Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Dzień, w którym Cię zabraknie - Roz. 22 - Ostatnie przygotowania? - Ślązak Grzesiek [Polskie opowiadanie]

Spis treści

Prequel

Pierwsza część          Poprzednia część

Trwały przesłuchania bandytów z pościgu. Berg nie spodziewał się usłyszeć niczego nowego, w związku z czym dał Joe i Judy dzień wolny. Wobec tego Judy odwiedziła lisicę w jej mieszkaniu:

- Nie przeszkadzam?

- Wchodź śmiało, Daisy. Nie będę wam przeszkadzać, i tak właśnie wychodzę do roboty. - odparł Eryk, kierując się do drzwi.

- Coś się stało? - zapytała Joe.

- Nie, dlaczego pytasz?

- Dawno nikt nas tak często nie odwiedzał, zrobię kawę... - dodała uśmiechnięta Joe, kierując się do kuchni.

- Jak ci się układa z Erykiem?

- Świetnie, chyba teraz zacznie się drugi miesiąc miodowy w naszym związku... Ale jeśli nie masz nic przeciwko, może opowiedziałabyś mi o swoim mężu? Nazywa się Nick, tak? Jak się poznaliście?

- Tak, powiedzmy, że... byliśmy po dwóch stronach barykady.

- Powiedz szczerze... fakt, że on jest drapieżnikiem... nigdy się go na bałaś? Nie przeszkadza ci to?

- Na początku były pewne zgrzyty, jedna osóbka próbowała nawet poddać próbie jego dzikie instynkty...

- To ciekawe... a co, gdyby on wtedy jednak dał się złamać?

 

Judy przypomniała sobie, jak Nick po trafieniu jagodą przez burmistrz stanął na czterech łapach i pokazując kły. Uświadomiła sobie, że Obłoczek mogła wtedy przytomnie załadować skowyjce i trafić Nicka. Zaczęła drżeć, gdy wyobraziła sobie, jak zaczyna ją rozszarpywać i rozpłakała się.

- Rety, przepraszam. Zapomniałam, jaka jesteś wrażliwa.

- Nie, nic się nie stało, po prostu, staram się nie dopuścić do siebie myśli że to mogło skończyć się dużo gorzej.

- Cóż, my lisy jesteśmy dość... bezpośrednie. Jeśli jeszcze nie Nick tego nie pokazał, to masz szczęście, musi cię bardzo kochać...

- Mam taką nadzieję, choć on potrafi zbajerować niemal każdego... - oświadczyła uśmiechnięta Judy.

 

Zdecydowała się zmienić temat.

- Kim jest właściwie ten przyjaciel Berga?

- To dość smutna historia. Jeszcze niedawno był komisarzem, a Berg jego zastępcą. Pewnego dnia, burmistrz naciskany przez media, wezwał go do siebie i oświadczył, że w związku ze słabą skutecznością naszej jednostki musi go zdegradować. Miał do wyboru dwie opcje, pierwszą było przeniesienie do innej jednostki i degradacja na niższy stopień. On wybrał drugą...

- Zakończenie służby?

- Wcześniejsza emerytura. Myślałam, że będzie się odwoływał, przynajmniej takie sprawiał wrażenie przez pierwsze godziny gdy to usłyszał. Potem jednak okazało się, że pogodził się z tym i przyjął to całkiem dobrze...

- Naprawdę było aż tak źle?

- Nie, ale w krótkich odstępach czasu kilku cywilom oberwało się bronią palną podczas różnych akcji w wyniku rykoszetów lub pomyłek. W jednej z takich nieudanych akcji brał udział nawet Berg. Od tamtego czasu mamy bardzo restrykcyjne przepisy, Berg gdy już awansował, zakazał używania broni w innym przypadku niż samoobrona. Bez skrępowania są do niej teraz upoważnione jedynie jednostki antyterrorystyczne i paru agentów specjalnych. Co do reszty, trudno mi powiedzieć, nie wiem jak wygląda sytuacja na każdym wydziale, jednak z tego co wiem, był to główny argument.

 

Gdy kończyły dopijanie kawy, odezwała się komórka Joe:

- Słucham?

- Przyjeżdżajcie szybko na komendę!

Po czym rozmowa urwała się a dziewczyny wybiegły z domu, wskoczyły do auta Joe i ruszyły w kierunku komisariatu. Błyskawicznie zjawiły się w gabinecie Berga.

- Pierwsza sprawa, proszę cię, Joe, byś naprawiła swój środek transportu. Nie wątpię, że potrafi jeszcze dobrze jeździć, ale z podziurawionym samochodem nie robisz nam dobrej renomy.

- Spokojnie, szefie. Mąż obiecał, że jego kolega dorobi mi nową blachę...

- I dobrze. Druga sprawa, jestem ci winien przeprosiny. Jeden z zatrzymanych w końcu zdecydował się gadać. Podał nam lokalizację dwóch miejsc, w których można wejść do kanałów i dorwać resztę tych złodziei. Studzienki leżą bardzo blisko siebie. Miałaś rację.

Joe popatrzyła na szefa z nieukrywaną dumą.

- W każdym razie wezwałem ekipę. Oddział specjalny, ty i dziewięciu oficerów ruszacie do kanałów.

- A ja? - zapytała Judy.

- Wyruszysz z nimi, ale zostaniesz w radiowozie. W razie jakiegoś wypadku będziesz na miejscu i zabierzesz rannego oficera do szpitala. Nie przyjmuję sprzeciwu.

- Tak jest, szefie... - odparła zmieszana Judy. Nieco inaczej wyobrażała sobie udział w ostatecznej akcji.

 

Kolumna policyjna wyruszyła z parkingu. Po chwili rozproszyła się, by nie przyciągać zbytniej uwagi podczas dojazdu do celów. Milcząca Judy siedziała za kierownicą radiowozu. Joe zapytała się dla rozluźnienia atmosfery:

- Coś taka ponura? Przecież szef był na tyle miły, że nie przykuł cię łańcuchem do biurka...

- Ale nie dał mi się wykazać. Pomimo tego bandaża, ciężko mi będzie usiedzieć na miejscu, podczas gdy ty będziesz się tam narażać...

- Wiesz, szef może tak tego nie wyraził ale przypadła ci funkcja, która może okazać się najważniejsza w całej operacji, gdyby coś poszło nie tak... - dodała lisica zachęcająco.

- Tak myślisz? Cieszę się, choć w sumie nie powinnam, nie życzę nikomu wypadku...

- Nie myśl teraz o tym, za chwilę będziemy na miejscu. Będę mieć włączoną krótkofalówkę, więc w razie czego, bądź gotowa.

Radiowóz zajechał na wskazane miejsce i po chwili zaczęli dostrzegać inne, nadjeżdżające z każdej strony wozy policyjne. Służby specjalne weszły do studzienek jako pierwsze, zaraz za nimi weszła Joe i reszta policjantów. Gdy wszyscy zniknęli, Judy zdała sobie sprawę, że jedyna w okolicy została "na górze". Włączyła swoją krótkofalówkę i chciała zapytać Joe, czy brak wsparcia na górze nie jest błędem operacyjnym, jednak dla bezpieczeństwa oddziału zdecydowała się milczeć, by nie zdradzić ich pozycji. Po chwili usłyszała dobiegający z urządzenia krzyk...


***

Autor tekstu i grafik: ŚlązakGrzesiek

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone