Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Zwierzogród: Alternatywna kontynuacja (Roz. 2 Cz. 7) - Michael Lught [Opowiadanie]





***

Zaprowadziłem na przesłuchanie dwóch przestępców, którzy jakiś czas temu pobili księdza, a ten głupi królik znów gdzieś poszedł. Czy ona naprawdę chce mnie doprowadzić do emocji? Już to z resztą zrobiła. To było wtedy kiedy jej dusza wkradła się złośliwie między mnie, a moje serce. Nie daruję jej tego. Słyszysz? Mój króliku...

- Karotka, gdzie ty?

Mój głos rozległ się po komendzie i wrócił do mnie echem. To było zupełnie jakby jakaś oleista ciecz wylewała się z moich ust i pełzła po ścianach, tylko po to by zaraz znów skryć się we mnie. Przez chwilę nastała cisza. Cisza to tutaj rzadkie zjawisko. Zawsze ktoś tutaj łazi. Idzie tam czy gdzieś indziej. Po coś ważnego lub nie. Teraz byłem tam tylko ja, otoczony przez grube ściany, szerokiego korytarza. Pewnie bym tak jeszcze długo pobył tu sam, gdyby nie myśl, która wpłynęła do mojej głowy. Przecież teraz są ćwiczenia strzeleckie. Zapomniałem, lepiej będzie jeśli szybko tam pójdę. Co prawda treningi na strzelnicy o tej godzinie są dobrowolne, ale lubię je. Kiedy trzymam pistolet w ręce czuję jakby z wnętrza tej broni coś promieniowało. Prawdziwa potęga. W końcu dzięki broni nawet niepozorny lis, który umie strzelać w miarę celnie, może pokonać niemalże każdego. Szybko udałem się na piętro wyżej. Gdy pokonałem wszystkie stopnie, znów znalazłem się w kolejnym pustym, obrzydliwie niebieskim korytarzu. Na ziemi leżała wykładzina, która szczerze mówiąc, nie była zbyt czysta, ciemno-zielona w jakieś wzorki. Pamiętam jak ta wykładzina była kiedyś w o wiele lepszym stanie. Skręciłem w prawą stronę. Na samym jego końcu znajdowały się wielkie drzwi w morskim kolorze. Po prostu otworzyłem je i wszedłem do środka. W przedsionku, siedziało już kilku innych funkcjonariuszy. Czemu nie są na strzelnicy, tylko siedzą tutaj?. Jednak po chwili usłyszałem kilka stłumionych, przez grube ściany, strzałów. Przeszedłem środkiem przedsionka i wyjrzałem przez grube, ciężkie drzwi. Zobaczyłem wielką salę, która była przepełniona innymi funkcjonariuszami. Nie dostrzegłem tam Judy. Zamknąłem drzwi i usiadłem na skraju ciemno- brązowej, drewnianej ławki. Po prostu cała strzelnica była zajęta. Nie ma tam ani jednego miejsca. To niespotykane, ze nagle całą Komendę wzięło na strzelanie. Cały poza tymi co są na patrolach. Chociaż... Coś mi tu nie gra. Obok mnie siedzi tygrys. Nie pamiętam jego imienia. Przypomniałem sobie jak miesiąc temu Bogo przydzielał nam nowe patrole. Jestem prawie pewien, że ten tygrys o tej godzinie powinien być na patrolu. To chyba.. Mike. Tak Mike! Pamiętam. Bywa czasem nerwowy. Kiedyś przekrzykiwał się nawet z Bogo. Za to jest miły. Raz pomógł mi w przenoszeniu rzeczy to mojego kantora. Czy też biura. Nie kantora! Nie wiem już... Właściwie to do naszego biura.. nie, inaczej! Naszego biutorka. Mojego i Judy. W sumie miło było by zapytać co u niego. Ale z drugiej strony... Wszyscy tu siedzą cicho. Trochę głupio przerywać tą ciszę. W sensie... Tak, to jest to. Tak zwana "niezręczna cisza". To ona. Tym razem na lokalną skalę. Mówiąc lokalną, mam na myśli to pomieszczenie. No cóż pozostaje teraz jak tylko czekać, jak ktoś raczy opuścić strzelnice. Czekaj, zaraz... Teraz do mnie dopiero dotarło. On powinien być na patrolu. I ten szary wilk w rogu też... Bogo odwołał patrole!? Na to wygląda. Ale dlaczego? Cholera go wie. Gdy tak rozmyślałem, kilku innych policjantów opuściło strzelnicę. Na reszcie mogę tam wejść bez przeciskania. Wstałem z ławki i błyskawicznym krokiem podszedłem po broń. Niemal natychmiast usłyszałem szumy i trzaski wydawane przez wystrzały z broni.

- Nick!

Karotka wykrzyczała z zadowoleniem kiedy mnie zobaczyła. Stała na ostatnim stanowisku, trzymając w prawej dłoni pistolet. Podszedłem do niej i zająłem stanowisko obok, które szczęśliwym zrządzeniem losu było wolne.

- To jak? Nadal słaba forma?

- Jakakolwiek by nie była to na pewno lepsza niż twoja.

Tarcza do, której strzelała, zaczęła się zbliżać. Jeździła po metalowym sznurku, powodując charakterystyczny dźwięk. Judy wyjęła tarczę i pokazała swoje trafienia. Osiągnęła dobry wynik. Oddała 4 strzały. Dwa razy trafiła w pole za 9 punktów i 2 razy w pole za 10.

- Wow! Całkiem nieźle, ale przebiję cię, również tym razem.

- No akurat, zobaczymy. To mój najlepszy wynik w historii. Nawet ty nigdy lepiej...

- Dwa miesiące temu miałem 3 dziesiątki i 1 dziewiątkę.

- Na farcie.

- Może, ale liczy się wynik, Karotka.

Założyłem na głowę kask z ochraniaczami na uszy i małą szklaną szybką z przodu, która zawsze mnie irytuje, ponieważ powoduje małe załamanie światła. Jednak BHP trzeba zachować. No chyba, że każą Ci pazury ścinać do odpowiedniej długości. Hehe. Od razu robi się weselej jak myślę o tym, kiedy załatwiłem Obłoczek. Z tą akcją z tymi jej podsłuchami. Dobra, ale teraz muszę się skupić. Wyciągnąłem broń przed siebie trzymając ją mocno w obu dłoniach. Zgrałem ze sobą idealnie muszkę i szczerbinkę. Mój palec lekko przesunął się na spuście i nacisnął go z wyczuciem. Oddałem pierwszy strzał. Kula wyleciała z impetem z lufy powodując niewielki odrzut. Potem bez zastanowienia wystrzeliłem pozostałe trzy naboje. Odłożyłem broń i z uśmiechem popatrzyłem na tarczę.

- Co się śmiejesz? Przecież nie wiemy ile trafiłeś?

- Ja już wiem. Wycelowałem idealnie.

- No to zobaczymy.

Nacisnąłem przycisk, a tarcza zaczęła się powoli zbliżać. Gdy dojechała, Judy wyrwała mi ją z rąk. Gniewnie popatrzyła na nią po czym zaczęła się śmiać.

- Strzelec wyborowy co? Owszem, ładne trafienie w dychę, ale gdzie reszta pocisków? Hahaha!

- Co!? Pokaż to!

Zamaszystym ruchem odbiłem tarczę z jej rąk. Przez sekundę nie byłem w stanie uwierzyć. Czemu w tarczy była tylko jedna dziura. Judy wybuchła śmiechem, gdy widziała moje zakłopotanie na twarzy. Śmiała się tak głośno, że kilka osób zaczęło się dziwnie patrzeć w jej stronę.

- Hahaha! No i co? Wygrałam!?

Po krótkim przyglądnięciu się materiałowi zorientowałem się o co tu chodzi.

- No widzisz Karotka... Jakby to ująć... Nie do końca.

- Przestań. Możesz być sprytny i inteligentny, ale tego nie da się negować. Przegrałeś.

Judy lekko się zawstydziła, co było widoczne po jej minie, po tym jak mnie skomplementowała. Ja na to odpowiedziałem, swoim ulubionym, lekko złośliwym uśmieszkiem.

- Dzięki za komplementy. Ty też jesteś nawet w jakimś tam stopniu inteligentna.

- Dzięki... Zaraz, co?

- Nie unoś się. Zapomnij. Widzisz... Nie przegrałem. Przyglądnij się uważnie tarczy.

Judy przybliżyła twarz do skrawka materiału. Po dłuższej chwili jej oczy rozszerzyły się, a jej uszy stanęły pionowo.

- Co, ale... ale jak to...?

- Widzisz te małe nierówności w otworze? Wszystkie naboje trafiły. Niemal dokładnie w jedno miejsce.

Judy opuściła uszy. Ona była tak bardzo zdziwiona, że jej dolna szczęka, dosłownie opadła. Chwilę później chwyciła się za głowę podnosząc ją. Po chwili głośno jęknęła.

- Aaaah! Czemu ty zawsze jesteś lepszy w strzelaniu!

- Bo jestem samcem? xD

Judy odwróciła się w moją stronę z złością w oczach.

- Coś ty powiedział, szowinisto!?

- Heh, to kwestia genów, słonko.

- Jesteś chamski!

- Po prostu lubię patrzeć jak się denerwujesz. Jesteś wtedy taka słodka.

Judy zaczęła coś bredzić przez zęby. To znak, że doszedłem do ostatnich granic jej wytrzymałości. Teraz powinienem użyć kilku komplementów by nie dostać pięścią w twarz.

- Spokojnie. Ty też całkiem nie źle strzelasz. Nauczysz się. Może nie tak dobrze jak ja, ale być drugim na świecie to zawsze coś.

Judy cicho się zaśmiała i uderzyła mnie delikatnie w bark.

- Zobaczysz, jeszcze będę pierwsza.

Króliczka odwróciła się i kontynuowała trenowanie. Postanowiłem zrobić to samo. Przez najbliższe pół godziny, odnotowywałem piękne trafienia. Od czasu do czasu zmieniałem broń. Byłem w swoim żywiole. Naprawdę dziś mam świetną formę. Po pewnym czasie, Judy najwyraźniej się znudziło. Widać to było po jej twarzy. Ja mógłbym tu pobyć jeszcze kilka godzin, ale dla Judy jestem w stanie zrezygnować z tej przyjemności.

- Hej, Karotka? Chcesz iść na kawę?

Judy odpowiedziała z głosem pełnym entuzjazmu.

- Och, jasne. Czemu nie? Szczerze to to strzelanie już trochę mi się przejadło, a kawy być się chętnie napiła.

Odłożyliśmy broń oraz kaski ochronne i powoli opuściliśmy strzelnice. Przeszliśmy przez ten sam korytarz, którym się tu dostałem. Oboje z obrzydzeniem patrzyliśmy na wykładzinę pod stopami.

- Zawszę brzydzę się, kiedy chodzę po tej wykładzinie. Myślałam nawet o tym by kupić buty.

- Tylko, po to by nie chodzić boso tutaj? Bez sensu. Lepiej będzie już podpisać petycje o wymianę tej wykładziny.

Stawialiśmy duże kroki, by jak najszybciej dotrzeć do schodów. Odetchnęliśmy z ulgą, postawiając pierwszy krok na czystych betonowych schodach. Powolnym krokiem zeszliśmy na dół. Bezzwłocznie pośpieszyliśmy w stronę automatów. Gdy już byliśmy przed automatem, zacząłem się zastanawiać. Przecież piliśmy już jedną kawę niedawno. Jeszcze dzisiaj rano.

- Na pewno dobrym pomysłem jest wypić dwie kawy pod rząd?

- Racja. Zapomniałam, że piliśmy przecież, wcześniej. To może nie bierzmy kawy?

- Rób co chcesz. Ja biorę. Muszę mieć trochę dodatkowej energii.

Razem wzięliśmy po kubku kawy. Potem przysiedliśmy na chwilę na żółtych, drewnianych krzesłach w jednej z poczekalni. Kiedy piłem moją kawę, zauważyłem, że Judy swojej nawet nie ruszyła. Podniosłem kubek i ukradkiem przyglądałem się jej. Znowu wyglądała na jakąś smutną. Nie rozumiałem tego. Jak wiecznie uśmiechnięta osoba, taka jak ona, może być smutna? Hmmmm... Inaczej... Co takiego musiało się stać, że taka osoba jest smutna. Judy, dlaczego łamiesz mi kolejny raz serce swoją śliczną, smutną twarzą.

- Nick...

- Tak? Stało się coś?

- Wiesz, co? Nic szczególnego. Po prostu martwię się o ojca.

- A ja o Feńka. Nawet nie wiem co z nim się teraz dzieje.

- Jeśli chcesz to możemy go dziś po pracy odwiedzić.

- W porządku. Mam nadzieje, że się wybudził. A z drugiej strony nie chcę tego.

- Że co?

Judy odwróciła się zadziwiona i zszokowana tym co usłyszała. Chciała pokazać jakiś gest. Pewnie coś w stylu: Puknij się w głowę. Jednak szybko sprostowałem swoją wypowiedź.

- Nie, nie rozumiesz. Chodzi mi o to, że głupio będzie tak przyjść do niego, kiedy w ogóle go nie odwiedzałem przez ten czas.

- Czemu od razu głupio? Przecież nie mogłeś. Wiesz dobrze o tym. Mieliśmy pracę. Dużo pracy.

Na chwilę się zamyśliłem. Ukradkiem popatrzyłem na Judy. Potem powiedziałem:

- No właśnie. Praca. Powiedz, Judy... Co byś... Co zrobiła byś gdyby nie było pracy?

- Znalazła bym inną. To chyba oczywiste. Co prawda marzyłam...

- Nie, nie, nie, nie, nie! Co byś zrobiła gdyby w ogóle nie było pracy. Żadnej pracy.

- Pewnie spędzała bym więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi... oraz więcej spała.

- No właśnie. Praca jest fajna jak się ją wykonuje z pasją i przyjemnością. Jak my. Ale jest wiele ssaków, które wykonują swoją prace niemalże z nienawiścią, a w dodatku tracą czas na przyjaciół i rodzinę.

- Jak się jakiejś pracy nienawidzi to się nie powinno jej wykonywać, o ile jest wyjście.

- Tak... Ale praca, czy przyjemna, czy nie, niestety powoduje, że możemy się oddalić od rodziny i przyjaciół, a nawet ich stracić.

- Ja zawsze znajduje bilans między tymi dwoma sprawami.

- I bardzo dobrze, karotka.

Westchnąłem i położyłem ręce za głową. Oparłem się o krawędź ławki i założyłem nogę na nogę. Patrzyłem w lampy, które miałem nad głową, bezmyślnie. Judy w pewnym momencie pociągnęła mnie za rękaw munduru. Odwróciłem oczy w jej stronę, czekając na to co mi chcę powiedzieć.

- Nick? Mam pomysł.

- No dobrze. Co to za pomysł.

- Nie chcę tu siedzieć bezczynnie.

- To nazywa się... Eeeh... powiedzeniem komuś, że czegoś się nie chcę, a miał być pomysł.

- No cóż. Właśnie do tego dążę. Skoro Bogo odwołał patrole to miasto jest w pewnym sensie bezbronne.

- Nie certol tylko konkretami mów.

- Może byśmy tak wyrwali się po kryjomu. No wiesz... Na patrol.

Odwróciłem się w stronę Judy. Ze zdziwienia lekko odchyliłem głowę do tyłu. Co ona ma w tej głowie?

- Co? Czy chcesz wbrew woli Bogo... Nie... nie... Judy, a co jeśli Bogo nie przydzielił nam patroli, bo ma dla nas jakieś inne ważne zadanie.

- Wtedy powiedziałby nam coś.

- Ale może... ale... Ej! Zwariowałaś chyba do reszty. Nie możemy tak zrobić.

- Oczywiście, że tak! Nie chcę siedzieć tu nic nie robiąc! Chcę pomagać innym!

Zacząłem ją uciszać. Mówiła bardzo głośno. Niestety mój szept nic nie dał.

- Cicho, bo ktoś podsłucha. Nie możemy. Jak Bogo się dowie...

- Nie dowie się przecież! Niby skąd! Pojedziemy na patrol i zanim ktokolwiek się połapie, my będziemy z powrotem!

- Naoglądałaś się za dużo filmów. To tak nie działa. Pamiętasz kiedyś jaką awanturę mi szef zrobił, gdy głupiego raportu nie uzupełniłem?

- Tego raportu co nie spisałeś go po miesiącu? Nick, ja mówię poważnie. Po co tu siedzieć. Lepiej będzie jak pojedziemy. Poza tym, szef nas nie wyleje. Ten bawół jest wyjątkowo nerwową osobą, ale nie głupią. Nie przechwalam się, ale fakty są takie, że to my jesteśmy najlepszymi policjantami w tym mieście.

- No, cóż...

Przygryzłem lekko język. Byłem zdenerwowany i zdezorientowany. Nie mam wyjścia. Chyba muszę przystać na jej sugestie.

- No dobra. Zgadzam się. Ale masz być cicho. Jasne?

Judy wreszcie zaczęła mówić szeptem.

- Oczywiście szefie Bajer. Wedle rozkazu.

W co ja się wpakowałem. Szef naprawdę się wkurzy. Najbardziej martwi mnie jednak to jak okaże się, że ma on dla nas ważne zadanie, o którym nas nie poinformował. Razem z nią udaliśmy się do garażu. Cały czas nerwowo się rozglądałem czy nikt nie patrzy. Niestety w naszym zakładzie pracy są osoby, które można określić mianem izolowanego rodzaju przewodu elektrycznego. Czyli kablem!



***
Link do oryginału: klik!
Autor: Michael Lught

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuje raz jeszcze, aczkolwiek jak mam być szczery to uważam, że od czasów pierwszych rozdziałów ten wyszedł mi najgorzej. Po prostu trochę mam wrażenie, że się nie za bardzo do niego przyłożyłem. Postanowiłem zmienić trochę to w jaki sposób piszę i mam nadzieje,że następny rozdział wyjdzie od tego o 10 lub 20 lub nawet 50 razy lepiej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone