Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 7 Cz. 2 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część


Judy zmarszczyła brwi i uderzyła przyjaciela w policzek tylną częścią ucha. 

- Byłam w Zwierzogrodzie przez wiele dni, pajacu!
Benny roześmiał się i puścił ją, po czym oparł się na ramieniu i odezwał do radia.
- Hej, Hank, możesz otworzyć bramę dla naszej małej bohaterki?.
- Przyjąłem, kapralu. Bez odbioru. - odezwał się głos.
Odwrócił się do Judy. 
- Powiedziałem ojcu przez radio, że prawie jesteś w domu. Powinien na ciebie czekać.
- Okej. - powiedziała bez namysłu i uniosła torbę nieco wyżej na ramiona.
   Rozległ się głośny trzask, gdy okrągłe bramy zaczęły się przesuwać. Główną bramą był duży cylinder z otworem po jednej stronie. Został zaprojektowany w taki sposób, że nawet gdyby bramy się zepsuły, ściana nigdy nie dopuściłaby niekontrolowanego otwarcia na świat zewnętrzny. Były też inne mniejsze drzwi lub wejścia w różnych miejscach z zakodowanymi zamkami, o których wiedziały tylko patrole. Żaden szwendacz nie był na tyle sprytny, by je sforsować. Nie żeby i tak mogli się kiedykolwiek zbliżyć wystarczająco blisko, ponieważ patrol zawsze ich zastrzelił, zanim zdążyli zbliżyć się do jakiegokolwiek wejścia.
   Kiedy ogromna komora odwróciła się tak, że otwór był skierowany w ich stronę, Judy i Pazurian weszli i czekali, aż otwór się odwróci. Dźwięk piszczących kół zębatych i metalowego zgrzytania o metal odbijał się echem wokół nich, gdy powoli się obracał. Judy widziała strażników z karabinami umieszczonymi na szczycie ściany, obserwujących horyzont. Ziemia zatrzęsła się nieco, gdy potężna brama zaliczyła obrót, a otwór skierował się w stronę domostw.
   Ku jej zaskoczeniu zebrał się niewielki tłum, by zobaczyć, jak wraca do domu. Większość z nich była rodzeństwem, ale, co zaskakujące, były tam również inne twarze, których od dawna nie widziała. Z przodu i pośrodku tłumu znajdował się jej ojciec, niski i nieco tęgi królik z brązowym futrem, ubrany w szarą wojskową kurtkę, która jako tako do niego pasowała. Jego oczy były ciemne, a wyraz jego twarzy starał się pozostać niewzruszony, jednak widząc, że jego córka jest bezpieczna, nie mógł powstrzymać westchnienia ulgi.
   Co zabawne, Judy uświadomiła sobie, jak pewne aspekty domu, na które tak naprawdę nigdy nie zwracała uwagi, wydawały się teraz tak ważne. Jak sposób, w jaki jej rodzeństwo mruczało do siebie naraz i co powoli zamieniało się w zrozumiałą rozmowę. Albo to że drogi były czystsze i mniej popękane niż poza murami. Fragmenty scenerii, które stały się niewidoczne, gdy cały czas była w domu, nabrały teraz nowego znaczenia po spędzeniu tak dużej ilości czasu poza domem. Uśmiechnęła się ciesząc , że znów widzi swój dom i bliskich.
   Parada uszu przesunęła się wyżej, gdy Judy wyszła z komory wjazdowej i zbliżyła się do swoich braci i sióstr. Najmłodsza z rodziny Hopps, nastolatka o imieniu Lilly, poprowadziła swoje rodzeństwo w kierunku swojej siostry.
- Judy! - zawołała i owinęła ramiona wokół jej tułowia w grupowym uścisku. Kilkoro innych z rodzeństwa, spośród którego niektóre jednostki były wyższe od Judy, dołączyło i każdy objął ją ciepło. Jej ojciec był jedynym, który się od tego powstrzymał .
- Hej, hej, teraz ostrożnie! Czy ona…
- Sprawdziłem ją, proszę pana. Jest zdrowa. - powiedział Benny skinieniem głowy i pozwolił Judy zająć miejsce z rodziną.
- Fuuj, śmierdzisz! - jedno z jej rodzeństwa jęknęło.
Benny uśmiechnął się złośliwie, gdy przechodził obok skupiska królików. 
- Mówiłem ci.
- Dobra, już dobra! Wezmę kąpiel, gdy tylko wrócę do domu! - Judy nie mogła powstrzymać śmiechu pomimo ich dokuczania.
- Prawdopodobnie będziesz musiała utorować sobie drogę. - powiedział Stu Hopps, zbliżając się do swojej córki. - Wielu ludzi chce się z tobą zobaczyć, w tym ja...
- Cześć, tato... - Judy odpowiedziała cicho. Twarz Stu wciąż starała się być silna i stoicka. Było to coś, do czego nabrał praktyki w ostatnich latach.
- Myśleliśmy, że cię tam straciliśmy, Jude. - nie mógł powstrzymać się od otarcia łzy, gdy mocno przytulił córkę. Przytuliła go odwzajemniając się. - Nie wiem, czy rodzina Hoppsów by to udźwignęła.
- Nikt inny nie miał tyle szczęścia. - odpowiedziała smutno. - Przykro mi tato. Chyba tylko ja ocalałam. Ale to nie wszystko poszło na nic.
Judy obróciła plecak i rozpięła go, żeby tata mógł zajrzeć do środka. Wsunął łapy do torby, zanim szeroko otworzył oczy, a na jego policzkach pojawił się szeroki uśmiech.
- Jude, to niesamowite! Nie mieliśmy już tego od lat! - powiedział jej ojciec. - Gdzie, u licha, znalazłeś to wszystko?
- To długa historia. I jestem trochę zmęczona.
- Cześć Judy! - krzyknął jeden z jej braci. Jake, brązowowłosy, chudy, ale wysoki samiec, położył łapę na jej ramieniu i uśmiechnął się. Coś w jego twarzy wyglądało prawie figlarnie. - Myślę, że powinnaś iść z nimi prosto na oddział.
- Czy ktoś jest chory? - zapytała.
- Tak! - włączyła się jedna z jej sióstr, również chichocząc. - Ktoś chce cię zobaczyć.
- Nie żartuj, to poważne! - Judy skarciła ją i zaczęła iść. Uśmiechnęła się do swojego starszego rodzeństwa i pomachała do kilku innych ssaków, którzy pojawili się, by ją powitać. Wymieniła kilka uścisków łap i pozdrowienia, zanim wyruszyła w drogę na oddział medyczny.

Wreszcie w domu, pomyślała.


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone