Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 5 Cz. 5 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część


- Nie. - N upuścił łapy i stanął wysoko, patrząc na mniejszego lisa ze spokojnym, ale poważnym wyrazem twarzy. Szwendacz zaczął warczeć, jego zęby ukazały się w pełnej okazałości, gdy zrobił kolejny gniewny krok naprzód.
- JEŚĆ!!! - warknął. Głos był niski i przeszywający.
W tym momencie Judy poczuła się zmuszona zrobić coś dziwnego. Dotychczasowa taktyka przetrwania sprawiła, że przetrwała do momentu staniecia pod tą scianą pomimo wzroku wygłodniałych morderców ze wszystkich kierunków, więc postanowiła pójść za intuicją. Zrobiła krok do przodu, stojąc tuż obok N przed innymi szwendaczami. Delikatnie złapała go za łapę. Nie patrzył na nią ani nie robił żadnego ruchu, by wycofać łapę. Zamiast tego ścisnął ją nieco mocniej.


Put your little hand in mine

Oczy małego lisa rozszerzyły się, a jego usta opadły na zęby. Przez chwilę wpatrywał się w nich, pozornie zagubiony. Brązowe, rozcięte powieki opadły, obserwując ich jak dziecko widzące telewizor po raz pierwszy. To było dziwne, ale Judy mogłaby przysiąc, że zobaczyła, że ​​ich źrenice trochę się rozszerzają.
Zanim N zdążyła wprowadzić kolejne słowo, Judy usłyszała kolejne  warczenie. To było niskie i mrożące krew w żyłach, pochodzące od ssaka większego niż cokolwiek innego.
- Na górze! - syknęła Judy, wskazując dach pobliskiej kamienicy. Na dachu był największy dzikus, jakiego Judy kiedykolwiek widziała. Wyglądało na to, że śmierć sama ożyła. Nie miał futra, a jego skóra była blada i szara niczym zwłoki. Oczy były wybielone na biało i całkowicie zamglone. Jednak jakoś potrafił się w nich wpatrywać. Jeśli musiałaby zgadywać, ten kiedyś był wilkiem. Jednak z tak podłymi cechami i okropnym, gnijącym ciałem, Judy z trudem rozpoznała go jako ssaka.
Dziki wilk wzniósł głowę i zaczął wyć z obrzydliwym zgrzytem. Zawodzenie odbijało się echem od otaczających budynków, a Judy musiała zakrywać uszy, aby dźwięk nie rozszczepił jej czaszki. Skrzywiła się, gdy nienawistne skrzeczenie trwało jeszcze przez chwilę, zanim ucichło. Echo odbijało się od okolicznych budynków, pozornie z daleka. Otworzyła oczy, spoglądając na dzikusa i zobaczyła, że ​​wraca do nich wzrokiem z obnażonymi kłami.
- Biegnij! - N pociągnął ją ze sobą w kierunku ulicy.
Szwendacze, którzy ją otoczyli, po prostu wpatrywali się w dzikiego z pustymi spojrzeniami na twarzach, podczas gdy para biegła ze złączonymi łapami prze ulicę. Potwór udał za nimi w mgnieniu oka. Ścigał ich na czworaka i ślinił się głodnymi kłami odsłoniętymi przez zgniłe ciało. Uścisk N wokół jej łapy zacisnął się, gdy przeskakiwali razem przez kolejne samochody.
- Myślisz, że możemy spróbować sztuczki "nie żyje"?! - zapytała pilnie Judy, czując pewność tego, że zaraz umrze.
- Nie jesteś dobrą aktorką!

Kontynuowali ucieczkę od wściekłego stworzenia. Stwór szybko zmniejszał odległość, ale magazyn był już w zasięgu wzroku, a drzwi były ledwo otwarte.
- Idź! - pchnął się do przodu tak mocno, jak tylko mógł. Jego bieg był kulejący i przepełniony skrajnym wysiłkiem. Judy starała się jak najszybciej go ciągnąć. Poczuła, że ​​jego uścisk zaczyna się ślizgać. Ścisnęła mocniej. Zaczęła słyszeć mdlące oddechy dzikusa, które zdawały się falować.
- Nie bez ciebie! - skoczyła do drzwi. Obaj potoczyli się po ziemi. Wilk trzasnął kłami nad ich głowami, niemal sięgając uszu Judy. Wpadli przez drzwi. Judy zatrzasnęła rygle  w drzwiach. Masywne drzwi zaczęły się poruszać, ale nie dość szybko. Dzikus bezmyślnie walił ramionami o drzwi, a jego łapa znalazła lukę i szaleńczo machała. Judy rzuciła się całym ciałem na drzwi i próbowała je zamknąć. N szybko dołączył do niej i rzucił się na masę stali. Olbrzymie łapy potwora machały tak blisko niej, że praktycznie mogła poczuć się rozrywana na strzępy.
- Zaczekaj tutaj! Mam pomysł! - Judy ruszyła do magazynu.
- Co!? - krzyknął N. Wbił stopy głębiej w ziemię, by docisnąć drzwi. Wilk potrzebował tylko chwili jasności umysłu, by zdać sobie sprawę, jak drzwi osłabły i że wkrótce wepchnie się do środka i zabije ich obu. Judy rzuciła się na tereny targowe, jej oczy obracały się od jednego karnawałowego stojaka do następnego. Zauważyła to, czego potrzebowała, i chwyciła ze sterty nagród. Wróciła do N, trzymając w łapie wypchane zwierzę.
- Przygotuj się na pchnięcie! - przysunęła się bliżej tnących łap bestii. Warknięcia i ciężki oddech spowodowały dreszcze w jej ciele. Przytrzymała dużego wypchanego królika bliżej ostro zakończonej łapy. Rzuciła go naprzód, gdy bestia znów się do niej odwróciła. Dzikus porwał wypchaną króliczą lalkę i natychmiast wyciągnął ją na zewnątrz. Judy usłyszała dźwięk rozdzieranej tkaniny zmieszanej z trupim szczekaniem.
- Teraz!
Oboje pchnęli drzwi. N uniósł masywny rygiel w poprzek suwaka z metalicznym skrzypieniem, zanim zatrzasnął się. Judy sapnęła i upadła na ziemię ze spowolnieniem. N trzymał łapy ciasno owinięte w zamek rygla, jakby Dzikus na zewnątrz mógł mimo tego wyważyć je swoją czystą furią. Na zewnątrz słychać było warczenie i rozpaczliwe dudnienie, gdy Dzikus rozdarł króliczka-lalkę na kawałki.
- Sprytna… - powiedział cicho N.
- To nie powstrzyma go na zawsze. - ulga, że ​​nie zginęli, szybko minęła. - Dobrze, że jest tylko jeden z nich.
Gdy skończyła mówić, usłyszała wycie wilka z zewnątrz, a wkrótce potem kolejne wyjące od czegoś zbliżającego się z drugiej strony magazynu. Naprawdę potrzebowała poznać technikę zamknięcia dzioba na kłódkę o odpowiedniej porze..
- Może tylko dwa? - zapytał N z pełnym nadziei wzruszeniem ramion. Wzrastało straszliwe dudniące uderzanie o tylną ścianę magazynu, który huczał po całym terenie targów. Bez względu na to, jaki rodzaj potwora stukał w inne drzwi, był znacznie większy niż dziki wilk.
- Musimy się stąd wydostać - uświadomiła sobie Judy. - Czy mógłbyś ich jakoś odwrócić? Jesteś szwendaczem, czy możesz wyprowadzić ich z magazynu?
- Będą cię wąchać - wyjaśnił N.
- To dlatego, że śmierdzę od kilku dni! - jej głos był zły i zbliżał się do przerażenia.
- M-Może w stoczni jest łódź…? - domyślił się z paniką w głosie. Kolejny huk rozbrzmiewał echem w metalowych ścianach. Judy widziała duże wgniecenie tworzące się w zewnętrznej ścianie w kierunku pomieszczenia.
- Nie znajdziemy niczego wystarczająco szybkiego! - krzyknęła.
- Pobiegniesz! - powiedział N. - Biegasz szybciej. Dam ci czas.
- Nie zostawiam cię z tyłu, N! Mnie będą jedynie wąchać, a ciebie rozrywać na strzępy!
- Jestem już m-martwy! - warknął. - Musisz iść.
- Zamknij się! - rozkazała Judy.
- Karota, ty…
- Nie, mam na myśli uciszenie się! Słyszę coś.


Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek & _NG_







A tak serio, to nie. Nie będę dawać cliffhangera po tak krótkiej części ;)









Uszy Judy obróciły się, gdy doszedł do nich kolejny niski i dudniący odgłos. Między wysięgnikami z tyłu słyszała cichy dźwięk silnika samochodu. Z czasem robiło się głośniej. Początkowo myślała, że ​​to operacja ratunkowa, ale na widok dzikiego wilka przy drzwiach leciałyby kule. Hałas silnika stawał się coraz głośniejszy, stawał się coraz bardziej wyraźny, nawet wyraźniejszy niż brzęczenie drugiego szwendacza. Jakikolwiek to był samochód, nie zatrzymywał się. W rzeczywistości przyśpieszył. I szybko do nich dotarło.
- Ruchy! - odepchnęła N od drzwi. Rozległ się trzask, gdy stalowa płyta odleciała z zawiasów i przewróciła się na ziemię w zmiętym bałaganie. Judy odwróciła się i spojrzała na dziurę, w której były drzwi. Jedynie tylny koniec furgonetki stał  widoczny w drzwiach. Pod kołami znajdowało się to, co pozostało z dzikiego wilka. Podejrzewała, że ​​reszta hordy nadal jest gdzieś poza magazynem.
- Co do diaska? - Judy podeszła do tylnych drzwi furgonetki. To była ta sama furgonetka, w której wcześniej schroniła się przed innymi szwendaczami, zanim została zaatakowana przez mniejszego lisa. Tył został zniszczony, ale z boku miał tę samą naklejkę. Silnik pracował, a rura wydechowa wpuszczała spaliny do magazynu.
Właśnie wtedy drzwi otworzyły się i Judy zobaczyła tego samego małego lisiego szwendacza stojącego na zderzaku. Odruchowo skoczyła do tyłu i przygotowała się do walki. Co dziwne, osobnik  nie rzucił się do ucieczki. Nie warczał ani nie czołgał się, a nawet w ogóle nie przejmował się jej obecnością. N stanął między nimi, tak jak wcześniej.
- Nie, - powtórzył N. - Nie jeść...
- Chcieć ... - powiedział mały lis z pewnym wysiłkiem. Jego głos był niski i chrapliwy, ale jego oczy nie były już gniewne. Chrząknął i wykręcił twarz, próbując wydobyć więcej słów. - Chcieć pomóc.
Brwi Judy zmarszczyły się, gdy spojrzała sceptycznie między N i mniejszego lisa. 
- Och, więc teraz też chcesz pomóc? Co jest nie tak z lisami w tym mieście? 
- H-haaa… - mały lis jęknął, na jego twarzy pojawił się słaby, ale zauważalny uśmiech. Wskazał drżącą łapą na Judy i spojrzała na N. 
- ...jak ona.
- J-J-Ja też - powiedział N, po czym odwrócił się do Judy i opuścił łapy. - W porządku.
Judy wciąż nie była pewna, patrząc na małego lisa ze zmarszczonym czołem. Właśnie wtedy kolejne uderzenie wstrząsnęło ścianami, gdy drzwi z tyłu magazynu zaczęły ustępować.
- Dobrze - zgodziła się i niechętnie podeszła do furgonetki. - Jadę.
Mały lis odsunął się na bok i swobodnie podał jej furgonetkę. Byłby to mile widziany gest, gdyby nie lekkie i niepokojące zadowolenie rysowane na jego martwej twarzy. Szybko wsiadła na fotel kierowcy i zwymiarowała go, umieszczając paczkę pełną leku pod jej stopami. Nie odrywała z niej oczu, ale jej ucho odruchowo odwróciło się w stronę szwendaczy, którzy zaczęli mówić cichymi szeptami.
- T-Ty pewny… o królika…? - zapytał spokojnie mały lis.
- Tak, - odpowiedział N. - D-dziękuję.
- Ja… ja… -  mały lis chrząknął, próbując z całej siły mówić.
Judy spojrzała w lusterko wsteczne i zobaczyła, że ​​N przyklęknął. Był na poziomie oczu swojego małego przyjaciela i poważnie na niego spojrzał. Lisek pochylił się bliżej, by szepnąć N. na ucho 
- Czuję.
Judy chciała się z nimi skonfrontować, by dowiedzieć się, co miał na myśli - ale nastąpiło kolejne uderzenie. - Jedźmy!
- D-dajesz — K-Karota.

*HUK*

Ściana z tyłu magazynu w końcu ustąpiła i wpuściła dostatecznie dużo światła, by zobaczyć, jaki kolejny koszmarny zwierz przebił się do środka. Jej oczy rozszerzyły się, gdy patrzyła z przerażeniem na masywnego zdziczałego słonia. Brakowało mu jednego kła oraz skóry w kilku miejscach na ciele. Jego oczy były białe i zdesperowane. Przez chwilę patrzył prosto na nich, zanim wziął głęboki oddech i ryknął tak głośno, że popękały okna pomieszczeń.
- JEDŹ! - warknął mały lis, skacząc z tyłu furgonetki na podłogę magazynu.
Judy nie marnowała ani chwili wrzucając bieg. Jakimś cudem siedzenie było podniesione, a pedały dostosowane do osoby jej wysokości. Nadepnęła pedał gazu, a koła żywo zaczęły się kręcić. Furgonetka utknęła w drzwiach. Opony wirowały i piszczały, ale pojazd nie drgnął. Judy spojrzała na słonia przez lusterko wsteczne. Zniszczył stoisko zabawy w wesołe miasteczko, jakby było wykonane z papieru. Olbrzymie drzazgi i mnóstwo wypchanych króliczków fruwało w każdym kierunku.
W końcu opony zyskały dość przyczepności i furgonetka z hukiem wysworowała się do przodu na ulicę. Judy musiała wykonać slalom wokół różnych zgrzybiałych samochodów na drodze. Van kołysał się z boku na bok jak pijany nosorożec, a opony nie przestawały piszczeć.


Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone