Święta w Szarakówku - Roz. 1: Przyjazd - Blueyvs [Polskie opowiadanie]
Nowy fanfik, nowy autor na blogu, zapraszam do czytania i komentowania ;)
"Nick, ty dalej śpisz? No weź, wiesz, że niebawem mamy pociąg, wstawaj!" Zawołała Judy z kuchni, kiedy zauważyła, że jej lisiasty przyjaciel nie wymeldował się z pokoju obok i słyszała swoimi dużymi, króliczymi uszami jego ciche chrapanie. Lis otworzył leniwie oczy i skierował je natychmiast na zegarek, który znajdował się na jego szafce nocnej. Był już późny poranek. Zaśmiał się cicho, po czym zaczął wyginać się na łóżku ostatni raz tuląc się w śnieżno - białej pościeli.
"No już dobrze Carrots, już wstaję" zakomunikował Nick śpiąco.
Sporo się zmieniło od czasu sprawy węży w Zootopii. Nie tylko jeśli chodzi o sprawy służbowe Nicka i Judy, bo te stały się naprawdę dobre. Wreszcie pokazali, że są naprawdę dobrym zespołem, który potrafi mimo swoich różnic dążyć do wspólnego celu. Ponadto, ich relacje z innymi policjantami również się poprawiła i już nikt od tamtej pory nie sprawiał przykrości niezbyt śmiesznymi żartami. Dodatkowo, komendant Bogo nie kontroluje ich tak bardzo i mają większą wolność jeśli chodzi o przeprowadzanie akcji policyjnej. Największa zmiana zaszła jednak w ich relacji. Kiedy wyznali sobie jak bardzo są dla siebie ważni, zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Byli tak zżyci ze sobą, że uznali, że nie ma sensu mieszkać osobno skoro i tak całe dnie spędzają razem. W tym celu postanowili wspólnie wynajmować mieszkanie z 2 pokojami, kuchnią i łazienką w centrum miasta, dość niedaleko komisariatu w którym urzędują. Nie dość, że ich portfele oszczędzą odchudzania to jeszcze są w swoim towarzystwie cały czas!
Zbliżał się wyjątkowy czas - Święta Bożego Narodzenia. I w tym roku miały to być wyjątkowe święta. Rodzina Hopps w tym roku będzie miała wyjątkowego gościa - którym był Nick! Tak naprawdę oni o tym nie wiedzieli, ale Judy w domyśle nie widziała nic przeciwko aby zabrać tam swojego lisiastego przyjaciela. Minęło już tyle czasu od ich wspólnej pierwszej sprawy, że napewno przywitają go z otwartymi ramionami. Sam Nick był nieco zmieszany samą ofertą Judy, nie chciał zwracać na siebie uwagi i chciał raczej spędzić spokojnie święta, ale namowy królika i jej słodki uśmiech spowodował, że jego próby trzymania się swojego zdania poszły na marne. Nie miał nic przeciwko temu pomysłowi tak naprawdę - po prostu nie chciał, aby Judy musiała się martwić jak jej rodzina zareaguje.
***
Kiedy Nick wyszedł ze swojego pokoju zauważył Judy, która siedziała w kuchni oglądając TV, który był zawieszony na ścianie. Obok niej stały już 2 walizki, które były spakowane po same brzegi. Królik był już od dawna ubrany i gotowy do podróży, czekał na Nicka, który klasycznie nie spieszył się - wierzył, że na wszystko ma czas.
"Za pół godziny musimy wyjść Nick, musisz się umyć, spakować, zjeść! Na pewno zdążysz?" Zapytała Judy wyliczając rzeczy jakie musi zrobić przed wyjazdem. Nick zaśmiał się i machnął ręką, jakby było mu to wszystko jedno. Tak nie było. Oparł się o zimną ścianę i przyglądał się walizkom Judy, które miały napięty materiał pod naciskiem ubrań Judy.
"Nie uważasz, że nie zabrałaś zbyt wielu rzeczy? Jedziemy zaledwie na kilka dni" zauważył Nick wskazując na walizki. Judy westchnęła i otworzyła żółtą torbę - szybko Nick zorientował się, że w środku znajdowały się upominki dla całej jej rodziny. I w końcu to go nie dziwiło, że większość miejsca zajęły prezenty, miała naprawdę dużą rodzinę.
"Dzieciaki napewno się ucieszą. Sobie też coś kupiłaś, czy byłaś niegrzeczna i nie zasługujesz na prezent?" Zapytał ironicznie Nick.
"W święta nie chodzi o to aby sprawić sobie przyjemność, tylko komuś! Zresztą, po co mi prezent, mam wszystko czego potrzebuję" zauważyła Judy. Nick zaśmiał się - bawiła go jej dziecięcy urok świętami.
"Cóż, skoro tak się przygotowałaś czuję się trochę głupio, że nic nie kupiłem" odparł Nick.
"Biorę odpowiedzialność za siebie w tej sprawie. Najwyżej umówimy się, że kupiliśmy prezenty wspólnie..."
"Nie musisz Judy, nie musisz mnie kryć...Umyję się i możemy wychodzić. Zjem coś w pociągu" zakomunikował Nick. Wszedł do łazienki po czym zamknął za sobą drzwi.
"A ubrania? Spakowałeś się?" Zapytała Judy.
"Jestem krok przed tobą Carrots. Pakowałem się w nocy, kiedy poszłaś spać" zakomunikował zza drzwiami lis. Judy nie odpowiedziała. Z nieufnością wstała z sofy i stanęła w progach drzwi do pokoju Nicka. Pomijając to, że łóżko Nicka nie było posłane a jego wczorajsze ubrania leżały na podłodze pod zasłoniętym oknem faktycznie stała mała, czarna walizka.
"Eh, kiedy wreszcie się nauczysz zostawiać porządek po siebie" westchnęła ciężko Judy widząc bałagan w pokoju lisa. Postanowiła posłać jego łóżko aby szybciej wyjść z mieszkania. Naprawdę jej zależało na świętach spędzonych w rodzinnym gronie. Tak naprawdę od urodzenia tak spędzała te wyjątkowe, świąteczne dni i nie chciała czegokolwiek w tym zmieniać. No może poza jednym - chciała, aby Nick był przy niej. Przy nim czuła się pewnie, spokojnie, ale przede wszystkim - bezpiecznie. Był dla niej praktycznie bratnią duszą, która w chwilach rezygnacji mówiła: "Dasz sobie radę, Judy. "
Swoimi szybkimi łapkami posłała łóżko przyjaciela i poukładała ubrania w których chodził wczoraj i wzięła ze sobą do kuchni, aby następnie włożyć je do pralki w łazience, kiedy tylko lis skończy brać prysznic.
Kiedy wyszedł z łazienki wyglądał dużo bardziej schludnie: jego biało - rude futro lśniło, a na sobie miał świeżo kupione czarne spodnie i szarą bluzę. Nie mówiąc nic wziął z łap Judy jego wczorajsze ubranie i ceremonialnie wrzucił je do bębna pralki zamykając ogonem od niej drzwi. Udał się do pokoju aby wziąć swoją walizkę i jego oczom ukazał się widok posłanego łóżka, który wywołał u niego krótki śmiech.
"Carrots, przecież ci mówiłem kilka razy, że nie musisz po mnie ścielić łóżka. Zrobił bym to po kąpieli... Nie mniej jednak, dziękuję" zwrócił uwagę Nick. To było miłe z jej strony, aczkolwiek czuł się wtedy trochę gorszy. Mimo, że często Judy zajmowała się jego pokojem, gdyż uważał, że nie trzeba robić wszystkiego od razu praktycznie za każdym razem jej tłumaczył, że nie musi tego robić. Królik jednak był uparty swego.
"Nie mamy czasu do stracenia, bierz walizkę i chodźmy. Nie chcesz chyba stracić okazji poznania lepiej mojej rodziny?" Zapytała ochoczo Judy. Nick wyłonił się z pokoju ze swoją małą walizką. Zaśmiał się sarkastycznie nakładając na siebie beżową kurtkę.
" Tak, to byłaby naprawdę wielka szkoda... " Odparł Nick ironicznie. Judy nie zwracała na to jednak uwagi. Poświęciła kilka chwil na sprawdzenie, czy wszystko ze sobą wzięła po czym nałożyła czarny płaszcz na siebie. Oddała swoje walizki lisowi a na siebie nałożyła torebkę.
"Mamy raczej wszystko, to świetnie! Chodźmy, nie ma czasu do stracenia" powiedziała Judy, chwilę później razem z lisem wyszli z mieszkania.
***
Okres świąteczny w Zootopii był wprost magiczny. Każdy wieżowiec wyświetlał na swoich wielkich ekranach świąteczne reklamy, knajpy znajdujące się pod nimi były udekorowane świątecznymi ozdobami, zaczynając po kolorowe bombki kończąc po bałwany, które stały tuż przy wejściu witając każdego klienta. Na ulicach były rozstawione zielone jemioły, które biły światłami lampek świątecznych a dzieciaki korzystały z okazji aby lepić bałwana na chodnikach. To było coś, co poruszało nawet policjantów, którzy teoretycznie powinni zakazywać takich zabaw, ale widok dzieci, które nieopodal restauracji lepili bałwana a klienci przychodzili do nich dając im marchewki bądź swoje kapelusze aby przyodziać stworzoną postać chwytał za serce. Święta to również był wyjątkowy okres dla zmysłu węchu. Z każdej strony można było poczuć smaczny zapach świątecznych potraw - każdy praktycznie chodził z pitną czekoladą z piankami bądź świątecznymi lizakami. A kiedy ktoś sprzedawał na ludzi świeżo upieczone pierniki, to wtedy była prawdziwa uczta dla nosa! Nic dziwnego, że mieszkańcy kupowali te towary nawet jeśli były droższe niż te, które można było dorwać w sklepach. Każdy kochał klimat tych świąt.
Kiedy Judy i Nick dotarli na centralną stację kolejową w Zootopii, ich pociąg już na nich czekał. Pomarańczowy pociąg stał podpięty z kilkunastoma wagonami, miał otwarte drzwi i już pierwsi pasażerowie wchodzili na pokład maszyny.
"Pociąg do Bunnyburrow wystartuje za 10 minut. Pasażerów prosimy o wejście na pokład aby bezpiecznie zająć swoje miejsca" zakomunikowała stacja.
"Widzisz Judy, mówiłem, że mamy czas. Zresztą co jak co, wiesz jak to jest z tymi pociągami. To aż dziwne, że pociąg nie jest opóźniony o kilka minut!" Zwrócił uwagę Nick. Był lekko zdyszany, gdyż ciągnął za sobą 3 walizki. Jego najmniejsza nie stanowiła najmniejszego problemu, nie miał tam nic szczególnego. Nie mówił Judy, ale wziął typowy zestaw ubrań na kilka dni podróży. I oczywiście garnitur - Judy prosiła, aby wziął coś eleganckiego na dzień świąt. To była ich taka tradycja. Lis nie miał kompletnie pojęcia co w takiej sytuacji należy ubrać, więc uznał, że nie będzie próżnować - wziął swój najlepszy zestaw garniturowy.
"Oh, daj spokój Nick, lepiej wsiądźmy i zajmijmy nasze miejsca" odparła Judy. Lis nie chciał psuć jej tej chwili - widział, że cieszyła się jak dziecko tą podróżą. Przytaknął ruchem głowy po czym wsiedli do pociągu. Już w tym momencie Nick czuł się trochę dziwnie - przedzierając się przez kolejne wagony w poszukiwaniu swoich miejsc, zwrócił uwagę, że pasażerowie to głównie króliki, był jedynym lisem! Szedł za Judy, więc nawet nie widziała tego jak ukradkiem analizował pasażerów mając nadzieję, że będzie jeszcze jakiś lis aby móc wspierać się, że nie jest jedynym. Niestety tak nie było - mijając kolejne fotele widział jak większość pasażerów to króliki, które widząc lisa w tym pociągu wyglądały na lekko zdezorientowane. Nie był to codzienny dla nich widok. Dla lisa zresztą też nie.
W końcu znaleźli swoje miejsca - Nick odłożył bagaż w przeznaczone do tego miejsca po czym dosiadł się do Judy. Chwilę później pociąg ruszył.
***
Judy była podekscytowana tą podróżą. Mimo tego, że kochała swoją służbę, naprawdę chciała odciąć się od tego wszystkiego. Chciała być sama, tylko ona, rodzina... I Nick. Nie wiedząc czemu, kiedy wspominała o nim w myślach i jej rodzinie czuła dziwne motyle w brzuchu. Jakby miało to być... Naprawdę niezwykłe. Nie potrafiła tego dokładnie określić - to coś jakby miało sprawić, że te święta będą jedyne w swoim rodzaju. Trochę żałowała tego, że nie powiedziała im o dodatkowym gościu, ale miała nadzieję, że już na tyle słuchali o Nicku, że zrobią wszystko aby lis poczuł się jak u siebie w domu.
Podróż do Bunnyburrow wiła się przez różnego rodzaju krajobrazy. Czasami przez szybę było widać zaśnieżone pola, czasami widok był ograniczony przez lasy, które teraz w zimowej porze były pokryte białym puchem a czasami można było podziwiać architekturę mniejszych miejscowości, które już teraz były pokryte świąteczną atmosferą - było to widać po dekoracjach, które wisiały na domach. I takie rzeczy można było podziwiać przez 3 godziny bo właśnie tyle trwała podróż do miejsca skąd podchodzi Judy. Tak naprawdę to najwięcej się działo, kiedy pociąg zatrzymywał się na stacjach, które były po drodze. Wtedy kilka pasażerów się zmieniało - ktoś wysiadał, ktoś wsiadał. Do środka wagonów wpadało zimne, orzeźwiające powietrze, ale tylko na chwile. Kiedy nowa grupa pasażerów zajęła swoje miejsca pociąg ruszał dalej a podróż znowu była kontynuowana. Od czasu do czasu catering przechodził między wagonami oferując pasażerom różnego rodzaju przekąski czy napoje, ale mało kto decydował się z tych usług korzystać - wszyscy na swój sposób przygotowali się na tę podróż. Judy przygotowała cały plan na tę podróż - kiedy już dojadą do celu, na nich mieli czekać Państwo Hopps - Stu i Bonnie, którzy mają ich odebrać bezpośrednio z stacji.
Nick z kolei czuł się trochę zmuszony do tego wyjazdu. Nie chciał przeszkadzać Judy w obchodzeniu świąt - nie wiedział nawet dlaczego tak myśli, że tak będzie. Po prostu z góry zakładał, że jego obecność nie jest konieczna. Z drugiej, nie chciał jej zawieźć - jej obezwładniający krokusowy wzrok, był kartą przetargową, której nie dało się przebić. Musiał się zgodzić. Mimo tego nie starał się okazywać jego niepewności - podczas podróży miał słuchawki na uszach i prowadził konwersacje w swoich myślach.
Ten czas postanowiła w pożyteczny sposób wykorzystać Judy. Widząc, że lis ma przymknięte oczy wyjęła ze swojej czarnej torebki mały, czerwony dziennik. Zanim jednak przystąpiła do pisania obróciła się delikatnie naprzeciwko lisowi, aby ten nie mógł widzieć co pisze.
Lis zwrócił uwagę niemalże natychmiast na poczynania Judy - początkowo ignorował to co robi, ale widząc jej coraz większe zaangażowanie w swoje notatki jego ciekawość zwyciężyła. Delikatnie łapą odchylił notes, ale Judy szybko go zdzieliła długopisem wysyłając poważne spojrzenie dające do zrozumienia, że lepiej będzie jeśli nie będzie próbował zrobić to jeszcze raz.
"Czy można wiedzieć co tak ochoczo piszesz w swoim pamiętniku? Codziennie coś tam piszesz, jakby to było coś ważnego" zapytał Nick.
"Nick, ile razy mam mówić, że to jest bardzo prywatne i tyle razy ci mówiłam, że wolę to zachować dla siebie." Odparła poważnie Judy. Jej wzrok był na tyle poważny, że Nickowi opadły uszy i przytaknął.
"Jasne, przepraszam... Po prostu czasami się zastanawiam, czy... To nie ma nic wspólnego z moją nie schludnością... Tyle razy narzekałaś na mój bałagan w pokoju, zapewne to sobie zanotowałaś..." Wyznał spokojnie Nick. Słysząc to uszy delikatnie opadły a ona westchnęła cicho kładąc łapę na łapie Nicka. Ten delikatny dotyk już mówił sporo, nawet, że nic nie powiedziała na twarzy lisa pojawił się łagodny uśmiech.
" Nick, wiesz przecież, że gdyby coś było nie tak to bym ci powiedziała prawda? Po prostu zapisuję... Inne rzeczy" odparła Judy. Nick przytaknął ruchem głowy. Jego ciekawość dalej domagała się dokładniejszej odpowiedzi, ale tym razem ugryzł się w język i nie naciskał dalej.
" Poza tym... Wydajesz się jakiś zamyślony. Wszystko w porządku? Nie jadłeś śniadania, za chwilę coś zamówię... "
" Nie, nie trzeba! Jest wszystko w porządku, po prostu wiesz... Nie jeżdżę pociągami i ta podróż mimo wszystko... Jest dla mnie męcząca" odparł lis. Uśmiechnął się lekko, mimo tego, że nie wyznał swojego powodu zamyślenia. Nie chciał jednak psuć humoru Judy, chciał zrobić wszystko, aby ten czas spędziła jak najlepiej, jak tylko mogła.
" To tylko 3 godziny, dasz radę. Poza tym, jak tylko dojedziemy będziesz mógł odpocząć" odparła Judy. Uśmiechnęła się ciepło po czym wróciła do pisania swojego pamiętnika.
" Obawiam się, że to nie będzie takie proste" pomyślał zmieszany Nick, oparł się wygodnie o fotel i zamknął oczy - im bardziej się zbliżali tym bardziej się stresował.
***
Około godziny 3.30 pm Judy i Nick dotarli do celu. Kiedy słońce było już w późnej porze zachodu, a na niebie zaczął królować ciemny granat pociąg zatrzymał się na stacji w Bunnyburrow.
Nick wziął ich walizki po czym razem z Judy wyszli z pociągu. Było już niemalże ciemno - to czego nie zdołał rozświetlić wschodzący księżyc rozświetlały lampy. Nicka od razu zszokowała ilość królików na stacji - było ich mnóstwo! Będąc wyższym od nich widział mnóstwo sterczących uszu, które chodziły we wszystkich kierunkach jako jedyny inny osobnik czuł się dziwnie. Judy mimo to nie miała z tym problemów, aby zlokalizować swoich rodziców i vice versa.
"Mamo, tato!" Krzyknęła radośnie Judy. Zaczęła przebijać się między innymi królikami zwinnie wykonując ruchy między innymi rodzinami, które właśnie się witały. Nickowi nie szło to tak dobrze. Z 3 walizkami pod rękoma wił się między innymi królikami, często ich przepraszając aby móc nadążyć za Judy. Często obijał innych walizkami, przez co czuł się strasznie głupio przerywając innym radosne sceny witania się z członkami rodziny. Nie mógł jednak na to nic poradzić - Judy była już daleko przed nim.
"Judy, tak tęskniliśmy!" Powiedziała Bonnie, kiedy Judy rzuciła się w ich ramiona. Tęskniła za nimi - tęskniła za każdym członkiem swojej ogromnej rodziny. Ścisnęła ich z całej siły, a że lata trenowała lata do akademii policyjnej miała naprawdę sporo siły. Kiedy puścili się za Judy stanął Nick, który wywołał niemałe zaskoczenie u rodziców Judy, którzy okazali swoje zdziwienie na swojej twarzy.
"Dobry wieczór państwu" zaczął rozmowę Nick uśmiechając się najmocniej jak tylko potrafił podając łapę dla państwa Hopps. Zarówno Stu jak i Bonnie odwzajemnili się tym ruchem, ale nie kryli swojego zaskoczenia. Ich wzrok zdradzał wszystko. Byli tym zwrotem akcji mocno zaskoczeni.
"Nie mówiłaś Judy, że weźmiesz ze sobą gościa...ty jesteś Nick, prawda?" Zapytała Bonnie. Oczy były skierowane na Judy, która starała się rozluźnić atmosferę starając się nie zwracać uwagi na zaskoczenie swoich rodziców. Lis również spojrzał się na nią, co to miało znaczyć, że nie wiedzieli? Myślał, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik...
"Tak, cóż...musiało mi to wypaść z głowy, przepraszam! To mój przyjaciel, chciałam aby tu z nami był" Odparła Judy.
"Hehe tak, Judy mi o was sporo opowiadała, same pozytywy oczywiście!" Dodał Nick starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco jak tylko potrafi. Widział zaskoczenie rodziców Judy, ale starała się tym nie zrażać.
"Domyślamy się! Chodźmy do samochodu, przecież nie będziemy stać tutaj w zimnie!" Odparł Stu. Wziął jeden bagaż od Nicka i udali się do parkingu.
W drodze do domu Judy i jej rodzice rozmawiali na wiele tematów, głównie to Stu i Bonnie dopytywali się swojej córki jak sobie radzi w wielkim mieście. Nick nie ingerował się w tę rozmowę za bardzo - naprawdę miło mu się słuchało jak Judy ochoczo i bujnie opowiadała to, co działo się przez ostatnie kilka miesięcy. Rodzice Judy też byli uradowani przyjazdem swojej córki, być może trochę mniej niezapowiedzianym gościem, ale humor im zdecydowanie dopisywał. Lis siedział w samochodzie od czasu do czasu zerkając przez szybę oglądając krajobraz tej małej miejscowości - nigdy nie bywał w takich wioskach i szczerze mówiąc interesowało go jak tu się żyje. Judy opowiadała, że tempo życia jest zdecydowanie wolniejsze niż te w Zootopii co ucieszyło go, gdyż też uważał, że chwila relaksu nie zaszkodzi.
O ile Stu nie próbował nawiązać kontaktu z Nickiem robiła to Bonnie próbując włączyć go do ich rozmowy. Ten starał się odpowiadać jak najbardziej kulturalnie, aby zrobić dobre wrażenie na rodzicach Judy, starał się nawet nie rzucać klasyczną dla siebie satyrą, a to było dla niego nie lada wyzwaniem. Miał w zwyczaju łapać kogoś za słówko, aby zrobić z czegoś żart, ale na tę chwilę udawało mu się powstrzymać od tego.
Kiedy dotarli do gospodarstwa państwa Hopps na dworze było już zupełnie ciemno. Jedynym źródłem światła były lampki świąteczne rozwieszone na terenie całej posiadłości. Zarówno jak dom jak i stodoła były pokryte dwoma rzeczami: przede wszystkim białym puchem, który padał tutaj niemalże codziennie w mniejszych bądź większych ilościach oraz lampkami świątecznymi, które rozświetlały posiadłość w świątecznych barwach. Lisa zaskoczyło jak dużo śniegu tutaj jest: w Zootopii poziom puchu był mniej więcej do kostek i to była największa odnotowana przez niego wysokość. Tutaj natomiast, widział, że w miejscach nie odśnieżonych można na spokojnie utonąć w nim!
"Macie tutaj naprawdę świąteczny klimat huh?" Zwrócił uwagę Nick. Jako ostatni wysiadł z samochodu, jego wysokość była dla niego nieco kłopotliwa, gdyż był zbyt wysoki na niego, ale z lekkimi problemami udało mu się wyjść z auta. Od razu zderzył się z wiejską rzeczywistością, źle postawiona noga spowodowała, że uśliznął się i w ostatniej chwili chwycił się mocno dachu auta ratując się przed upadkiem na lodzie.
"Uważajcie, jest dosyć... Ślisko, chyba nie chcecie aby święta uderzyły wam do głowy?" Zażartowała Bonnie widząc kłopoty Nicka na śliskiej nawierzchni. Lis powoli wyprostował się na niezbyt przyczepnym podłożu po czym, tym razem ostrożnie zaczął zmierzać w stronę bagażnika. Razem ze Stu wziął walizki i podążyli za paniami, które były już przy wejściu, które było strzeżone przez dwa bałwany, ubrane w czerwone szale. Na głowie jeden miał stary, porwany cylinder a drugi stary, pokryty delikatnie rdzą garnek. Nick zaśmiał się cicho widząc "strażników" wejścia, w swoich strojach wyglądały uroczo. Judy rzuciła oczy na Nicka, widziała w jego szmaragdowych oczach pewną nostalgię i dziecięcą radość. Był zafascynowany tymi ulepionymi przez dzieci bałwanami. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok - cieszyła się, że Nick nie czuję się zagubiony.
***
Wkrótce nadeszła ta chwila, która stresowała Nicka najbardziej. Bonnie i Stu wpuścili swoich gości przodem do środka, wpraszając Nicka do budynku, w którym nigdy wcześniej nie był. Szedł grzecznie za Judy, aby niczego nie przewrócić po drodze, ale tak naprawdę nie chciał rzucić się w oczy już od samego początku.
Przechodząc przez ciasny hol, Judy i Nick zrzucili swoje płaszcze i powiesili je na hakach w kształcie marchewki. Lis zwrócił uwagę na ten detal, ale był w sumie przygotowany na takie przedmioty - domyślał się, że w świecie królików dużo rzeczy kręci się wokół marchewki.
Kiedy wyszli z holu przywitało ich ciepłe, promienne światło w salonie domu Hopps. Duża posiadłość miała naprawdę duży salon, który mógł pomieścić większą część rodziny. I tak właśnie było w tej chwili - kiedy Judy i Nick stanęli w świetle widzieli gromadkę dzieci bawiących się na pomarańczowym dywanie w kształcie marchewki, część małych królików siedziała pod kominkiem rozmawiając a jeszcze inna grupa pod jeszcze nie ubraną choinką rysowała coś na papierach i pokazywała swoje dzieła sztuki nawzajem. Na kanapie tymczasem siedziała starsza część rodziny. Nastolatkowie była jak zawsze w tych czasach pogrążona w smartfonach pisząc z kimś bądź wymieniając się śmiesznymi rolkami kompletnie ignorując to, co dzieje się wokół ich głów. Minęło kilka chwil, zanim ktoś z całej tej gromady nastawił wysoko uszy i wymierzył swój wzrok w stojącą pod wejściem salonu parę.
"Hej, Judy i Nick już tu są!" Zawołało jedno z dzieci wskazując na parę. W ułamku sekundy wszyscy ucichli, nawet dorastająca młodzież oderwała się z telefonów, aby obmierzyć wzrokiem królika i lisa. Chwilę później fala dzieciaków ruszyła w ich stronę z radosnym piskiem chcąc ich uściskać. Nick odsunął się od Judy, aby im nie przeszkadzać, ale ku jego zaskoczeniu nie chcieli w ten sposób przywitać tylko jej - on również został objęty grupowym przytulasem! Nawet walizki nie były w stanie odeprzeć ten słodki atak, dzieci nie zwracając uwagę na nie szybko je przewróciły dobierając się do swoich ofiar chwytając ich z całych sił. Mimo tego, że większość z nich sięgała lisowi co najwyżej do pasa poczuł się naprawdę miło w tym uścisku, zaśmiał się i zaczął głaskać po głowie te małe urocze dzieci.
"Ja też za wami tęskniłam!" Powiedziała Judy uściskając po kolei swoje młodsze rodzeństwo. Nick nie czuł się na tyle pewnie, żeby to robić więc po prostu głaskał je dalej po głowie nie przekraczając granicy ich serdeczności.
"Dzieci, zostawcie ich! Przepraszam Nick za nie, takie są dzieci. Kiedy widzą kogoś ze swojej rodziny, kogo dawno nie widziały po prostu muszą go przytulić! Musimy znaleźć dla ciebie pokój, nie spodziewaliśmy się twojej wizyty... Judy, nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli będziesz dzieliła pokój ze swoim rodzeństwem?" Zakomunikowała Bonnie próbując przepędzić maluchy. Te za szybko nie odpuszczały, ale pod naporem rodziców jednak poddały się puszczając Nicka i Judy wracając do swoich poprzednich zajęć.
"Jasne mamo, nie ma sprawy! Mogę przygarnąć tyle osób, ile trzeba, byleby Nick miał gdzie spać" odparła ochoczo Judy. Nie miała problemu, aby spać ze swoim rodzeństwem. Właściwie to tak zawsze było, od samego początku. Dopiero gdy zaczęła studiować otrzymała swój własny pokój, aby mogła się skupić na nauce.
" Świetnie! Pokażmy zatem, gdzie twój kolega będzie nocować" odparła Boonie. Zarówno lis jak i Judy z Państwem Hopps udali się na górę aby pokazać Nickowi jego tymczasowe lokum.
Pierwsze piętro w domu Hopps przypominał Nickowi hol hotelowy. Na wejściu korytarz rozchodził się na lewą i prawą stronę, który był wypełniony drzwiami prowadzącymi do kilkunastu pokoi. Na ścianach znajdowały się zdjęcia rodzinne prezentujące kilka pokoleń Hopps a pod nimi znajdowały się dekoracyjne kwiaty. Główną różnicą między hotelem była taka, że drzwi były otwarte na oścież - jako rodzina nikt niczego nie ukrywał i o ile nikt nie robił czegoś ważnego, bez problemu można było udać się do czyjegoś pokoju bez zezwolenia.
Udali się w lewą stronę korytarza, do ostatnich drzwi, które jako jedyne były zamknięte. Nick od razu się domyślił, że były to drzwi prowadzące do pokoju swojej policyjnego partnera. Postawili tu walizki, aktualnie nie byli gotowi do wprowadzenia swojego gościa.
"Judy, ty zajmiesz swój pokój, później z rodzeństwem weźmiecie ich rzeczy, ty Nick będziesz spał tutaj, w pokoju obok. Przepraszam za te zamieszanie... Ale nie wiedzieliśmy, że tu będziesz"
"Nie szkodzi pani Hopps! Nie jestem wymagający więc, hehe... Będzie dobrze jak będę mógł gdziekolwiek przenocować!" Odparł żartobliwie Nick.
"Znam lisa, który również nie informuje kogokolwiek o czymkolwiek" mruknął cicho Stu, ale przyciszyła go Bonnie.
"Stu! Nic wielkiego się nie stało, nie przejmuj się tym. A teraz chodźmy na dół, za chwilę będzie kolacja" oświadczyła Bonnie.
***
Kolacja w rodzinie Hopps zawsze była bardzo ważna. Nie dlatego, że rodzina kolejny raz zasiadała wspólnie do jedzenia, ale dlatego, bo byli wszyscy razem przy sobie i mogli w trakcie kolacji podsumować swój dzień, pochwalić się jakimiś osiągnięciami czy też pożalić się na coś, co nie wyszło w trakcie dnia. Był to dobry moment, aby porozmawiać ze sobą i zżyć więzi rodzinne, które mimo tego były bardzo dobre. Rodzina królików zdawała się być kompetentną do tego, aby udzielać w takich sprawach porad innym rodzinom.
Układ kto gdzie siedział był następujący: na samym początku siedzieli gospodarze czyli Stu i Bonnie. Następnie, obok nich siedzieli najmłodsi, później nastolatkowie, później młodzi dorośli a na samym końcu dziadkowie. Aczkolwiek, ze względu na swoich gości układ stołu trochę się zmienił. Początek był taki sam - zasiadali tam Stu i Bonnie. Później jednak naprzeciwko siebie siedzieli Nick i Judy a obok nich starszyzna. Dziadkowie bardzo chcieli zobaczyć z kim przyjechała ich wnuczka. Byli na tyle ciekawi, że uznali, że chcą usiąść obok nich a jak coś powie starszyzna, nie można im odmówić.
Nick czuł się przytłoczony trochę tą sytuacją - dużo oczu patrzyło na niego na raz, nawet gdy starał się nie patrzeć komuś w oczy tylko skupiał wzrok na obrazie czuł, że jest cały czas obserwowany. I to nie tylko przez ojca Judy, który cały czas wydawał się markotny, który nie wydawał się być zadowolony z przyjazdu lisa, ale przez większość rodziny Judy po kryjomi - bardziej lub mniej zerkała na lisiastego gościa. Domyślał się, że musi być wyjątkowym gościem dla nich i o ile rozumiał dzieci, które były po prostu ciekawskie tak starszyzna, która miała wbity wzrok w Nicka go trochę straszyła. Od czasu do czasu wymieniał porozumiewawcze spojrzenie z Judy - była bardzo zadowolona z powrotu do domu. Ten błysk w krokusowych oczach... Tego nie dało się nie zobaczyć. Cały czas na jej twarzy widniał promienny uśmiech a jej uszy wesoło sterczały w górze.
"Więc Nicholasie... Jesteś partnerem naszej wnuczki?" Zapytała babcia Judy.
"Ekhm... Partnerem w zespole policyjnym proszę pani. Pracujemy razem, razem poprawiamy świat!" poprawił ją delikatnie Nick będąc zdumionym jej pytaniem.
"Huh, mocne pytanie jak na sam początek" pomyślał Nick. Te pytanie mocno go orzeźwiło i dało znać, że powinien się przyszykować na dość kontrowersyjne pytania. Jego odpowiedzi musiały być jak najbardziej poprawne - był cały czas pod nadzorem Stu.
"Pracujecie razem? Huh, to dobre! I nie spotykacie się razem po pracy?" Kontynuował turę nieprzyjemnych pytań dziadek Judy.
"Owszem, spotykamy się i to nawet często..."
"Czyli coś was łączy?" Przerwała lisowi babcia Judy.
"Cóż, obydwoje lubimy prawo... Heh... Poza tym mamy wspólne zainteresowania" manewrował odpowiedzią Nick najbardziej jak tylko potrafił. Nie ukrywał jednak swojego zaskoczenia tymi pytaniami, które były dość intymne i trudne w odpowiedzi. Zerkał na Judy od czasu do czasu, która również była trochę zestresowana pytaniami. Na jej twarzy szybko zaczął pojawiać się rumieniec, ale nie ingerowała narazie do rozmowy - liczyła, że lis poradzi sobie z odpowiedziami.
" Jesteś kawalerem? " Zapytał dziadek.
" Cóż, tak... Jestem, ale... "
" Judy już dawno powinna być z kimś! Judy, bierz go za ślub, a potem... "
" Babciu, jesteśmy tylko przyjaciółmi! " Przerwała jej gwałtownie Judy przychylając się do przodu. Jej wzrok skakał z lisa na babcie, która z dziadkiem się śmiała - na twarzy Judy teraz wyrósł konkretny rumieniec! Mimo zażenowania tą sytuacją Nick widząc jej reakcję zaśmiał się, ale też czuł się nieswojo.
"Mamo, proszę cię... To jest lis, nie widzisz tego? Jak oni by mogli... To by było..." Wtrącił się Stu próbując wyjaśnić tę kwestię, ale to było tak abstrakcyjne, że brakowało mu słów. Na całe szczęście fale nieszczęsnych pytań przerwała im Bonnie, która nadeszła z pierwszym daniem. Przyniosła ze sobą duży gar swojego przysmaku, a było to - zupa marchwiowa. Wszystkich uwaga została skupiona na gospodyni, która zaczęła nalewać zupę zaczynając od najmłodszych - w końcu to oni najbardziej czekali na jedzenie. Przy stole atmosfera natychmiast się uspokoiła i nie było słychać donośnych rozmów ani krzyków. Wszyscy zaczęli rozmawiać szeptem a nawet panowała momentami cisza, to wszystko wzbudzało podziw u lisa - w tej gromadzie królików widział prawdziwą harmonię.
Kiedy Bonnie skończyła podawać pierwsze danie udała się do kuchni odkładając wielkie naczynie po czym dosiadła się do swojego męża. Nadeszła pora jedzenia.
Porcja dla Nicka była stanowczo za mała, ale nie mógł narzekać. W końcu to on był gościem i musiał się dostosować do pozostałych. Wziął w łapę łyżeczkę i zanim zaczął konsumować danie, spojrzał się na pozostałych biesiadników - każdy był skupiony na jedzeniu. Rzucił szybko wzrokiem na zawartość naczynia - pomarańczowa ciecz z warzywnymi dodatkami typu natki pietruszki czy krojonej marchwi wyglądała apetycznie. Widząc jednak ile tego jest wiedział, że ta przyjemność nie będzie trwała zbyt długo. Nie zastanawiając się dłużej spróbował dania pierwszy raz - i była tak dobra jak mu się zdawało. Sama baza zupy była słodka, ale nuta pietruszki i szczypty pieprzu rekompensowaly te uczucie słonym i kwaśnym smakiem. Wszystko grało w jednej harmonii przez co posiłek był naprawdę zacny. Lis nawet nie zorientował się kiedy wydobył z siebie cichy pomruk zadowolenia, kiedy próbował dania. Zwrócił na to uwagę dopiero wtedy, kiedy spojrzała się na niego z lekkim zmieszaniem Bonnie - Nick nie odważył się nic powiedzieć. Tak jak reszta skupił się na jedzeniu.
Nie było zaskoczeniem to, że lis jako pierwszy skończył swoją porcję. Szczerze mówiąc Nick nawet specjalnie spowalniał tempo jedzenia, aby uniknąć tej sytuacji. Okazało się jednak, że króliki naprawdę nie spieszą się z spożywaniem jedzenia i robią to w naprawdę powolnym tempie. Lis odłożył naczynie i delikatnie odsunął je od siebie, aby dyskretnie dać znać, że skończył. To był dość niezręczny czas dla niego, gdyż musiał skupiać wzrok na czymkolwiek innym niż gromada królików, którzy od czasu do czasu badali go wzrokiem. Jego pewność siebie, którą uważał za atut nagle wygasła, pojawiła się pewna trema i niepewność. Brakowało mu odwagi aby zacząć jakiś temat do rozmowy - co jeśli to nie jest moment na rozmowę? Co jeśli nikt mu nie odpowie? Miał w głowie zbyt wiele wątpliwości, aby zrobić pierwszy krok.
Lis musiał przesiedzieć tak kilkanaście minut zanim każdy zdążył zjeść swój posiłek. Widząc to, że Bonnie podniosła się ze stołu aby zebrać naczynia, Nick postanowił wykorzystać okazję, aby zaprezentować się z tej dobrej strony. Również wstał i widząc jak Bonnie zaczęła zbierać brudne naczynia Nick zaczął robić dokładnie to samo.
"Nick, nie musisz..." Zaczęła niepewnie Bonnie widząc jak lis zaczął układać wieże z naczyń.
"Z chęcią pomogę" odparł Nick. Mimo, że na początku nie miał problemu z ułożeniem wieży, tak większą ilość misek powodowało, że konstrukcja traciła na swojej stabilności. Mimo to, starał się nie tracić wiary w siebie dalej zbierając naczynia. Nagle poczuł mocny ścisk z tyłu, a konkretniej mocny uścisk a następnie pociągnięcie na swoim ogonie. W efekcie tego nagłego bólu Nick stracił kontrolę nad krzywą wieżą z misek i część z nich zleciała na ziemię w efekcie czego niektóre naczynia zostały potłuczone. Nick szybko obrócił się za siebie aby zobaczyć sprawcę tego zdarzenia - był to mały królik który widząc co się stało szybko skrył się między swoim rodzeństwem przy stole. Nickowi było strasznie głupio, widząc elementy ceramiki rozbitej na ziemi a ponadto hałas wygenerowany przez to spowodował, że czułe uszy królików natychmiast skierowały się w jego stronę i został otoczony wzrokiem królików. Gdyby nie jego czerwone futro wszyscy by widzieli jego ognisty rumieniec!
"Oh! Tak mi przykro pani Hopps... To było nie chcący! Jest jakaś szczotka ? Pójdę posprzątać..."
"Nie szkodzi Nick, ale wiesz co... Może ty usiądź, a może Judy niech mi pomoże" odparła Bonnie. Lis grzecznie przytaknął. Czuł się strasznie głupio, chciał dobrze... A wyszło jak wyszło! Nic nie mówiąc odstawił uratowane miski na stół a potem usiadł z powrotem na swoje miejsce a w tym samym czasie Judy podniosła się z krzesła aby udać się do kuchni po szczotkę aby posprzątać bałagan spowodowany przez lisa. Coś mamrotał pod nosem, ale robił to na tyle cicho, że nikt nie zwrócił na to uwagi.
Kiedy Judy posprzątała bałagan spowodowany przez Nicka nadeszła pora na danie głównie. A mianowicie była to kolorowa sałatka składająca się z różnego rodzaju warzyw: sałaty, ogórka, pomidora, marchewki, kukurydzy, cebuli oraz papryki. Ponadto do tego był dołączony w osobnym naczyniu sos czosnkowy i dodatkowo pieczony chleb. Stół był oczywiście za duży, aby każdy nabierał sobie z jednego naczynia, więc zarówno jak sałatka, sos oraz pieczywo było dostępne po dwa naczynia na stół aby nie trzeba było długo czekać na jedzenie. Lis czekał aż wszyscy nabiorą sobie jedzenie, po ostatniej wpadce nie chciał już wychylać się z szeregu - wolał być ostatnim do nabierania. Widząc, że Nick nie kwapi się do nałożenia jedzenia pomocy mu zaproponowała Judy zabierając jego talerzyk.
"Nałożę ci, wystarczająco naczyń już porozbijałeś" powiedziała ironicznie Judy. Nick zaśmiał się cicho, ale jego uszy nisko opadły z zawstydzenia. Wiedział już, że będzie to ostatnia myśl jaka go nawiedzi przed spaniem. Kiedy królik podał mu potrawę lis znowu był oczarowany jak dobrze może wyglądać jedzenie. Nawet nie zwrócił na to uwagi, ale w jego ustach na sam widok nazbierała się ślina. W Zootopii, gdzie jadał w tańszych stołówkach jedzenie było wyblakłe, pozbawione koloru a smak nie był w żaden sposób podkreślony. Tu natomiast jedzenie wyglądało dużo bardziej żywiej, smaczniej, apetyczniej. A przede wszystkim smak tych potraw był bardzo dobrze podkreślony, Nick nie musiał nawet widzieć jedzenia aby wiedział co spożywa.
"Muszę przyznać, tutejsze jedzenie jest naprawdę smaczne! Aż dziwne, że o takiej porze roku są takie dobre warzywa..." Powiedział Nick, kiedy obracał talerzem przyglądając się kolacji.
"My na wsi mamy swoje sekrety dzięki któremu warzywa są dobre nawet w tak zimnej porze" odparł Stu. Lis nie do końca wiedział co ojciec Judy miał na myśli, ale przytaknął ruchem głowy. Nadeszła pora testowania. Wymieszał sałatkę z sosem i nadeszła pora pierwszego kęsu. Połączenie słodkiej sałatki z lekko kwaśnym sosem było strzałem w dziesiątkę. Kubki smakowe lisa szalały gdy tego próbował a w połączeniu z pieczonym chlebem, który miał kruchą skórkę i miękki środek było wręcz utopią dla ust. To było niewiarygodne dobre! Gdyby tylko mógł, wziąłby taką drugą porcję, ale nie chciał być nachalny. Musiało wystarczyć mu to, co miał na talerzu. A wiedział, że z tą porcją szybko się rozprawi. Gdy wkładał kęs sałatki do ust na widelec ładował niemalże od razu kolejną porcję. Nie zdążył do końca przełknąć tego co miał w ustach a już dokładał sobie kolejny kęs. To było zbyt dobre, aby się powstrzymać. Chciał więcej i więcej, ale zanim się zorientował, na jego talerzu już nic nie było.
***
Kiedy już wszyscy zjedli kolację, Bonnie tym razem bez nieudolnej pomocy Nicka sprzątnęła naczynia razem z Judy. Kiedy talerze i sztućce poznikały ze stołu atmosfera natychmiast była głośniejsza. Każdy zaczął głośniej rozmawiać a ci młodsi zaczęli się popychać bądź nawet ganiać się wokół stołu. Lis obserwował tych najmłodszych z ciepłym uśmiechem na twarzy - przypominały mu się czasy, kiedy sam był dzieckiem i bez celu ganiał się ze znajomymi... Mimo, że nie miał ich za wielu. Mimo tego cieszył się, że mają szczęśliwe dzieciństwo - było to po prostu widać. Kiedy przestał się na nich skupiać czuł w brzuchu lekki niedosyt - może to było spowodowane długą podróżą, albo za małymi porcjami dla niego bądź też te jedzenie było tak dobre, że chętnie by zjadł trochę więcej. Nie mógł mieć jednak pretensji do państwa Hopps - był niezapowiedzianym gościem. I to go trochę dziwiło. Dlaczego Judy nie powiedziała o jego przyjeździe? Naprawdę chciała zrobić niespodziankę... Czy po prostu ta cała tajemnica miała drugie, bardziej mroczne dno? Domyślał się po części o co może chodzić, ale był przekonany, że z Judy są tak szczerzy, że gdyby było coś przeciwko jego przyjazdowi napewno by o tym powiedziała.
"Więc Nicholas... Powiedz nam czym zajmowałeś się przed służbą policji? Praca... Czy lisie interesy? " Zapytał Stu. Nick opuścił uszy i brwi. Co to miało znaczyć... Lisie interesy?
"Przepraszam?" Zapytał zdezorientowany lis.
"Oh, Stu miał na myśli, czy nie zajmowałeś się czymś co wykracza poza prawo... Wiesz, wy lisy jesteście chytre, nieprawdaż?" Dodał dziadek Judy. Rozmowa zaczęła zjeżdżać na złe tory. Nick wachał się trochę nad odpowiedzią - wewnętrznie zaczął się już trochę denerwować, jego ogon zaczął emocjonalnie merdać, ale starał się trzymać ich gry.
"Nie, otóż byłem sprzedawcą lodów" odparł grzecznie Nick.
"Sprzedawcą lodów, huh? Judy mówiła nam, że zanim rozwiązaliście sprawę dziczenia w Zootopii dużo knajp odmawiało obsługi lisów a co dopiero zatrudnieniu" zwrócił uwagę Stu. Lis nie odpowiedział. Westchnął ciężko, te pytania robiły się coraz bardziej niekomfortowe dla niego, ale dla Judy starał się nie pokazywać swojej ironicznej, mniej kulturalnej twarzy.
"Cóż... Powiedzmy, że miałem szczęście, znalazł się pracodawca, który zgodził się mnie zatrudnić" odparł Nick. Królik wydał krótki dźwięk z ust dający znać, że usłyszał to co powiedział lis. Nie wyglądał jednak, żeby wierzył w to co powiedział Nick. Ten z kolei liczył, że za chwilę dosiądzie się z powrotem Judy, która mogłaby mu asekurować w trakcie rozmowy z jej ojcem.
"A jak właściwie poznałeś się z Judy? Nigdy nam tego nie opowiadała, widocznie musi mieć jakiś powód, żeby tego nie robić " zapodał kolejne pytanie Stu. Kolejne kontrowersyjne dla lisa pytanie, w którym musiał delikatnie zmienić wersję wydarzeń. Przecież nie mógł powiedzieć, że Judy miała na niego haka w postaci niepłacenia podatków! "
" Cóż, heh... To całkiem zabawna sprawa! Kiedy Judy prowadziła śledztwo na jednej z fotografii znajdowałem się ja, więc Judy postanowiła się, ze mną skontaktować. Później... " Przerwał nagle Nick, kiedy ponownie poczuł na swoim ogonie mocny uścisk. Obrócił się za siebie i zauważył trójkę małych królików, które przytulały jego ogon. Nick zaśmiał się po czym podniósł ogon jednocześnie podnosząc trójkę dzieci. Króliki wydały radosne piski wciąż kurczowo trzymając jego ogon.
" Ma pan bardzo miękki ogon Panie Nick" powiedziało jedno z dzieci. Chwilę później puściły Nicka i odeszły w głąb salonu bawiąc się dalej.
" Haha, dzieci są urocze, prawda?" Zapytał Nick obracając się ponownie w stronę Stu, który na ten widok również lekko się uśmiechnął, ale szybko znowu przyjął kamienną twarz. Na szczęście Nicka wrócili Judy z Bonnie, które zdołały pozmywać brudne naczynia po kolacji. Nick odetchnął z ulgą, najprawdopodobniej to koniec ciężkich pytań na dziś.
"I jak Nick, smakowała ci kolacja?" Zapytała Judy.
"Tak, była naprawdę bardzo pyszne! Dziękuję państwo Hopps. Dawno nie jadłem tak dobrego jedzenia!" Powiedział Nick. Judy zaśmiała się uradowana słowami lisa, w przeciwieństwie do niego czuła się naprawdę dobrze.
"Judy, pokaż swojemu koledze gdzie jest łazienka, założę się , że po takiej podróży chętnie wziąłby prysznic i odpoczął" zaproponowała Bonnie.
"Tak, byłbym bardzo wdzięczny. Po tej smacznej kolacji zrobiłem się senny..." Odparł Nick. Podziękował za kolację po czym razem z Judy udał się na górę mijając po drodze zgraję dzieci bawiących się w salonie.
"Pokój już jest wolny, więc nie spiesz się i rozpakuj się. Łazienkę masz na samym końcu korytarza po prawej. Ja jeszcze zostanę na dole porozmawiać z rodziną i też pójdę spać... Czuję się zmęczona" zakomunikowała Judy. Chociaż humor jej dopisywał widać po oczach było, że czego teraz najbardziej potrzebuje to miękkie, wygodne łóżko. Lis wziął swoją małą walizką po czym wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
***
Nick wreszcie miał czas dla siebie. Zamykając za sobą drzwi westchnął z ulgą. Mimo, że kolacja była smaczna i atmosfera była dobra, czuł się tak jak się domyślał, że będzie czuć... Był trochę inny. I to nie dlatego, że próbował czegoś nowego, ale dlatego, że obecność lisa wzbudzała dużą ciekawość. Dzieci to nie obchodziło, widząc przyjaciela Judy były podekscytowane jego miękkim i miłym w dotyku ogonie, ale starsi byli trochę podejrzliwi i widział w ich oczach, że wyczuwali pewną niepewność. A w dodatku pytania ojca Judy i jej dziadków... Jak na pierwszy raz czuł się naprawdę przytłoczony tymi intymnymi pytaniami na które ciężko było odpowiedzieć poprawnie. Tak naprawdę lis od czasu sprawy z wężem myślał nad tym, aby podnieść poziom relacji z Judy na wyższy poziom... Cały czas jednak zwlekał z tą propozycją, nie wiedząc czego oczekuje Judy. Wydawała się zadowolona z tego co jest teraz. I tak naprawdę to mu wystarczało. Widok zadowolonej Judy sprawiał, że on sam nie chciał niczego więcej. Jednak w głębi duszy... Miał żar w sercu.
Pokój w którym otrzymał zakwaterowanie Nick był wyraźnie przystosowany dla dzieci. Ściany pokoju były pokolorowane na różowo, na dywanie znajdował się pomarańczowy dywan w kształcie marchewki (znowu), a na biurku, które stało po prawej stronie od wejścia znajdowały się sorty książek i zeszytów przeznaczone do nauki. Jedyne co zaskoczyło Nicka to wielkość łóżka znajdującego się naprzeciwko niego - łoże było większe nawet od niego!
"To by wyjaśniało dlaczego Judy ma również wielkie łóżko" pomyślał Nick. W ich mieszkaniu Judy również ma podejrzliwie wielkie łóżko, ale nie dopytywał się o to - postanowił nie naruszać jej prywatności.
Lis otworzył szafę aby zobaczyć całą jej prawą stronę pustą - to było przeznaczone miejsce dla niego. Lewa strona była wciąż zajęta ubraniami dzieci, ale on zapakował tak mało rzeczy, że te miejsce na spokojnie mu wystarczy. Pierwsze co rozpakował to oczywiście garnitur - jako jedyna rzecz która była elegancko złożona. Ostrożnie wyjął ją, wziął wieszak po czym powiesił go w szafie. Resztę ubrań potraktował mniej delikatnie. Układał koszule w kostkę i kładł na półki a bluzy wieszał na wieszakach. Pozostałe elementy garderoby bądź higieny osobistej położył na półce. I w ten sposób po kilku minutach Nick był rozpakowany. Wyjął z kieszeni swojego smartfona, włączył go aby sprawdzić zasięg - miał zaledwie jedną kreskę. Nie była to najważniejsza rzecz w tym wyjeździe, ale chciał sprawdzić jaki jest zasięg na wsi - i w sumie takiego sygnału się spodziewał.
"Szykuje się przerwa od internetu" pomyślał Nick. Odłożył telefon na szafkę nocną po czym udał się na kąpiel.
Po kąpieli Nick czuł się dużo lepiej. Ciepła woda orzeźwiająco wpłynęła na niego delikatnie go pobudzając a napewno dające mu ukajające myśli co do kolacji. Czuł się zrelaksowany. Kiedy wyszedł z łazienki widział, że na dole uformowała się kolejka do dolnej toalety - domyślił się, że zbliża się pora spania. Na korytarzu na 1 piętrze były pozapalane światła w pokojach, a dzieciaki teraz biegały w piżamach. Niektóre już spały, widział to Nick słysząc chrapanie tych mały istot. Po drodze na szczęście nie mijał się z państwem Hopps - miał na dzisiaj dość tych pytań. Udał się do swojego pokoju, zamknął się w nim, oparł się o łóżko i przeglądał krajobraz lasu przez okno znajdujące się nad łożem. Tak naprawdę niewiele widział poza tym co oświetlały lampki porozwieszane na zewnątrz. Na podwórku panowała wichura. Dął mocny wiatr i padał śnieg. To, co było odśnieżone na podwórku zostało już dawno zakryte warstwą białego puchu, na dachach budynków powstała nowa warstwa zaspy śnieżnej.
"Klimacik mają wspaniały" pomyślał Nick. Widząc, że nie zobaczy nic więcej położył się na łóżku i przypominał święta jak sam spędzał je z rodziną. To był jedyny czas, w którym nie myślał o tym, że nikt poza lisami go nie chce. Przez te kilka świątecznych dni liczyło się tylko dla niego jego własna rodzina. I mimo, że to było bardzo dawno temu to były jego najszczęśliwsze dni z jego życia. Judy miała szczęście - mimo, że jest już dorosła i ma swoje życie wciąż raz na rok może poczuć się jak małe dziecko topiąc się w tej świątecznej magii. I Nick tym się naprawdę cieszył. Widok jej z uśmiechem na twarzy powodował, że nie żałował tego przyjazdu - nawet jeśli on nie będzie miał łatwo. Przynajmniej będzie miał pewność, że Judy będzie miała udane święta.
Wkrótce zmęczenie pokonało lisa. Położył się na bok po czym odpłynął w sen.
Komentarze
Prześlij komentarz