Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 7 Cz. 1 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Autor wrócił po 1,5 roku przerwy ^^
Prolog   Poprzednia część


Rozdział 7: Country roads (Wiejskie drogi)
Życie tu się starzeje
Szybciej niżeli knieje
Wolniej od wszelakich gór
Wzrastając niczym tajfun


   Judy utrzymywała wzrok na drodze zaś łapy na kierownicy vana podczas jazdy przez wieś. Góry zaczęły ustępować miejsca płaskim równinom. Wiele lat wcześniej zagospodarowane byłyby w postaci pól uprawnych, aż po horyzont. Obecnie nikt nie był wystarczająco odważny, aby uprawiać cokolwiek poza murami, nawet biorąc pod uwagę możliwość wystąpienia klęski głodowej w kolejnym roku. Na drodze było coraz mniej porzuconych samochodów, a pęknięcia i nierówności na nawierzchni drogi były coraz mniej uciążliwe wraz ze zbliżaniem się do domu.

   Włączyła stereo i włożyła kolejną kasetę, starając się jak najlepiej odwrócić uwagę. „Zabierz mnie do domu, tam… gdzie moje miejsce*", śpiewała mimo woli.

   Wcześniej jednak - zanim dokopała się do starej muzyki - połączyła w swojej głowie wszystkie fakty niczym liczby na prędkościomierzu . Jeszcze wcześniej upewniła się, że aż do linii horyzontu nie ma szwendaczy przeszywając otoczenie niczym laser. A na samym początku była z N.

   Bez względu na to, jak bardzo starała się skupić na każdej czynności, jej myśli cały czas wracały do tego lisa. Spojrzenie, które rzucił jej poprzedniej nocy, przyznając się, że zjadł jej byłego chłopaka, było tak smutne, że praktycznie złamało jej serce. Ale wciąż przypominała sobie, że jest szwendaczem. Bez względu na to, jak bardzo mogłaby sobie życzyć, by było inaczej, wszystkie myśli całego świata nie mogły zmienić tego, kim był. Świat w którym żyła, nie wyczerpał jeszcze wszystkich sposobów na złamanie serca.

- Hopps? Hopps, odezwij się! - usłyszała z torby.
Judy włączyła radyjko jedną łapą, nie odrywając wzroku od drogi. 
- Jestem, Beniaminie. - odrzekła.
- Rozumiem, że w rozbitej furgonetce z kolorowymi naklejkami z boku?
Uśmiechnęła się, zerkając na linię horyzontu w poszukiwaniu pojazdu Benny'ego. 
- Tak, to ja.
- Jadę za tobą - powiedział Benny. - Chcesz może porzucić ten psychofanowóz i wskoczyć do jeepa?
- Nie, ta furgonetka może mieć kilka rzeczy, które mogą nam się przydać - odpowiedziała.
Nastąpiła chwila ciszy, zanim Judy usłyszała dobiegający zza niej ryk silnika. W lusterku bocznym do jej furgonetki zbliżała się mała zielona kropka, która stawała się coraz większa, dopóki nie zobaczyła za kierownicą jasnego koloru futra Pazuriana.
- Jak uważasz. Zresztą już prawie jesteśmy w domu.
   Rzeczywiście, gdy okrążyli niskie zbocze, Judy zobaczyła ściany. Autostrada, na której jechała, przecinała dawniej Szarakówek, zapewniając łatwe przemieszczanie się ssaków do ​​Zwierzogrodu i z powrotem. Teraz, zamiast zobaczyć toczące się wzgórza i zielone pastwiska, złowroga szara ściana zbudowana ze złomu i betonowych płyt wznosiła się około trzydziestu pięciu stóp nad ziemią. Niektóre jego części były zardzewiałe, a inne popękane, ale trzymał się wystarczająco dobrze, aby wykonać swoje zadanie.
   Judy przypomniała sobie, jak pomagała budować tę ścianę wiele lat temu, nawet mimo tego że rodzice dali jej możliwość pozostania we wsi, gdzie było bezpiecznie. W tamtych czasach bezpieczeństwo było kwestią perspektywy. Kiedy pierwszy ze szwendaczy dotarł do zabudowań, nie można już było ukrywać, że trzeba to zrobić. Mimo to ściana wyglądała jak brudna plandeka przerzucona nad pięknym dziełem sztuki którą bolał zarówno fakt, że trzeba ją było trzymać w takim stanie, jak i obserwowanie jak inni trzymają się z dala.

   Gdy się zbliżyli, Ben zrównał się z nią swoim samochodem na drodze i pomachał do niej. Miał na sobie sportowe okulary przeciwsłoneczne, ubranie koloru wojskowej zieleni oraz szeroki, znajomy uśmiech na twarzy. Pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko i wdzięcznie widząc przyjaciela w pobliżu. Droga ostatecznie kończyła się na skraju ściany. Zwolniła i zaparkowała furgonetkę przy drodze. Od razu oddział żołnierzy dobrał się do furgonetki i ograbił z jakiegokolwiek możliwie pożytecznego przedmiotu, odessał paliwo ze zbiornika i rozebrał całość na części. Zrobiło jej się przykro. Polubiła to wozidełko.
Chwyciła torbę i wyskoczyła, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Cóż, spójrz, kto w końcu dołączy do żywych! - powiedział wesoły głos obok niej.
   Kapral Benjamin Pazurian był gepardem w najlepszym wieku. Jego smukła sylwetka i szczupła twarz oznaczały aerodynamikę, a jego potężne nogi mogły unieść go szybciej niż ktokolwiek inny w BB. Miał ostre kły, pazury i kawałek jednego ucha, które utracił w walce, a o którym nie chciał rozmawiać. Jednak pomimo swojego niebezpiecznego wyglądu, z charakteru był jak duża sofa. Lubił muzykę pop, plotki i każdą możliwą wymówkę by móc sobie potańczyć. Judy obawiała się go w momencie poznania, ale gdy usłyszała, że ​​był policjantem przed erą truposzy, natychmiast go polubiła.
Judy spojrzała na swojego ujmującego przyjaciela i podskakując zbliżyła się do niego.
- Cześć, Benny. Dobrze wrócić do domu.
Przyklęknął, rozłożył ramiona i przyciągnął ją bliżej siebie. Podskoczyła, owinęła ramiona wokół jego szyi i mocno go uścisnęła, wdzięczna za fakt że jest gdziekolwiek, gdzie nie ma potworów czyhających na jej życie. No i gdzie ciała ssaków były nieco cieplejsze.
Poklepał ją po plecach, po czym puścił. 
- Cieszę się, że wszystko w porządku, Judes. 
- Czy kiedykolwiek miałeś jakieś wątpliwości? - zapytała pewna siebie z łapą na biodrze.
- Tak. Spore. 
Judy przewróciła oczami. 
- Wejdźmy do środka. Mam trochę rzeczy, które powinien zobaczyć lekarz.
Gepard zmarszczył brwi. 
- Wybacz, że to robię, ale znasz procedury. Pozwól, że cię tu sprawdzimy, więc nie musimy tego robić w środku.
- Benny, wszystko w porządku! Nie wiesz, że do tej pory dawno bym się przemieniła?
- Hej, twój ojciec zapyta, czy zostałaś sprawdzona. Wiesz, że mam rację. - argumentował.
- Tak, tak, w porządku... - powiedziała i upuściła torbę. Wyciągnęła obie ręce, stojąc wysoko i podnosząc brodę. Gepard ukląkł niżej i zaczął kolejno obijać łydkami obie łapy.
- Nogi. - poinstruował, a ona podnosiła je po kolei, umożliwiając mu łatwiejszy dostęp do jej wglądu. 
- OK, ramiona. - powtórzył manewr przedramionami. 
- W porządku. Szyja. - powiedział, delikatnie przechylając głowę na boki i przyglądając się uważnie jej szyi. 
- O-o.
- Co? - Judy sapnęła ze zdziwienia.
- Śmierdzisz!

*Muzyka która grała w radiu to prawdopodobnie John Denver - Take Me Home, Country Roads 

Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.

Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

  1. Dawno tego nie było, a teraz

    " country road....take home....to the place.....i belongggggg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♫♫♫ West Virginia... mountain mama... ♫♫♫
      ♫♫♫ Take me home... country roads... ♫♫♫

      Usuń
  2. O kurcze... Tego się naprawdę nie spodziewałem. Moja najbardziej ulubiona seria od której zaczęła się moja historia z Polską Zootopią właśnie doczekała sie kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się ucieszyłem. Chyba ucieszy cię też to że możesz teraz oczekiwać w piątki kolejnych części ^^

      Usuń
  3. Moje jedno życzenie się właśnie spełniło ^-^ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Każdy kolejny to dodatkowy kop motywacyjny do tłumaczenia kolejnych części ^^ Spodziewaj się ich w najbliższym czasie ^^

      Usuń
  4. O kurde... Zjawiam się tu po raz pierwszy od ponad roku i takie miłe zaskoczenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie witam serdecznie po długiej przerwie ^^

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone