Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 9 Cz. 6 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]


Prolog   Poprzednia część

Usłyszała delikatne kroki, Ramic też, coraz wyraźniej. Z mieszaniną ciekawości i głębokiego zmieszania patrzył, jak lis, którego nie rozpoznaje, powoli schodzi po schodach. Uśmiechnęła się do N, który spojrzał nerwowo między nią a nieznajomym. Skinęła głową i gestem nakazała mu zbliżyć się. Gdy tylko to zrobił, usta Ramica opadły w szoku.

- O matko… - wypalił - Czy to jest to co myślę?

- On… - Judy oświadczyła głośno i wyraźnie - … jest moim przyjacielem z miasta. Nazywa się „N” - jak litera - i uratował mi życie niejeden raz. Zapewniał mi bezpieczeństwo i podążał za mną aż do Szarakówka.

N wiercił się niespokojnie.

- Co jest, doktorku? - wymamrotał.

Ramic dosłownie odskoczył do tyłu i krzyknął. 

- On mówi!

Judy rzuciła się, by go uspokoić. 

- I nie tylko, Ramic. On też czuje. Uśmiecha się, żartuje, śpi i robi się mu zimno w deszczu…

- ...Chwila, chwila! - powiedział Ramic i uciszył ją.  - Czy on jest niebezpieczny?

- Już nie. - zapewnił go N. - Próbuję w-weganizmu.

Brwi Ramica uniosły się nieco. 

- Hę? On żartuje

Wyraz N stawał się coraz bardziej niespokojny, gdy Ramic podszedł bliżej. Kangur uważnie obserwował oczy N, zanim złapał go za nadgarstek i ścisnął. Stuknął palcem w nos. 

- Nie ma pulsu, jego nos jest suchy i… - Ramic pstryknął palcami obok obu uszu - … żadnych odruchów. Widziałem jeszcze ciepłe ciała z większą ilością oznak życia od niego.

- Ale powąchaj go! - powiedziała Kris z podekscytowanym ruchem ogona. - W ogóle nie pachnie zgnilizną!

- Jak długo nie żyjesz? - zapytał go Ramic.

N. wzruszył ramionami. 

- Kilka lat, co najmniej.

- Czy to wszystko jest dla ciebie nowe?

Brwi N. zmarszczyły się. 

- Wszystko… czyli co?

- To! - Ramic splunął z niedowierzaniem i wskazał na wszystkie kończyny N od uszu po ogon. 

- Żarty, i uczucie zimna, i snu. O tak, i weganizm!

N znów wzruszył ramionami. 

- Jest nowe. Chyba od…

Judy wkroczyła i dokończyła myśl. 

- Odkąd mnie spotkał. Uratował mnie w tym szpitalu i zapewnił mi bezpieczeństwo w mieście. Pomógł mi nawet uciec.

- Ale jesteś pewna, że wcześniej był potworem jedzącym mózgi, prawda? - zapytał Ramic.

Judy zdecydowała, że ​​najlepiej pominąć szczegóły, ponieważ wiedziała, że ​​byłoby niezręcznie przywołać tego, kogo zjadł przed spotkaniem z nią. Wieść o tym, że zabił jednego z ich sąsiadów, z pewnością utrudni Szarakówkowi postrzeganie go jako przyjaznego. Poza tym Ramic nie musiał przecież znać takich szczegółów.

Kris miała jednak inne zdanie. 

- Wszamał Jacka ze smakiem!

- Cholera, Kris! - Judy splunęła.

- Co zrobił!? - Benny sapnął.

Gideon uśmiechnął się złośliwie. 

- Hmm. Wiedziałem, że lubię cię z jakiegoś dobrego powodu.

- O… - powiedział Ramic i odruchowo cofnął się o krok. - Czy… czy to było przed, czy po spotkaniu?

- Uch… - jęknęła Judy - wcześniej.

- Naprawdę, naprawdę. - kontynuowała Kris.

Ramic przejechał łapą po głowie. 

- Podsumujmy. Typowy, jedzący mózgi szwendacz wpada na Judy Hopps i nagle przestaje jeść mózgi i zaczyna stawać się coraz bardziej podobny do żywych, tak?

- Czy to nie słodkie? - powiedziała Kris z uśmiechem na ustach. - Mam na myśli tylko efektowność, a i tak sumarycznie jest lepszy niż jakikolwiek z moich byłych.

- To niewiarygodne… niesamowite… mógł mieć jakąś odporność?

N wystąpił do przodu z rozłożonymi na zewnątrz łapami, mówiąc spokojnie. 

- Jest więcej.

Ramic otworzył usta. 

- Więcej?

- Więcej Sz-szwendaczy. Więcej tych, którzy czują… którzy pamiętają. 

Ramic zesztywniał. Podszedł bliżej i klepnął łapą w ramię N. 

- N, ty i ja mamy sobie wiele do opowiedzenia.

N pokiwał głową. 

- A... a co z la-laboratorium?

- N ma rację. - stwierdziła Judy. 

- Cokolwiek się teraz dzieje ze szwendaczami, odpowiedź może być w Azylu.

- Masz rację. - powiedział Ramic i spojrzał na Judy - Musimy pokazać go twojemu ojcu.

Gideon uniósł łapy, jakby chciał zrobić przerwę. 

- Dobra, ale tu wasz plan wali się na głowę. Nie ma znaczenia, co on może zrobić  ani jak bardzo możemy go ustroić. Gdy tylko Stu Hopps odkryje, że wewnątrz murów jest szwendacz, wyśle ​​swojego ostatniego żołnierza, by go wytropił. I nie zadowoli się tylko jego ciałem, Jude. Spali go.

Judy skrzywiła się i uspokajająco położyła łapę na ramieniu N. 

- Teraz mamy wsparcie Ramica. Jeśli możemy je przedstawić - pokazać mu, że nie stanowi on dla nikogo niebezpieczeństwa - to on się ugnie. Kiedyś myślał, że lisy to kiedyś złodzieje i bandyci, a teraz nie wstydziłby się zaprosić cię na kolację.

- To nie to samo, Judy. - powiedział Benny, marszcząc brwi. - Myślał, że drapieżniki są złe, kiedy ich nie znał. Ale wie, do czego zdolni są szwendacze i co może się stać, jeśli w ścianach jest choć jeden. Widział to wszystko na własne oczy.

- Wiem, Benny. Ja też…  - Judy ze smutkiem spojrzała na podłogę. - Jeśli ja mogę zmienić zdanie, może on też może.

Gideon spojrzał na nią sceptycznie. 

- Żywot N zależy od tego, czy to robisz, Jude.

- Mogę to zrobić. - powiedziała z przekonaniem.

- Musimy spróbować. - stwierdził Ramic. 

- To może być pierwszy punkt zwrotny od czasu Powstania. To jest zbyt ważne.

Kris podszedł do Judy i położył uspokajającą łapę na ramieniu. 

- Dlaczego nie pozwolimy szwendaczowi zdecydować? W końcu bez niego gówno uda się zrobić.

Miała rację. Judy skinęła głową i zwróciła się do N. 

- To prawda. N, jak myślisz?

Spojrzał na nią, a jego zmrużone oczy spotkały się z jej. Jedna z jego łap uniosła się na chwilę i podrapała po piersi. Uśmiechnął się do niej, a jego oczy zamieniły się w chytry uśmieszek, do którego zaczynała się już przyzwyczajać - jak nowy zestaw ubrań, który zaczynał do niego pasować.

- Możesz to zrobić.

Właśnie wtedy wydarzyło się coś dziwnego dla Judy. Przypomniała sobie swoje młodsze dni przed Powstaniem, jak ssaki szydziły ze wszystkiego, co robiła. Kiedy zgłosiła się na ochotnika do walki ze szwendaczami, spotkała się z jeszcze większą dezaprobatą ze strony wszystkich, których znała. Nawet jej przyjaciele wyrazili zaniepokojenie tym, do czego była zdolna. Pamiętała przykre odczucie jakby wszystkie ssaki, które naprawdę w nią wierzyły, dawno poumierały.

- Zabawne, pomyślała. Chyba miałam rację.

Dawaj, dawaj, dawaj,
 swoją miłość zdobywaj!*
*przetłumaczony fragment nutki Fitz and the Tantrums - Roll Up
polecanej przez autora rozdziału(oryginału)


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone