Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 2 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 3 Cz. 4 - Thriller - Johnsoneer & KungFuFreak [Tłumaczenie PL]





***

- Kim Ty jesteś? - Zastanawiała się głośno.

Jestem idiotą. Chciała mnie uderzyć w głowę... w sumie zasłużyłem na to. Dzięki Bogu za tą niezręczną wymianę zdań, bo w przeciwnym razie mogłaby mnie ponownie zabić. Nie obwiniam jej. No ale! Co musi zrobić martwy koleś, by osiągnąć podstawowe poziomy przyzwoitości? ...W porządku. Uspokój się. W każdym razie lepiej, by posiedziała sobie w biurze przez jakiś czas. Nie żeby miała gdziekolwiek sobie pójść. Ale przynajmniej spokojnie zaśnie.

Śnić to musi być fajne uczucie. Nigdy go nie zaznałem, przynajmniej odkąd jestem martwy. Ale sny są zabawne. To jak bycie żywym, tylko wtedy, kiedy śpisz. Najbliższą rzeczą, jaką dostanę, jest jedzeniu mózgu... które jest znacznie mniej romantyczne. Nie przypominam sobie, żeby The Cranberries napisali wiele piosenek o jedzeniu mózgów, ale pisali dużo o snach. Zastanawiam się, czy ona lubi muzykę?

Istnieje wiele sposobów na poznanie kogoś. Jedzenie mózgu jej chłopaka jest... prawdopodobnie jednym z najmniej ortodoksyjnych sposobów. Ale użyję go, w razie potrzeby. Mam jeszcze kilka kawałków, a ona będzie teraz spała... Tak więc do roboty!

Lis przeszukał kieszeń swojej bluzy i wepchnął do ust kilka kawałków mózgu Jack'a. Jego oczy skierowały się w górze, a przed nim pojawiały się obrazy wspomnień i przeżyć królika. Na początku znowu zobaczył pokaz fajerwerków. Potem pływał już na jakimś basenie. Następnie robił pompki na polu z zrzędliwym, starym królikiem, krzyczącym na niego i na inne króliki wokół. Ponownie zobaczył Judy uśmiechającą się do niego.

- Jack? Jak idzie trening? - Zapytał go starszy i pulchniejszy królik.

- Bardzo dobrze, Panie Hopps. W następnym tygodniu zaczynam swoje pierwsze zmiany.

- To dobrze. Będziemy potrzebować silnych, wysokich młodych bryków jak Ty, kiedy Szwendacze znowu zapukają do naszych bram.

- Jeśli Szwendacze przyjdą, tato - Powiedziała gniewnie Judy z drugiej strony stołu.

- Przyjdą, Jude. Nie będą zawsze czyścić ulic w mieście. W końcu skończy im się jedzenie, a wtedy skierują się w naszą stronę. Jedynym powodem, dlaczego jeszcze żyjemy było to, że byliśmy uzbrojeni. Teraz mamy mur i naszych oddanych młodych żołnierzy - Powiedział Stu po czym puścił oczko w kierunku Jack'a - Będziemy na nich gotowi.

- Minęły lata, tato. Gdyby mieli umrzeć z głodu, już by to zrobili.

Oczy lisa rozszerzyły się, gdy w głowie pojawiło się nowe wspomnienie. Tym razem biegł w stronę wielkiego muru, który wydawał się biec daleko w oba kierunki. Jack krzyczał.

- Dlaczego po prostu nie zrobiłeś tego, co Ci powiedziałem?!

- Nie wiedziałem, że będą tam Szwendacze! - Sprzeczał się inny ssak, gdy biegli dalej.

- Po prostu biegnij! Już prawie jesteśmy!

Wtedy coś zawarczało, a ssak obok niego z krzykiem został powalony na ziemię przez wilka, któremu brakowało futra.

- Agh! Cholera! Dlaczego nikt nigdy mnie nie słucha?!

Kolejne wspomnienie. Tym razem siedział cicho, a Judy opierała się o jego ramię. Poczuł to samo ciepłe uczucie, którego doświadczył ostatnio. Było boskie.

- Zastanawiam się nad dołączeniem do następnej grupy poszukiwawczej - Powiedziała cicho Judy.

- Absolutnie nie.

Zmarszczyła brwi i skrzyżowała ramiona na piersi. - Przepraszam, że co? To chyba moja decyzja, Jack.

- Nie, kiedy jesteś ze mną - Odparł kategorycznie Jack. - Poza tym, masz pojęcie jakie to jest niebezpieczne?

- Co to za pytanie, do cholery? Oczywiście że wiem, jakie to jest niebezpieczne. Znacznie bardziej niż Ty - Splunęła. - Mam Ci policzyć ilu członków rodziny straciłam przez te potwory?

- To nie jest debata, Judy. Zostajesz tutaj i opiekujesz się norą - Wstał z fotela z zamiarem wyjścia. 

- Co? Naprawdę chcesz, żebym rzuciła wszystko nad czym pracowałam, by zostać małą strażniczką nory?

- To naprawdę urocze, że chcesz pomóc, ale Twoje miejsce jest w domu, pomagając nam ponownie zaludnić nory - Jego głos nie był gniewny, był natomiast protekcjonalny, jakby przekazywał dziecku informacje o Świętym Mikołaju. - Nie możesz zawsze grać bohatera.

- Moje miejsce? Moja przyszłość zależy tylko ode mnie. Rozumiesz to?! Nikt mi nie będzie mówił kim mogę albo nie mogę być!

- Dosyć! - Rzucił z frustracją. - Zrobisz co powiem, albo przestaniesz być moją króliczką.

- Jack... - Odpowiedziała chłodno Judy. - Byłam Twoją partnerką, ale nie własnością.

Lis powoli wracał do rzeczywistości, gdy kończył jeść swój ostatni posiłek. Zamrugał kilka razy, oblizując wargi i delektując się jeszcze smakiem. Nagle poczuł się trochę lepiej po zjedzeniu tych mózgów.

Dobrze, tak więc nie miała dobrych stosunków z Jackiem przed "kwiatkami i szczeniątkami". Nie lubi, kiedy ktoś jej rozkazuje, warto zapamiętać. Ciekawe co to było za miejsce... to z wielkimi murami i zielonymi polami. Wyglądało ładnie i spokojnie. 

Pierwsze wrażenie mogło prawdopodobnie pójść lepiej, ale mam teraz całą noc na zaplanowanie drugiego. Co by się jej spodobało...? Wydawało mi się, że dobrze bawiła się na tym festiwalu ze wszystkimi marchewkami. Może zrobić jej jakiś prywatny festiwal? Może mnie to kosztować dużo wysiłku...




Link do oryginału: klik!
Autor oryginału: Johnsoneer
Autor grafiki: KungFuFreak
Autor tłumaczenia: _NG_

Komentarze

  1. Hmmm jak książek nie czytam ponieważ nie mogę się w nie wczuć tak to mogę czytać bez końca GJ _NG_

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ale Jack miał w sumie rację. Tylko, że wyraził ją w nieodpowiedni sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No. Powinno być coś w stylu " nie chcę cie stracić" itd

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone