Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Prison Life (cz. 6) - Land24 & Nauyaco [Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 5 - Każdy jest rasistą, tylko nie każdy nim chce być - Slowak [Polskie opowiadanie]



***

(Gabinet burmistrza Zwierzogrodu 6.40)

Pośrodku obszernego gabinetu, na piątym piętrze ratusza, znajdowało się długie hebanowe biurko. Podłoga była zrobiona z marmurowych płytek, które od spodu podgrzewała specjalna kanalizacja. Ściany obstawione były szafami z ogromem dokumentów i tym podobnych. Za wspomnianym już biurkiem, na dużym czarnym fotelu siedział szakal złocisty wpatrzony w dwa monitory po prawej stronie. Od dwóch lat był burmistrzem tego miasta, wcześniej był ministrem finansów w rządzie, potem gospodarki, aż w końcu trafił na to stanowisko. Za jego kadencji PKB Zwierzogrodu wzrosło o dwanaście i trzy czwarte procent (w dwa lata), a ilość udanych inwestycji wzrosła trzykrotnie.
Do pokoju weszła jego sekretarka, młoda aczkolwiek doświadczona wilczyca o szarym futrze, w wyszczuplającym, ciemnym garniturze.
- Panie burmistrzu, przedstawiciele Zjednoczonego Banku Narodowego Zoorkanii przyjadą jutro o szesnastej. Mieli problem z samolotem.
- Dobrze wiedzieć. Jeszcze jakieś zmiany?
- Cały plan spotkań ze zmianami przygotowałam Panu w raporcie. Ma go pan na przed sobą. Nie ten, ten zielony - zaskoczony szakal spojrzał na i zobaczył nowy dokument o którym istnieniu nie miał pojęcia.
- A ten w czerwonej oprawce?
- Aaa tak, przepraszam, że zapomniałam, ale ten natłok spraw. O szóstej czterdzieści pięć mają przyjść rzecznicy Sertholu - mężczyzna podniósł się nagle i ze złością spojrzał jej w oczy.
- Zagraniczna organizacja wywiadowcza będzie tu za pięć minut a ja nic nie wiem!?

(Sala odpraw ZPD 7.50)

Cały pokój był zapełniony ssakami. Komendant stanął przed mównicą, sapnął i powiedział.
- No dobra, mamy poważny kłopoty. Ktoś z was słyszał o Zeneie Lii Chanie? - odezwał się, bo kto inny znałby wszystkich, jedyny lis.
- Nazwisko jakiejś mafii z północnego wschodu, ale Zena nie kojarzę.
- To spadkobierca całej rodziny. Kilka lat temu wywiad Ssaklinu rozwalił całą rodzinkę. Ale skubaniec nie poddał się i teraz trzęsie obrotem dzieł sztuki.
- Można jaśniej szefie? - krzyknął Misiura.
- Połowa wszystkiego, obrazów, rzeźb dzieł historycznych, zabytkowych okazów kurna wszystkiego na czarnym rynku jest jego.
- A to nie powinno leżeć w obowiązkach ZSB?- powiedziała Judy.
- Leży. Ale ten koleś pozbył się wszystkich informatorów. Jedyne co o nim wiemy to to że jest szczurem. Także tego, nowi macie się słuchać doświadczonych... - teraz dopiero Judy zauważyła gromadę większych zwierząt z tyłu, głównie tygrysy i gepardy. - ...Kojoto, Sierściuch, Las Padas. Wataha, Północna, Tundrówka. Markus i Misiura wy bierzecie resztę i nadzorujecie porządek wszędzie jakby jakiemuś debilowi zachciało się łamać prawo.
Wtem zadzwonił telefon Nicka. Spojrzał na wyświetlacz "Szkoła Dre"
- Szefie dzwonią ze szkoły młodego - bawół powstrzymał swoją złość i bezgłośnie wskazał drzwi. Nick wybiegł za nie, ale po chwili wrócił - Można przydział w Śródmieściu?
- Zabiję cię Bajer, ale jutro bo akurat tam masz jechać. Weź Kiełowskiego i jedź. 
- A nie Ju... znaczy sierżant Hoops?
- Masz trzy sekundy żeby... - policjanta już nie było. - Hoops zostań aż wszyscy wyjdą.

(10 minut później)

Bogo podszedł z dużą kopertą do stolika przy którym siedziała Judy
- Sprawa jest delikatna, tylko ktoś niepozorny może to wziąć.
- Ale szefie, przecież mnie całe miasto zna.
- Właśnie dlatego ty najbardziej się nadajesz. Podobno chciałaś prosić o wolne na wieczór panieński siostry?
- I ślub - dodała. Bogo położył przed nią dwa zdjęcia. Na obu był ten sam wysoki czarny królik w okularach o bardzo szczupłej sylwetce. Na jednym ubrany był w garnitur, stał przy dużej katedrze, a zanim na wielkim ekranie pokazywano różne antyki. Z kolei na drugim klęczał z podniesionymi rękoma, ponieważ ktoś przykładał mu rewolwer do głowy.
- Kto to?
- Anthony Oktawian Biergiewski. Szanowany koneser sztuki i jeden z najlepszych licytatorów aukcyjnych. To on przesłał jedyne dane na temat Lii Chena. Oficjalnie nie żyje, ale ktoś musi go pilnować.
- Ponieważ jestem królikiem, nie będę wzbudzać podejrzeń kręcąc się koło niego. O to chodzi prawda? - dziarskim tonem przedstawiła wyniki jej dedukcji.
- Też. Bardziej chodzi o to, że jesteś nie związana z żadną siecią wywiadowczą ani agencją rządową, zna cię cały Zwierzogród iii jesteś singlem - Judy aż uszy zesztywniały.
- Co to ma wspólnego zzz...
- Biergiewski przeszedł operację plastyczną, wybielanie futra i dostał nową tożsamość. Na razie byle prawnik obroni tego szczura, ale jak będziemy mieli dowody...
- To Anthony będzie niepodważalnym argumentem uwierzytelniającym wszystkie dowody - plan choć wydawał się tak prosty i oczywisty, że aż genialny.
- Gratuluje nowego związku Hoops, nie przejmuj się tak. On też żyje sam więc dla was obu będzie to wyzwanie - jakoś niespecjalnie ją to pocieszało. - Masz normalnie pracować w tym okresie, rządowi go chronią, ty tylko robisz kamuflaż. A teraz weź kogoś kto został na dole i jazda do Chomiczówki.

(A u Nicka)

Lis zszedł na parking radiowozów i zobaczył stojącego obok pojazdu dla dużych ssaków nowego. Był to koń ciemno-brązowej maści i krótką ściętą grzywą. Choć nie wyglądał na pakera to lis coś czuł, że lepiej go nie wkurzać.
- Czyli dzisiaj jedziesz ze mną? - policjant zagadał do świeżaka.
- Na to wygląda - miał nienaturalnie niski głos. Miał problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, ciągle uważnie obserwował teren, nie ruszając przy tym głową ani trochę.
- Masz pecha, dostaliśmy najnudniejszą dzielnicę, ale muszę załatwić coś w szkole syna - koń milcząc usiadł po stronie kierowcy, Nick by nie sięgnął, i według jego wskazówek jechał do Śródmieścia.
Jechali w całkowitej ciszy piętnaście minut, aż zatrzymali się na światłach skrzyżowania.
- Radzę ci wygodnie usiąść bo trochę tu postoimy - powiedział mniejszy ssak zakładając ręce za głowę.
- Nie ma innej drogi?
- Nie, ale mamy czas się poznać - i znów nastała niezręczna cisza. - Słuchaj mnie, Dan, chcę wiedzieć z kim pracuję bo chcę mieć powód, żeby ci dupę w razie czego uratować - Nick powiedział to wszystko spokojnym głosem patrząc jak sygnalizacja zmienia światła.
- Nie będzie takiej sytuacji, mam to - koń poklepał się po boku, piersi i za plecami.
- Jakie modele?
- Trzy zapasowe, zmodyfikowane tundry, pumy ze zwiększonymi magazynkami, poprawianą celnością i mniejszy rozrzut.
- To cię nie obroni przed strzałem w plecy.
- Mam własną kamizelkę, te wasze ssą - rozmowę przerwał chór klaksonów. Już było zielone. Nic nie mówiąc, Dany zwolnił hamulce i pojechał do celu.

(Przed szkołą Dre)

Radiowóz stanął przed placem z piaskowca i terakoty. Nick jak z procy wybiegł z wozu wydając krótkie polecenie pod władnemu.
- Rozejrzyj się.
- Super - powiedział pod nosem sam do siebie. Koń powoli wyszedł z samochodu i rozglądnął się po okolicy. "Nawet ładnie" pomyślał. Wciąż trwało lato, więc liście na drzewach wesoło szeleściły, a zapach kwiatów i bzu niósł się z klombów na kilometr.- No. Czas na patrol pieszy. I lekkim truchtem ruszył przed siebie.

(Gabinet dyrektora szkoły)

- Przepraszam, że się spóźniłem, ale udało mi się wyrwać z pracy. A więc, co się stało? - Nick szybko się opamiętał. Rodzice królika, który przez Dre ma rozwalony całkowicie nos i rozciętą wargą patrzyli na niego z pewną pogardą. Mieli na sobie garnitury szyte na miarę. W głowie lisa kłębiły się najgorsze myśli.
- Niech pan siada panie Bajer - dyrektor okazał się mężem Fru Fru, to dało mu trochę otuchy.
- Panie Corleone, nie traćmy czasu, musimy z żoną wracać na ważne spotkanie, a pan do, pracy - szarak powiedział to z taką wyższością i sarkazmem, że stracił resztę króliczej słodkości.
- Gdyby państwa syn został zwyczajnie pobity, nie wzywałbym was. Cóż wychodzi na to, że jest on właściwie przyczyną całego zamieszania - powstrzymał ich ruchem swojej małej łapki, po czym pokazał im nagranie z klasy, z dźwiękiem.
- Chyba będzie mała pogadanka w domu - powiedziała jego matka.
- Mam nadzieję, to jeszcze dzieci, wciąż muszą się jeszcze wiele nauczyć. Cóż to tyle. Panie Bajer może pan zostać? Aaa tak bym był zapomniał wasze dzieci przebywają pod opieką ich wychowawczyni na tym piętrze w trzynaście B - króliki wyszyły żegnając się oschle i zimno. Gdy zatrzasnęli drzwi, Nick założył ręce za głowę i rozłożył się na krześle.
- Ładnie się urządziłeś Johny, co u Fru Fru? - ryjówka wstała i wyciągnęła palec w stronę lisa.
- Uważaj bo coś jeszcze usłyszą. Co cię napadło, żeby posyłać syna do prywatnej szkoły? Przecież cię na to nie stać.
- Myślisz, że do normalnej by go przyjęli? Dwa tygodnie chodziłem po całym Zwierzogrodzie, błagając na kolanach, żeby go przyjęli. Jak widać tylko pieniądze mogą mu dać prawo, które podobno wszystkim się należy - spojrzał na swego rozmówce z gniewem w oczach. Johny odpuścił, przejechał ręką po twarzy i zmęczony powiedział.
- Tu chodzą dzieci najbogatszych zwierząt z miasta. Twój wybór gdzie syn ma się uczyć... ale, jeśli będzie wyśmiewany i odrzucany, za to że jest lisem albo biedny... nie mam takiej mocy, żeby zmieniać czyjeś myślenie. Więc nie miej do mnie pretensji, rozumiesz?
- Tia, to gdzie jest Dre?
- Odrabia opuszczone lekcje z wychowawcą ta sama klasa - Nick wstał, chwycił za klamkę gdy dyrektor powiedział coś jeszcze - Wiesz, że możesz skończyć na ulicy przez tą szkołę?
- Nie przeszkadza...
- I Dre pójdzie do domu dziecka -  policjant opuścił głowę i zastanowił się chwilę.
- Wiem o tym - powiedział i wyszedł.

(sala 13B 8.15)

Sala jak każda inna. Szereg pojedynczych ławek, duża interaktywna tablica, plansze z pomocami naukowymi na ścianach.
A w jednej z ławek siedział Dre i szybko przepisywał coś z dużej książki.
- Część mały.
- Tata - chłopczyk skulił się lekko bojąc się gniewu ojca.
- Nie bój się, pogadamy w domu, nic takiego się nie stało.
Wtem do klasy weszła dwudziestokilkoletnia lisica w obcisłej ciemnej spódnicy do połowy łydek i damskiej marynarce. W kieszonce na piersi miała kilka długopisów, a w ręce trzymała kolejną grubą książkę.
- Pan Bajer jak miemam? - powiedziała słodkim ciepłym głosem.
- Tak, ojciec tego małego - wyciągnął rękę i podrapał Dre za uchem.
- Andre, za chwilę będzie przerwa, możesz już wyjść - nauczycielka spojrzała na jego notatki - Bardzo dobrze sobie radzisz z rachunkami.
- Dziękuję pani - wtem na korytarzu rozległ się dzwonek. Lisek spakował swoje rzeczy do plecaka i wybiegł.
- Cześć - pomachał do ojca. Nick poczuł, że ta miła pani chwyta go za ramię.
- Czy możemy chwilę o nim porozmawiać?
- Oczywiście.
- Proszę usiąść - wskazała mu krzesło, sama usiadła za swoim biurkiem. - Rozumiem, iż trudno wychować samotnemu ojcu syna w tak niepewnych czasach dla naszego gatunku. Jednakże nie mogę pozwolić na akty jakiejkolwiek przemocy w klasie, a tym bardziej w szkole.
- Pani...
- ...Anastazja Sereja - odpowiedziała z uśmiechem.
- A więc...
- Nie zaczyna się zdania od "a więc" - "kuźwaaaa" przeszło przez umysł mężczyzny.
- Zatem, mogę sobie pozwolić na wywnioskowanie, iż pani ród nie pochodzi ze Zwierzostańskich ziem, gdyż nie pojmuje panna w pełni naszych zmartwień - kończywszy również się uśmiechnął.
- Nawet zabawne. A teraz na poważnie. To pobicie z punktu widzenia prawa, miało uzasadnienie obronne, ale nie wszędzie są kamery. Panie Bajer, Dre... to cudowny chłopak, z energią, sprytem, zaraźliwym optymizmem. Ale świat nie jest tak prosty jak mu się wydaje. Nie będę wnikać w to jak pan go wychowuje, jednak dobrze mu zrobi długa rozmowa na temat konfliktów, sposobów ich rozwiązywania i, dyskryminacji. 
Nicka trochę zabolało to, że ktoś krytykował jego metody, ale ona miała rację. Może zbyt długo wpajał synowi ideę Zwierzogrodu i to, że wszystko jest możliwe, ale nie chciał za nic w świecie zmazać mu tego wiecznego banana z buzi.
- Dziękuję za uwagi - zanim wstał Anastazja złapała jego dłoń.
- Proszę się nie martwić, jeżeli samotne matki dają radę, to pan też da panie...
- Nicholas Bajer. Proszę mówić albo Nick albo Bajer, przez "pana" i moje pełne imię czuję się stary.
- A ile ma pan lat?
- Trzydzieści cztery.
- Dałabym pa... ci Nick góra dwadzieścia parę - była delikatnie zaskoczona jego wiekiem.
- Ja pani również. Cóż do następnego razu - powiedział i wyszedł pewnym krokiem. Gdy lisica była sama,zajrzała do jednej z szuflad i wyciągnęła notatki. Położyła je przed sobą po czym zaczęła je uzupełniać.
- Nawet niezłą ma kitę - pomyślała na głos.


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone