Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

The Tale of Harecules - Cz. 2 - The Journey Begins (Początek Podróży) - Zootopia123



Pierwsza część


***


Hera i Zeus kochali swoją córkę, lecz tylko Bogowie mogli żyć na Olimpie. Więc tylko patrzyli z daleka, jak ich dziecko rośnie wierząc, że Amfitrion jest jej ojcem, a Alkmena matką.


***


- Judy! - Krzyknął Amfitrion, gdy wóz przechylił się niebezpiecznie w dół. - Zwolnij!
- Przepraszam tato! - Odkrzyknęła przez ramię, ciągle jednak ciągnąc wóz z dużą szybkością. Przejechali przez wyboje, przez co marchewki rozleciały się po podłodze.
- Judy! - Wrzasnął, gdy już je pozbierał. - Zwolnij!!!
- Już prawie jesteśmy! - Odpowiedziała ignorując jego szaleńcze okrzyki. Przelecieli nad grzbietem następnego wzgórza i zjechali w dół w kierunku agory. Ich prędkość spowodowała panikę przy wjeździe. Ssaki odskoczyły w bok, gdy Judy wjechała przez wejście, po czym uderzyła się filar na boku, przez co zrzuciła robotnika będącego na jego górze.
- Przepraszam! - Krzyknęła pośpiesznie. Judy, chcąc jak najszybciej się zatrzymać, wyskoczyła w powietrze i wkopała się piętami w ziemię, tworząc strumień pyłu i brudu za nimi. Wózek jechał jeszcze przez całą długość rynku i zatrzymał się tuż przed kolumnami na końcu. Królik odłożyła go na bok i pomogła wysiąść Amfitrionowi.
- Przepraszam tato. - Powiedziała nieśmiało. - Myślałam, że mam wszystko pod kontrolą.
- Nic się nie stało, skarbie. - Powiedział, pocierając swój obolały tyłek. - Popilnuj przez chwilę tego wózka, a ja się rozejrzę. - Judy pokiwała głową i usiadła na siedzeniu wściekła na siebie, że wózek wymknął jej się spod kontroli. Po chwili jakiś dysk, za którym podążała grupka młodych ssaków, potoczył się przez ziemię i wylądował ku jej stóp,
- Hej, mogłabyś nam to rzucić? - Zapytała hiena,
- Potrzebujecie może kogoś do zabawy? - Zapytała ochoczo Judy, podnosząc dysk.
- Och, hej Judy... - Odpowiedziała zakłopotana. - Cóż, mamy już pięciu i chcemy zachować tą liczbę, tak więc... - Hiena chwyciła dysk i pobiegła w drugą stronę, a jej przyjaciele za nią.
- Co za idiotka! - Usłyszała ich śmiechy z oddali. Judy westchnęła i usiadła z powrotem na wózku, a jej uszy opadły za nią. Po chwili spojrzała w górę i dostrzegła Demetriusa, wielkiego bawoła, mającego problemy z balansowaniem z wazonami. Rzuciła się więc, by mu pomóc.
- Potrzebujesz pomocy? - Zapytała, rzucając się do wazy, która już prawie spadała.
- Och, dziękuję! - Odparł z wdzięcznością. - Już prawie... Judy! - Krzyknął gdy spostrzegł, kto właściwie mu pomaga. - Nie, wszystko w porządku!
- Jesteś pewny? Ja z chęcią...
- Nie, nie, nie. Poradzę sobie. Powinnaś chyba czekać na swojego ojca.
- Tak... Dobrze. - Odpowiedziała zniechęcona jego odmową. Judy odwróciła się i zaczęła schodzić ku pojazdowi, podczas gdy Demetrius kontynuował zmagania z wazonami.
- Uwaga! - Zawołała nagle hiena. Judy podniosła wzrok i zobaczyła pędzący nad nią dysk, lecący ku krawędzi rynku.
- Złapię go! - Krzyknęła podekscytowana, biegnąc już ku uciekającemu dyskowi i wyskakując w powietrze, by go złapać. Judy poczuła dreszcz emocji, gdy łapała dysk, lecz pęd jaki uzyskała spowodował, że rozbiła się o jeden z ogromnych kamiennych kolumn, które wspierały dach targowiska. Wpadła na niego okropnym chrzęstem, po czym zjechała w dół ku podstawie.
- O, nie. - Szepnęła, gdy kolumna zaczęła się kołysać. - Proszę nie spadaj, proszę nie spadaj, proszę nie spadaj... - Błagała. Szybko jednak wstała i chwyciła kolumnę, próbując utrzymać jej ciężar. W końcu zaczęła się stabilizować, a Judy odetchnęła z ulgą. Odwróciła się i zaczęła iść ku wozowi, lecz zamarła gdy usłyszała głośny zgrzyt, po czym serie zderzeń. Znów się odwróciła i zobaczyła, jak każda kolumna obalała kolejną jak domino dziesiątkując rynek. Z każdym następnym zderzeniem Judy skrzywiała się i kurczyła się coraz bardziej, dopóki jedynym ocalałym sklepem, był ten od Demetriusa.
- Oszalałaś?! - Krzyknął przez zniszczone targowisko, krocząc ku skulnemu królikowi. - Spójrz co zrobiłaś! Prawie zniszczyłaś mój sklep!
- Próbowałam się zatrzymać. - Powiedziała słabo Judy, a tłum zaczął się wokół niej gromadzić. - Myślałam, że mi się uda, ale chyba...
- Myślałaś, że co? - Zaszydziła hiena. - Myślałaś, że zepsujesz wszystko? Że zniszczysz rynek? Że prawie wszystkich zabijesz?
- Dosyć! - Krzyknął Amfitrion podchodząc do rozgniewanego tłumu. - To tylko dziecko! Ona jeszcze nie jest świadom swojej siły!
- Ona jest dla nas zagrożeniem! - Odpowiedział Demetrius. - A jeśli chcesz jeszcze coś tutaj sprzedawać, to bez niej! - Amfitrion już otwierał usta, by się bronić, ale Judy położyła mu łapkę na rękę.
- Oni mają rację tato. - Powiedziała smutno, spoglądając ku ziemi. - Po prostu wracajmy. - Amfitrion westchnął i patrzył, jak jego córka wraca do wózka, podnosi go i wraca do domu. Zerknął jeszcze na tłum i poszedł za Judy.


***


Judy wyszła z domu i podążyła na wzgórze, ku swojemu ulubionemu drzewu, siadając i opierając się o jego ogromny pień.
- Judy? - Zapytał Amfitrion, pojawiając się na szczycie. - Wszystko w porządku?
- Nie. - Odpowiedziała ponuro nie zaszczycając ojca nawet spojrzeniem. - Wszystko co robię, psuję! Nikt mnie nie lubi i czuję się, jakbym nie była na swoim miejscu! Że nie jestem tam, gdzie powinnam. - Amfitrion kiwnął głową i usiadł obok niej.
- Czasem trzeba zrobić coś nie tak, by wyciągnąć z tego naukę. Myślisz, że ja byłem zawsze idealnym dzieckiem? - Zachichotał. - Lecz pamiętaj Judy, nie pozwól, by świat powstrzymywał Cię od takiej, jaką jesteś. Staraj się robić wszystko, co uważasz za najlepsze. - Objął ramieniem Judy, a ta spojrzała na niego ze łzami w oczach.
- Jest coś, co chcemy Ci z matką powiedzieć. - Powiedział nerwowo po kilku minutach, chwytając ją za łapki. - Myślę, że pomoże to Tobie zrozumieć, co czujesz. - Judy wstała z pomocą ojca i wytarła nos w krawędź tuniki. Poszła z Amfitrionem z powrotem do domu, w którym Alkmena czekała z niepokoju.
- Coś nie tak? - Zapytała Judy zaniepokojona wyrazami twarzy rodziców. Alkmena potrząsnęła głową.
- Nie, Judy. Musimy Ci powiedzieć coś, o czym powinniśmy porozmawiać wcześniej... - Odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Cokolwiek chcecie mi powiedzieć i tak nie przestanę was kochać. - Zapewniła Judy zastanawiając się, o jaki to sekret chodzi.
- Judy... - Zaczął Amfitrion - ...nie jesteś naszą córką.
- ...Co? - Odpowiedziała oniemiała. - Ale... jak...
- Znaleźliśmy Cię porzuconą, kiedy byłaś dzieckiem. - Przerwała Alkmena. - Nie mogliśmy mieć dzieci i modliliśmy się do Bogów o pomoc i pewnego dnia odnaleźliśmy Ciebie. Samą, w środku kanionu, jak prezent od Bogów.
- Ale... nie rozumiem... Dlaczego mówicie mi to dopiero teraz? Co to oznacza? - Spytała Judy. - Amfitrion sięgnął do kieszeni przy klatce piersiowej i wyciągnął z niej coś zawiniętego w tkaninę.
- Miałaś to wokół szyi, kiedy Cię znaleźliśmy. - Powiedział ciężko, wręczając jej pakunek. Judy odpakowała go i zobaczyła złoty medalion z wyrytym imieniem "Judy". Odwróciła go i wytrzeszczyła oczy w zaskoczeniu.
- Symbol Bogów. - Wyjaśnij Amfitrion, podczas gdy oczarowana Judy patrzyła na medalion.
- Mogę się dowiedzieć, kim tak naprawdę jestem... - Powiedziała powoli z uśmiechem na twarzy. - Mogę iść do świątyni Zeusa i dowiedzieć się, skąd jestem, mogę... - Zatrzymała się, gdy zauważyła smutne uśmiechy na twarzy królików i zdała sobie sprawę, co to oznacza.
- Będę za wami bardzo tęsknić. - Powiedziała Judy, a jej głos łamał się z emocji.
- Idź. - Szepnęła Alkmena, po czym wszyscy się przytulili. - Dowiedz się, kim jesteś i wróć do nas, jeśli możesz. - Judy tylko skinęła głową i przytuliła się jeszcze mocniej, a łzy powoli spływały po jej twarzy.
- Łał... - Powiedziała odsuwając się i wycierając twarz - Naprawdę to zrobię.
- Tylko uważaj na siebie. - Rzekł Amfitrion ze smutkiem, wręczając plecak pełen jedzenia. Judy popatrzyła na niego, a potem na rodziców.
- Dziękuję. - Wymówiła Judy, rozdarta pomiędzy miłością do rodziców, a chęcią wiedzy na temat swojego pochodzenia. - Pewnego dnia wrócę. - Po tym Judy opuściła dom, w którym mieszkała przez 18 lat, zmierzając ku świątyni Zeusa.
- Wreszcie znajdę miejsce, do którego będę mogła należeć! - Szepnęła do siebie, prawie w to nie wierząc. - Już nie będę wyśmiewana. Mogę sprawić, że moje życie coś znaczy! - Roześmiała się głośno, czując nadzieję, jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyła.
- Następny przystanek: świątynia Zeusa!

***

Judy weszła do świątyni ze szczerym przerażeniem, szukając śladów jakiegokolwiek innego ssaka w tym miejscu. Na końcu budowli znajdował się ogromny posąg Zeusa, siedzącego na masywnym kamiennym tronie. Judy zbliżyła się do posągu i dostrzegła na nim ten sam znak, co na swoim medalionie.
- Zeusie? - Spytała. klękając przed nim - Ja... - Przerwała jej błyskawica, która uderzyła w posąg. Kamień zmiękczał, a twarz uśmiechnęła się. Pochodnie w świątyni zapaliły się.
- Judy! - Zagrzmiał, rozciągając swoje ramiona. - Jak miło Cię widzieć! - Judy natychmiast przekręciła się w stronę wyjścia.
- Och, chodź tutaj. - Powiedział, podnosząc ją z ziemi niczym robaka. - Nie ma innego sposobu na pozdrowienie ojca?
- Ojca?! - Zawołała. - Jak?! Jesteś lwem, a ja królikiem!
- Ale Twoja matka jest królikiem! - Zeus wyjaśnił z wielkim uśmiechem. - Przejęłaś po niej wygląd, ale wciąż masz potężną siłę, jak ja! - Otworzył łapę, by Judy mogła stać normalnie na dłoni.
- Mój ojciec jest Zeusem... - Mruknęła do siebie, chodząc tam i z powrotem po łapie. - Mój ojciec jest Zeusem! Ale czekaj... - Zmarszczyła brew w myśleniu. - Jeżeli jesteś moim ojcem, a matką Hera, czy nie oznacza to...
- ...że jesteś Bogiem. - Dokończył Zeus. - Albo przynajmniej mogłabyś być jednym z nas.
- Co to oznacza? I dlaczego mnie porzuciliście?!
- Nie porzuciliśmy Cię słodko. - Odparł Zeus łagodnie. - Zostałaś skradziona i uczyniona śmiertelniczką przez pewne złe istoty. A śmiertelnicy nie mogą żyć na Olimpie.
- Więc nigdy nie będę w miejscu, do którego należę. - Wyszeptała z rozczarowaniem. Zeus wydał serdeczny śmiech powodując, że Judy spojrzała na niego z niepokojem.
- To, co skradzione, może zostać odebrane. - Wyjaśnił z radością. - Jeśli udowodnisz, że jesteś prawdziwym bohaterem, ponownie możesz stać się Bogiem i wreszcie dołączyć do nas w Olimpie!
- Ale jak mam udowodnić, że jestem prawdziwym bohaterem? - Spytała z desperacją.
- Musisz odnaleźć Finnicktusa. - Poinstruował Zeus. - Szkolił tłumy bohaterów, więc podszkoli i Ciebie. - Judy skinęła głową.
- Znaleźć Finnicktusa. - Powtórzyła bezgłośnie.
- I jeszcze jedno! Zanim zapomnę, jest tu twój stary przyjaciel, które może Ci pomóc w podróży. - Posąg wydobył długi, przekłuwany gwizdek i jedna z gwiazd na niebie ruszyła w ich stronę. Kiedy się zbliżyła Judy spostrzegła, że jest to latający koń!
- Czy to...
- Pegaz. - Potwierdził Zeus, gdy już wylądował. - Największy rumak, jaki istnieje.
- Myślałam, że to legenda. - Mruknęła cicho, gdy Pegaz zarżał na przywitanie. Potarła go łapą za szyję i spojrzała na Zeusa.
- Znajdę Finnicktusa, ojcze! I stanę się prawdziwym bohaterem!
- Moja dziewczynka! - Krzyknął. Judy wskoczyła na plecy Pegaza, po czym para wyleciała ze świątyni. Zeus obserwował ich przez chwilę, a potem usunął swoją obecność z posągu.

***


Pegaz i Judy wylądowali na wyspie, która rzekomo była domem Finnicktusa.
- Wygląda na opuszczoną. - Powiedziała cicho Judy przyglądając się mglistemu krajobrazowi. Pegaz zarżał i wskazał kopytem na coś, co wydawało się być głową wielkiego posągu. Judy podeszła do niego i zauważyła otwarte drzwi w miejscu ust budowli. Miała już wejść przez nie, lecz usłyszała chichot ze strony lasu. Podeszła do źródła dźwięku i zajrzała przez krzaki, by znaleźć jeden z najdziwniejszych widoków, jaki kiedykolwiek spotkała. Wokół małego stawu wylegiwały się trzy samice gatunku, którego Judy nie znała. Ich futro było pokryte niebieskimi, fioletowymi i czerwonymi smugami, a poza tym jarzyły się słabym światłem. Judy odsunęła głowę i potrząsnęła z niedowierzaniem próbując zrozumieć to, co właśnie widziała. Potem zauważyła małego lisa obserwującego stwory z odległości kilku metrów.
- Hej, mały! - Krzyknęła. - Zgubiłeś się?
- Zamknij się! - Warknął lis głębokim basem. - Cholera! - Wrzasnął, gdy kreatury zauważyły go i uciekły. Rzucił się w pogoni za nimi, lecz było już za późno.
- Wielkie dzięki. - Splunął jadowicie. - Właśnie zniszczyłaś moją szansę z tymi nimfami!
- Uch... Czy ty jesteś Finnicktusem? - Spytała Judy niepewnie. Fenek podniósł jabłko z ziemi i zaczął go jeść.
- Mów mi Finn. - Powiedział, a jego głos był stłumiony przez jabłko.
- Świetnie! Potrzebuję Cię, żebyś wytrenował mnie na bohatera. - Fenek spojrzał na królika.
- Nie jestem zainteresowany. - Odpowiedział ruszając ku głowy posągu.
- Ale przecież wyszkoliłeś już tylu świetnych bohaterów! Czemu nie mnie?
- Dwa słowa. - Powiedział zatrzymując się w otwartych drzwiach. - Jestem zmęczony. - Po tym zatrzasnął je przed jej twarzą.
- Daj mi szansę! - Błagała Judy pociągając za drzwi, które przypadkiem wyrwała z zawiasów. Finn, który dalej je trzymał, upadł na ziemię i spiorunował wzrokiem królika.
- Przepraszam... - Powiedziała pospiesznie umieszczając drzwi z powrotem w zawiasy.
- Wiesz co, dziecko? Chodź tu. Pokaże Ci coś. - Judy podążyła za fenkiem do wnętrza głowy schodząc przez niskie drzwi.
- Widzisz to wszystko? - Zapytał Finn wskazując na zbroje, trofea i pamiątki zebrane w pokoju. - Przez całe życie trenowałem herosów i tyle mi pozostało. Wspomnienia o porażkach. Chcesz wiedzieć, dlaczego przeszedłem na emeryturę? Wycofałem się, ponieważ żadna z tych niepowodzeń nie zasłużyła na miano prawdziwego bohatera. Nawet Achilles, najlepszy bohater, jakiego kiedykolwiek spotkałem, padł przez jedną strzałkę w piętę! Więc dlaczego myślisz, że Ty jesteś inna, hę?
- Ponieważ muszę to zrobić. - Odrzekła Judy. - To moja jedyna szansa!
- Szansa na co? Na bycie sławną?
- Na spełnienie moich marzeń! - Krzyknęła. Finn parsknął.
- Marzenia są dla słabych, dziecko. - Powiedział, odwracając się. Judy spojrzała na niego i wzięła za rękę.
- Po prostu pozwól mi pokazać, na co mnie stać! - Namawiała Judy, wyciągając go na zewnątrz i prowadząc na pozostałości kamiennej ręki z tarczą. Odłożyła ją i podniosła spory kawałek posągu i zaczęła nim kręcić, po czym rzuciła go za ocean, poza zasięg widzenia.
- Łał... - Wydobył z siebie Finn. - Może i mógłbym... Nie. - Powiedział mocno. - Jestem na emeryturze.
- Proszę! To jedyny sposób, żeby wrócić do mojego ojca Zeusa! - Błagała Judy. Finn zaczął się śmiać.
- Twoim ojcem jest Zeus?! - Zawołał. - Ten wielki facet! - Jody pokiwała głową zastanawiając się, co w tym takiego śmiesznego.
- A moją matką jest Atena! - Ciągle śmiał się Finn. - Niezła próba dzieciaku, ale nie jestem głupi!
- Hej, Zeus! - Krzyknął w niebo. - Dlaczego nie nauczysz tej małej dziewczynki jak ciskać błyskawicami!? - W Finna, który dalej nie mógł przestać się śmiać, natychmiast uderzył piorun, który zrzucił go z nóg. Pegaz parsknął ze śmiechem, gdy fenek podnosił się z ziemi.
- Jednak nie kłamałaś... - Mruknął do siebie. Całe jego ciało było pokryte sadzą.
- W porządku! - Krzyknął w stronę nieba. - Będę ją trenował!
- Jest! - Judy krzyknęła i podskoczyła z podniecenia. Pegaz podniósł kopyto i przybił piątkę z królikiem.
- Dobra, dobra, już się uspokój. - Powiedział przerywając celebracje. - To nie jest impreza. Trenujesz, dopóki nie padniesz. A potem trenujesz jeszcze więcej. Rozumiesz? - Judy wyprostowała się i kiwnęła głową.
- Dobrze. A teraz wysprzątaj to pole do ćwiczeń.

***

Judy wysprzątała pole i trenowała z Finnem przez miesiące ucząc się, jak posługiwać się mieczem, walczyć z różnymi przeciwnikami i ratować ssaki w niebezpieczeństwie. Stawała się coraz silniejsza, inteligentniejsza, szybsza i odważniejsza, aż pewnego dnia była gotowa wyjść w świat, by stać się prawdziwym bohaterem.

***

- Jestem gotowa! - Nalegała Judy. - Trenowałam przez miesiące i poradzę sobie ze wszystkim, czego mnie uczyłeś. Jestem gotowa walczyć z potworami, powstrzymywać klęski żywiołowe i ratować ssaki!
- Ja tu decyduję, kiedy będziesz gotowa. - Odparł Finn. - Ale jeżeli jesteś taka chętna, możemy wyjechać do Teb.
- Dlaczego do Teb?
- Ponieważ w Tebach dzieje się dzieje wiele złych rzeczy. A teraz skończ zadawać pytania i wsiadaj na konia.

***





Link do oryginału: klik!
Autor oryginału: Zootopia123
Autor grafiki: Trashasaurusrex
Autor tłumaczenia: _NG_

Komentarze

  1. Dziękuję że to tłumaczysz można dzieciństwo powspominać tylko ze zwierzętami

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego że mega mi się podoba twoja strona (bo punktualnie i zawsze więcej Zootopi). Jednak ubóstwiam "starego" Disneya i takie połączenie bajki, którą znam z dzieciństwa oraz (prawie) równie dobrej "nowej" bajki, w tym wykonaniu jest moim zdaniem kiepskie ponieważ:
    - dostajemy tę samą treść
    - brakuje piosenek (co dla mnie jako melomana jest dramatem)
    - powiedzmy sobie szczerze, oryginalne mity greckie nie mają praktycznie nic wspólnego.
    Na zakończenie podkreślę jeszcze raz to jak prowadzisz stronę jest wręcz wspaniałe (chodź to z punktualnością wiem jak najpewniej wyczyniasz. Oby ci się nie "wyczerpały bateryjki" iii mniej opowiadań "kopiuj wklej".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone