Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 2 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 6 Cz. 3 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część


Ciemność nocy w Zwierzogrodzie była zawsze ponura, nawet gdy nie było chmur i mroźnej bryzy, wykańczających koszmarny horror. Była to ta sama opustoszała potworna dziura w piekle, którą istniała od wielu lat. Tej nocy jednak jeden z potworów, który zwykle rozmyślał lub słuchał muzyki w furgonetce, spokojnie wpatrywał się w swoją łapę.

Coś w sposobie, w jaki jego większy lisi przyjaciel i ten królik trzymali się za łapy, było dla niego dziwne. Sposób, w jaki stali blisko siebie, jakby dla czegoś więcej niż ochrony, był dziwny. Nie zły, powiedzmy, ale nieprzyzwoity. Łapa małego lisa wyciągnęła się, a potem zwinęła z powrotem. Wpatrywał się w nią, mając nadzieję, że zrozumie, co dzieje się w jego głowie.

Może kolejny spacer oczyści mu głowę. Wędrował po mieście, krzywiąc się na widok, że jego ulubionej furgonetki już nie ma. Cała jego muzyka i kolekcja z ostatnich kilku lat odjechały bez niego. Powinien był poczuć smutek. Gdyby tylko mógł.

Jednak z jakiegoś powodu sprawiło mu przyjemność oglądanie, jak furgonetka wskakuje na tory kolejowe i odjeżdża. Jego oczy podążały za furgonetką, gdy znikała za rzeką w kirunku wsi. Nie warczał z frustracji, był spokojny - może nawet ulżyło mu. Gdyby jego przyjaciel słyszał teraz którąś z tych myśli, prawdopodobnie w odpowiedzi zawarłby jakiś sprytny żart.

Mały lis wpadł na innego Walkera, tym razem znajomą gazelę w różowej sukience. Była tam również, gdy lis rzucił się między nimi a króliczka. Już miał iść dalej, gdy zobaczył, że ona również patrzy na swoje kopyto. Wyglądała na zakłopotaną, jakby zastanawiała się, dlaczego, do licha, królik i lis tak bardzo jej przeszkadzały.

- Czy ty ... - chrząknął mały lis. - ... też to czujesz?

- Mmmm -  gazela zgodziła się miękko skinieniem głowy. - K-królik.

- Ja też… - powiedział inny głos. Tym razem to była pantera, która też prawie dorwała Judy. Jej podarta koszulka i plisowane spodnie były poplamione krwią, jak wszystkich innych, ale jego oczy były znacznie mniej złośliwe niż wcześniej. Wędrowała za nim grupa innych szwendaczy, wszyscy z szeroko otwartymi oczami z dezorientacją. - Czuję...
- W ... - mały lis walczał. - W mojej klatce piersiowej...
Pozostali skinęli głowami, garstka z nich wciąż wpatrywała się w swoje łapy.

Ohydny warkot dobiegł zza małego lisa. Cała grupa odwróciła się i zobaczyła dziką bestię kroczącą w ich kierunku. Ten był kiedyś lwem lub tygrysem. Jego blada skóra i błyszczące oczy praktycznie świeciły w tym niewielkim świetle księżyca. Ale w przeciwieństwie do innych nieumarłych, ten był wysportowany. Cała skóra wciąż znajdowała się we właściwych miejscach, mięśnie na ramionach i pełna paszcza zębów - dzikus całkowicie obnażył zęby, gdy skradał się w kierunku małego lisa. Pazury wyszły mu na wierzch i wpatrywał się groźnie w małego lisa, gdy się zbliżył. Zimny ​​oddech powiał mu futro pod nosem.
Wąchał głośno. Olbrzymi nos szturchnął i sapnął na małego szwendacza, po czym dzikus wydał z siebie długi, niski pomruk. Jego oczy zwęziły się, gdy złapał coś dziwnego w wyczuwanym zapachu.
A Hideous Snarl
Mały lis stał wciąż zmrożony, pozostali patrzyli zszokowani, gdy potężny zabójca ryknął głośno prosto w jego twarz. Siła wiatru z jego nikczemnego oddechu przewróciła go i przez chwilę myślał, że zostanie zjedzony.
Potwór następnie zakrztusił się i warknął z obrzydzeniem, gdy odwrócił się i odszedł. Mały lis przewrócił się i podniósł z ziemi. Inni szwendacze otoczyli go i spojrzeli na niego szeroko przekrwionymi oczami.
- W-w porządku? - zapytała go gazela.
- Ja… - zaczął, zwracając uwagę wszystkich obecnych szwendaczy. - Boję się.
- Czujesz? - powtórzyła pantera.
Mały lis pokiwał głową i obejrzał się, gdzie zniknął dziki tygrys.  
- Powinniśmy iść.

----------------------

N pierwszy otworzył oczy, a reszta świata zdawała się zwalać się mu mentalnie na głowę, cała naraz. Nie ziewał, nie rozciągał się ani nie mrugał. Po prostu wpatrywał się w spleśniały sufit i starał się zapamiętać kilka minut wcześniej. Czy wcześniej było światło? Nie mógł sobie przypomnieć światła słonecznego wpadającego przez okno. Czy kilka minut temu było zimniej? Trudno powiedzieć, ponieważ zombie chyba słabo czują temperaturę. Był taki niepewny. I chociaż prawdą było, że niektóre godziny stopiłyby się razem w niekończącym się strumieniu świadomości, nigdy wcześniej nie miał tak długiej przerwy w pamięci. Z pewnością nie ostatnio.
- Karotka… - wymamrotał, odwracając się, by spojrzeć na łóżko, w którym spała.

Zniknęła.

N zamknął oczy, ściskając je mocno i zgrzytając zębami. Desperacko próbował usłyszeć coś z dołu, a może z zewnątrz budynku. Była w nim jakaś cząstka, która nie chciała porzucić wszelkiej nadziei, ale reszta znała prawdę. Wstał, podszedł do okna i wyjrzał na podjazd, na którym zaparkowali furgonetkę poprzedniej nocy.

Odeszła...

Oczywiście, że jej nie ma. A ja bym został? Nie ważne jak dobrze idzie, wciąż jestem potworem żywiącym się mózgami. A teraz wie, że zjadłem mózg kogoś, kogo znała. To prawda, był kutasem. Ale i tak marna jest szansa, że ​​zabierze mnie ze sobą do domu. Nie ma jak wytłumaczyć tacie temat swojego zombie… czegoś. Lisa? Lisa zombie? Och, kogo ja oszukuję, nie byłem dla niej niczym. Zabiła więcej zombie, niż kiedykolwiek spotkałem - i mieszkam z nimi! Po co jej jeszcze jeden wybryk natury pod drzwiami, w jej życiu?

N schodził po schodach z pustym i nieostrym spojrzeniem, ledwie już wczołgując w otaczający go świat. Wyszedł przez frontowe drzwi i zaczął robić to, co robił najlepiej: chodzić.

Przynajmniej nie nakryła mnie zeszłej nocy, kiedy z siebie wyszedłem. Nie jestem pewien, co się teraz dzieje, ale wszechświat MUSI zapewnić mi noc snu, abym mógł się obudzić. A teraz jej nie ma. I jestem sam. A świat jest taki, jaki powinien być.

Głupi świat. Głupi dom z głupim łóżkiem. Głupia droga z głupimi zwłokami zaśmiecona tu czy tam. Głupie miasto obok głupiego miasta z moim głupim parkiem rozrywki.

Głupi królik.

Głupia uczciwość, gówniana plama wszystkich cnót.
Wracam do domu, gdzie wszystko ma sens. Zombie to zombie: martwe, nieczułe i proste. Ona nadal będzie żyła i znajdzie kogoś kto nie robi sobie przekąsek z mózgów, pożyje długo i szczęśliwie, dopóki nie umrze i całkowicie uniknie tego całego pełnego zombie padołu…

… Głupi deszcz.

N zapiął bluzę z kapturem nieco wyżej i przyłożył ręce do środka.
Zadrżał.
He Shivered

~~~~~~~~~~
Koniec?
Prawdopodobnie.
Nie ma informacji od obojga twórców.
Brak nowych update'ów
Na AO3 od 23.09.2018r
Stan na 17.08.2019r

Edit: 12.04.2020r autor wrócił po 1,5 roku przerwy z nowym rozdziałem ^^

Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

  1. Z jednej strony nawet mocne zakończenie.
    Chociaż kojarzę mini komiks gdzie Nick.i Judy się spotykają. Taka trochę parodia Romea i Julii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łap
      https://www.zootopianewsnetwork.com/2017/07/comic-warm-bodies-by-feverwildehopps.html

      Usuń
  2. Taaaaaaaaaaaak koniec!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wg wiecie jakim filmem to było inspirowane ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jakimkolwiek o zombie. Chociaż pierwsze co przychodzi do głowy jest serial The Walking Dead.

      Usuń
    2. Natrafiłem jeszcze na informacje o serialu iZombie.
      Trzeba go będzie kiedyś obczaić :P

      Usuń
  4. Ja jeszcze utknąłem kilka rozdziałów dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn w którymś z poprzednich czy jednak znalazłeś kolejne gdzie w internetach?

      Usuń
    2. No, chciałem powiedzieć, że wstecz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone