Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 2 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 6 Cz. 1 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Deszcz zaczął pokrapywać, gdy wjeżdżali głębiej w leśne obrzeża miasta. N słyszał, jak szum kropel uderzających o przednią szybę nasila się, gdy deszcz zaczął padać coraz mocniej, przez co trudno było dostrzec przed sobą drogę. Minęli zjazdy z autostrady ze znakami zasłoniętymi przez wieloletnią roślinność. N zastanawiał się, dokąd prowadziła ta droga przed Powstaniem Martwych. Co jakiś czas dostrzegał tory kolejowe, na których linia Szarakówek ciągnęła się po okolicy, łącząc miasto z domem Judy. Dopiero gdy minęli znak z napisem „Hrabstwo Jeleniowo”, zdał sobie sprawę, że są cali mokrzy. Futro Judy kapało namoczone rozpylonym strumieniem wody, który wlatywał przez zbite okno.
Zadrżała.
N pochylił się nad konsolą środkową. 
- P-powinniśmy przystanąć.
- Tak - zgodziła się Judy. - Tu jest stary obszar podmiejski. Znajdziemy dom i zaszyjemy się w nim.
- M-mamy razem mieszkać? Co pomyśli twój ojciec…? - zapytał N z uśmiechem.
Judy przewróciła oczami i uśmiechnęła się, zanim przeszedł ją kolejny dreszcz. 
- Nie zdąży pomyśleć, on cię zabije, N - odpowiedziała surowo.
- Dobrze, że już nie żyję.
Z początku się uśmiechnęła, ale po tej uwadze zrobiło się cicho. 
- ... Tak.
N pokazał przednią szybę w kierunku dzielnicy położonej na drzewach. - Tutaj?
- Tutaj - powiedziała Judy skinieniem głowy i skręciła w ulicę przy autostradzie.

Tylna droga prowadziła do leśnego przedmieścia pełnego zawalających się domów. Okna były zepsute. Niektóre przednie drzwi były wyłamane z zawiasów, jeśli nie zabrakło ich całkowicie, a kilka dachów zapadło się przez lata braku ich gospdarzy. Musieli skręcić wokół linii rowerów dziecięcych, które zostały przewrócone na ulicy. N obserwował spustoszenie przez przednią szybę. W każdym budynku znajdowały się domy innej klasy wielkości, które w większości utrzymywały wspólną wielkość z sąsiednimi. Trawa całkowicie zarosła chodniki i podwórka, ale wśród pustych domów wciąż panował spokój.
- To miasto nazywało się Wypasówek - wyjaśniła Judy z nutą melancholii w jej głosie, zdając się zauważać jego ciekawość. - W momencie rozpoczęcia tej beznadziei większość tych rodzin uciekła na wieś. Wielu z nich jest teraz moimi sąsiadami w domu.
- Cz-czy tam też byli szwendacze?
Judy zawahała się, tym razem starając się ostrożnie wybrać słowa. - Na początku zajmowaliśmy się kilkoma. Podążyli za uciekinierami do BunnyBurrow, ale moja rodzina szybko zbudowała mur, by ich zatrzymać na zewnątrz.
N spojrzał na domy, które porzuciło tak wiele rodzin. Jego cząstka musiała mieć nadzieję, że ich historie miały szczęśliwe zakończenie. 
- Zadziałało?
- ...tylko na jakiś czas. 
Judy zwolniła vanem i zaparkowała przed małym domkiem. Zatrzymali się przed małym domkiem w bungalowie, który wyglądał na nieco mniej zgrzybiały od reszty i przynajmniej wystarczająco silny, by wytrzymać deszcz. Musiał być.
N spojrzał sceptycznie na budynek. 
- A-ale willa.
- Nie obchodzi mnie jego stan tak długo, jak jest sucho. Pozwól, że na szybko nadam coś, zanim wejdziemy. 
Patrzył, jak sięga do torby i wyciąga mały, plastikowy walkie-talkie. Aby oszczędzać baterie, wyjęła je podczas jazdy. Włączyła go wyzwalając trzask i nacisnęła przycisk.
- Cześć? - zawołała. - Z tej strony Judy Hopps. Czy ktoś mnie słyszy?
Nie czekali długo na odpowiedź. - Judes!? - usłyszeli odpowiedź.
- Benny! Odwołałeś akcje poszukiwawczą? - zapytała nerwowo.
- Tak, ale nie ułatwiłaś mi tego! - jej przyjaciel westchnął z ulgą. - Gdzie teraz jesteś? I czy bezpieczna?
N zadrwił. Jesteśmy oczywiście w Wesołkowie otoczonym słońcem i uśmiechami. Populacja: 2
- Wyjeżdżam z miasta.
- Jak u licha ...
- Wytłumaczę później,  - szybko mu przerwała. - Zatrzymuję się na noc. Mam samochód, więc jutro rano dotrę pod mur.
- Zatrzymałaś się?! Królico, zaraz przyjadę cię zabrać. - Usłyszeli odgłos ryczącego dżipa z radyjka.
Judy i N wymienili spanikowany grymas ze strachem w oczach. Gdyby jej przyjaciel był jakimś wojakiem, bez wątpienia miałby ze sobą broń i zdrowy strach przed szwendaczami takimi jak N.
- Nie! - warknęła gorączkowo. - Benny, czekaj, dobrze?
Jej przyjaciel jąkał się z zakłopotania, zanim pstryknął:
- Dziewczyno, wracaj do domu zanim twój ojciec powyrywa plamy z mojego futra...
N uśmiechnął się. - Lubię go.
Judy uciszyła go i ponownie nacisnęła przycisk na walky. - Czy był wściekły?
- Jest wściekły, że musieliśmy odwołać akcję ratunkową. Myślę, że po prostu chce cię odzyskać. Nie będzie szczęśliwy, że spędzasz kolejną noc poza murami.
Judy westchnęła i potarła ucho o tył głowy. Była wyraźnie zirytowana tym, że jej ojciec jest tak opiekuńczy. N miał ochotę powiedzieć coś, by ją pocieszyć, ale zawahał się. Był powodem, dla którego nie mogła jeszcze wrócić do domu.
Judy znów przemówiła do urządzenia. - Po prostu powiedz mu, że jestem bezpieczna i że wracam do domu.
- Uwierzy dopiero, kiedy to zobaczy! - warknął Pazurian.
- Czy chociaż ty mi wierzysz?
Usłyszeli jego westchnienie. 
- Oczywiście, Judes. Ale co mu powiem? Że mógłbym cię odebrać, ale postanowiłem tego nie robić?
- Powiedz mu prawdę - że nie powiedziałem, gdzie jestem. Poradzę sobie później z jego krytyką.
- Jesteś tego pewna?
- To rozkaz, żołnierzu - powiedziała stanowczo.

Zaraz. Czy ona jest wojskową? Myślę, że to miałoby sens. Ale zgadłem, że byłaby żołnierzem piechoty, gdyby była w mieście. Czy ona jest… kapitanem czy coś w tym stylu? A może z powodu jej ojca? Czy jest generałem swoich sił obronnych ?! Chyba tylko ja mógłbym mieć wątpliwe szczęście, że ta jedyna dziewczyna, do której się zbliżam, jest cholerną córką generała. Boże, mam nadzieję, że tak nie jest.

Głos wrócił do radia z narzekaniem. 
- Dobrze, dobrze. Będę cię chronił, ale nie umieraj dobrze? I miej włączony swój durny odbiornik!
- Będę miała. Bez odbioru. - obróciła pokrętło głośności i spojrzała przez okno.
- H-hej Karota… - N zaczął nieśmiało. - J-jesteś czymś a-la k-kapitan armii czy coś takiego?
Judy zdawała się wyskakiwać ze swoich myśli i spojrzała na niego z uniesioną brwią. 
- Hmm? O nie, żartowałem tylko z tym całym „To jest rozkaz”. Zgłaszam się na ochotnika do rajdów zaopatrzeniowych, ale nie jestem wciągnięta na stałe. Mój tata jest tym, który dowodzi większością naszych sił zbrojnych, ponieważ to on zbudował mur. Dlaczego pytasz?
N wyglądał nerwowo przez okno. - O-och, nieważne.

O, kurde.

Judy westchnęła i przycisnęła chusteczkę do biodra. 
- Będzie bardzo wkurzony, że zostanę w Wypasówku na noc, ale później wymyślę jakiś wymówkę.
N pochylił się bliżej niej przez środkową konsolę i poklepał łapę. - D-dziękuję.
Łapa Judy otworzyła się i złapała go, ściskając go lekko. Uśmiechnęła się i spojrzała na niego prosto w oczy. 
- Hej, nie martw się o to. Nie jest mi śpieszno patrzeć, jak umierasz w gradzie wystrzelonych kul.
N nagle uświadomił sobie, jak blisko do niej dotarł przez to pocieszanie. Nawet gdyby żył, wkroczyłby na niebezpieczne terytorium. Skinął głową i wyprostował się na swoim miejscu. - A m-mi nie spieszy mi się do patrzenia, jak szwendacz r-rozrywa cię na k-kawałki. Zaczekaj tutaj.
Judy zmarszczyła brwi, wycofując łapę i podchodząc do drzwi. - Co? Czemu?
N po prostu wskazał na siebie. - Muszę… sprawdzić dom.
Otworzył drzwi, a jego futro natychmiast przesiąkło wodą. Szedł cichutko w stronę domu, żałując, że deszcz nie zmyje jej uśmiechu z głowy. Kiedy dotarł do frontowych drzwi, jego bluza była mokra. Drzwi nie były zamknięte na klucz, wystarczyło jedynie lekko popchnąć. To była dobra rzecz. Może to oznaczało, że żaden szwendacz nie zadał sobie trudu, by wejść do środka.
N pokuśtykał przez każdy pokój w domu. Wyglądał uroczo i przytulnie - a raczej wyglądałby, gdyby nie pleśń na ścianach i przedmioty gospodarstwa domowego rozsypane na podłodze. Ktokolwiek tam mieszkał, wyszedł w pośpiechu. Na kuchence nadal stał pusty garnek i talerze na stole, choć ślady jedzenia w szafkach dawno już zniknęły. Zastanawiał się, czy żyjące tam ssaki dotarły bezpiecznie do Burrows.
Drugie piętro miało dwie sypialnie - jedną z dużym łóżkiem, a drugą z małą, w którą nawet Judy by się nie zmieściła. Wszystko puste. Nic go nie interesowało, więc nie była również nic, co mogłoby zainteresować innego szwendacza. Miejsce było wystarczająco bezpieczne.
N wrócił po schodach i głośno jęknął, mając nadzieję, że zaalarmuje wszystkich piechurów, którzy mogli się gdzieś ukryć. Nawet jęki innego szwendacza mogłyby przyciągnąć jego uwagę, gdyby był wystarczająco głodny. Gdy był już zadowolony, dom był czysty, odwrócił się do drzwi i zawołał Judy do środka. Zauważył wieszak na płaszcze przy drzwiach.
Zdecydował, że najlepiej będzie wysuszyć bluzę z kapturem, ponieważ wciąż kapie. Sięgnął w dół, aby rozpiąć zamek błyskawiczny, kiedy poczuł grudkę czegoś w kieszeni.

O tak.

Reszta mózgu Jacka wciąż tam była.
N zamarł w zamieszaniu. Zazwyczaj w tym momencie zjadłby to wszystko, ale z jakiegoś powodu czuł się trochę mniej głodny w ciągu ostatnich kilku dni. Mimo to, nie wydało mu się do końca mądre i uprzejme, aby krzątać się przy Judy, podczas gdy mózg jej byłego był w jego kieszeni.
Lepiej pozbądź się tego jak najszybciej.
Wyjrzał przez okno w salonie, upewniając się, że Judy wciąż jest w furgonetce, po czym sięgnął do kieszeni. N wyciągnął resztki mózgownicy, teraz zwilżoną deszczówką, i szybko wsunął je w paszczę.


Wspomnienia i wizje zaczęły przepływać przez jego ciało.



Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone