Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Death Dealing Outfoxed - Cz. 4 - Krampuzzz - Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 11 Cz. 3 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

 

Prolog   Poprzednia część

  N wydostał się z dziury i wszedł do ciemnego pokoju. Latarka Judy była jedynym światłem, jakie mieli, ale N widział lepiej w ciemnych miejscach takich jak to. Po jednej stronie pokoju stał stos krzeseł, a także nosze i zasłony. W pewnym momencie był to zdecydowanie szpital.

 

- Bierz latarkę. - szepnęła Judy i rzuciła mu ją. Podniosła karabin i wycelowała go w drzwi. N skupił światło na drzwiach, a następnie ostrożnie przycisnął do nich ucho. Nic nie usłyszał, więc zerknął na nią, aby upewnić się, że jest gotowa. Skinęła głową, więc otworzył drzwi ze skrzypieniem. Wyciągnęła rękę z gotowym karabinem i po cichu przeszła do następnego pokoju.

 

- Jesteśmy na miejscu. - szepnęła Judy.

 

Co ty nie powiesz.

 

Następny pokój to znacznie nowocześniejszy i wyrafinowany ośrodek medyczny z gigantycznymi ekranami i sprzętem do obrazowania. Na ścianach widoczne były zdjęcia rentgenowskie i rezonans magnetyczny, chociaż światła były wyłączone, więc trudno było je dostrzec. Pośrodku pokoju znajdowało się coś, co wyglądało jak stół operacyjny z masywnymi lampami i stalowymi pasami.

 

Judy uważnie przyjrzała się więzom.

 

- Cokolwiek tu było, zostało uwolnione.

 

- Skąd wiesz? - zapytał N.

 

Szturchnęła metalowe zawiasy końcówką karabinu.

 

- Na łóżku i pasach bezpieczeństwa wciąż są plamy krwi, więc jakiś ssak kiedyś tu był. Ale kajdany nie są złamane ani pogryzione.

 

N wiedział, że miała rację, ale to nie miało sensu.

 

- Gdyby operowali szwendaczy, dlaczego mieliby ich uwolnić?

 

Judy odwróciła się w stronę biurka przy zdjęciu rentgenowskim i zaczęła przeglądać jakieś pliki. Zamiast tego N podszedł do ciemnych ekranów, zauważając kurz, który zebrał się na powierzchni. Podniósł brudną szmatkę i wytarł ekran przed sobą, kaszląc trochę, gdy wzbił się kurz. Postukał w klawiaturę komputera, ale nic się nie stało.

 

Nie to, żebym był dobry z komputerem. Zastanawiam się, czy w pobliżu są jakieś karty pamięci, czy coś.

 

N ukląkł i znalazł duże pomarańczowe pudełko z uchwytem. Pudełko miało na sobie gniazdko, a obok niego starannie ułożoną wtyczkę. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył żółtą notatkę przyczepioną do dziwnego pudełka.

 

- Marchewa. - skinął. - Popatrz.

 

Judy szybko do niego dołączyła i cicho położyła karabin na podłodze. N położył latarkę na pudełku.

 

- Ma notatkę. - ściągnął ją z pudełka i przeczytał na głos. - Podłącz mnie”.

 

Judy odkurzyła pudełko i przejechała łapami po powierzchni.

 

- To jest awaryjny akumulator. - wyjaśniła. - Mamy ich kilka w Szarakówku. Są naładowane i znajdują się obok ważnych punktów, takich jak sterownik bramy lub biuro oddziału.

 

N skinął głową.

 

- Jak długo to działa, jeśli nie jest podłączone?

 

- Zobaczmy... - powiedziała Judy i podłączyła kabel.

 

Oboje usłyszeli dźwięk komputera startującego z góry, który sprawił, że Judy podskoczyła. Ekran, który odkurzył N, był teraz podświetlony i wyświetlał kółko ładowania.

 

- Tak! - syknęła Judy.

 

- Jak myślisz, kto napisał notatkę? - N trzymał ją w łapie, pociągając nosem. Bez zapachu, więc nie była świeża.

 

- Miejmy nadzieję, że ktoś, kto wiedział, że przyjdziemy. - Judy przez chwilę bawiła się komputerem.

 

- Wow.

 

- Co?

 

Judy wskazała na ekran.

 

- W głównym folderze znajduje się plik wideo o nazwie „kliknij_mnie”.

 

- Myślisz, że to pułapka?

 

Judy wzdrygnęła się na niego.

 

- Co? Jak, u licha, miałaby to być pułapka?

 

- Nie wiem! Mój przyjaciel feniek użył furgonetki jako przynęty, by złapać mózg, jak to się różni?

 

Judy westchnęła.

 

- Jeśli jest to najbardziej wyszukana pułapka, jaką zombie mógłby kiedykolwiek wyczarować, to szczerze mówiąc zasługują na mój mózg, Pysiu.

 

N przewrócił oczami z grymasem.

 

- ... po prostu kliknij to wideo.

 

Odpaliła. Otworzył się odtwarzacz wideo i na ekranie pojawiła się sala operacyjna, w której stali. Było teraz więcej światła, a na maszynach wzdłuż ściany wyświetlały się istotne liczby i odczyty medyczne. Minęło kilka chwil ciszy, po czym w kadr wszedł niski, lekko przysadzisty ratel miodożerny.



- Najnowsze wyniki badań, 12 maja, prawie sześćdziesiąt dni po wybuchu epidemii.

 

Stopa Judy tupnęła z podniecenia.

 

- To jej! Rozpoznaję jej głos!

 

- Ćśś! - N uciszył ją, gdy ratel kontynuował.

 

- Otrzymałam środki na kontynuowanie moich badań tutaj od tego co zostało z władz Zwierzogrodu. Policja zaczęła wyprowadzać ocalałych z miasta, a cały personel medyczny ma zgłosić się do obozów dla uchodźców, aby pomóc rannym lub chorym. Burmistrz musiał okłamywać szefa policji, dokąd idą te dostawy. Szef Bogo wydaje się uważać, że próba wyleczenia jest beznadziejna. Po sześćdziesięciu dniach zaczynam myśleć, że może mieć rację.

 

Ratel ze skruchą spojrzał na podłogę i potarł swój kark. Twarz miała zmęczoną, więc prawdopodobnie była przepracowana, ale jej ton był bardziej rozczarowany niż zmęczony.

 

- Powodem, dla którego minęło tak dużo czasu od mojej ostatniej aktualizacji, jest to, że nie poczyniliśmy żadnych znaczących postępów. To coś… Nie zachowuje się jak coś, na co moglibyśmy się kiedykolwiek przygotować. Wszystkie nasze posiewy krwi nawet nie wyglądają jak krew, a wszystkie badane przez nas osoby nie były zbytnio... chętne do współpracy. Pracownicy ochrony tak wiele zaryzykowali, żeby być tutaj ze mną, więc nie naciskałem na żadne „żywe” tematy, chyba że naprawdę ich potrzebujemy. Ale tylko tyle wniosków moge wyciągnąć patrząc na próbki krwi. Potrzebuję objawów.

 

Nagranie ucichło na chwilę, ale licznik czasu wideo odtwarzał się dalej i pozostało znacznie więcej. N i Judy spojrzeli na siebie bez słowa. Jeśli nie było nic więcej, to jedynie znaleźli lekarkę, którą szukali. Judy znów spojrzała na biurko, które przeglądała wcześniej.

 

- Gdzie jest teraz kamera? - zastanawiała się.

 

Wideo znowu się włączyło. Tym razem lekarce brakowało tchu i była jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej.

 

- Najnowsze wyniki badań, dwudziesty czwarty maja.

 

Judy położyła łapę na piersi.

 

- Ona płacze.

 

Wideo trwało dalej.

 

- Burmistrz nie żyje, szef policji być może też. Straciliśmy kontakt z większością innych aktywnych laboratoriów, a całe miasto pogrążyły ciemności… dziś rano straciliśmy również jednego z naszych oficerów ochrony. Moi asystenci laboratoryjni organizują dla niego małe nabożeństwo w stołówce…. Chciałabym odnotować zdumiewającą odwagę i poświęcenie naszego zespołu bezpieczeństwa tutaj, w "Bocznym Klifie". Chciałabym powiedzieć, że jego strata nie pójdzie na marne, ale nadal do niczego nie doszłam!!

 

Miodożer szlochał. Uszy Judy opadły, a oczy przybrały złamany wyraz. N podejrzewał, że to częściowo z powodu utraty lekarza, ale także ze strachu, że naprawdę niczego tu nie znaleźli. N trzymał łapę Judy. Ściskała go mocno.

 

- Będę próbować dalej. Dopóki będziemy dostawać do nas żywność i zapasy, będziemy kontynuować ten projekt.

 

Ekran znów pociemniał, tym razem na znacznie dłużej. N przez chwilę obawiał się, że reszta filmu będzie tylko czernią, ale kto poprowadziłby ich do nagrania, gdyby wszystko było na nic?

 

Ekran znów się zaświecił.

 

- Aktualizacja badań, osiemnastego sierpnia. Myślę, że po miesiącach drogi donikąd dokonaliśmy przełomu.

 

Judy pochyliła się z zapałem w stronę ekranu.

 

- Przez cały ten czas traktowaliśmy nasze próbki i posiewy krwi tak, jakby były krwią pacjenta. Podczas naszej ostatniej sekcji zwłok jeden z moich asystentów zauważył, że szpik jest wciąż świeży, mimo że ciało było w zasadzie tylko szkieletem. Coś oprócz krwi utrzymuje te stworzenia przy życiu. To wyjaśnia, dlaczego mogą chodzić bez pulsu. Moja aktualna hipoteza jest taka, że ​​komórki krwiobiegu zostały porwane przez jakiegoś rodzaju wirusa, który zmutował je w coś innego. Ale nie możemy być tego pewni, dopóki nie znajdziemy żywego pacjenta. Jeśli uda nam się go uchwycić, choćby najmniejszego ssaka, możemy się z niego dowiedzieć więcej.

 

Znowu czerń, ale tym razem nie na długo. Obraz powrócił gwałtownie, patrząc w górę na lampy sufitowe szpitalnego korytarza. Twarz dr DeFleur pojawiała się i znikała z kadru z każdym jej krokiem.

 

- Aktualizacja badań! 2 września! - tym razem lekarka krzyczała, trzymając aparat w jednej łapie, gdy w pośpiechu stanęła obok piszczącego wózka. Rozległo się obrzydliwe warczenie i drżenie, gdy to, co było przypięte do nosza, gwałtownie się trzęsło. - Złapaliśmy pacjenta! Vulpes vulpes, dorosły mężczyzna, około trzydziestu lat. Udało nam się nawet pobrać dokumentację medyczną z Głównego Archiwum Zwierzogrodu.

 

Kamera zatrzęsła się jej w łapie, ale starała się pokazać „pacjenta” do kamery najlepiej, jak potrafiła. Światło operacyjne skupione na ssaku odbijało się w jego oczach. To był lis i to było znajome.

 

Judy sapnęła.

 

- Poczekaj no... - wideo trwało dalej, przerywając jej.

 

- Przyczyną infekcji było ugryzienie myszy w ramię, w pobliżu nadgarstka. - kamera przesunęła się na prawą łapę lisa, która była skąpana w świeżej krwi. - Larry był w stanie założyć mu kaganiec na pysk, zanim wpadł w histerię.

 

Ekran znów stał się czarny i Judy natychmiast chwyciła łapę N.

 

- N, pokaż ponownie swój nadgarstek!

 

N pochylił się bliżej i patrzył, jak Judy przesuwa kciukiem po nagim miejscu na nadgarstku N. Bezwłosy guz, który przez pomyłkę wziął powód zdziczenia, był w tym samym miejscu, co ślad ugryzienia na ekranie.

 

To była blizna.

 

- N, to ty!

 

Usta N były otwarte.

 

- Ja…

 

- Pamiętasz, co mi powiedziałeś o najwcześniejszej rzeczy, którą pamiętasz?

 

N wrócił myślami do ich rozmowy w swoim magazynie.

 

- … Światło.

 

Judy skinęła głową.

 

- Tak jasne, że bolały cię oczy?  - wskazała za nimi na światła operacyjne wiszące nad stołem. Tak jasne światło byłoby pierwszą rzeczą, jaką zobaczył jako Walker.

 

- I długa droga. - wspomniał N.

 

- Jak ta po której wchodziliśmy? A może to nie był deszcz, który wtedy poczułeś, ale woda z wodospadu?

 

Usta N opadły, a jego wzrok wrócił do ekranu, na którym przed chwilą widział, jak traci nad sobą panowanie.

 

Jasny szlag. To naprawdę ja… Wyglądam okropnie.


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone