zapomniałam. Nielekarz podał mi moje imię.

 

- Twoje imię? - Judy uświadomiła sobie. - Twoje prawdziwe imię? Z raportu medycznego?

 

- Tak, - przytaknął N i wolną ręką wyciągnął mały kawałek papieru i podał jej. - Nie jestem pewien, czy w ogóle chcę to usłyszeć. Ale jeśli tak, chcę to usłyszeć od ciebie.

 

Uśmiechnęła się do niego, ale zmarszczyła brwi na kartkę.

 

- Dlaczego nie chcesz znać swojego imienia?

 

- Cóż, - wzruszył ramionami. - Nie wiem. Myślałem o tym wcześniej: gdybym miał szansę cofnąć czas i powstrzymać wybuch epidemii, czy zrobiłbym to? Chodzi mi o to, że oczywiście słuszne byłoby powstrzymać całe to szaleństwo. Ale czy chciałbym? ... Nie wiem. Nie sądzę. Myślę, że wolałbym trzymać się tego, co mam teraz, niż kiedykolwiek patrzeć wstecz, wiesz?

 

Judy skinęła głową.

 

- Więc to imię jest częścią twojego starego życia i wolisz je zostawić za sobą?

 

- Z drugiej strony, - zamyślił się N. - To tylko imię, a fakt, że ssaki zwracają się do mnie literą, sprawia, że ​​brzmię jak temat eksperymentu szalonego naukowca.

 

Judy zaśmiała się i przybrała upiorną minę.

 

- Obiekt N uciekł! - zakpiła. - Mogę to sobie wyobrazić.

 

- Dokładnie. Wydaje mi się, że jeśli pamiętam pierwszą literę, równie dobrze mogę znać resztę. Poza tym najwyraźniej zdobywam nowych fanów w norach, więc nie mogę pozwolić, aby wszyscy nazywali mnie „N”. W końcu zaczną dawać mi przezwiska, a tego nie strawię.

 

- Okej, - powiedziała Judy, niepewnie skinęła głową. - Więc co chcesz robić?

 

N zastanawiał się nad tym jeszcze przez chwilę, zanim zwrócił się do niej.

 

- A może samo imię bez nazwiska?

 

- Jesteś pewien? - spytała Judy.

 

N skinął głową i uważnie przyjrzał się karteczce. Judy spojrzała na kawałek papieru w swoich palcach i ostrożnie go rozłożyła. Aby od razu nie zobaczyć całości, trzymała kciuk nad obydwoma członami imienia i nazwiska i stopniowo przesuwała palec z jednej strony na drugą. Dotarła do miejsca między imieniem a nazwiskiem i podarła kartkę na pół, pozwalając, by jego nazwisko spadło na ziemię za nią.

 

- Nickolas, - przeczytała na głos. Imię wypowiedziane jej głosem natychmiast stało się jego ulubionym dźwiękiem. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – O, matko. Nick.

 

- Co? - powiedział z troską na twarzy.

 

- Twoje imię! - powiedziała Judy z niedowierzaniem i irytacją. - Masz na imię Nick!

 

- W porządku? - coś go zaintrygowało. Judy wydawała się tym zaniepokojona.  Wtedy zrozumiał. - Poczekaj… O matko, do cholery, Judy.

 

Skrzywiła się do niego i agresywnie wskazała palcem na jego klatkę piersiową.

 

- Nie mów tego na głos.

 

N uśmiechnął się i przypomniał sobie, kiedy po raz pierwszy spotkali się w jego magazynie w głębokim mieście.

 - Wymyśliłaś „Neville’a”, „Nortona” i pieprzonego„ Nigela ”, zanim pomyślałaś o„ Nick ”? - zaśmiał się głośno i ruszył dalej w stronę drogi z koszem warzyw na łokciu.

 

Wydymała się i zgniotła papier w łapie. Podniosła kapelusz i podążyła za nim z frustracją w głosie. – Hej, sam nie wymyśliłeś niczego lepszego, cwanoporty!

 

Podniósł palec, żeby ją poprawić.

 

 - Dla pani to będzie pan Nickolas Cwanoporty.

 

- Uch, - jęknęła i dogoniła go. - Proszę, nie mów o tym Kris.

 

- Nie powiem, jeśli tego nie zrobisz, - zgodził się.

 

Kiedy szli razem drogą z powrotem w kierunku jej nory, wbiła swoją wolną łapę w jego i splotła palce.

 

- To jednak prowadzi do sedna. W pewnym momencie możesz potrzebować nazwiska.

 

- Mam nazwisko, - powiedział, wzruszając ramionami. - Cwanoporty, jakoś tak to szło.

 

- To podwójne nazwisko, głąbie, - odparowała.

 

- No cóż, może moja mama chciała, aby jej panieńskie nazwisko „Porty” pozostało w rodzinie.

 

- To poważna sprawa, Nick, - powiedziała znacząco. - Ktoś w końcu będzie potrzebował Twojego pełnego imienia i nazwiska na papierze.

 

 

- W porządku, - zgodził się. - A co ze Szwendaczem? To już będzie lepsze nazwisko, prawda?

 

- Naprawdę chcesz zachować nazwisko „Szwendacz”? -  zapytała.

 

- Jasne, - powiedział, ponownie wzruszając ramionami. - Może pomoże to innym ssakom dostrzec w nas coś więcej niż tylko potwory. Poza tym podoba mi się nazwa Nicholas Szwendacz. Brzmi jak tajemniczy policjant z filmu noir czy coś w tym stylu.

 

- Myślę, że imiona uderzają ci do głowy, Nick, - stwierdziła Judy i ścisnęła jego łapę.

 

Uśmiechnął się do niej i przyciągnął ją trochę bliżej.

 

- Tak długo, jak to ty je wymawiasz, nie potrafię mniej o nich myśleć.

 

Nicholas Walker odwzajemnił uścisk jej łapy.

 

 

I wszystkie moje sny

Nigdy nie są takie, jak się zdają

Bo jesteś dla mnie snem

Dla mnie snem


Dodatkowy opis z [DeviantArta Autora]

Hungry Hearts

Tekst

Autor ……………………………………….………………......……………………………....….……. Johnsoneer

Główny redaktor ……………………………………....……………………….. OnceNeverTwiceAlways

Pozostali współpracownicy ………............................………………….......KungFuFreak07    

…………………………………………………………………………………………………………FeverWildeHopps

………………………………………………………..…………………………………………………Cimar-Wildehopps

 

Grafika

Scenorysy/Komiksowe Ilustracje………………………….....…..................... KungFuFreak07

……………………………………………………………………………………………………………...FeverWildeHopps

 

Dodatkowe postacie

Ramic .......................................................................................……. Cimar-Wildehopps

 

Lista piosenek rozdziałowych

1. "On Melancholy Hill" – Gorillaz - 2010

2. “I Want to Know What Love Is” – Foreigner - 1984

3. "Thriller" - Michael Jackson - 1982

4. "Hungry Heart" - Bruce Springstein - 1980

5. "How Sweet it Is (To Be Loved By You) - James Taylor - 1975

6. "Easy" - The Commodores – 1984

7. "Take Me Home Country Roads" - John Denver – 1971

8. "Missing You" - Tom Waite – 1984

9. "Roll Up" - Fitz and the Tantrums - 2016

10. "You Only Live Once" - The Strokes - 2005

11. "Time After Time" - Cindy Lauper - 1983

12. "Hold The Line" – Toto – 1974

13. "Dreams" - The Cranberries - 1993



Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

  1. Ktoś powinien zrobić na podstawie tego film Zootopia : Hungry Hearts. Oglądałbym codziennie po kilka razy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone