Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 2 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 12 - Jak to w życiu bywa (cz. 2) - Slowak [Polskie opowiadanie]



***


(Szkoła podstawowa, Śródmieście 7.05)

 Dre szedł za wilkiem, który poprzedniego dnia zabrał go na testy. Szli zatłoczonym korytarzem do tablicy interaktywnej. Nauczyciel był podejrzanie zadowolony.
- Może źle zaczęliśmy Andre? Myślałem, że będziesz kolejnym przeciętnym dzieciakiem, który dzięki odpowiedniemu przygotowaniu coś osiągnie. Jednakże... - zrobił pauzę kiedy dotarli do tablicy. Obrócił się i kucnął, by utrzymywać kontakt wzrokowy z liskiem na jego poziomie.
- ...Ty możesz zrobić coś więcej.
- Co pan ma na myśli mówiąc "coś więcej"? - zapytał pozornie niewinnie. Tata mówił mu, że zwierzęta, które dużo oferują muszą być podejrzane.
- Posłuchaj. Masz siedem lat, ale twój umysł należy do czternastolatka. Pochłaniasz wiedzę dwa raz szybciej bez żadnych pomocy naukowych i dydaktycznych. - mówił z coraz większym zaangażowaniem. - Zazwyczaj każdy może być mistrzem tylko w jednej dziedzinie, a pozostałych znacznie odstępować. - jego oczy błyszczały z podniecenia. -  Ale ty możesz być geniuszem w wielu dziedzinach.
- ...Aha... - odpowiedział bez emocji Dre. Wilk opamiętał się i wstał. Kliknął parę razy na tablicy i przyłożył swój identyfikator.
- Stworzymy ci spersonalizowany plan zajęć z przerwami na jedzenie, zajęcia dodatkowe i....
- Będę mógł się pobawić z kolegami?
- Tak tak. Dobrze, Andre Bajer. Czego chciałbyś się uczyć więcej, albo inaczej. - zastanowił się moment. - Co chciałbyś osiągnąć? Co chciałbyś umieć, albo wiedzieć więcej? - tym razem brzmiał bardziej przekonująco i milej.
 Chłopiec na chwilę odleciał. Przypomniał sobie wszystko o czym marzył i o tym co radził mu Nick. Na pewno chciał się nauczyć kilkunastu języków, polecieć w kosmos, robić roboty i oczywiście być bogatym, na tyle, żeby każdemu wybudować willę w Dzielnicy.
- Chciałbym się nauczyć kilku języków.
- To dobrze. Wpiszemy trzy najważniejsze. Razem z dodatkowymi lekcjami to będzie dziewięć lekcji tygodniowo.
- Poza tym chciałbym w przyszłości...

(Sala chemiczna 7.10)

Młody Bajer miał gotowy plan. Musiał chodzić z różnymi klasami, z różnych roczników. Teraz miał mieć lekcję z czwartoklasistami, wilk przyprowadził go szybciej, aby poznał nową nauczycielkę.
Była nią starsza owca w fartuchu chemicznym. Wydawała się miła, choć miał nie przyjemny zapach i głos. Po za długim poznaniu się, lisek usiadł w pierwszej ławce gdzie było wolne miejsce. Właśnie zaczęła się lekcja. Sala miała seledynową podłogę, jedna ściana zastawiona była szafkami i przyrządami laboratoryjnymi.
- Witam was wszystkich w niesamowitym świecie chemii! - powiedziała owca. - Nazywam się Izabela Łąkowska. Skoro już się znamy to zacznijmy od krótkiego przypomnienia. - Andre otworzył zeszyt i przygotował długopis.
Po chemii miał Ssakię, język z państw centralnych kontynentu. Sama chemia wydawała się prosta. Po lekcji pani Łąkowska podała kilka książek, który mogły pomóc w nauce, oczywiście jeśli chciał dogonić resztę klasy musiał je przeczytać. Po języku obcym miał fizykę z drugą klasą, później matematykę rozszerzoną z piątą i znajomym wilkiem. O ile Ssakie łatwo zrozumiał, tak na matematyce musiał się porządnie skupić i wiedział, że będzie potrzebował pomocy. Przed przerwą obiadową miał wiedzę o społeczeństwie z czwartą klasą.

(Gdzieś na obrzeżach Las Padas 7.00)

 Sztuczny deszcz dudnił o bambusowy dach. Domek składał się z dwóch okrągłych części. Jedna większa miała część walca wbudowanego w potężny pień, druga znajdowała się nad nią. Była mniejsza i kanciasta, z głównym budynkiem łączyła się mostkiem linowym, ponieważ wisiała sobie jak kokon na sztucznej gałęzi kilka metrów dalej.
Kokon przymocowany był kilkunastoma stalowymi łańcuchami ukrytymi pod sztuczną korą. W nim znajdowała się klimatyczna, ale mała sypialnia z dużym podwójnym łóżkiem i szafą.
 Na łóżku leżała Mari, tancerka uratowana przez Danego, razem z małą dziewczynką. Kobieta przytulała ją mocno od tyłu, mimo, że to nie była jej córka. Natomiast Dany spał w szafie, zboczenie zawodowe. Wynajął to mieszkanie kiedy tu przyjechał, od tego czasu codziennie kilka razy sprawdzał cały teren i domek szukając pułapek, kamer, sideł, podsłuchów i tym podobnych.  Jego celem nie było pomagać policji. On miał ważniejsze rzeczy na głowie.
Pomyślał, że już czas wstawać, Oczywiście on nie spał pół nocy. Powoli wyszedł ze swej kryjówki i podszedł do łóżka. Mari dał swoją koszulę do spania, kucnął za nią i dotknął jej ramienia.
- Mari, Mari - szeptał. - Czas wstawać jest siódma. - Ona odwróciła się zaspana. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Czyli jednak to nie sen. Wiesz, w mundurze ci ładnie
Dany miał swój mundur. Brązowy z czarnymi naramiennikami i guzikami. Koń wstał i wyprostował się. Podał klaczy kopyto by pomóc jej wstać, wtedy ona objęła go rękami na szyi.
- Jak ja podziękuje mojemu dzielnemu rycerzowi za ratunek? - przysunęła się bliżej
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - delikatnie ją odsunął, trzymając kopyta na jej biodrach. - Jeszcze mam dużo do zrobienia. Tam- wskazał główną część domu. - Są ubrania, jedzenie i pieniądze. Nie wydaj wszystkiego od razu, dobrze?
- Znasz mnie. jestem oszczędna. - dziewczynka, która prawie nie spadła z łóżka, ziewnęła i wyprostowała się.
- To ja... będę już szedł.
- Dany.
- Tak?
- Wróć w jednym kawałku i żywy.

(ZPD 8.00)

Komisariat był cichszy niż zwykle. Koń podszedł do recepcji, gdzie spał Pazurian z okularami, które imitowały otwarte oczy.
- Pazurian! - krzyknął Dany. Gepard omal nie przewrócił się do tyłu razem z fotelem. Wreszcie opanował się, i spojrzał na niego. Gwałtownie odsunął się i zakrył usta łapami jak to miał w zwyczaju robić.
- O. MÓJ. BOZIU! Dany co ty masz za mundur?! Czemu zniknąłeś po akcji?! Bogo chce cię zabić!
- Gdzie są wszyscy? - przerwał mu. Powiedział to ostro, krótko i bez żadnych emocji.
- W sali odprawa jest specjalna narada dla wszystkich starszym stopniem. Ty tam nie możesz iść, Ej stój! - chciał go zatrzymać, ale koń wręcz pogalopował. - A z resztą. - wysapał, zaraz potem znów zasnął na fotelu z okularami na nosie
W sali odpraw przebywali wszyscy doświadczeni policjanci. Podwładni Bogo siedzieli cicho, gdy ten tłumaczył kolejne kroki planu. Jego wywód przerwał Dany, otwierając zamknięte drzwi z kopnięcia.
- DO CHOLERY JASNEJ! - Ryknął komendant. - Gdzieś ty zniknął... I, GDZIE, MASZ MUNDUR?! - atmosferę można było ciąć siekierą. Bogo kipiał ze złości, wszyscy siedzieli napięci i w grobowej ciszy obserwowali całe zajście.
Dany, jak zwykle bez emocji, podszedł do bawoła i zarzucił mu policyjny mundur na bark. Przez pokój przeszła kolejna fala syknięć, życzeń co do szybkiej śmierci lub rad w jaki sposób ma uciekać.
Bogo nic nie mówiąc wyciągnął rękę by złapać konia za ramię. Jednak Dany był szybszy i odbił kopyto eks-szefa jednym szybkim uderzeniem w zgięcie łokcia. Bawół zatoczył się na ścianę, chciał znów zaatakować. Ale jego przeciwnik podsunął pod twarz dziwną odznakę.
Osiem srebrnych ostrzy tworzyło gwiazdę a na niej skrzyżowane kopyto parzyste i nie parzyste.
- To był jawny atak na Agenta Wywiadu Federacji Ssak-Xi. Ale ja tego nie widziałem. - powiedział Dany. Po chwili odwrócił się do reszty policjantów. Kopyta schował za plecami, jak generał podczas inspekcji w wojsku. - Pewnie się zastanawiacie, ale jak? Dlaczego? Co on tu robi? Czy on nas zabije.
- Czemu wspominasz o zabijaniu? - odezwała się Judy, która po kryjomu sięgnęła po broń. starała się nie zdradzać swoich zamiarów zmianą pozycji, ani żadnym inny gestem. Udało jej się odbezpieczyć pistolet.
- Po pierwsze. Ani waż się wyciągać broń bo rzeczywiście, ktoś tu umrze... mam pas zahida zsynchronizowany z rytmem mojego serca. Spróbujcie mnie zdenerwować lub zranić, a wszyscy zginą. - mimo jego ostrzeżeń i tak wszyscy gwałtownie cofnęli się, i już celowali w niego czym popadnie, głównie bronią palną. Bogo wycofał się do konta gzie stała szafka z karabinami dla największych zwierząt, wyciągnął strzelbę z rzeźbioną lufą .Dany stał w tej samej pozycji co wcześniej jakby nic się nie stało.
- Blefuje - krzyknął Kojoto celując w agenta. Nie chciał krzyknąć, ale stress i strach zawładnęły jego  ciałem. Był doświadczonym policjantem, ale wciąż brakowało mu lat do trzydziestki, nie miał swojej rodziny i chciał dożyć emerytury. Poza tym w ogóle kiepsko radził sobie w naprawdę stresujących chwilach.
- Nie Jacob ,widzę kable, a mundur ma dziwnie pofałdowany. - powiedział najspokojniej jak potrafił Wataha.
- Wszyscy zginiemy! - przez przypadek wystrzelił. Pocisk utknął w ścianie da metry od Danego
- Debil! - to była Allandra. Gepardzica podeszła do niego, walnęła go w tył głowy i zabrała broń.
- Jeśli chciałby nas zabić zrobiłby to już dawno, prawda Dany? Ty chcesz współpracy. - Wataha był policyjnym negocjatorem, więc idealnie nadawał się do zażegnania tego małego konfliktu.
- Jedyny mądry. Racja mój rząd próbował porozumieć się z waszym, ale poróżniły ich ideologie. Ale nie to jest najważniejsze. Zostałem wysłany tu by pomóc wam w walce z handlem żywym towarem i Lee Chanem. Próba dostania się do waszych agencji bezpieczeństwa i wywiadu były zbyt ryzykowane, i mogły wywołać niezbyt miłe konsekwencje. Ale tępi gliniarze będą ślepo wierzyli we wszystko co się im powie, dlatego nie musieliśmy się zbytnio napracować przy papierach. Bez urazy.
-  Nie no spoko. Mówiłeś, że chcesz nam pomóc w walce ze Lee Chanem. - Nick włączył się do rozmowy.
- Tak. Kiedy władzę w mojej ojczyźnie przejęło wojsko, sprawy w federacji poszły gorzej niż przypuszczaliśmy. Zerwano z nami wszystkie umowy handlowe, sojusze, zamknięto granice. Najgorsze jednak okazało się, że część byłych skorumpowanych sukinsynów uciekła za granice i zaczęła organizować armię, oraz wspomagać partyzantów.
 Po trzydziestu latach wojny totalnej z kilkoma wrogami naraz zarówno z poza granicy jak partyzantami, kraj został doszczętnie zniszczony. Mimo podbojów terytorialnych, gospodarka właściwie nie istniała.
- Przepraszam panie profesorze. Długo jeszcze ten wykład z historii? Pomaganie Dre w lekcjach to dla mnie już za dużo szkoły.
- Już nie dużo. Otóż, rząd musiał zacisnąć pasa. Wyższe podatki, inwigilacja, masowe relokacje i kontrola społeczeństwa. Dla was brzmi to jak totalitaryzm, ale musicie zrozumieć, że inaczej nie mogliśmy zaprowadzić porządku i ładu. Nikt nam nie chciał pomóc, wszystko co osiągnęliśmy zbudowaliśmy własnymi rękami. Ale wielu zwierzętom to się nie podobało, nie potrafili zrozumieć potrzebnego nam wszystkim poświęcenia, chcieli znów żyć w fałszywym kolorowym świecie. Kanalie takie jak ojciec Lee Chena, Woo-Ze-Tian Chen. Organizowali ucieczki za granice do "lepszego świata" - tą frazę wypowiedział ze szczególną pogardą - w rzeczywistości sprzedawał ich jak niewolników. Masowe ucieczki zaostrzyły represje, a te napędziły klientów Chenowi. Szacujemy, że porwano trzy i pół miliona ssaków w ciągu pięćdziesięciu sześciu lat. Te zwierzęta mogły pomóc nam odbudować się po wojnie, ale stały się niewolnikami. Judy Hoops, skoro chcesz czynić świat lepszym miejscem, to czy pomożesz mi ocalić choć część z nich. - spojrzał na króliczkę, a za nim cała komenda. Judy mogła powiedzieć tylko jedno.
- Jaki masz plan, partnerze? - na te słowa uśmiechnął się widocznie. Obrócił się w stronę dużego zegara i powiedział.
- O godzinie dwudziestej trzeciej dwadzieścia dwa, czasu lokalnego, do doków w Starej Saharze przypłynie kontenerowiec, z bronią,  różnymi antykami z czarnego rynku, oraz oczywiście żywy towar. - sięgnął do kieszeni ukrytej wewnątrz ubrania i wyciągnął teczkę. - Tu są adresy ważniejszych punktów wszystkich gangów i mafii, które im pomagają...
- Nie ruszaj się! - Anna, ta łania z laboratorium nagle wparowała do sali. Ubrana była w biały kitel i krzywo założoną kamizelkę kuloodporną . Miała przy sobie karabin szturmowy, który natychmiast przyłożyła do ramienia i wycelowała w Danego. - Pazurina, gdzie ty jesteś?
- Jeszcze... chwileczkę... zaraz... za momencik. - Gepard wręcz czołgał się po ziemi. Na plecach miał zawieszone kolejne dwa karabiny natomiast w rękach niósł jeszcze sześć.
- Yyy Anna, sprawa już opanowana, nic się nie dzieje. - powiedział Nick.
- Aaa. - położyła swoją broń na rękach jej mało sprawnego pomocnika, który po chwili przewrócił się na podłogę.
- Clawhauser, ewidentnie potrzeba ci ruchu. - skrytykował go komendant.
- Tak... oczy-oczywiście... Jutro.
- Jak już mówiłem. Skontaktujcie się z pozostałymi posterunkami, agentami, wojskiem czy co wy tam macie, bo za chwilę wsadzimy włócznie w odbyt bestii.
- Umiesz motywować. - Stwierdził Bogo masując okolice łokcia.
- Możesz już zdjąć bombę? - zapytał Kojoto.
- Jak już mówiłem- mówiąc powoli rozpinał guziki marynarki pokazując tym samym umięśnioną klatkę piersiową i kilka kijków przywiązanych do niej i parę drutów. - Wierzycie we wszystko co się wam powie.

(Laboratoria ZPD chwilę później)

 O ile wcześniej komisariat był senną oazą spokoju, teraz był gwarnym i zatłoczonym miejscem pełnym nerwów i stresu. Ostatnie telefony do rodziny, przekazywanie informacji i dowodów do różnych instytucji rządowych prosząc o wsparcie i darcie się na kolegów za to, że wylali mu kawę.
- Jak łazisz  Anna? - Marta wyszczerzyła kły, ale natychmiast je schowała. Przepraszam, przez te hormony wszystkie będziemy takie... no wiesz. Koleżanki, nie tylko z pracy, wolały uciec na chwilę przed tym wszystkim. Teraz miały cieszyć się ciszą pijąc kawę w sterylnym białym laboratorium. Wszystko było tu albo białe, albo chromowane. Miejsce nie wyróżniało się niczym szczególnym, ot kolejne miejsce badań.
- Wiem, wiem. Masz moją, ja nie chcę nic pić. - powiedziała łania opierając się plecami o ścianę i powolutku opadając na ławkę.
- Anna. Ale szczerze. - suka usiadła obok niej - To nie przypadek z tymi hormonami.
- I tak i nie.nie miała ochoty o tym gadać, ale wymowne spojrzenie Marty przewierciło ją w środku. - Kupiłam próbki. Mówili, że to pomaga jak chcesz znaleźć chłopaka. - wymowne spojrzenie dalej działało. - Widzisz, wbrew pozorom ie jestem ani pewna siebie, ani odważna, ani
- W ogóle tego po tobie nie widać. - zażartowała. - Przepraszam już słucham.
- Był jedne drogie dla mojego gatunku iii... tańsze uniwersalne. Myślałam, że będą słabsze, a tu proszę, od rana nie mogę się skupić. Od kiedy wstałam, cały czas myślę tylko o... - Ktoś zapukał do drzwi. Te nagle się otworzyły i do laboratoriów wszedł Dany,
- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam. Mam kilka rzeczy do przebadania.
- Jasne, połóż je tam - Anna wskazała kopytem średniej wielkości stojak na kółkach. Kiedy koń się odwrócił, łania szybko przysunęła swój pysk do koleżanki. - O nim! - krzyknęła szeptem.
- Podziękujesz mi za to. - tyle tylko powiedziała. - Dobra ja muzę już iść. Zobaczymy się później agencie jej królewskiej mości.
- Myśmy monarchię obalili.
- Serio nie wiedziałam. - wyszła trzaskając drzwiami. - Ojej! Chyba drzwi się zatrzasnęły! - Jej krzyk miał zagłuszyć zamykanie zamka kluczem. Dany spojrzał najpierw na drzwi, tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Poczuł bardo miły zapach, i jakąś taką przyjemną atmosferę. Tym razem spojrzał na Annę, siedziała sobie jakby nigdy nic. Dany nigdy nie przyglądał się jej dokładnie, ale teraz wyglądała dużo, ładniej.
 Górne dwa guziki fartuch miała rozpięte. Na nogach, które miała założone na sobie, nosiła spódnicę w kwiatki do kolan, udało mu się ją dostrzec tylko dlatego, że kawałem leżał na jej kolanie, gdzie nie sięgał fartuch. Poza tym miła łagodne rysy twarzy, ciemne duże oczy, a wokół jej ust i nosa futerko miała koloru jasno żółtego co kontrastowało się z jej kasztanowym futrem na reszcie ciała.
-  Trochę tu gorąco, nie trzeba ci tu w czymś pomóc przypadkiem? - Anna nie wiedziała czy ma przeklinać, czy chwalić ten dzień i dziękować Bogu.


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

  1. Slowak co ty brałeś przed napisaniem tego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę prychłem xD
      Nie no, fajny rozdzialik. Poważnie. Tylko typek najpierw by mordował wszystkich naokoło by chwilę później zachowywać się niczym Pazurian przy szwedzkim stole. Dzień jak co dzień na komedzie w ffach, c'nie? ;)

      Usuń
    2. Na pytanie co brałem. Otóż tlen brałem. A co do rozdziału, no cóż musiałem się jakoś rozwerwać

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone