Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Prison Life (cz. 6) - Land24 & Nauyaco [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 13 Cz. 4 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

 

Prolog               Poprzednia część


- Czy ktoś został ugryziony? - zapytał N z niepokojem.


Benny potrząsnął głową.


- Na ten moment nie. Było kilkoro szwendaczy, którzy stali się agresywni, ale pozostałym szwendaczom szybko poszło ich uspokojenie. Kilka osobników, którzy wydają się najlepsi w mówieniu, okazało się nieocenioną pomocą. Inni zwykle starają się za nimi podążać.

 

- Jacyś dzicy?


Benny ponownie pokręcił głową.


- Nie, ale trzymamy rękę na pulsie. Zwiadowcy tacy jak ja są na całodobowej straży na obrzeżach wokół centrum, ale do tej pory nie widzieliśmy ani jednego.


- Dobrze, - powiedział N. z ulgą.

 

- Oto jesteśmy, - ucieszył się Benny, zjechał ciężarówką na pobocze polnej drogi i zaparkował. Serce N znowu zaczęło bić szybciej. Czy naprawdę tak szybko znowu zobaczy Judy? Czy nie będzie wstydzić się przytulenia przy tych wszystkich ssakach dookoła? Czy nie będzie zbyt zajęta, żeby go zobaczyć?

 

Oboje wysiedli, a Benny zaniósł ze sobą skrzynkę Honeya do strefy pielęgniarek. Stała tam długa kolejka szwendaczy, z których kilku wydawało się rozpoznawać N po skierowaniu na niego skupionych spojrzeń. Wiedział aż za dobrze, że gdyby byli szczęśliwi lub przestraszeni, nie zarysowałoby się to na ich twarzach. Przynajmniej nie bez Honeya. Minęli stół, który służył jako miejsce rejestrowania, i znaleźli się w chaosie łóżek i personelu pielęgniarskiego. Pielęgniarka siedząca przy biurku szeptała coś, przechodząc.

 

- Czy to…?

 

Gdy N i Benny weszli do centrum odwykowego, jego oczy biegały wściekle w poszukiwaniu Judy. Wokół było tyle królików, że musiał bardzo uważnie się przyjrzeć. Kilka z nich wyglądało znajomo, ale nie mógł znaleźć wśród nich Judy. Nagle zauważył kontakt wzrokowy z królikiem, myśląc, że to ona. Ale po dalszej inspekcji ten królik tylko trochę przypominał Judy, z wyjątkiem okrągłych policzków i kępki futra na czole.

 

Może jedno z rodzeństwa Judy? Prawdopodobnie…. Dlaczego tak się na mnie gapi?

 

Szmer tłumu wydawał się nieco zanikać, a N zauważył, że coraz więcej pielęgniarek i szwendaczy zaczęło się na niego gapić. Ktoś upuścił swój notatnik i wkrótce inni odpychali ssaki z drogi, aby lepiej się przyjrzeć.

 

Benny się uśmiechnął.

 

- Wrócił! - zawołał głośno do tłumu. - I jest wyleczony!

 

Na okrzyki Pazuriana w tłumie wybuchł aplauz. Kilka królików wiwatowało, a kilka pokrzykiwało. N zauważył, że kilka pielęgniarek naprawdę płacze, a gdy wiadomość zaczęła się rozchodzić, a tłum stał się głośniejszy. Słyszał, jak niektóre pielęgniarki pytały Benny'ego, czy naprawdę jest wyleczony, a inne zastanawiały się, czy może mówić normalnie. N nieśmiało pomachał i uśmiechnął się do tłumu lekarzy wokół niego, którzy nadal bili brawa.

 

Pochylił się do Benny'ego i mruknął pod nosem.

 

- Co do diabła, Pazurian?

 

- E-e, - skarcił go Benny. - Jesteś bohaterem, głuptasie. Myślisz, że wieśc o tobie się nie rozeszła? Wszyscy wiedzą, co zrobiłeś. Chcesz coś powiedzieć do tłumu?

 

N zmarszczył brwi.

 

- Odmawiam, kapralu.

 

- Och, daj spokój, - Benny lekko pociągnął go za ramię. - Zaczną o tobie mówić w całym Szarakówku.

 

- Ugh, - wycedził N i przewrócił oczami. Kroczył naprzód, a tłum się uciszał i z niecierpliwością czekał, aż przemówi. - Eee… No dobra, - zaczął. - Cześć wszystkim. Chcę zacząć od stwierdzenia, że ​​wszystko, co o mnie słyszeliście, to kłamstwa i oszczerstwa. - Śmiech zabrzmiał w grupie wokół niego.

 

- A co z momentem, w której wysadziłeś dzikiego hipopotama? - ktoś krzyknął.

 

- Kłamstwa i oszczerstwa. To była Judy, - odparł N, uzyskując w odpowiedzi jeszcze więcej śmiechu. - Po drugie, chciałbym podziękować wszystkim za wolontariat. Mogę wam powiedzieć z pierwszej ręki, że bycie martwym jest do niczego, więc ci szwendacze zawdzięczają wam życie.

 

Tłum mruknął z aprobatą i kontynuowano kilka błędnych oklasków.

 

- Na koniec pytanie, - zakończył N. - Czy ktoś widział Judy Hopps?

 

- Nie ma jej tutaj, - odezwał się głos za nim. N odwrócił się i zobaczył, że Kris spogląda na niego z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Obok niej, na niskim łóżku, siedział jego przyjaciel - lis fenek, nazywany tymczasowo „Feniek”, dopóki nie mogli wymyślić niczego lepszego. Wyglądał na pozytywnie obrzydzonego przemówieniem N, czego akurat można było się spodziewać.

 

Zanim N mógł zapytać, gdzie jest Judy, wydra rzuciła się na niego i owinęła ramiona wokół jego szyi. Ścisnęła go i dała mu duży, głośny pocałunek w policzek, co go zawstydziło, gdy wokół niego było tyle oczu. Kris puściła go i wskoczyła na łóżko, by sama wrzeszczeć do tłumu.

 

- W porządku, starczy tych uczuć! Wracajcie do pracy, wszyscy!

 

Kilka kolejnych pielęgniarek zaśmiało się i klaskało, ale większość po prostu odwróciła się do swoich pacjentów i kontynuowała pracę.

 

N skrzyżował ręce na piersi.

 

- Chcesz żeby zaczęli plotkować o mnie i tobie?

 

- Nie trzeba, - stwierdziła wprost Kris. - Wszyscy wiedzą, że to Judy cię upolowała.

 

- Świetnie, - odparł N i wytarł dłonią oczy. - Gdzie ona jest?

 

- Wróciła do swojej norki, - wyjaśniła Kris. - W spiżarni, którą przygotowaliśmy dla ekipy, skończyły się artykuły spożywcze, więc wysłałem ją tam, żeby poszła kupić świeże rzeczy. I tak potrzebowała przerwy od całego zamieszania.

 

 

- Ooch, - powiedział N z westchnieniem. Czuł ulgę, że nie usłyszała jego głupiej przemowy, ale miał też nadzieję na zobaczenie jej raczej wcześniej niż później.

 

- Ty…. W-wyglądasz jak gówno, - powiedział Fennec swoim niskim, chrapliwym głosem.

 

- Ja? -  spytał N z łapą na piersi. - Moje futro jest pozytywnie rześkie. Poza tym, i kto to mówi.

 

- Tak? - odparł, po czym skinął głową Kris. - O-ona myśli, że jestem ... Jestem gorący.

 

Kris jęknęła i uderzył go w pysk.

 

- Myślę, że jesteś rozgorączkowany, a nie seksowny. W przeciwieństwie do Judy nie przepadam za trupami.

 

- To d-daj mi trochę Honeya… przynajmniej, - uśmiechnął się Feniek.

 

 

N odwrócił się od koszmaru, jakim były flirty Feńka i Kris, i wrócił do Benny'ego.

 

- Hej kolego, myślisz, że możesz mnie podwieźć z powrotem do miasta? ... Benny?

 

Benny milczał. Zamiast odpowiedzieć N, po prostu uniósł łapę i wskazał z powrotem na swojego hammera, którym wyjechali wcześniej. Za nim stała stara ciężarówka z platformą, z pustymi skrzyniami i zardzewiałym niebieskim lakierem. N ledwo mógł zrozumieć, dlaczego Benny jest taki spięty, zanim zobaczył, czyja to ciężarówka. Wysoka para uszu podeszła od jej tyłu i wyłoniła się z linii szwendaczy.

 

Stu Hopps stał nieruchomo i patrzył na N. z lekką ciekawością. N instynktownie chciał się kulić, ale jego teraz w pełni funkcjonujący mózg powiedział mu, że żadne z tych ośrodków rehabilitacyjnych nie powstałby bez jego zgody. Mimo to ostatni raz, kiedy rozmawiali, nie był do końca w dobrych stosunkach, podobnie z czasem, kiedy się spotkali.

 

Do trzech razy sztuka?

 

N zrobił krok do przodu i zostawił zdenerwowanego Benny'ego i spiętego Krisa, aby patrzyli, jak zbliża się do ojca Judy. Na początku żadne z nich w ogóle się nie odezwało, woląc zamiast tego posyłać sobie nawzajem pełne szpil wiązanki.

 

Wreszcie Stu wystąpił do przodu.

 

- Szukasz Judy?

 

N rozważył pytanie i od kogo pochodzi. Normalnie zakładałby, że za słowami Stu kryło się coś opiekuńczego lub agresywnego. To powiedziawszy, naprawdę nie wydawał się teraz tym samym królikiem. Trzymał łapy w kieszeniach przemoczonego brudem kombinezonu i nosił prostą czapkę zamiast jakiegokolwiek wojskowego stroju.

 

– Tak, - odpowiedział stanowczo.

 

Stu skinął głową i skinął głową na ciężarówkę.

 

- Wskakuj. Podwiozę cię.

 

N słyszał za sobą nerwowy łyk Benny'ego, ale, co dziwne, nie podzielał obaw geparda. Zamiast tego, N machnął podziękowaniem grupie za nim, po czym otworzył skrzypiące drzwi ciężarówki i wszedł do środka. Stu podziękował Benny'emu za zaprowadzenie go tak daleko i również wskoczył do ciężarówki. Bez słowa uruchomił ją znowu i odwrócił tyłem do ściany.

 

Między nimi upłynęło kilka chwil w nieśmiałej ciszy. Jęk zawieszenia i dudnienie ziemi pod oponami były jedynymi dźwiękami, które wypełniły kabinę, gdy znowu minęli festiwal muzyki i sztuki pod masywną stalową ścianą. N zastanawiał się, czy zostanie wyrzucony na zewnątrz, czy… może niezręczna cisza była jego najbardziej agresywną formą ukarania?

 

W końcu, kiedy przestali patrzeć na większość ciekawskich oczu, odezwał się Stu.

 

- Ramic mówi mi, że już ci lepiej.

 

N postanowił odzwierciedlić płaski ton Stu, kiedy odpowiedział.

 

- Tak.

 

- To dobrze, bardzo dobrze, - powiedział Stu, kiwając głową. - Zebrałeś kilku fanów, odkąd cię nie było.

 

- Widziałem, - wspomina N. - Nie wiem czemu. Robiłem tylko to, co kazała mi Judy.

 

Stu rzucił N sceptyczne spojrzenie.

 

- Nie wiem czemu? To jakiś żart?

 

N zmarszczył brwi.

 

- Gdyby to był żart, to by się pan śmiał.

 

Stu potrząsnął głową z dezaprobatą i westchnął. Pukał kciukiem w kierownicę, gdy przejeżdżali przez miasto, najwyraźniej uważnie rozważając kolejne słowa.

 

- Czy znasz drugi najczęstszy problem zdrowotny, na który cierpią ssaki w tych norach? Pierwsza to choroba, która zmieniła cię w szwendacza…

 

N wzruszył ramionami.

 

- Łokieć tenisisty?

 

- Niepokój, - wyjaśnił Stu. - Depresja jest na trzecim miejscu, a potem pojawiają się problemy z sercem.

 

- Mhm, - było wszystkim, co N mógł zrobić w odpowiedzi. Te odpowiedzi miały sens.

 

Ciężarówka oddaliła się od miasta i wjechała na brukowane drogi, które po obu stronach biegły wzdłuż pól uprawnych.

 

- Tak naprawdę, - kontynuował Stu - ująłbym większość problemów, jakie mieliśmy w tych ścianach, do ​​tej samej kategorii: strach.

 

N skinął głową.

 

- Jest się czego bać, - przyznał. Spojrzał przez okno na toczące się pola ziemi, trawy i upraw.

 

- Było, - stwierdził znacząco Stu. - I dlatego, sir, tutejsze ssaki uważają cię za bohatera. Pokazałeś im, że wszystko, czego baliśmy się od prawie dekady, można w rzeczywistości pokonać. Pomyśl o wszystkich nocach bezsenności i dniach pełnych strachu, przez które te dobre stworzenia cierpiały przez lata. Strach naprawdę może odcisnąć swoje piętno na ssakach.

 

N bezczynnie pokręcił głową i cicho mruknął.

 

- Co naprawdę próbuje pan mi przekazać, panie Stu?

 

Stu westchnął. Powoli przyhamowywał ciężarówkę zmierzając do całkowitego zatrzymania.





Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone