Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 7 Cz. 4 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część


   Judy przemówiła niskim, wyciszonym głosem i zwężonymi oczami. - Kris, tak bardzo chcę z tobą porozmawiać o…. Ale najpierw muszę porozmawiać z doktorem. 

- Czemu? Jesteś ranna?
- Nie, ale znalazłam to! - Judy wręczyła torbę do łap wydry. Kris otworzyła paczkę i zaniemówiła na widok fiolek w środku.
- Chodź za mną! - powiedziała Kris i podniecona poprowadziła ją szerokimi korytarzami. Budynek został zaprojektowany nieco większy niż średniej wielkości królica, aby pomieścić w razie potrzeby większego ssaka. Kris minęła kilka kątów i wbiła się przez drewniane drzwi do mniejszego biura, nie zawracając sobie głowy pukaniem.
- Ramic! - zawołała.
   Młody kangur obudził się ze swojego biurka i trochę się zachwiał. Judy domyśliła się, z kilku kawałków papieru przyklejonych do policzka i olbrzymiego szkła powiększającego, że czytał jakieś teksty medyczne wielkości myszy lub gryzoni i odpłynął. Z tego, co wiedziała o Ramicu, zawsze był typem czytelnika. Zauważyła też kilka starych nachos na brzegu jego biurka i założyła, że ​​prawdopodobnie skubał tylko kilka z nich przez całą noc.
- Co... co słychać? - przetarł oczy.
- Mam dobre i złe wieści, doktorze. - odpowiedziała Kris.
- Eeeghh... - westchnął i pogładził futro na czole. - Ile razy jeszcze powtórzę, Kris, nie jestem lekarzem. Nigdy nie ukończyłem szkoły medycznej. Poza tym najpierw złe wiadomości. 
- Zła wiadomość jest taka, że ​​w lodówce nie ma haszu z batatów. - powiedziała. - Dobra wiadomość jest taka, że ​​Judy żyje i przyniosła nam to... !!
Torba uderzyła w jego biurko, słysząc brzęk szklanych fiolek. Ramic zmarszczył brwi, gdy spojrzał na Judy. 
- Jak-...
- Otwórz to! - zażądała Kris, trochę go zaskakując.
- W porządku... - wkopał się w torbę, wyciągając kilka fiolek. Spojrzał zszokowany na zaciąg przyniesiony przez Judy. - O, Święty… Penicylina, amoksycylina, cefaleksyna… Tu musi być ze... tysiąc mililitrów! -  Ramic pokazał pierwszy znak prawdziwego podniecenia, odkąd kilka chwil wcześniej został brutalnie obudzony. - To fantastyczne! Dzięki temu przetrwamy trzy kolejne zimy! Cztery, jeśli będziemy ostrożni. Jak do cholery to dorwałaś?
- Zwierzogród... - wtrąciła się Judy.
Ramic obrócił się na krześle, by na nią spojrzeć. 
- Myślałem, że szpital wyczyściliśmy do cna?
Judy stała na pobliskim krześle i wyciągnęła resztę fiolek z torby, układając je wszystkie na biurku kangura. 
- Byłam w części miasta, do której nigdy nie docierają poszukiwacze. W pobliżu rzeki była apteka, która miała mnóstwo towaru. Załadowałam wszystko co mogłam do torby, zanim mnie zauważono.
- Szwendacz? - zapytał Kris.
- Powiedzmy, że lew... - powiedziała Judy ze skinieniem głowy.
Wydra zachichotała. 
- Jesteś cholernie zajebista.
- Język, Kris. - Ramic machnął wydrze palcem. - Judy, nie mogę ci wystarczająco podziękować za bezpieczne sprowadzenie tego i siebie. Czy jest coś, co możemy zrobić, aby ci się spłacić?
- Po prostu dobrze go wykorzystaj, doktorze. - Judy zmarszczyła brwi i spojrzała na Krisa ponuro. - Ssaki zginęły, aby to tutaj zdobyć.
Ramic położył łapę na ramieniu i przemówił cicho. 
- Słyszałem o Jacku. Przykro mi, że słyszę o twoim chłopaku, Judy.
- Ja…. dzięki Ramic, ale tak naprawdę nic między nami nie było. - wyjaśniła.
- I pozostaniesz singielką na zawsze, a przynajmniej dopóki się nie ogarniesz! Pachniesz jak truposz! - Kris machała z obrzydzeniem łapą wokół nosa.
- Erghh DOBRA! - Judy powiedziała i odwróciła się z lekkim rumieńcem na twarzy. - Przepraszam, że pachnę trochę śmiercią po babraniu się w piekle na ziemi.
Gdy jej przyjaciółka opuściła biuro, Kris spojrzała delikatnie na Ramica. Wciąż uważnie patrzył na fiolki, które Judy zdobyła. - Muszę zapytać, szefie, czy nie masz nic przeciwko…
- Pobądź z przyjaciółką, Kris. - machnął do niej z uśmiechem, nie podnosząc wzroku z lekarstwa. - Wiem, że masz wiele do nadrobienia.
- Dzięki, doktorze!
- Nie jestem… - próbował powiedzieć, zanim drzwi się zamknęły, a jej nie było - doktorem...
   Ramic kontynuował badanie fiolek, patrząc znowu do torby, by zobaczyć cały ekwipunek. Przypomniał sobie, jak pomyślał kilka miesięcy temu, że tylko jedna taka fiolka z lekiem mogła uratować więcej istnień, niż mógł policzyć na swoich łapach, a teraz mieli ich mnóstwo! Niektóre antybiotyki miały nazwy, innych nie rozpoznał, a sama idea studiowania nowego materiału dodała mu motywacji do pracy nad lekarstwami.

   Wtedy znalazł w torbie coś innego, coś dziwnego. To nie była fiolka, a raczej małe urządzenie rejestrujące z mikrofonem i kartą pamięci. Rozpoznał to z łatwością, wykorzystując je, gdy był jeszcze w szkole medycznej ZU, dokumentując sekcje zwłok i rejestrując studia przypadków zarazy. Często zdarzało się, że lekarze używali takich urządzeń do rejestrowania ustnie swoich ustaleń, zamiast zapisywania notatek, co oszczędzało bezcenny, zwłaszcza w ostatnich chwilach normalności, czas. Nacisnął przycisk, ale nic się nie stało. Baterie zniknęły.
- Hmmm…. Chyba miałem jeszcze gdzieś "paluszki"...




Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone