Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 3 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 11 Cz. 1 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

Prolog   Poprzednia część

Zgubisz się

Rozejrz się

Wtedy znajdziesz mnie

Raz i po raz

Rozdział 11: Time after time (Raz i po raz)

Tym razem autor tego nie przyznał w opisie ale oryginalny fragment tekstu należy do piosenki
Cyndi Lauper - Time after time


  Słońce było teraz wyżej, ale zachmurzone niebo utrzymywało wszystko w ciemności i wilgoci. Rozbita szyba ich furgonetki po stronie kierowcy powodowała zbieranie się porannej rosy na czubkach futra N. Furgonetka od czasu do czasu grzechotała, tocząc się po kępach wyrastających z pęknięć w jezdni. N od czasu do czasu zerkał na Judy, żeby upewnić się, że nadal śpi na miejscu pasażera. Spała i była urocza.


Około godziny po ucieczce z Szarakówka musieli zatrzymać się, aby odessać  paliwo z niektórych zepsutych samochodów. Podczas postoju N zaproponował, że spróbuje pokierować. Na początku jego technika była trochę chwiejna. Raz spanikował i nadepnął na hamulce, co praktycznie sprawiło, że oboje polecieli na deskę rozdzielczą. Jednak  po krótkiej praktyce N stwierdził, że jest w stanie poprowadzić furgonetkę wystarczająco płynnie, o ile jechał powoli. Objeżdżał porzucone samochody i zardzewiałe znaki drogowe tak ostrożnie jakby chciał chronić Judy przed chorobą lokomocyjną. Niedługo potem jego jazda ukołysała ją do snu, zostawiając go samego z drogą i myślami.


Dobra teraz, spokojnie i powoli noga na hamulec… ale jazda! Weź to obczaj! Mam czyste futro, kozacki ubiór, jeżdżę bezpiecznie i nie jem mózgów! Co by pan teraz o mnie pomyślał, panie Hopps?


N uśmiechnął się z satysfakcją. Przeszedł długą drogę od kulejącej, mamroczącej kulki brudu, która mieszkała w magazynie. Gadał! Debatował, kłócił się, kontrapunktował, żartował, a jedynie sporadycznie wkurzał. Nie pachniał już odrażająco, a jego ubrania były czyste, nawet jeśli były trochę krzykliwe. Mimo to podobały mu się wszystkie. A na dodatek Judy wczoraj trzymała go za łapę! To nie był pierwszy raz, ale wszystkie inne okazje były w sytuacjach śmiertelnego niebezpieczeństwa. Nadal nie był pewien, co to oznacza dla niego i dla niej, ale było to niejasno pozytywne i jeszcze bardziej go nakręciło. Po wszystkim, przez co przeszedł z Judy, N przestał być nieśmiały. Zresztą teraz i tak nie miał już czasu na ukrywanie niczego.


N uniósł łapę i spojrzał na łysinę na swoim nadgarstku. Jak długo tam była? Czy była świeże? Czy się powiększała? Odsłonięte ciało było jasne i szorstkie, w przeciwieństwie do otaczającej go skóry. Miejsce było bardzo małe, prawie niezauważalne. Ale ciągle tam było i N ledwo mógł myśleć o czymkolwiek innym.


Wytrzymaj jeszcze trochę, organiźmie. Nie pozwól mi teraz zdziczeć.


Spojrzał z powrotem na mapę, analizując trasę, którą poleciła mu Judy. Podróż rozpoczęła się, gdy zmierzali do miasta, ale w pewnym momencie  skręcili na północ krętą drogą prowadzącą w góry. N jechał powoli by oszczędzać paliwo i zmniejszyć szansę awarii, co miało dodatkową zaletę, dając jej więcej czasu na odpoczynek. Odbili na inną drogę, na której w ogóle nie było samochodów. Co dziwne, N czuł się, jakby mapa nie była mu już potrzebna.


- Mmm... - Judy poruszyła się obok niego. - Dojechaliśmy już?


- Myślę… Myślę, że tak... - powiedział N cicho. Judy otarła oczy i usiadła wyżej na siedzeniu pasażera, żeby mieć lepszy widok na drogę.


- Skąd możesz to wiedzieć?


- Nie wiem… - Łapy N same poruszały kierownicą. Skupiał się głównie na tym, dlaczego droga wydawała mu się tak znajoma.


- Mmmm. - Judy ziewnęła i rozłożyła szeroko ramiona. N usłyszał trzask kilku stawów, prawdopodobnie spowodowany spaniem na siedzeniu pasażera. - Jak długo mnie nie było?


- Umm… - N sprawdził zegar na desce rozdzielczej. - Około 5 godzin?


- Naprawdę? - wydawała się zaskoczona. - W takim razie musimy być bardzo blisko. Trudno powiedzieć przez te wszystkie drzewa.


- Mam taką nadzieję. - mruknął N i pazurem machnął tarczami na desce rozdzielczej. - Zeszliśmy do p-połowy baku… Musimy się tam wkrótce dostać, jeśli chcemy mieć możliwość powro–...


- ...Stój! - syknęła Judy. N lekko przestraszył się i furgonetka skręciła w jedną stronę, zanim przypomniał sobie, że hamulec jest po lewej stronie, i zatrzymał furgonetkę. Sprzęt Judy w furgonetce przewrócił się za nimi z głośnym chrzęstem.


- Co? - odszepnął N. Judy tylko trzymała palec przy ustach i wskazywała drogę. N wysilał się, by zobaczyć, na co wskazuje pod szarym niebem. W końcu dostrzegł niewyraźną sylwetkę dużej metalowej bramy między drzewami, przypominającej wejście do wielkiego dworu. Przed bramą stał jakiś zdziczały pies. Stał bardzo nieruchomo, a jego kości były owinięte chorobliwie białą skórą, jakby na szkielecie nie było nic poza cienką warstwą ciała. Ponieważ nadal się nie poruszał, prawdopodobnie nie był świadomy ich obecności.


- Myślisz, że jest ich więcej? - zapytała cicho Judy.


N skinął głową. 


- To pies. One nigdy nie są same. Ale trudno jest wiedzieć, ilu może być blisko.


- Hmmm… - Judy zamyśliła się, zerkając na mapę. - „Boczny Klif" jest tuż przed nami, więc nie możemy go ominąć. Mogłabym ułatwić sobie pracę z pomocą Gretty, ale lepiej nie alarmować reszty.


- Powinniśmy ich odciągnąć. - zasugerował N.


- W jaki sposób?


N wzruszył ramionami. 


- Dzicy zjadają wszystko, co się rusza, hałasuje lub ładnie pachnie.


- Zjadałeś mózgi, N. Co by zwróciło twoją uwagę?


N zmrużył oczy, spoglądając bliżej w kierunku nieruchomego dzikusa. Las wokół nich był ciemny. W oddali słyszał niewyraźny szum wody przecinającej powietrze.


- Hałas. Hałas i światła… 


- O! - Judy ożywiła się i szybko przejrzała zestaw zwiadowczy, który przygotował dla niej Benny. Po chwili przeglądania różnych urządzeń wyciągnęła czerwony kij wielkości jednego z jej uszu. Miał plastikową zatyczkę na jednym końcu i kilka naklejek ostrzegawczych wzdłuż boku.


- Co to jest? - zapytał N.


Judy przekręciła go w łapie. 


- Flara sygnałowa. Jest głośna i tryska jaskrawoczerwonym światłem, które widać z odległości wielu kilometrów. Myślisz, że to zadziała? 


N skinął głową z entuzjazmem. 


- Tak!


- W porządku. - powiedziała, kiwając głową. - Podejdźmy bliżej. Muszę dostać się w zasięg strzału.


N potrząsnął głową. 


- Wywąchają cię, jeśli podejdziesz tak blisko.


- Mam maskę piżmową. - Judy odprawiła go machnięciem ręki.


- Nie wiemy, gdzie są inni. Poza tym powinnaś zachować to na później. 


Judy uniosła brew. 


- Co wtedy?


N wyjrzał przez przednią szybę i spojrzał na wielkiego, groteskowego psa.


- Co się stanie, gdy ich odciągniemy?


Judy sięgnęła za siebie i wyciągnęła absurdalnie dużą miniaturową broń, którą traktowała jak zwierzątko domowe. 


- Odstrzelę ich, zanim usłyszą, że tu jestem.


N przypomniał sobie, jak dobrze radziła sobie z bronią. Szybko zajęła się karnawałowymi strzelbami w jego magazynie i sprawiła, że ​​wyglądało to tak łatwo. Poza tym ta broń wyglądała, jakby mogła powalić dzikiego niedźwiedzia, choć miejmy nadzieję, że nie będzie to aż tak pechowe. Ale w tej chwili dzikusy nie miały pojęcia, że ​​tu jest, i chciał żeby tak zostało.


- Daj mi flarę. Zapalę ją i go odciągnę.


Judy zaprotestowała. 


- Czekaj, po prostu tam wyjdziesz?


N skinął na siebie niejasno. 


- Dz–Dzicy nie jedzą szwendaczy.


Królica zmarszczyła brwi. 


- Zgadza się, ale też nie są dla nich zbyt przyjaźni, nie? Pamiętasz, co gadałeś o tym, jak wypędzili twojego przyjaciela z miasta?


- Poradzę sobie... Nic mi nie będzie, jeśli będę pilnować swojego ogona. - zapewnił ją N.


Judy skrzywiła się i potrząsnęła głową. 


- Nie podoba mi się pomysł, żebyś bawił się w Park Jurajski z tymi potworami. A jeśli zrobią się nieprzyjemni?


N wskazał karabin. 


- Ufam ci.


Judy przez chwilę patrzyła na niego w zamyśleniu, a potem z powrotem na drogę. Biorąc pod uwagę ich obecną sytuację, była to naprawdę najlepsza opcja. 


- Uważaj na siebie, dobrze?


N przełknął chichot. 


- Jestem ostrożniejszy niż ty, Karota.


- Nie jesteś!


- T…tak? Pamiętasz kolejkę górską?


Judy znowu się skrzywiła. 


- ... dobra, touché.


Szybko pokazała mu, jak zapalić flarę i wręczyła mu. Po cichu wysiadł z furgonetki i uniósł kciuki. Skinęła głową od strony pasażera i zaczęła ładować naboje do karabinu. N podszedł do bramy w tempie, które uważał za normalne - co dla szwendacza oznaczało równie powoli, co śmierć.


Dziwne. Spędzając cały ten czas w pobliżu żywych ssaków, zapomniałem jak chodziłem. Wydaje mi się, że wszystko, co kiedykolwiek robiłem wokół Karoty, to bieganie. Czy ja utykałem? Myślę... że tak. Czasem też warknąłem… tak, to dobrze. Żałuję teraz, że przyjaciele Judy tak dobrze mnie wyczyścili. Wyglądam dziwnie bez krwi na mnie. Nic wielkiego, po prostu typowy szwendacz wędrujący bez celu po lesie w poszukiwaniu ciasta pod czaszką. Nie różnię się od innych martwych lisów… O cholera, z bliska jest dużo większy.


Dzikus był z pewnością wilkiem w pewnym momencie. Jego długi pysk i zamglone oczy opadły w kierunku spękanego chodnika. Obecność N nie wydawała się ani trochę zaniepokojona, teraz, kiedy był blisko. N zgadywał, że prawdopodobnie nic nie jadł od dłuższego czasu. Być może tak właśnie wyglądali dzicy, gdy zaczynali obumierać.


Spojrzał na dużą i imponującą bramę oddzielającą go od celu. Miała masywny znak z ozdobnymi literami „Boczny Klif” nad tym, co niegdyś było pięknie wykonanym wejściem. Drzewa po obu jego stronach były ciche i nieruchome, co miało się wkrótce zmienić.


N zdjął plastikową nasadkę z flary i zapalił ją, tak jak pokazała Judy. Nastąpił głośny syk, a następnie seria trzasków, gdy oślepiająco czerwony płomień trysnął z końcówki. Syczał w jego łapie i zaczął nią wymachiwać. Zdziczały wilk naprzeciwko natychmiast zwrócił na to uwagę i warknął, a jego ohydne zęby były teraz odsłonięte. N pomachał flarą, a osobnik podążył za nią, kołysząc się to w przód to w tył.


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone