Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 10 Cz. 5 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część

 Metalowa powierzchnia ściany pod jej stopami była lodowata. Po przejściu trochę dalej Judy potknęła się o grupę ułożonych w stos desek, z których każda była trzymana razem przez parę lin. Drabiny były różnych rozmiarów, aby pomieścić różne ssaki, które mogą potrzebować natychmiastowej ucieczki przed szwendaczem. Judy znalazła jedną z nich i zakotwiczyła w pobliskim haczyku. Metalowe klipsy zatrzasnęły się na ścianie z satysfakcjonującym dźwiękiem.

 - Gotowi? - spytała obu swoich towarzyszy.

 - Urodziłam się gotowa. - odpowiedziała Kris.

 - A ja martwy. - przypomniał jej N.

 - OK. - Judy rzuciła drabinę na ścianę i opadła na ziemię. - N, idź pierwszy.

 - To lepsze n-niż… r-rollercoaster… -  chrząknął, przechodząc ponad krawędzią muru. Chwilę zajęło mu znalezienie i ogarnięcie użycia szczebli, ale powoli wbijał się w rytm i zaczął schodzić. Strzelba Judy wciąż była przerzucona przez jego ramię.

 Judy poszła za nim, przechodząc ponad krawędzią. Ściana była zwodniczo wysoka. Co prawda Judy cieszyła się z osłony ciemności, która utrzymywała ich poza wzrokiem strażników, ale jednocześnie poczuła złowieszczy niepokój, gdy opuściła się do ciemną pustkę dolnej części muru.

 Szalony głos przeciął ciszę jak eksplozja. 

 - Hej! Nie ruszać się!

 - Cholera! - zaklęła Kris. Judy spojrzała na nią z paniką w oczach. - Ruchy!

 Judy zaczęła schodzić szybciej, aż praktycznie znalazła się tuż nad N, z tym że on nie potrafił poruszać się tak szybko, jak ona. Spojrzała na Kris, która właśnie tupała nogą o krawędź muru i wchodziła na drabinę.

 Właśnie wtedy kopyto dużego byka rzuciło się i złapało Kris za ramię. 

 - Mam cię!

 - Kris! - krzyknęła Judy.

 Kris obróciła się i wycelowała ogonem w napastnika. Uderzyła byka w twarz i przez chwilę mogła się próbować się wykręcać. Ale strażnik szybko odzyskał równowagę i chwycił Kris za tułów. Drabina trzęsła się i kołysała, gdy Kris zaparła się o nią z całej siły.

 - Idźcie! -  zawołała do nich obu.

 - Nie bez Ciebie! - zawołała Judy. Strażnik wezwał wsparcie i wkrótce więcej snopów świateł z latarek zaczęło przecinać powietrze dookoła nich.

 - Po prostu idź! - Kris była w stanie utrzymać się tylko przez chwilę, zanim kopyto potężnego strażnika wyszarpało ją z powrotem na mury.

 - Ruszaj się! - rozkazał N niespokojnym głosem na widok zbliżających się strażników.

- Dobra. Do boju! - Judy i N. zaczęli znowu schodzić po drabinie. Teren rozjaśniał się obok nich, gdy reflektory wycelowywano jeden po drugim na ich położenie. Światło było oślepiające i białe, a jej oczy próbowały się do niego dostosować.

 Judy widziała, jak ten sam kopyto sięga i chwyta drabinę linową. Zarówno ona, jak i lis zaczęli powoli powoli unosić się z ziemi, gdy większy ssak zaczął ich wciągać. Judy poczuła, jak czyjeś łapy sięgają naokoło jej talii.

 - Puszczaj ją! - krzyknął N. Na jego polecenie Judy puściła obiema łapami drabinkę linową i obaj polecieli bezwładnie w ciemność. Przez chwilę spadali swobodnie, by zaraz z impetem zderzyć się z ziemią. Judy na moment ogłuszył świst przepływającego powietrza, za to N przyjął za nią główny impet uderzenia. Przez chwilę obejmował ją ramionami, a ona walczyła o oddech wczepiona w jego koszulę. Jęknęła i wstała, trzymając się za brzuch.

 - N! Jesteś… *sap*… cały? 

 - Aagh... -  mruknął. - Tym razem zabolało.

 - Musimy się ruszyć! Jak się kapną, że jesteś szwendaczem, to zaczną strzelać.

 N przytomniał przez chwilę, ale w końcu udało mu się wstać. Judy jedną łapę trzymała na pasku, a drugą ściskała łapę N. Rozległy się krzyki i dźwięk alarmu, gdy ziemię przeczesywały kolejne reflektory. Wkrótce natknęli się na znajomą furgonetkę i szybko wsiedli do środka.

 N znów jęknął. 

- Proszę, powiedz, że zostało paliwo.

 - Musi być. - Judy wyjęła klucz z kieszeni i uruchomiła silnik. Zakręcił na moment, ale nie udało go odpalić - No dalej! - spróbowała jeszcze raz i przekręciła, ale silnik nie chciał zaskoczyć.

 - Wyłazić z furgonetki z podniesionymi łapami! - przestrzeń przeszyło brzmienie głośnika wydającego rozkazy ze szczytu muru.

 - Wydostań nas stąd! - wrzasnął N.

 - Próbuję! - Judy jeszcze raz przekręciła kluczyk, raz po raz uderzając stopą w pedał gazu, żeby tylko odpalił. Wreszcie furgonetka ożyła i zatrajkotała kilka razy. - Tak!

 Wrzuciła wsteczny i szybko obróciła wóz. Judy w połowie manewru spodziewała się usłyszeć strzały z pościgu. W głowie każdego strażnika mogło dziać się teraz coś innego. Ale strzały nie padły. Zamiast tego reflektory oświetlały ich razem z trasą przed nimi i stopniowo stawały się coraz ciemniejsze, aż w końcu udało się odjechać na bezpieczną odległość. Judy zwróciła się do N, który patrzył przez okno za nimi.

 - Odpuścili? - zapytała.

 N krzyknął w szumie przepływającego wiatru. 

- Chyba tak.

 Odetchnęła ciężko i złapała kierownicę, skupiając uwagę na jezdni. 

 - Zajmie im trochę czasu, by umieścić samochód po drugiej stronie bramy, zakładając, że w ogóle nas ścigają. Nie sądzę, by zrobili to bez rozkazu mojego ojca, a jego nie dostaną do rana, więc myślę, że nic nam nie będzie.

 Judy wzięła głęboki oddech przez nos i ścisnęła kierownicę. Starając się jak najlepiej skoncentrować i uspokoić tętno, pomyślała o szwendaczach opuszczających miasto i o dzikusach, którzy w końcu nadejdą. Jeśli lekarstwo w ogóle istniało, musiała traktować szansę jak absolutną pewność. Mimo wszystko nie mogła powstrzymać się od przypominania sobie tych, które pozostawiła za sobą.


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone