Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Tydzień pełen wrażeń - Roz. 1 - Miłe złego początki - Ślązak Grzesiek & Canvastigate [Polskie opowiadanie]



Akcja dzieje się jakiś czas po udanej akcji przeciwko burmistrz Obłoczek.

Czwartkowy wieczór. 
Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem pokrywając cieniem pagórkowate tereny łączące Zwierzogród z głębią kontynentu. Złociste liście na drzewach zaczęły szarzeć, a trawa traciła swój jaskrawy, przyjazny kolor z każdą minutą. Wiatr ustawał wraz z promieniami światła. Cisza spowiła okolice, jakby  zwiastując burzę, pomimo faktu iż na niebie nie było nawet jednej chmurki. Pola zieleni przecinał pas autostradowy. Wyłączona na czas prac wykończeniowych czekała na wielkie otwarcie i odciążenie pozostałych arterii wychodzących z miasta niczym nóżki pająka Nasosznika.

Sielankę przerwał warkot dwóch silników. Pierwszy, wysokoprężny pod maską smukłego kabrioletu wył katowany przez niedoświadczonego w szybkiej jeździe kierowcę. Drugi, przerywany syreną policyjną, stonowany, mruczał niczym zadowolony kocur polujący na mleko w promocji w lokalnym markecie. Powietrze przeszył odgłos miażdżonego plastiku. Granatowy kabriolet wjeżdżając w rząd pachołków drogowych zaliczał kolejne wgniecenia na przednim zderzaku a bezkształtne pachołki wystrzeliwały raz po raz w stronę ścigającego radiowozu ni to spod samochodu, ni to znad niego, ni to z boku, odbite od metalowej barierki rozdzielającej jezdnie.

Policyjna terenówka przykleiła się do tylnego zderzaka kabrioletu z zamiarem jego wyprzedzenia, jednak kierowca ani myślał ustąpić i jeżdżąc po całej szerokości jezdni sabotował każdą próbę wysworowania się oficerów do przodu.
- To się nie uda Karociu… – stwierdził Nick siedząc na fotelu pasażera.
Na to radiowóz przestał przyspieszać i zaczął powoli oddalać się od kabrioleta.




- Zawiadomię bazę, może mają tu kogoś w terenie… - stwierdził sięgając po radio.
- A pamiętasz co kazałam ci zrobić w pociągu? – zapytała Judy spokojnym tonem.
- Potutać?
- To drugie…
Nick popatrzył na kierowczynię z dozą nieufności. Piętnaście minut wcześniej naśmiewał się z niej mówiąc, że dla niej miesiąc bez zrobienia czegoś szalonego. Nie spodziewał się że tak szybko będzie przyjdzie mu to odszczekiwać.

- No chyba nieeeEEEEE!!! – krzyknął lis wbity w fotel, gdy Judy wcisnęła pedał gazu do podłogi, a mruk silnika zmienił się w ryk, gdy dotarła do niego większa dawka paliwa.



Radiowóz zaczął znowu zbliżać się coraz szybciej do uciekinierów wykonując dość powolny slalom na różnych pasach. Kabriolet powtarzał jej manewry by ponownie nie dać się wyprzedzić. Po zbliżeniu się do tylnego zderzaka na kilka metrów Judy po wykonaniu kilku gwałtownych zmian pasa od prawej od lewej i z powrotem, kolejną turę przerwała pośrodku jezdni, szarpnęła i powróciła na lewy pas. Minęła tylni zderzak granatowego auta i zrównała radiowóz z autem uciekających osobników. 

Nick uchylił szybę i subtelnie zapukał w drzwi kierowcy kabrioleta. Łasica siedząca za kierownicą wystraszyła się nie na żarty, tak że o mało nie rozbiła auta o barierkę na zakręcie. Błyskawicznie oprzytomniała uderzona przez pasażera w twarz z otwartej dłoni. Zaczęła przyspieszać i powoli, centymetr po centymetrze wysuwać się do przodu. Judy próbowała wciąż dotrzymać kroku uciekinierom.
- Karota, silnik! – przypomniał Nick.
Dopiero teraz uszy Judy zakodowały ryk silnika, który zbliżał się do granicy wytrzymałości przewidzianej przez swojego konstruktora. Jeszcze kilka sekund i pościg nie tylko skończyłby się ucieczką łasic, ale i kosztownym remontem silnika, co nie pomogłoby w karierze młodych oficerów biorąc pod uwagę fakt iż nieraz Bogo docinał i podcinał każdego zbyt kosztownego oficera, nawet po udanej akcji.
- Wiem, szkoda go. Ale zderzak można wyklepać, nie?

Nick poczuł paraliżującą go gęsią skórkę. Zanim zdążył zaprotestować, Judy odbiła do lewego skraju jezdni, a następnie z całym impetem odbiła w prawo. Staranowała prawą częścią zderzaka lewe tylne koło uciekającego kabrioleta. Potężny pisk opon zagłuszył na moment nawet ryk policyjnego koguta. Metalowy policyjny zderzak zmasakrował tył granatowego samochodu, który obrócił się o 90 stopni w lewo, a następnie wzbił w powietrze rozpoczynając obrót wokół własnej osi. 



Uszy oficerów spenetrował przeraźliwy gwizd powietrza opływający potłuczonego kabrioleta. Dźwięk spowodował że czas wydawał się zwolnić, a z punktu widzenia radiowozu, auto uciekinierów zdawało się zawisnąć w powietrzu, by nagle opaść, jakby rzucone na asfalt do góry kołami przez jakąś niewidzialną siłę. I tak się stało. Tyle że była to po prostu grawitacja.

Spłaszczony granatowy dach sunący po pasie produkował tysiące iskier które wypełniały i rozświetlały pas drogi.
Judy zatrzymała radiowóz. Oboje oficerów wysiadło i powoli zaczęło zbliżać się do kabrioleta. 

- Wychodzić z rękami w górze, ale już! – krzyknęła Judy, a jej rozkaz rozległ się po całej okolicy.



Z nieruchomego wraku nie dochodziły żadne dźwięki. Nick zdwoił czujność. Idąc do przodu trzymał lewą rękę nad karoserią radiowozu i lekko pochylał się  w lewo, szykując się na ewentualny skok przez karoserię. Królica zbliżyła się do stłuczonych drzwi pasażera. wyprostowała obie ręce kurczowo ściskając pistolet na strzałki usypiające. Pochyliła się powoli z bronią wycelowaną w drzwi. Większa część dziury na miejscu szyby drzwi kierowcy wypełniona została poduszką powietrzną. Tylne drzwi, nieco wygięte, wyglądały jakby miały zaraz wystrzelić Judy pod nogi. 



Nagle przez tylną szybę, niczym kula armatnia, wystrzeliła wściekła łasica, celując pazurami wyprostowanych rąk w szyję królicy. Nick wskoczył na podwozie przewróconego kabrioleta, po czym zobaczył uciekającego do przydrożnego rantu kierowcę. Wyskoczył z wraku niczym z trampoliny w gigantyczną kępę mchu za barierką drogową. Jeszcze parę kroków dzieliło go od uciekającej łasicy.


Judy strzeliła, jednak strzałka nie wbiła się w skórę napastnika, lecz roztargała skórę na całym przedramieniu jego lewej ręki. Gwałtowne wyprostowanie i sus w tył uratował Judy przed szponami furiata, jednak uderzyła ona tylną częścią miednicy o przedni zderzak radiowozu. Potężny ból uniemożliwił jej zachowanie przytomności i stoczyła się na asfalt obok lewego przedniego koła. 



Kątem oka zobaczyła jak łasica wyciąga z kieszeni pistolet na ostrą amunicję. 





Po raz pierwszy poczuła strach kogoś, kto wyprowadzony z równowagi znajduje się na otwartym polu pod ostrzałem. Sięgnęła do klamki drzwi radiowozu, otwarła je i pomimo promieniującego z dolnej części pleców bólu wstała i zaczęła chować się za otwartymi drzwiami. Jej głowę bombardowały nachodzące na siebie myśli.
- Szybki obrót, schowana głowa, prawa ręka, korpus, ufff, lewa r…

Nim dokończyła ból przeszywanej przez kulę lewej ręki sparaliżował ją, a krzyk zaalarmował Nicka, który właśnie skuwał umazanego błotem kierowcę-łasicę.



Królica zaczęła uciskać ranę i zbierała myśli. Każda kolejna sekunda zwiększała szansę na zbliżenie się i dopadnięcie jej przez uzbrojonego napastnika. Sięgnęła zakrwawioną prawą ręką pod siedzenie, by wyciągnąć pierwszą rzecz jaka wpadnie je w dłoń. Dorwała zawinięty w gazetę przedmiot. Granat hukowy. 
- Jak znalazł dla pacyfistycznego królika… - mruknęła.
Zerknęła przez szparę między drzwiami a karoserią radiowozu. Łasica powoli zbliżała się do radiowozu. Odgięła rękę w tył i kciukiem wyrwała zawleczkę. Odliczyła sekundę, dwie…

- …który cię teraz spacyfikuje! Łap!



Owinięty w gazetę ładunek metalu i utleniacza poszybował w stronę napastnika. Po uderzeniu o asfalt pod nogami łasicy skorupa granatu wydała metaliczny brzdęk i huk rozdarł powietrze. Ogłuszona łasica stanęła jak wryta. To było więcej niż wystarczające. Judy wychyliła się i wpakowała mu strzałkę w korpus na wysokości płuc.

Ostrożnie podeszła w celu jego zakucia. Udało jej się to, jednak nagle poczuła lufę przyłożoną do tyłu głowy. Łasica trzymała ją na muszce. Judy przyklękła w miejscu zszokowana. Dlaczego była tak nieostrożna? Dlaczego nie sprawdziła czy w samochodzie nie ma trzeciego osobnika?  a głos odezwał się:
- Będziesz świetnym trofeum dla szefa nad kominek... 
Życie właśnie parowało z Judy czuła jak czas zwalnia a jej myśli koncentrują się na przeszłości. Ważniejsze wydarzenia przewijały się coraz szybciej. Gideon, Szarakówek, akademia, Bogo, Nick, pan B., Obłoczek, oklaski, łasice. Usłyszała chrzęst odbezpieczanej broni. Jeden błąd właśnie przekreślił wszystko…
- BUM!

Huk spowodował pisk w uszach królicy. Czy to tak właśnie wygląda umieranie? Wiele z książkowych opisów przypadków które przeżyły śmierć kliniczną zdawało się potwierdzać, to nie było straszne. No może oprócz tego, że huk wystrzału powodował rosnący i pulsujący ból w bębenkach usznych. 



- Chwila, moment! Przecież on celował w głowę! To jakim cudem ja czuję ból? – pomyślała.
Odwróciła twarz. Łasica była odwrócona plecami do niej. Wisiała w powietrzu. Pistolet w jej ręce był skierowany pionowo w górę. Przed nią stał Nick i jedną dłonią trzymał uzbrojoną rękę trzeciej łasicy, a drugą trzymał siniejącego osobnika za kark. Wściekły lis czuł że jest na granicy i wystarczy że zaciśnie chwyt niewiele bardziej, a łasica już nigdy się nie obudzi. Zobaczył przez ramię nieszczęśnika króliczkę wyciągającą rękę w jego stronę. Wciąż ogłuszona, próbowała krzyczeć:
- NIE! Nie. nie…
Jednak nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Już samo podniesienie ręki było ponad jej siły. Lis jednak zrozumiał ją doskonale. Puścił kark nieszczęśnika, jednak drugą ręką wyrwał mu pistolet i uderzył w jego czaszkę pozbawiając przytomności.

Lis udał się do bagażnika i wyciągnął apteczkę, by opatrzyć swoją towarzyszkę. Następnie zawiadomili komendę streszczając minione wydarzenia i otworzyli bagażnik. Znaleźli w nim starannie zapakowany i niemal nieuszkodzony, mimo dachowania, sprzęt laboratoryjny - fiolki, ampułki, probówki i inne. Żaden z przestępców nic nie chciał nic powiedzieć na ten temat, w związku z czym zabrali ich na komendę. Judy znowu usiadła za kierownicą.
- Na pewno wiesz co robisz? Wiem że to tylko draśnięcie, ale nie musisz się tak starać by mi zaimponować! Przed chwilą o mało nie straciłaś życia. Czy ty musisz zawsze pakować się w kłopoty?
Na to Judy straciła dumę z wykonanych czynności. Miał rację. Gdyby nie on, byłoby naprawdę źle, jednak nie chciała dawać lisowi więcej satysfakcji. Zaczęła ona się smucić i udawać, że ma zamiar się rozpłakać. 
- O rany, przepraszam karociu. Zapomniałem że jesteś jeszcze w szoku. Słyszysz? Wybacz mi, proszę cię…
Na co ona zachichotała i już normalnym głosem oświadczyła zszokowanemu lisowi:
- Jak widać lisy są bardziej emocjonalne od królików.
Nick zmarkotniał, a po chwili milczenia spytał:
- Gdzie się nauczyłaś manewru PIT? Przecież z tym mają problemy nawet najbardziej doświadczeni policjanci!
Ona odpowiedziała mu, gryząc ze spokojem lizaka:
- Widziałam to raz w telewizji...
Na to Nick ze strachu poprawił pas bezpieczeństwa i zacisnął mocno rękę na uchwycie bezpieczeństwa, nad drzwiami auta. 


Autor opowiadania: ŚlązakGrzesiek
Autor grafik: Canvastigate

Adnotacja autora
Obrazy z tego rozdziału  nie są moje. Wykonał je inny artysta, Tim, o pseudonimie Canvastigate (kiedyś AnimationComiX) do którego link prawdopodobnie gdzieś tutaj znajdziecie. Zwyczajnie zapytałem się kiedyś w komentarzach, bodajże na YT, czy ktoś  byłby chętny na porysowanie komiksu wg gotowego scenariusza. Zgłosił się i zaczął przesyłać szkice. Mnóstwo szkiców, sporo czatowania. Nawiązała się z tego bardzo fajna znajomość  Jest to jedyny tak zobrazowany rozdział, ponieważ on podobnie jak ja od czasu wykonania powyższych rzeczy miał mnóstwo do załatwienia w prywatnym życiu. Pomimo tego że komiks to tylko zobrazowana część I rozdziału to jestem mu bardzo wdzięczny za to, że w ogóle chciało mu się poćwiczyć rysowanie na scenariuszu  jakiegoś randoma z internetów. Rozdział ten jest poprzerywany skasowanymi przez  niego szkicami, które publikuję tutaj za jego zgodą, by pokazać mu że to nie poszło na marne, nawet mimo faktu, iż dla niego był to tylko etap przejściowy i nie przykłada już do nich wielkiej wagi, dumy. Ja jednak wciąż je trzymałem przez te prawie 2-2,5 roku (tak, takie stare są to rzeczy), niech się więcej nie kurzą i zostaną pokazane. Jeśli macie konto na DeviantArt, zachęcam do wpadnięcia na jego profil, jakiegoś komentarz, a nawet dania gwiazdki, zwłaszcza pod serią z tego komiksu – to co dałem tutaj to tylko szkice, a u niego na DeviantArt w folderze Favourites => Zootopia => The exciting week znajdziecie pierwsze 5 stron tego komiksu w pełnej oprawie. Z własnego doświadczenia wiem, że każdy jeden komentarz na etapie na jakim obydwaj jesteśmy daje naprawdę dużo. Wciąż jestem z nim w kontakcie i możliwe że jeszcze kiedyś coś narysuje w kwestii tego komiksu, jednak to zależy od niego, i od czynników jakie zna tylko on ;)

Komentarze

  1. Nie czytałem tego całego, ale widzę, że to jest to co już kiedyś czytałem w podajże updateowanej wersji. No i powiem tak. Jest jakby lepiej. Chyba, że coś mi się z mózgiem porąbało i to jest to samo bez updatów, a w mojej głowie wytworzyło się jakieś dziwne, sztuczne wspomnienie. No, dobra, ale tak czy owak, jeśli się nie mylę i to jest updatowane (mam tutaj na myśli, poprawione) to jest to dużo lepsze od tego co czytałem kiedyś na wattpadzie. Wgl muszę wrócić do twojego opowiadania, bo się gdzieś tam zatrzymałem i jakoś nie poszedłem dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jest tutaj konkretny update. Ale tylko tutaj bo wkręciłem się w inną aktywność na forum ;) Poza tym sesja już się czai ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone