Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Prison Life (cz. 6) - Land24 & Nauyaco [Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 33 - Nigdy nie ufaj władzy - Slowak [Polskie opowiadanie]

          Pierwsza część            Poprzednia część 


Judy wdrapała się na stos rur, by móc strzelać do przeciwników z góry. Jej drobny rozmiar i biologiczne przystosowanie do skakania pozwoliły jej w dwie sekundy dostać się na szczyt. Jednak tamci byli szybsi. Kilku z nich już czekało na to aż policjantka pokaże się na górze. W momencie gdy jej uszy wyłoniły się znad rury, salwa kul poleciała w jej kierunku krusząc metalową zasłonę i raniąc Judy w uszy. Króliczka odruchowo odskoczyła, jednak nie znajdując oparcia, poleciała w dół. Przygrzmociła plecami o metal po czym przeturlała się po betonowym nabrzeżu. Szok i ból w całym ciele odwrócił jej uwagę od krwawiącego ucha z odstrzelonym kawałkiem skóry. Siła z jaką wylądowała na ziemi odebrała jej dech w piersiach. Mimo to nie straciła świadomości, wiedziała że nie może tak leżeć i obijać się bo za chwilę mogła przestać czuć cokolwiek w wyniku zgonu.

Minęło kilka sekund zanim pozbierała się do kupy. Usłyszawszy kroki napastników, zebrała się w sobie by wstać. Skuliła się i jak sprężyna skoczyła na równe nogi. W tym czasie od prawej podszedł jeden z wilków. Policjantka nie miała czasu by wycelować, postanowiła więc uciec. Skoczyła za rury, chwyciła się łapkami za wystającą krawędź jednej z rur. Następnie weszła do niej. Wzięła jeden z granatów błyskowych i cisnęła nim przez całą długość rury. Gwałtowny błysk i huk skutecznie odwrócił uwagę napastników. Dzięki czemu Nick dostał okazję by bezpiecznie wdrapać się na tył kutra. Po krótkiej chwili lis wślizgnął się na pokład. Gdy stanął na deskach statku odruchowo otrzepał się z wody.

-Nie pójdę na basen przez miesiąc i czemu ta woda tak śmierdzi.-powiedział do siebie. Nie tracąc więcej czasu schował się za małą ścianką przymocowanej do burty. Gdy przeciwnicy ogarnęli się w sytuacji, Nick rzucił wszystkie swoje granaty błyskowe w róże kierunki.

Seria wybuchów ponownie wprawiła ich osłupienie. Bajer zmienił pozycję na bardziej dogodną do strzału. Zaraz po tym jak schował się za skrzyniami ze sprzętem posłał kulkę najbliżej stojącemu najemnikowi, ten padł bezwiednie. Dalej Nick wystrzelał sporą część magazynka

Na moment zapanowała grobowa cisza. Dzięki wyuczonemu zachowaniu, lis zastygł jak posąg nie zdradzając tym samym swojego położenia.

-Nicholas Prieburs Bajer! Mamy twojego syna!-krzyknął znajomy głos z kabiny. Nick pod wpływem emocji wyprostował się gwałtownie i błyskawicznie oberwał w bark. Padł ciężko na deski pokładu.

-Nick!-odruchowo krzyknęła Judy. Chwilę później poczuła chłód lufy przystawiony do jej głowy. Jeden z wilków zakradł się od góry i trzymał ją na muszce.

-Jeden błąd i dzieciak nie żyje.-poinformował ją chłodnym głosem. Ruchem głowy wskazał jej statek. Króliczka posłusznie przeskoczyła na brzeg. Gdy wylądowała na twardym podłożu, została otoczona przez najemników. Pokazowo odrzuciła swoją jedyną broń gdzieś w bok.

-Zajmij się swoim partnerem.-powiedział ktoś zza jej pleców, rzucając przy okazji apteczkę. Judy szybkim krokiem podbiegła do Nicka.

-Głupi lis.-szepnęła do niego, gdy opatrywała ranę na jego barku.-Dasz radę wstać?

-Dam radę Karotka.


 Obaj policjanci wstali i podeszli bliżej oddziału wilków. Ich dowódca wskazał im pomieszczenie na statku. Nic nie mówiąc para weszła do środka. Zaraz po tym jak przekroczyli próg drzwi, zostali zamknięci, przez okrągłe okienko w stalowych drzwiach Judy zauważyła, że cały oddział zebrał się  na kutrze. Chwilę potem poczuła jak podłoga się pod nią kołyszę. Najwidoczniej ich plan zakładał natychmiastowe opuszczenie portu.

-Mam nadzieję, że moi chłopcy nie zrobili panu poważnej krzywdy panie Bajer.-za rogu wyłoniła się sylwetka agenta Smitha. Tego samego, który chciał zatrudnić Nicka w agencji rządowej.

-Smtih?! Co ty tu...co to ma znaczyć?-lis znów poczuł przypływ siły i pewności siebie. Odważył się zrobić krok w jego stronę z wyprostowaną piersią. Jednak jego brawura zniknęła gdy pantera wyciągnął zza pleców lewą łapę, w której trzymał Andre. Lisek miał związane ręce i zaklejone usta. Błagalny wzrok jego wielkich, jak to u dzieci, oczu dotykał duszy. Szczególnie Judy ponieważ, jako królik mocniej reagowała na emocje.

-Przyznam panie Bajer, zaskoczył mnie pan. Natomiast panna Hopps jak zwykle trzyma poziom.-powiedziała pantera szyderczym tonem.

-Ale o co tu chodzi? Dlaczego pan jest tu? Nie powinien pan być po naszej stronie?-zdziwiła się Judy, odruchowo postąpiła krok naprzód.

-Jeszcze jeden krok i mały oberwie.-odezwał się Smith natychmiastowo przykładając broń do głowy liska.

-Jest po mojej stronie.- zza przeciwległego progu wyszedł Lee Chen. Szczur był niewiele niższy Judy, ubrany w jedwabny szlafrok poszedł do mini barku. Wyjął stamtąd sporą butelkę teqili i napił się z gwinta.-Smith, pozwól że im wytłumaczę.

-Jak chcesz Lee. Chodźcie nie będziemy tak stać, siadajcie.-wymachując pistoletem wskazał sofę obitą skórą. W czasie gdy policjanci posłusznie szli na swoje miejsca, szczur wyjaśniał im to nieporozumienie. Nick wiedział, że jeśli zły charakter zamierza komuś wyjaśnić swój plan, to tylko dlatego, że ten ktoś zostanie później zabity. Dlatego sugestywnie spojrzał na Judy by skupić jej uwagę na sobie, a następnie błyskawicznie przeciągnął pazurem w powietrzu. Z perspektywy Judy linia którą jej partner zaznaczył w powietrzu pokrywała się z jego szyją. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że mogą zginąć.

-Przemyt ssaków to bardzo dochodowe zajęcie, nawet bardziej niż handel bronią. Choć nie zawsze...-zaczął Chen-by móc rozwijać swoje interesy trzeba kilku sprzyjających czynników. Pierwszy. Permanentna wojna domowa w Federacji Ssak Xi, co chwila jakieś powstanie, nowi renegaci, pusz wojskowy, konflikt graniczny. Z takiego kraju wiele ssaków chce uciec, to jedno.

Drugi potrzebny czynnik, to popyt. Tak się szczęśliwie złożyło, że w Zwierzostanach jest ciągłe zapotrzebowanie na dziwki, ale i na dzieci, mężczyzn..bo wiecie niektórzy wolą inaczej. Poza tym, zwierzę nie jest stworzone tylko do seksu. Kilku dyktatorów potrzebowało taniej siły roboczej, sam zresztą też ich wykorzystywałem. Federacja zajmuje jakieś czterdzieści procent najżyźniejszych gleb na naszym świecie, idealne warunki pod uprawę tanich używek: kawa, tytoń, różne zioła no i takie tam. Nigdy nie można ograniczać się do jednej branży. No choćby ten królik, spec od staroci. Nawet nie macie pojęcia ile tam jest grobowców, świątyń. Niejedno muzeum można by tym zapełnić...Eh. -Judy na wspomnienie o Anthonym nerwowo drgnęła.

-Niestety sprawa poszła się chrzanić. Junta wojskowa zaczęła słabnąć, a wszystkie mniejszości przy aprobacie państw ościennych zaczynały się jednoczyć przeciw wspólnemu wrogowi. Na przykład nasz jeleń dyplomata. Ciężko było skurczybyka dorwać. Podobno wciąż żyje.-szczur spojrzał na agenta.

-Cały czas go szukamy.-odpowiedział natychmiastowo.

-Bardzo dobrze. Ho Zhin Minh jest naprawdę niebezpieczny, jego zdolności dyplomatyczne i szerokie koneksje w organizacjach międzynarodowych już kilka razy bardzo nam się uprzykrzyły.

-Dany miał nam pomagać w rozbijaniu twojej organizacji, a jednocześnie próbował zabić Ho Zhin.-wtrąciła się Judy.-Jeżeli kontrolujecie, a raczej kontrolowaliście władzę w Federacji, to czemu wysłaliście Danego? Znaczy, dlaczego po prostu nie wysłaliście zabójcy? On nam bardzo pomógł, w sumie gdyby nie on, nie zaszliśmy by tak daleko.

-Nie zadawaj za dużo pytań Hopps!-pantera warknęła na policjantkę, jednak szczur machnął na niego ręką. W odpowiedzi ten mocniej przyłożył lufę pistoletu do liska.

-Już Pani tłumaczę. Otóż gdy sytuacja zaczęła się chwiać, razem z moimi wspólnikami postanowiliśmy, nadszedł już czas wycofać się z tej działalności i przenieść się w inny region. Część generalicji czuła się oszukana, dlatego postawili na wojnę totalną. Uznali, że stłumią wszystkie bunty a potem rozprawią się z nami. Stąd postać wiernego ojczyźnie agenta Danego Chivnaia. Jednakże, stety niestety, pojawiła się również druga frakcja, ukryta. Młodzi oficerowie razem z wywiadem czuli się podwójnie oszukani, przez nas i przez rząd. Ci mieli zamiar dogadać się z rebeliantami i razem przeciwstawić się juncie i nam. Sam Dany otrzymał tylko część rozkazów, te dotyczące naszej działalności w Zwierzostanach, natomiast nie wiedział nic o wizycie białego jelenia w Zwierzogrodzie.

-I tu wkraczamy my.-wtrącił się Smith.-W zamian za udział w zyskach z handlu ssakami i osłabienie potencjalnego zagrożenia od środka, przechwyciliśmy MInha i zamknęliśmy go. Jednak tutejsza komórka wywiadu federacji uwolniła go, przy pomocy ZPD. W tym funkcjonariusza Nichkolasa Bajera i Lamberta Watahy. Spokojnie, nie winię was Bajer, sami zorientowaliśmy się o tym błędzie szesnaście godziny,  na tak brawurową akcje to naprawdę dużo.

-Czyli jeśli dobrze rozumiem? Nasz rząd współpracuje z mafią i kosztem niewinnych ssaków dorabia sobie do budżetu?!-Judy nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.

-Każdy tak robi panno Hopps. Zwierzogród został zbudowany na korporacjach rozliczających się w rajach podatkowych, niewolnictwie i niszczeniu rywali. Dosłownie jak i przenośni. Idee są piękne, ale miecz i pieniądz rządzi tym światem. A jeśli chodzi o to pierwsze...

 Aget wycelował w Lee Chena.

-Co ty robisz?!

-Umowa jest już nieaktualna.-wystarczyła jedna kula. Posłana prosto w mózg małego stworzenia wywołała istną eksplozję krwi i płynów mózgowych.-Teraz czas rozprawić się z wami.


(Tymczasem w porcie)


 Policjanci powoli przesuwali się do przodu. Ciągły ostrzał z wielu kierunków, w tym z helikopterów, jak i cięższy kaliber spychał najemników w głąb terminala. Porucznik Wataha znajdujący się na prawej flance. Od budynku dzieliły go tylko pięć metrów, wszyscy przeciwnicy znajdowali się w naprzeciw głównej formacji policyjnej, gdyby udało mu się przedostać do środka mógłby ich wziąć w ogień krzyżowy. Sytuacja jednak nie sprzyjała, między zasłonami a budynkiem  była tylko pusta betonowa droga, do tego jeszcze oświetlona lampami. Wszystkie granaty zużył wcześniej by dostać się tutaj. Zawsze mógł poczekać na rozwój sytuacji, jednak brak kontaktu ze wschodnią grupą uderzeniową napawał lękiem. Należało więc przyjąć najgorszy scenariusz, więc tym bardziej należało jak najszybciej przejąć budynek i przedostać się na drugą stronę. 

 Uwagę wilka zwrócił wybuch pocisku z granatnika, a po nim kilka kolejnych i seria dział na helikopterze. Tumany kurzu wzbiły się w powietrze, część ściany rozsypała się w drobny mak, wewnętrzne instalacje zapadły się pod siebie przygniatając najemników. Chwilę potem przewróciła się jeszcze jedna ściana, tym razem wewnętrzna. Lepszej okazji nie mogło być. Wataha opierając się jedną ręka o betonową zaporę przeskoczył nad nią, przeturlał się przez dwa metry, a następnie podbiegł do zielonych drzwi służbowych. Wykorzystując moment pędu z bara wybił drzwi i wleciał do środka. Nie opadał bezwiednie, w chwili zetknięcia się z drzwiami ustawił się tyłem do pokoju, tak by ewentualnych wrogów czających się za wejściem mieć już na celowniku. Kiedy upewnił się, że ich tam nie ma, jeszcze nie leżąc na ziemi rozejrzał się po bokach. Pustka. Wreszcie runął na ziemię. Szybko przeturlał się za jedno z biurek.  Kiedy przyjął dogodną decyzję przeanalizował sytuację, następnie wziął krótkofalówkę.

-Centrala, przedarłem się na wschodnie skrzydło, zamierzam zajść ich od tyłu, bez odbioru

-Wycofać się! Budynek jest zaminowany!-krzyknął ktoś nieznany wilkowi. Chwilę później zatrzęsły się ściany. Strop zaczął się walić. Lambertowi chwilę zajęło ogarnięcie sytuacji. Już miał uciec z walącego się budynku. Przeskoczył nad biurkiem i skierował się do wyłamanych drzwi, był już metr od wyjścia gdy spory kawałek ściany spadł na jego głowę. Policjant mimo tego nie stracił świadomości jednak zamiast wyskoczyć przez otwór na zewnątrz z impetem walnął całym ciałem we framugę drzwi. Oczy wilka zalała ciemność, czuł jakby głowa wybuchła mu od środka, niemiłosierny ostry ból rozlewał się od czubka głowy w dół wraz z kolejnymi stróżkami krwi, które z każdą kolejną sekundą przybierały na sile. Wreszcie zachwiał się i upadł w tył. Zanim został całkowicie znokautowany dostał jeszcze kilkoma kawałkami fundamentów oraz przyspała go masa gruzu.



(statek)


Z okienka kajuty wyraźnie widać było wybuch terminala. Kilku piętrowa konstrukcja stopniowo zawalała się do środka.  Jak przypuszczała Judy, wszyscy "pracownicy" Lee Chena i Smitha zginęli na miejscu, tak więc pozbyto się potencjalnych świadków. 

-Zapewne jesteście trochę zmieszani.-pantera usiadła na przeciw policjantów. Dre porzucił już próby wyrwania się z jego uścisku. Wiotkie ciało liska nie miało szans z wytrenowanym agentem rządowym.

-Chodzi o pieniądze, czy o coś więcej?-powiedziała Judy

-I tak i nie. Mógłbym wam wyjawić cały misterny plan, ale wtedy musiałbym was zabić. Ale tego nie chcę.

-O a to dlaczego?-wtrącił się Nick.

-Czynicie świat lepszym.-odpowiedział mu z udawaną radością.

-Dbasz o równowagę we wszechświecie?-lis odciął się mu sarkastycznym tonem.

-Czynicie lepszym NASZ świat. Zwierzostany, Zwierzogród, nasza okolica, nasz ogródek. Łapiecie niebezpieczne ssaki dzięki czemu zwierzęta z całego świata wolą żyć, pracować i umierać w naszym kochanym, wspaniałym państwie!

-Więc po co nam przeszkadzacie skoro mamy wspólnych wrogów? Przecież to nie ma sensu.-wyrwała się policjantka.

-Panno Hopps, a myślałem że jesteś mądrzejsza. Zwierzostany jak każde wysoko rozwinięte państwo na które nikt nie znalazł leku. Niski przyrost naturalny. Coraz więcej coraz starszych ssaków które nie pracują, a tylko pożerają pieniądze. Brakuje nam nowej świeżej krwi. Ale nie tej rozpieszczonej, rozwydrzonej nicnieumiejącej hołoty, która wylęga się w tym dekadenckim świecie. Potrzebujemy geniuszy, żołnierzy w walce o lepsze jutro, a przynajmniej uczciwie pracujących i wykształconych zwierząt. Twój syn Bajer,-w tym momencie Smith spojrzał na Dre, lisek ze strachu wybałuszył oczy i złożył uszy. Na ten widok ojcowskie geny Nicka zareagowały gwałtownie. Futro na karku zesztywniało, a wargi obnażyły kły. Nick przyjął pozycję która ułatwiłaby mu atak.

-Nie waż się nawet....-w tym momencie agent wyciągnął rękę z liskiem w stronę jego ojca i zwolnił uścisk. Andre od razu wyskoczył i schował się za plecami Nicka.

-Tak jak powiedziała Hopps. Jesteśmy po tej samej stronie. Ale wracając. Młodzi imigranci nie zawsze chcą się asymilować, a ich potomstwo czasem spogląda w stronę rodzinnego domu, więc mamy problem ze zbyt dużym zróżnicowaniem wśród naszej społeczności. Dlatego współpracujemy z handlarzami żywym towarem. Ściągamy ssaki z miejsce które jest dla nich piekłem, niszczymy ich psychikę, w tym czasie handlarze zarabiają, zrywamy kontrakt, ratujemy kolejne pokolenie zniewolonych zwierząt, stajemy się ich bohaterami i przez kolejne trzy-cztery pokolenia nawet nie myślą o tym by wrócić do domu. To wystarczy by ci wżenili się w rodowitych mieszkańców i awansowali społecznie z plebsu do bogatszej klasy średniej. Proste? Proste. No a poza tym osłabiamy naszych potencjalnych wrogów. Wiecie że na terenie Federacji Ssak Xi występują największe na kontynencie złoża ropy i  miedzi? A złoża glinu i chromu to trzecie na świecie? Wystarczyło odpowiednio balansować między rządem wojskowym a mafią by zarówno zabezpieczyć światowe złożą surowców strategicznych, do których dobierzemy się za parę dekad, kiedy wyczerpią się nasze, mamy dostawy ssaków no i oczywiście pieniądze na kolejne operacje. To wszystko.

-Teraz pozwól, że ja będę mówił.-odezwał się Nick.-Ostawiam, że Federacja dowiedziała się, że współpracujecie z mafią która osłabia ich kraj, dlatego wysłali tutaj Danego. Jego zadaniem było rozbić organizację Lee Chena i zebrać dowody przeciw wam. Mam rację?

-Szczwany z ciebie lis. Tak, tak było. Nie doceniliśmy ich wywiadu. Jak i nie doceniliśmy siły rebeliantów. Ho Zhin Minh przez pięć lat nazbierał wystarczająco dużo wpływowych sojuszników by pokonać stary rząd i podzielić Federację na państewka. Zekan, który chce utworzyć ma zapewnić im bezpieczeństwo oraz pomoc na arenie międzynarodowej. Gdyby te tony surowców "uwolniłyby się", a dotychczasowy przemysł zbrojny został przekształcony na cywilno-komsumpcyjny....stracilibyśmy dziesiątki miliardów.-nastała krótka cisza. Judy poderwała się gwałtownie i spojrzała z wyrzutem na panterę.

-A Wiktor Biergiewski? Królik który pracował dla Lee Chena i Ho Zhin Minha? On też miał dowody na waszą działalność! To wy go.....

-Sam to zrobił panno Hopps. Daliśmy mu wybór, a raczej to pani mu go dała. Rodzina uroczej pani ochraniarz czy własne życie? Trzeba przyznać, że ten królik zachował się po rycersku.-Smith wybuchnął śmiechem.

 Judy i Nick byli wściekli. Już dawno mogli stracić swoje rodziny. Tyle niewinnych ofiar cierpiało z powodu gry polityków. Agent był na wyciągnięcie łapy, jednak wciąż miał przewagę w postaci broni. Sytuacja robiła się napięta i to bardzo. 


 Było jednak coś o czym cała trójka nie wiedziała. Ho Zhin żył, wciąż był w Zwierzogrodzie i wciąż miał dowody które zniszczyłyby nie tylko agencje rządową ale i cały rząd Zwierzostanów. A tak się złożyło, że ci pozbawili go poroża, jednak Minh jako wytrawny dyplomata wie, że zemsta to danie które najlepiej smakuje na zimno, co nie zmienia faktu że jego zemsta będzie krwawa. 

 Jeleń leżał na wilgotnej ziemi na odległym wzgórzu nieopodal Zwierzogordu. Przykryty kamuflującym kocem obserwował przez specjalną lornetkę sytuację nad brzegiem miasta.

-Fajerwerki, zupełnie jak w dziewięćdziesiątym siódmym w Kotlinie Tygrysiej. Prawda kapitanie?

-Bez porównania panie Minh.-czarny koń siedział w kuckach na przyczepie terenówki. Za kierownicą siedział jego syn Tyen. Obydwaj mieli wyrzuty co do pozostawienia umierającego Danego na ulicy. Śmierć na obcej w takich okolicznościach była dla Morian, etnicznych mieszkańców centralnej części Federacji, powolna śmierć była najgorszym rodzajem śmierci, do tego śmierć na obczyźnie uznawano za hańbę. Los który zgotowali swojemu przyjacielowi nie dawał im spokoju. Kapitan widział w nim rodzonego syna, a Tyen starszego brata. Z rozmyślań wyrwał ich głos Ho Zhina.

-Schowajmy się gdzieś.



Następna część


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone