Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 11 - W imię wolności - Slowak [Polskie opowiadanie]



***
(Hotel Lam- Albert Dzielnica Łąk 21.00)

 Dzielnica Łąk była jedną wielką łąką pełną kwiatów, małych rezerwatów ogrodów lasków i tym podobnych. Nad brzegiem rozciągała się cicha dzika plaża, porośnięta tamtejszą florą. Główną atrakcją były szkiery, malutkie skalne wysepki, porośnięte glonami, które przepięknie wyglądały na tle wieczornego nieba. Woda w zatoce była nieskazitelna na północy miasta, więc nocami miało się wrażenie, że nocne niego nie kończy się za widnokręgiem tylko odbija się.
 Mieszkały tu głównie zwierzęta "wełniaki" między innymi owce czy alpaki. Na zielonych pagórkach stały zwykle stare dworki lub nowoczesne rezydencje. W dolinach znajdowały się miasteczka, było ich około setki, ale największe miało nie więcej niż cztery setki mieszkańców. Przy wspomnianych już uroczych miejscach powstały największe hospicja, sanatoria i hotele dla lubiących ciszę.
 W jednym z nich zamieszkały dwa króliki, dokładniej Judy Hoops i Martin Zemkis. Siedzieli teraz w luksusowym penthousie na dachu najelegantszego pensjonatu. Oszklony budynek miał falowaną konstrukcję podobną do falistej linii brzegowej. Ciemno brązowe okna mieniły się w dzień dawało to wspaniały efekt jakby poruszał się wraz z falami, ale w nocy cały efekt znikał.
- Ładnie tu. - powiedziała Judy wchodząc do obszernego salonu z widokiem na wielki łąki i kilka pasek pół kwiatów. W samym pomieszczeniu stał długi stół dla niskich ssaków. Mebel tak jak krzesła wykonane były prosto bez zdobień z jasnego drewna. Sama podłoga wyłożona była marmurowymi płytami, mimo to czuła ciepło spod stóp. - Nawet bardzo.
 Cały ich apartament pozbawiony był ozdób. Nagie ściany w jasnych ciepłych kolorach i z wielkimi oknami do podziwiania okolicy. Oprócz salonu była też łazienka, z wanną z hydromasażem i specjalnym prysznicem, do wodnych masaży oraz sypialnia z łóżkiem dla dwojga. W samym pomieszczeniu dziennym poza stołem, krzesłami, długą wersalką w ciemno- zielonym kolorze, stolikiem na kawę ze szkła i średniej wielkości plazmą, i konsolą do grania nie było nic.
- Niestety, na nic lepszego nie możemy sobie pozwolić. Tutaj będą mieli problem podłożyć podsłuch. Dokładne kontrole pracowników gości, szczelna instalacja... - wymieniał mężczyzna oglądając pokój. - Nie wiem jak ty ale ja pójdę się umyć.
- A farba? No wiesz musiałeś zmienić kolor futra na czas misji. - zauważyła Judy.
- Na całe szczęście mogę zmyć z siebie te szczyny. - jego futro rzeczywiście miało ten niefartowny kolor. -  Chyba, że chcesz iść pierwsza.
- Nie nie. Idź pierwszy ja się czegoś napiję. - powiedziawszy podeszła do małej srebrnej lodówki. Dokładnie przed jej oczkami stała paczka schłodzonych, ulubionych napojów z marchwi, w puszkach. Łapczywie wzięła jedną i otwarła. Gdy wypiła połowę jednym łykiem opadła ciężko na sofę. Po ich ryzykowny skoku, zaraz pojawiły się odpowiednie służby, oczywiście w wiadomościach podano, że zginęła trójka przypadkowych ssaków, a na miejscu była znana Judy Hoops. Teraz leżała na kanapie z oklapniętymi uszami. Rany dalej ją bolały, choć nie było ich widać, tajne preparaty federalnych to czarna magia.
- Twoja kolej. - powiedział królik wychodząc z łazienki.
- Tak szybkooooo..... - zmienił się nie do poznania. Zamiast jasno- żółtego futra miał teraz ciemno szare z nieco jaśniejszymi paskami na dłoniach, zielone oczy zamieniły się w ciemny brąz, a sam jego postawa też przeszła metamorfozę. Przedtem był lekko zgarbiony i nosił okulary, ale teraz był nienagannie wyprostowany, a okulary gdzieś położył. Jednak Judy zwróciła największą uwagę na jego klatkę piersiową, albowiem był goły od pasa w górę, nie była mocno "wyrzeźbiona" jednak widać było, że ćwiczy już dłużysz czas. Lekka para unosiła się z jego ciała...
- Judy? Wszystko dobrze?
- YY... tak. Jestem trochę....
- Wiem, troszkę się zmieniłem.

- To prawdziwy ty, czy nie?
- Trochę źle widzę bez okularów i nie mam "rękawiczek" - powiedział pokazując dłonie. - Odśwież się, a ja coś zamówię. - miał głos typowego arystokraty, trochę wyniosły gramatycznie poprawny do bólu, Ą Ę, mimo to jego intencje były szczere i był nawet miły
- Okej. - powiedziała budząc się z zauroczenia i poszła się obmyć. Kiedy weszła do łazienki, zrzuciła całe ubranie przed prysznicem. Oczywiście to nie mógł być zwykły prysznic, tylko wymyślny z kilkoma opcjami natrysku, eko-nakładką i specjalnym wskaźnikiem temperatury wody. Policjantka ustawiła najcieplejszą i pozwoliła by gorąca woda powoli spływała po jej ciele delikatnymi strumieniami. Nagle oparła się gwałtownie o ściankę.
- Skup się Judy. - powiedziała do siebie

(Dystrykt Nocny 22. 10 Klub Nocny Qinskie sny)

 Dany wszedł do klubu, neon na wejściem przedstawiał tańczącą na rurze nagą łanie, wejście było wąskim korytarzem z ciemno- niebieskimi ścianami, diody na podłodze i suficie świeciły na granatowo dając ciekawy efekt. Nazwa nawiązywała do niezwykle malowniczych gór na terenie Federacji Ssak- Qi. Wielki, białe skały porośnięte dżunglą wyglądały jak białe doniczki stojące na pofalowanej ziemi. Nizina była całkowicie przeznaczona na rolnictwo, więc w każdej kolejnej porze roku doliny wyglądały inaczej, same góry łączyły się w wąskie pasma, lub kilka "doniczek" łączyło się w jedną kilku piętrową albo po protu stały same.  Wreszcie policjant podszedł do czerwonych podwójnych drzwi, lekko pchnął je. 
 Przed nim ukazała się duża sala, miała kształt trapezu, który rozszerzał się w głąb budynku. Wszystko było tu czarne z wyjątkiem neonów wbudowanych w ścianach, te był albo fioletowe albo czerwone. Dziesięć metrów od wejścia zaczynał się wybieg dla striptizerek. Maił pół metra wysokości i kształt litery T. Od jego trzonu odchodziły mniejsze ścieżki. Na końcu każdej była rura do tańca z tancerką. Głównie młode klacze, łanie, samice zebr i gazele. Pod ścianami stały półokrągłe sofy ze stolikami zawalonymi kieliszkami po drinkach. Co jakiś czas przechodziły prawie nagie kelnerki by "obsłużyć" zarówno w dosłownym jak w nieco mniej moralnym znaczeniu. W tle leciał remix jakiegoś znanego utworu, na całym ciele można było poczuć uderzenia basów, albowiem na każdym rogu i kolumnie podporowej, które trudno było dostrzec, zamontowane były olbrzymie głośniki. Natomiast światło mieniło się w kolorach i raziło w oczy.
 Dany wychowany w idei wszech równości nie za bardzo cieszył się ze swojej roli. Ale był najbardziej odpowiednim kandydatem, poza tym chciał je wszystkie uwolnić by mogły wrócić do ich kraju i pomóc go odbudować.
 Kiedy już zorientował się gdzie, co i jak, ruszył na koniec sali, mijając slalomem pijanych i naćpanych klientów. Wreszcie dotarł do ciemnych, spiralnych schodów z blachy, prowadzących na wąski szklany balkon. Gdy już się na nim znalazł poszedł w lewo, tam balkon wchodził w skałę.Jedyną przeszkodą były pancerne drzwi, koń podszedł i zapukał agresywnie. Momentalnie w wąskiej szczelinie pokazał się ochroniarz, jakiś byk.
- Czego?
- Lepszych miejsc. - odciął się podając czarną wizytówkę.

(Szybki powrót do znajomego Nicka, nietoperza dzień poprzedni)

- To się wam przyda. - powiedział Roni wręczając Judy czarną kartkę z fioletowym napisem "VIP" - Jeden gość przegrał zakład z takim innym, który miał dług u znajomego, a ten znajomy nie miał jak oddać kasy, więc dał mi to powiedział, że może komuś to opchnę. Tak więc, pani władzo czyń swą powinność i proszę nagraj dla mnie następny koncert Gazeli.
- Ależ oczywiście. Dzięki Roni. - krzyknęła radośnie i nieuważnie do niego, aż zatkał swoje wielkie uszy.

(Wracamy)

 Strefa Vip znacznie się różniła od strefy dla motłochu. Tu leżały eleganckie dywany, ściany pełne były ozdób, a podesty dla tancerek miały okrągły kształt na nich położone były jedwabne czerwone chusty poprzybijane do ścianek specjalnym odstającym złotogłowiem. Poza tym świeciło tu normalne światło i leciała spokojna muzyka jazzowa. Wszystko było tu z wyższych sfer.
 Oczywiście Dany miał na ten temat swoją opinię, ale teraz był skupiony na misji. Podszedł do wielkiej recepcji  wykonanej z jasnego hebanu z rzeźbionymi krawędziami i uroczą panią za nią. Była nią gazela w luźnej niebieskiej bieliźnie i kilkoma długimi do ziemi prześwitującymi pasmami materiału przyszytymi do jej majtek.
- W czym mogę panu pomóc? - zapytała z uśmiechem i delikatnym głosem. "Nie chcę wiedzieć co przeszła, ani ile ćwiczyła ten uśmiech" pomyślał policjant.
- Czekam tu na mojego klienta - starego przyjaciela. Chce mu zrobić małą niespodziankę dlatego nie mam garnituru. - pokazał kopytami na swój strój.
- Aa tak... Można prosić nazwisko?
- Evan Juls. - znany policji jako "zły prawnik". Wyciągał z aresztu najgorsze zwierzęta, a nieuczciwych biznesmenów i mafiosów ratował w sądach. Był tak jak Dany koniem, z tym, że on Evan był cały biały. Dzięki informatorom ZPD, udało się ustalić, że ma tu umówioną wizytę.
- Pan Juls. Raz już tu był. - na jej twarzy pojawił się cień strachu.
- Przyślij mi kogoś na czas czekania. - powiedział szorstko by nie wzbudzać podejrzeń.
- Jakieś wymagania?
- Ładna, zgrabna, doświadczona... Kobieta hetero, mój gatunek, naturalna, żadne trans-dziwadło.
- Miejsce numer trzy Panie...
- Quixien. - powiedział i poszedł, minął długi bar podobny do recepcji tylko dłuższy i z facetem w koszuli za nim. Zamówił coś lekkiego i skierował się do swojego miejsca. Usiadł na sofie w kształcie półokręgu. Miała czerwone obicie, a w centrum koła było podwyższenie z rurą do tańca.
Przyłożył kopyto do ucha.
- Halo ekipa? Odbiór... odbiór... cholera, chyba zakłócają sygnał.

(Radiowóz Nicka i Mariana)

- Czyli jak się zrobi gorąco, Dany da nam sygnał i wbijamy? - zapytał dla pewności gepard.
- No. - odpowiedział lis
- A jak nie zdąży albo zapomni?
- To nie mamy kolegi. Wracając...
- ...Aha myślę o czymś na litereee...

(Znów w klubie)

 Po jakich pięciu minutach przyszła tancerka. Była koniem o pociągającej figurze, ciemno brązowej maści i długich pięknych włosach opadających luźno po obu stronach jej głowy. Miała na sobie czarne stringi i stanik na cienkich paseczkach.Od lewego uda do piersi ciągnął się tatuaż przedstawiający splecione węże. Sugestywnym krokiem weszła na rurę i zaczęła tańczyć, teraz Dany zobaczył jej oczy, były jasno zielone. "Skądś ją kojarzę, tylko skąd?" - pomyślał.
 Złapała się rury za plecami i opuściła się. Po czym szybko wstała i obeszła podest odrzucając przy okazji głowę tak, że jej włosy zafalowały. Stała teraz przodem do agenta za rurą, zrobiła szpagat patrząc się nieustannie w jego oczy. Powoli wstała, podeszła na skraj podwyższenia, uklękła, zeszła do pozycji na czworaka, wyciągnęła rękę do jego twarzy. Przyciągnęła go delikatnie ku sobie i liznęła w ucho. Szybko odsunęła się i wstała na nogi.
 Klacz usiadła na jego kolanach okrakiem, przybliżyła się do niego mocno. Zdjęła swój stanik i pocałowała go w ust .Dany czuł jej ciepło, położył jedną rękę na jej lędźwiach, drugą ręką gładził jej wytatuowany bok. 
 Zbliżyła się jeszcze bardziej, swoje prawe kopyto włożyła pod jego bluzę, sięgnęła aż do piersi. Zaczęła go całować po szyi. Policjant lekko zadrżał. Dawno nie miał okazji na podobne doznania. Spojrzał na jej ucho, miała tam małą ciemną plamę. Nagle wszystkie jego nieczyste myśli znikły, a pojawiła się mieszanka strachu i zażenowania. W momencie, w którym tancerka sięgnęła do jego rozporka, on złapał ją szybko za ręce. Ona lekko się oburzyła ale Dany przyłożył kopyto do jej policzka. Spojrzał głęboko w jej oczy.
- Mari... co oni ci zrobili? - zapytał drżącym głosem. Tracił panowanie nad sobą. - Co te jebane skurwysyny ZROBIŁY?!?! - na jego twarzy pojawiła się furia.
- Dany? - zapytała nieśmiało z niedowierzaniem.
- Poczekaj tutaj. - zsunął ją na bok.

 Gwałtownie wstał i skierował się w stronę osobnej sali. Była oddzielona wysokimi parawanem, w przejściu stało dwóch strażników w kamizelkach kuloodpornych. Jeden był tygrysem, a drugi wilkiem. Dany podszedł do nich nerwowo.
- Ej gdzie leziesz? - spytał wilk
- Kto tam się bawi? - spytał pozornie spokojnie
- Właściciel. A teraz wypad i wracaj do swojej dziwki. - w tym momencie przesadził. To było szybsze niż błyskawica. Dany uderzył wilka w krtań tak mocno, że ten aż wypluł krew, ale policjant nie czekał. Wyjął zza pleców nóż bojowy. Lewą ręką zablokował cios, wyprowadzając uderzenie w łokieć tygrysa, po czym poderżnął mu gardło.

(Co się za chwilę stanie)


 Dany wparował na teren imprezy. Kilku bogatych mafiozów było otoczonych swoimi harenami, nawet część ochrony świetnie się bawiła wykorzystując samice. Po prawej stronie "Królewskiego tronu" gdzie jakiś koń (rasa arab jakby co) bogacz z dalekiego zachodu okrążony kilkoma łaniami, siedział biały koń  z młodą dziewczyną na kolanach.
- Koniec imprezy! - wydarł się. Jakiś przypadkowy jeleń chciał go zastrzelić, ale skończył z nożem w oku. Policjant wyciągnął dwa prywatne pistolety. Najpierw strzelił w głowę lwa celującego w niego z karabinu. Automatycznie posłał dwie kule w kierunku kolejnych strażników. Z prawej strony wyskoczył gepard, chciał uderzyć policjanta, ale Dany uchylił się i podciął go. Kiedy upadł, strzelił mu między oczy. Kolejny bodyguard podbiegł do niego z nożem, ale policjant wykonał wykop  z półobrotu odrzucając napastnika na pięć metrów. 
- ZABIĆ GO!!! - krzyknął Evan Juls, zasłaniając się dziewczynką, miała może osiem czy dziewięć lat i była podobna do Mari.
 Nagle znikąd pojawił się szereg oprychów z karabinami maszynowymi. Dany rzucił się za podest dla tancerek. Bogaci klienci zaczynali uciekać, ale on im na to nie pozwolił. Cały magazynek zużył na strzelanie w kostki i łydki, żeby nie mogli uciec. Ale to nie było teraz najważniejsze ponieważ jego osłona dosłownie znikała. Mężczyzna sięgnął po granat, który schował w ukrytej kieszeni. Rzucił go tam skąd dochodziło najwięcej strzałów. Krzyki i przekleństwa przerwały na moment ryk karabinów. To była jego jedyna szansa.
 Dany po cichu uciekł ze swojej kryjówki, kiedy jego przeciwnicy zaczęli go szukać, skoczył na jednego od tyłu. Zabrał mu karabin, a z niego samego zrobił  sobie żywą tarczę. Kilku kolejnych padło, ale tarcza była już zbyt dziurawa by można było się za nią schować. Następny ochroniarz stał teraz naprzeciw niego z pałką teleskopową. Już się zamachnął jednak policjant był szybszy, zablokował cios, uderzył  splot słoneczny. Wtem  od tyłu zaszedł go drugi koń, Dany błyskawicznie odwrócił się na pięcie, wymierzył cios w szczękę potem wyprowadził serie krótkich ciosów w brzuch, ale zaraz podbiegł następny. Trzech na jednego, koń odbij się od, podskoczył wyciągnął nogę ponad głowę i po łuku poprowadził kopnięcie z góry łamiąc doszczętnie czaszkę ostatniego napastnika. Jeszcze dwóch. Dany potrzebował miejsca, zrobił pad w przód nad rozwalonymi meblami i przeturlał się za nie. Gdy nadbiegł przeciwnik, wykorzystał jego prędkość. W momencie gdy z rozbiegu zaatakował go, Dany przechwycił ten atak zwinnym ruchem znalazł się za jego plecami. Wyciągnął jego rękę maksymalnie w bok, aż się zachwiał. Właśnie wtedy wykonał mocne podbicie na łokciu, aż przebił się w drugą stronę. Gdy oponent leżał jęcząc z bólu, drugi ledwo łapiąc oddech zaszarżował w stronę policjanta. Dan wiedział co zrobić, poczekał i w ostatnim momencie zszedł z drogi ataku. Złapał go za kark, nadał mu większy pęd gdy razem zawirowali i puścił go... przez okno.

(Na zewnątrz)

 Lambert i Marta siedzieli w ciszy i wpatrywali się w siebie. On z zakłopotaniem i niedowierzaniem, ona z nadzieją i żalem.
- Nic z tym nie możemy zrobić. Ja nie mogę Marta. Trish jest moją żoną, jaka by ona nie była.
- Będę czekać, ale mówię ci. To nie skończy się dobrze.
 Nagle z budynku krzycząc wyleciał jakiś zwierz. Spadał z trzeciego piętra. Wilk chwycił krótkofalówkę. 
- Do wszystkich! DANY ma kłopoty!

(Wewnątrz)

 Dany podszedł wolno do Evana z nożem w kopycie.
- Jakoś się dogadamy. - skamlał z przebitą nogą.
- Już nigdy nie skrzywdzisz tego dziecka. - wskazał małą koniówkę która schowała się w rogu. Całą swoją walkę Dany starał się uważać na nią i odciągać wszystkich od niej. - I nikomu innemu.

- Czekaj co ty robisz z tym nożem, NIEEEEEEE


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ci się podobało

      Usuń
    2. No oczywiście że tak ale co za pojebana akcja że tak zacytuje klasyka

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone