Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Death Dealing Outfoxed - Cz. 4 - Krampuzzz - Tłumaczenie PL]

Dzień, w którym Cię zabraknie - Roz. 28 - Złączone serca - Ślązak Grzesiek [Polskie opowiadanie]

 Spis treści

 Prequel

Pierwsza część          Poprzednia część

    Lotnisko. Eryk i Joe czekali wraz z Judy na jej samolot. 
- Będę za wami tęsknić...
- Odwiedzisz nas kiedyś ze swoim lisem?
- Z kim? - zapytał Eryk udając zazdrosnego. - "Swoim lisem?" Co to znaczy, każda kobieta ma swojego lisa, który jej służy? - zapytał z głupot.
- Tak, właśnie tak. - ucięła mu dobry humor lisica. Eryk na to stwierdził:
- W każdym razie dziękuję ci za wszystko Judy, przede wszystkim za tą ostatnią rzecz... 
- Nie rozumiem... - odparła Judy.
- Zawsze chciałem aby Joe przekłuła sobie uszy i zaczeła nosić kolczyki, najlepiej takie duże złote kółka. Niestety ona chyba bała się tego ukłucia. Teraz z taką dziurą w uchu, nie powinna już robić trudności. - Eryk zaczął głośno chichotać.
- Tylko spróbuj mi coś takiego założyć, a obudzisz się z przekłutym językiem i powiekami! - oświadczyła żartobliwie lisica.
Samolot został otwarty i Judy wsiadła do środka. Przez okno pomachała parze lisów. Następnie samolot zaczął kołować, rozpędził się i majestatycznym ruchem oderwał od ziemi.
- To co, kochanie. Jaką wielkość kolczyków preferujesz? - zapytał Eryk, wyciągając z kieszeni pudełeczko wypełnione różnymi kolczykami.
- Och, zamilcz...
- Widzę, że z twoim charakterkiem do tego ucha pasuje tylko piracka opaska na oko...
Poczuł krótki pocałunek na policzku.
- Mały. Jeśli już mam coś nosić, to tylko mały kolczyk, kochanie...



    Po wylądowaniu w Zwierzogrodzie, Judy nałożyła kaptur na głowę. Zdecydowała się pokazać rodzicom jako pierwszym. Udała się błyskawicznie taksówką do Bunnyburrow.
Po wysiadce zobaczyła z daleka krzątaninę na farmie. Popatrzyła z daleka i zobaczyła swoich zapłakanych rodziców idących ku farmie. Za nimi dostrzegła niewyraźnie rude futro i udała się w jego stronę. Po przekroczeniu mostu i usłyszeniu głosu Nicka, miała ochotę pobiec, ściągnąć go z ławki i objąć go leżącego na trawie.
Powstrzymała się jednak, bo obawiała się jego reakcji. Mamrotanie Nicka stawało się coraz głośniejsze:
- ...Czy ja teraz będę w stanie jeszcze ułożyć sobie życie?
- Masz jeszcze na to szansę głuptasku - odpowiedziała słodkim głosem Judy, nachyliła się nad nim i pocałowała w policzek. Nick poderwał się z ławki jak oparzony:
- No wiesz? Tak się nie robi! Nie widzisz, że cierpię po stracie twojej siostry? Jak masz na imię?
- Judy, głupi lisie! - odrzekła, odsłaniając kaptur.
Nicka ścięło z nóg i usiadł z powrotem na ławce. Przez chwilę milczał i patrzył Judy prosto w oczy. Następnie zapytał:
- Judy? To naprawdę ty? Czy możesz mi w takim razie powiedzieć w jaki sposób umarłem, skoro cię teraz widzę?
- Nie umarłeś, a ja żyję. Za chwilę wszystko ci opowiem...
- Nie... nie,nie! Ty nie jesteś prawdziwa, to moje sumienie znowu zaczyna mnie nękać!
Judy wymierzyła mu siarczysty policzek na opamiętanie.
- Weź się w garść! Gdzie ten cwany lis który miał zostać ojcem naszego dziecka?
Po tym Nick przytulił ucho do jej brzucha i usłyszał cichutkie micie malutkiego serduszka. Rozpłakał się i wtulił głowę w ciało Judy.

Przybiegli państwo Hopps.
- Co się dzieje, Nick? - zapytała Bonnie.
Judy odwróciła głowę w ich kierunku, a Stu chwycił i zaczął cucić  Bonnie, która osunęła się na ziemię. Judy podbiegła do niej:
- Dlaczego? Dlaczego nam to zrobiłaś? Wiesz ile musieliśmy wycierpieć?
- Zrobiłam to nie tylko dla swojego bezpieczeństwa. Mamo, tato zostaniecie dziadkami. Nickowi już powiedziałam...
- Jade mi powiedziała! Dlaczego nie dowiedziałem się o tym wcześniej? Wiesz dobrze że wtedy dbałbym o ciebie z podwójną troską! - zapytał pretensjonalnie lis.
- Wiedziałam o tym niewiele wcześniej. Bałam się twojej reakcji, że mnie zostawisz, gdy się dowiesz!
- Przecież jestem twoim mężem, nigdy bym cię nie zostawił! 
Judy wzruszyła się i z płaczem zaczęła wyjaśniać:
- Po tym postrzeleniu... dostałam rozkaz od Bogo i... musiałam się ukrywać... 
- To dlatego ten wasz komendant tak nam wtedy wchodził w drogę? Nie chciał by to wyszło na jaw... - domyślił się Stu. - Będę mu musiał chyba postawić sporą porcję likieru z marchwi...
- A co z twoją raną? - zapytał troskliwie Nick.
- Już prawie się zagoiła... - uspokoiła go królica.
- Chodźmy wszyscy do domu, zaparzę herbatę. - oświadczyła Bonnie.
Zbliżali się do farmy, a im byli bliżej tym więcej par oczu patrzyło na nich z przerażeniem. Gdy już byli przy drzwiach, Judy krzyknęła:
- Witajcie!
A całe rodzeństwo zaczęło zbiegać się i tulić do swojej siostry. Nick w panice schował się za plecami Judy, jednak nieiwiele to pomogło, gdyż część rodzeństwa dosłownie stratowała jego ogon.
Weszłi do środka, gdzie Judy opowiedziała o swojej podróży do Eurogrodu, a Nick w tym czasie owijał badażem swoją kitę. Potem lis opowiedział o poszukiwaniach Finnicka i o nowej przyjaciółce. 
- Widzę że świetnie się bawiłeś... - oświadczyła lekko pirytowana i zazdrosna Judy.
- Ty też na pewno nie narzekałaś na towarzystwo Eryka - mojego niby bliźniaka z drugiego końca świata... - odrzekł w podobnym tonie Nick.
- Ejże, spokojnie! Chwila, Judy! Ty żyjesz! - w drzwiach stanął Gideon Grey ze skrzynią jabłek dla Hoppsów.
- Cześć Gideon, miło cię widzieć! - rozpromieniła się Judy.
- To dopiero! Słuchaj, chciałbym pogadać, ale muszę szybko zawieźć moje wypieki do Zwierzogrodu...
- Wypieki, powiadasz... - pomyślał Nick i zerknął na Judy. Wpadli wspólnie na pewnien pomysł.
- Czy podrzuciłbyś nas do Zwierzogrodu? - zapytał go Nick.
- Pewnie, nie ma problemu!
- Po drodze zabierzemy także twój garnitur...
- Eee...OK? - zdziwił się Gideon.



Bar "Pod złamanym żebrem", popołudnie. Do baru jak co 2 dni weszła Anna i poprosiła Hermana:
- Daj mi dziś coś wyjątkowo mocnego.
- Rety, coś się stało?
- Ten Nick, jest taki niewdzięczny. Próbowałam mu pomóc, zaopiekować się nim. Pocieszałam go, częstowałam ciastkami... Wszystko na nic. Jest taki zamknięty. Dlaczego tak szczery i czuły facet jest tak blisko a jednocześnie tak daleko? - zastanawiała się głośno lisica, podczas gdy łzy ciekły jej po policzkach.
- Widocznie bardzo kochał swoją żonę... - odpowiedziała jej inna postać siedząca miejsce dalej.
- Tak, dokładnie, znała go pani?
- Powiedzmy że tak...
- Ma pani jakieś rady dla mnie? Miała pani kiedykolwiek takie problemy?
- Na szczęście nie, ale spokojnie. Wszystko się ułoży...
- Kim pani właściwie jest?
Postać odwróciła się twarzą do lisicy i podała jej rękę na przywitanie:
- Posterunkowa Judy Hopps, miło mi.
Na te słowa Anna upuściła swoją torebkę a jej zawartość rozsypała się na podłodze.
- Ja, ja... Przepraszam... Przecież byłam na twoim pogrzebie... Próbwałam pomóc Nickowi, słowo! - wyjaśniała wystraszona lisica i zaczęła zbierać rzeczy z podłogi.
- Jestem ci za to wdzięczna. Przyszłam tu właśnie po to by ci podziękować... - oświadczyła królica.
- Może ja pani pomogę?
Anna spojrzała w górę i olśniło ją. Zobaczyła Gideona w eleganckim garniturze, który pochylił się i pomagał jej zbierać rzeczy z podłogi.
- Słyszałam że ma pani doświadczenie w pieczeniu ciast. Z chęcią wymieniłbym się paroma przepisami... - zaproponował lis.
- O-o-oczywiście...jasne... - odrzekła oczarowana Anna.
- Chyba nie będę już wam przeszkadzać... - oświadczyła Judy i wyszła z baru.

- Jak poszło? - zapytał Nick.
- Idealnie, dawno nie widziałam, aby między jakąś parą tak zaiskrzyło! - odpowiedziała Judy.
- Mam nadzieję że byłaś dla niej miła?
- Przecież mnie znasz, Nick... Przecież mnie znasz...


Autor tekstu i grafik: ŚlązakGrzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone