Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 5 Cz. 4 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

Prolog   Poprzednia część

Judy odwróciła się i zeskoczyła z ciężarówki na drugą stronę, uderzając z hukiem o chodnik i biegnąc z powrotem w stronę ulic, od których przyszli. N szybko wpadł za nią, kuśtykając tak szybko, jak tylko mógł. Pantera warknęła i zaczęła biec za nią. Gdyby był tylko jeden, mogliby go wyprzedzić i uciec, ale jego warczenie musiało wkrótce przyciągnąć więcej osobników. Zwłaszcza że jej torba brzęczała wypełniona fiolkami z lekami.
Rzeczywiście, Judy słyszała coraz więcej warczenia dochodzącego zza jej pleców, gdy inny szwendacz uderzył w okno pobliskiego sklepu i zaczął je ścigać. Była w stanie biec wystarczająco szybko, aby zachować dobry dystans między nimi, ale N miał kłopoty z nadążaniem. A ich głodne zawodzenie przyciągało więcej szwendaczy. Judy domyślała się że w końcu zostaną otoczeni.

Przeskoczyła przez przewrócony samochód i skręciła mocno za róg prowadzący do tej samej ulicy, która wiła się w dół klifu. Bicie serca osbijało się w jej uszach. Jej łapy trzęsły się straszliwie z każdym ostatnim pchnięciem do przodu. Kij w jej łapie byłby przydatny, ale nie mogła mieć nadziei na walkę z nimi wszystkimi. To byłoby samobójstwo.
Gromada szwendaczy czekała na nią u podstawy klifu. Przeklęła i wybrała inną drogę, modląc się, by również jakoś nią dotrzeć do bezpiecznego magazynu N.
Gazela z brakującą połową szczęki wyskoczyła zza samochodu przed nią, jęcząc groźnie. Judy sapnęła i zatrzymała się, odwracając się, by spostrzec kolejnych pięciu lub sześciu osobników gotowych poobgryzać jej kości. Byli zaledwie kilka chwil od jej złapania.
Odcięta z obu stron Judy zauważyła średniej wielkości furgonetkę z otwartymi tylnymi drzwiami. Miała wystarczająco dużo miejsca między nią a najbliższym agresorem, aby przejść. W tym momencie N był tak daleko w tyle, że inni szwendacze prawdopodobnie przypuszczali, że również próbował ją zjeść.
Rzuciła się w stronę furgonetki, skacząc do środka w ostatniej chwili.
- Nie! - zawołał N. tuż przed trzaśnięciem zamykanych drzwi.

Judy cofnęła się ostrożnie od drzwi, całkowicie przygwożdżona i pozbawiona pomysłów. Na szczęście żaden ze ścigających nie był większy niż pantera z klifu, ale wiedziała, że furgonetka nie zatrzyma ich na zawsze. Musiała wymyślić sposób, aby N poprowadził ich gdzieś indziej, żeby mogła uciec z powrotem do magazynu. Cofała się, aż jej stopa wylądowała na czymś twardym i spiczastym.
- O! - Spojrzała w dół, by znaleźć pod stopą małą porcelanową figurę lisa. Zauważyła, jak czysto było wewnątrz. To że coś tak kruchego przetrwało aż do tej chwili wydało jej się dziwne. Obserwując otoczenie, dostrzegła że wnętrze furgonetki było pełne małych drobiazgów. We wnętrzu rozrzucono ramki do zdjęć, słuchawki do różnych rozmiarów ssaków i kilka zniszczonych kart baseballowych. Kiedy furgonetka lekko zatrzęsła się od uderzenia na zewnątrz, Judy pomyślała, że ​​wygląda to nawet podobnie do kryjówki N. Uświadomienie tego sprawiło, że przez ​​jej kręgosłup przeszedł dreszcz.
Wtedy usłyszała warczenie. Judy odwróciła się, by zobaczyć parę brutalnych oczu, które patrzyły na nią wściekle z drugiej strony furgonetki.
- Szlag! - zaklęła i skoczyła w górę, gdy postać rzuciła się do przodu z warknięciem. Ledwo chybiła zębów, gdy wielkie, miękkie, chropowate uszy szwendacza niemal ocierały się o jej brzuch. Wylądowała po drugiej stronie furgonetki i chwyciła kij.
Ssak wyglądał ogółem jak lis, tylko znacznie mniejszy niż N. Jego brązowe oczy były gniewne i dzikie. Brakowało jednego z jego dużych uszu, a poplamione krwią futro pod brodą oznaczało, że nie należy go lekceważyć ze względu na jego rozmiar.
Napastnik znów rzucił się naprzód. Judy wyprowadziła uderzenie pod brodę, posyłając go do tyłu. Odzyskał równowagę i znów na nią spojrzał. Ten szwendacz był szybki. Prawie tak szybki jak ona. Znowu rzucił się na nią z obnażonymi zębami.
Tym razem wskoczyła na przednie siedzenie furgonetki i rozejrzała się, szukając wyjścia. Lisopodobny stwór rzucił się do przodu z zębami. Podniosła kij i kolejny cios. Kij pękł po całkowitym zmiażdżeniu jego zębów. Walker kopnął ją do tyłu, odrzucając ją na deskę rozdzielczą. Rzucił kij w kabinę.
Zanim zdążyła przeskoczyć przez środkową konsolę, żeby go złapać, między nią a kijem pojawił się szwendacz. Jego wargi wygięły się w górę nad kłami. Jego pazury rozerwały poduszkę pod nim. Judy cofała się powoli, czując, że siedzisko za nią odcina jej odwrót.
- SSZZZRAAALLRRGHH! - stwór warknął, rzucając się na jej szyję.
Z pozytywnym biciem serca skoczyła na bok, tym razem z pasem w łapie. Wyciągnęła sprzączkę na zewnątrz, łapiąc lisa za szyję. Szybko owinęła go wokół szwendacza, a potem kopnęła go w tył tak mocno, jak tylko mogła, przewracając go na twarz, masakrując dalej jego plątaninę zębów pasem bezpieczeństwa.
- Mam cię! - Judy złapała kij i mocno chwyciła go łapami. Sztuczka z pasem bezpieczeństwa prawdopodobnie nie mogła utrzymać go długo, więc musiała uciec z tej furgonetki, zanim rozerwała ją na strzępy. Wzięła kijaszek  obiema łapami i wycelowała w szybę od strony kierowcy. Okno roztrzaskało się z głośnym hukiem. Wyskoczyła z furgonetki. Na szczęście pozostali szwendacze nadal skupiali się na tylnych drzwiach, dając jej wystarczająco dużo miejsca, by się wydostać.

Nie trwało to jednak długo. Wkrótce wznowili pościg, a mniejszy lis prowadził szarżę.
- N?! - zawołała, ale nigdzie go nie widziała. Judy mocno trzymała kij, odwracając się w stronę drogi, którą znała, prowadzącej do magazynu. Minęła jeden róg. Potem kolejny. Ale tym razem bestie za nią doganiały ją. Była zmęczona. Jej tempo zaczęło spadać, a oni nieustannie poruszali się tak jakby zmęczenie dla nich nie istniało. Być może tak było.
- Agh! - Judy zapiszczała, gdy skręciła w innym rogu, by znaleźć tę samą panterę, która wcześniej na nią czekała. Podniosła kij przed nią w samą porę, by zablokować uderzenie drapieżnika. Pazury pozostawiły w drewnianym przedmiocie głębokie rowki, ale wciąż był wystarczająco mocny, by raz lub dwa razy machnąć na szwendacza i skłonić go do cofnięcia się. Te cenne chwile były wszystkim, co jej pozostało, bo wkrótce reszta agresorów otoczyła ją. Opierała się plecami o ścianę.
- Szlag... Jasny szlag... - Judy nadal przeklinała, gdy powoli zbliżali się do przodu. Jeden szop odbił od reszty i rzucił się na nią. Zamachnęła się kijem, w ułamku sekundy odrzucając go do tyłu. Gazela zajęła swoje miejsce i jęknęła, gdy królica się zbliżyła, naciskając Judy z powrotem, aż wycofała się pod ceglany mur.
Oczy Judy przemknęły między każdym szwendaczem, a jej umysł walczył o opcje. Było po niej. Przygwoździli ją. I chociaż może być w stanie odeprzeć jednego z nich, następny, który dotrze, złapie ją, umożliwiając rozerwanie jej na strzępy kolejnym.. Jej kij zaczął się trząść, gdy wskazywała na każdego Walkera, który zrobił krok bliżej, mając nadzieję, że poczuje się groźna w jakikolwiek możliwy sposób. Mały lis z furgonetki wykonał następny ruch. Wzniósł się na tylnych łapach i rzucił się do przodu. Judy widziała, że ​​nadchodzi, więc przygotowała kij by wykonać ostatni cios.
Właśnie wtedy pantera uderzyła ponownie. Tym razem wyrwał kija z jej łap i rzucił go na ziemię z głębokim hukiem. Judy ledwo miała dość czasu, by spojrzeć w górę, zanim mały lis znalazł się w powietrzu, rzucając się na nią z zębami gotowymi zatopić się w jej piersi.

Kącikiem oka Judy wyłapała zieloną bluzę z kapturem, której właściciel kopnął mniejszego lisa posyłając go na beton.
- N! - krzyknęła, gdy wściekły rudy lis warczał na nadciągającą hordę.
Szop znów rzucił się, ale tym razem na niego. N z łatwością odsunął łokciem nadciągającego drapieżnika i odtrącił go. Kopnął mniejszego lisa i pchnął gazelę, pchając ją do tyłu. Pantera warknęła i rzuciła się na niego, chybiając głowę o włos, zanim N rzucił się na niego. Wpadł na biodra i odrzucił do tyłu, prosto w drzwi pobliskiego samochodu. Okno roztrzaskało się po uderzeniu. N stracił oddech, ale wciąż stał między Judy i innymi Walkerami. Grupa szybko odzyskała równowagę i podeszła ponownie z żadzą mordu w oczach.
N podniósł obie łapy, błagając Walkerów, aby powstrzymali ich posuwanie się naprzód. Mówił jasno i wyzywająco: 
- Nie.
Ku zaskoczeniu Judy zatrzymali się.
- N... - sapnęła i wstała. Jej oczy wpatrywały się w otaczających ją szwendaczy. Szli dalej, ale warczenie ustało. Zamiast tego każdy z nich spoglądał między N i Judy z dezorientacją na temat tego, co się właśnie dzieje.
- Przestańcie! - rozkazał N z dziką twarzą i łapami rozłożonymi do przodu. Mniejszy lis zbliżył się ponownie, patrząc ze złością między N i Judy. Jego pomruk umarł trochę, gdy odwrócił twarz do N ze zmieszanym spojrzeniem.
- Żyjąca…? - odparł chłodno mniejszy lis.
- …tak. - odparł N, wciąż trzymając łapy w gotowości i wpatrując się w mniejszego lisa.
Lis skinął głową, jakby instruował N, co robić. 
- Jeść…

Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone