Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

What a Feast... - Roz. 4 Cz. 2 - 0l-Fox-l0 [Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 3 Cz. 3 - Thriller - Johnsoneer & KungFuFreak [Tłumaczenie PL]








***

Wzięła szybki oddech i sięgnęła po klamkę.

Drzwi jednak otworzyły się, zanim zdążyła ich dotknąć. Potknęła się z wrzaskiem, odskoczyła i wpatrywała się w lisa z szeroko otwartymi oczyma, a nietoperza zacisnęła jeszcze mocniej. Szwendacz stał na górze, trzymając w łapach jasnopomarańczową poduszkę.

- Ka... Karotka... - Zaoferował.

Zaniemówiła, a jej oczy skakały pomiędzy drapieżnikiem a tym, co trzymał. Krew - i fetor - wciąż tam były, ale oczy Szwendaczy wyglądały szczerze prawie tak, jakby naprawdę miał nadzieję, że przyjmie tą poduszkę. 

- Czy Ty... chcesz mi dać tą poduszkę do spania? - Spytała z wahaniem.

Lis tylko skinął głową, wciąż trzymając łapę z poduszką przed sobą. Przez chwilę patrzyła nie śmiąc się poruszyć - wciąż była wstrząśnięta. Szwendacz zauważył nietoperza w jej łapach. Zrobił mały krok w tył, a jego oczy rozszerzyły się. Judy natychmiast odrzuciła nietoperza na podłogę i nerwowo pokręciła łapami.

- Och! To nic takiego! To tylko... em... To był... -  Judy plątała się, myśląc nad wiarygodnym wyjaśnieniem. Nie była jednak pewna, dlaczego. Biorąc pod uwagę okoliczności, uderzenie Szwendacza nietoperzem powinno być jej pierwszorzędną reakcją.

- Jjj... Ja... Jasne... - Powiedział lis. Jego oczy opadły, a napięcie z niego jakby trochę zeszło. Czy to byłe ponure spojrzenie?

- Hej, nie jest to dla mnie normalne, panie Lisie. Po prostu... Co robisz? - Judy wznowiła swoją obronną postawę i utrzymała dystans co najmniej dwóch rąk, kiedy postąpił krok naprzód. Szwendacz wyszedł z biura i machnął łapą, chrząknął surowo i ponaglał, by weszła do środka. Wróciła, bacznie obserwując i słuchając lisa, gotowa zatrzasnąć drzwi, gdyby musiała. 

- Po... Popatrz - Powiedział, wskazując na drzwi. Lis drgnął nieco, pochylił się i zamknął za nią drzwi. Teraz to ona była w biurze, a on na zewnątrz, co jeszcze bardziej ją zdezorientowało.

- Zam... knięte! - Zawołał trochę głośniej przez drzwi Szwendacz. Judy po chwili zrozumiała i rzuciła się do drzwi i nacisnęła klamkę. Drzwi jednak były zatrzaśnięte.

- Co Ty robisz? - Zapytała Judy przez drzwi.

- Bezpieczna! - Zwołał z irytacją.

Znowu została oszołomiona. Słyszała, jak lis powoli schodzi ze schodów, aż dźwięki jego kroków ucichły kompletnie. Judy przez dłuższą chwilę wpatrywała się w drzwi z otwartymi ustami. Zombie, który potrafił wybełkotać kilka słów to jedno, ale ten Szwendacz robił wszystko, żeby ona czuła się bezpieczna. To znaczyło, że rozumiał jej uczucia. To nie powinno być możliwe.

Judy spojrzała w dół na swoje łapy i poduszkę na nich. Musiała wziąć ją wcześniej, nawet tego nie zauważając. Przyglądając się bliżej zauważyła, że poduszka ma kształt marchewki ze szczęśliwą, kreskówkową twarzą na jednej ze stron. Była miękka i czysta, co było małym cudem biorąc wszystko pod uwagę.

Kiedy odwróciła się i spojrzała na biuro, znowu zaniemówiła. Po całym pokoju rozciągała się kolekcja bibelotów. Były one jakoś zorganizowane, nawet jeśli Judy nie potrafiła określić, w jaki sposób. Nad parapetem wisiał saksofon, obok odtwarzacz płyt i dość imponująca kolekcja płyt winylowych. Zobaczyła kilka porcelanowych figurek różnych ssaków w nieskazitelnym stanie. Brakowało warstwy kurzu, który zdawała się pokrywać wszystko inne, co sugerowało, że Szwendacz je wyczyścił. Na jednej ze ścian wisiał zegar dziadka i manekin wielkości lisa ze sklepu z odzieżą. Na stole leżała czerwona chusta, która była ostrożnie złożona. Judy zobaczyła też w kącie kanapę z kocem i z poduszkami. Szwendacz przygotował dla niej łóżko.

- Kim Ty jesteś? - Zastanawiała się głośno.




Link do oryginału: klik!
Autor oryginału: Johnsoneer
Autor grafiki: KungFuFreak
Autor tłumaczenia: _NG_

Komentarze

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone