Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Dzień, w którym Cię zabraknie - Roz. 6 - I wtedy się oddaliła... - Ślązak Grzesiek [Polskie opowiadanie]


***
 Środa upłynęła Judy i Nickowi bardzo spokojnie, po pracy lis postanowił zabrać ją do małego baru przy głównej ulicy.
- Ciekawe rzeczy się ostatnio dzieją, aż strach pomyśleć, co przyjdzie na myśl... - zaczął Nick, przerwał na chwilę i dodał - temu, kto za to wszystko odpowiada...
- Posłuchaj, chyba powinnam ci o czymś powiedzieć...
- O nie, proszę... - odparł z pretensją w głosie.
- Jade ci powiedziała? - zapytała zawiedziona królica.
- Nie musiała...
Judy pochyliła głowę szykując się na wybuch płaczu, jednak nie zdążyła.
- ...bo po twojej minie widzę, że wciąż masz mi za złe tego zakapturzonego gościa. Zrozum, nie jestem gepardem i takie coś prędzej, czy później musiało mieć miejsce.
Nie jestem w niczym najlepszy, natomiast ty jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało...
Judy zarumieniła się, lis totalnie zbił ją z tropu i trudno jej było się odezwać na temat dziecka.

Chwilę później Nick krzyknął:
- Uważaj!
I pociągnął Judy w bok na ułamek sekundy przed tym, jak niedźwiedź przeciął jej krzesło na pół. Lis stanął przed nią:
- Wstydziłbyś się, podwójny cykorze - nie dość, że atakujesz mniejsze zwierzę od siebie, to jeszcze damę?
- Odsuń się od niej, to nic ci się nie stanie!
- Po moim trupie!
- Cóż, szef zastrzegł, że może się pojawić taka ewentualność...
I zaczął szarżę w kierunku pary zamachując się siekierą. Nick niewiele myśląc, wyrwał Judy z ręki jej spray na lisy, pobiegł w kierunku niedźwiedzia, wykonał unik i zużył całą puszkę sprayu na twarzy napastnika. Misiek puścił siekierę, którą podniósł Nick, jednak była na tyle ciężka, że zamiast nią walczyć, postanowił odrzucić ją w krzaki. 
Bandyta w tym czasie doszedł do siebie i zaczął biec w ich kierunku z kastetem w pięści.
- Judy, uciekaj!

Królica chciała pomóc Nickowi, jednak gdy agresywniej ponowił rozkaz, pobiegła, a Nick stanął pod ścianą, czekając na napastnika. Gdy nadszedł, lis wykonał kolejny unik, a bandyta odkruszył kilka wielkich kawałków cegły, miażdżąc sobie pięść na ścianie. Judy zatrzymała się dwieście metrów od miejsca walki, a Nick stanął przy znaku drogowym prowokując wciąż niedźwiedzia, którzy ryczał z bólu, bo wykrzywiony kastet wrzynał mu się w skórę. Ciężko dysząc, próbował wykonać finalny atak, jednak Nick wykonał wślizg między jego nogami, jednocześnie przykuwając mu nogę do znaku drogowego.
Lis odszedł na kilka metrów po czym z rozbiegu kopnął niedźwiedzia w plecy, tak że ten uderzył głową o znak i przewrócił się na chodnik.

Nick odwrócił się i zapytał:
- Wszystko w porządku, Judy?
- Chyba tak...
Rozległ się huk strzału. Niedźwiedź z rozkwaszonym nosem trzymał w ręce dymiący pistolecik jednostrzałowy.
- Nawet trafić we mnie nie potrafisz, czego ty się spodziewałeś kolego? - zapytał Nick.
- Misja wykonana... - odrzekł z krzywym uśmiechem napastnik i padł zemdlony.
Nick odwrócił się i zobaczył leżącą na asfalcie nieprzytomną Judy z postrzałem na boku.
- Judy, odezwij się!!!
Spojrzał na ranę i cały świat przybrał w jego oczach czerwone barwy - od bordowego słońca po samochody z różnymi odcieniami czerwieni. Wszystkie odgłosy miasta zdawały się być zagłuszone, jak po wybuchu granatu hukowego....

Droga do szpitala była niczym film przyspieszony pięciokrotnie. Nick jadąc, przekroczył wszystkie możliwe limity prędkości. Co więcej, mając łzy w oczach, rozpływały mu się wszystkie kształty, zlewając się niemal w kałużę - wielką czerwoną kałużę, do której ktoś właśnie wlał wszystkie czerwone barwniki jakie miał pod ręką. Udało mu się jednak dojechać pod szpital i zawiadomić medyków.

Siedząc pod salą operacyjną zawiadomił o wszystkim Bogo, także po to, by ten przysłał kogoś do sprzątnięcia nieprzytomnego niedźwiedzia z ulicy, po czym dodał z trudem powstrzymując się od płaczu:
- Mówiłem jej, by odbiegła na bezpieczną odległość, przecież mówiłem, mówiłem...
Przez godzinę trwania operacji zdał sobie sprawę z tego, że to Finnick przysłał zabójcę, by ten rozprawił się z Judy. Popatrzył na swoje ręce - wciąż widział na nich krew swojej ukochanej. Pomimo kilkukrotnego umycia rąk, nie potrafił jej zmyć - jego głowę niczym niestabilny świder drążyła myśl, że gdyby wtedy na autostradzie zatrzymał Finnicka, nic by się jej nie stało.

Na miejscu zjawił się Bogo, podszedł do drzwi i porozmawiał cicho z chirurgiem, okazało się, że bardzo dobrze go znał.
Lekarze przewieźli Judy do małej sali, pomagał im komendant, a Nick siedział wciąż jak sparaliżowany. Po 5 minutach zdał sobie w pełni sprawę z tego, co widział i podszedł do drzwi. Jednak stojący za drzwiami Bogo zauważył go:
- Lepiej będzie, jeśli odejdziesz stąd i odpoczniesz...
- Szefie, muszę ci się do czegoś przyznać... To Finnick uciekł mi ostatnio... I to on odpowiada za to, co stało się z Judy...
- Słucham?! Pogadamy o tym później, teraz najlepiej będzie, jeśli zostaniesz tutaj i się uspokoisz...
Nick nie miał sił, by się kłócić. Zdecydował się więc poczekać przy automacie z kawą. Po godzinie Bogo wyszedł ze stoickim spokojem i pokerową miną.
- I co z nią? - zapytał półprzytomny Nick.
- Przykro mi, straciła zbyt dużo krwi...
- Nie, nie, nie! Ja... muszę ją zobaczyć!
- Odmawiam! - warknął Bogo, przytrzymując lisa za kołnierz - jesteś mi teraz najbardziej potrzebny! Masz się natychmiast udać do domu i wypocząć, zrozumiano?
Nick szarpany wszystkimi emocjami, postawił się:
- Zabronisz mi po raz ostatni zobaczyć żonę?
- Robię to dla twojego dobra, jeszcze mi podziękujesz...
Na to Nick zrezygnowany, ze łzami w oczach, powoli udał się do wyjścia.

Nadeszła godzina próby dla Nicka...

Autor opowiadania i grafiki: ŚlązakGrzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone