Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Death Dealing Outfoxed - Cz. 4 - Krampuzzz - Tłumaczenie PL]

Tydzień pełen wrażeń - Roz. 7 - Tysiąc iskier miłości - Ślązak Grzesiek & Canvastigate [Polskie opowiadanie]


***


Wczesny, wtorkowy ranek.
Wyspany Greg zabrał swoje rzeczy i udał się recepcję szpitala. Wyszedł i udał się prosto do składu, by wziąć nowy wózek z owocami. Zdecydował, że tego dnia, dla bezpieczeństwa nie uda się na komisariat. Wyszedł z wózkiem na miasto.

Tymczasem Jade po raz kolejny poprowadziła poranne szkolenie na komisariacie.
Po zakończeniu, gdy większość zwierząt wyszła, zaczęła płakać. Zauważyła to Judy:
- Co się stało?
- To chyba nie ma sensu - Alex jest dla mnie całkiem obojętny, wcale się o mnie nie stara, myśli tylko o sobie, nie wykazuje wobec mnie żadnych uczuć od chwili, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić, raz nawet zdarzyło mu się mnie uderzyć... Na dodatek ostatnio zauważyłam, jak Greg się we mnie wpatruje...
Na to Judy wzruszyła się, ale nic nie dała po sobie poznać, nie chciała niszczyć czyjegoś związku:
- Musisz wybrać, czego naprawdę pragnie twoje serce, ja już wybrałam i nie żałuję!
- Chcę, ale czy to by się mogło udać?... On jest rysiem...
- Ja wybrałam lisa, jak widzisz, wszystko jest możliwe!
- W każdym razie dziękuję, w końcu mogłam komuś to wyznać - odrzekła Jade i udała się do wyjścia.

Półtorej godziny później, Greg wychodzi z dzielnicy zdominowanej przez słonie i zatrzymuje się z wózkiem za rogiem jubilera, by doprowadzić wózek do porządku. Słyszy głos Jade:
- Może choć raz kupiłbyś mi jakiś upominek? Przecież dziś nasza rocznica, popatrz jaki piękny wisiorek z rybką!
Greg powoli zerknął zza rogu, zobaczył gepardzicę stojącą przed witryną z Alexem i odwrócił się z wózkiem, by odejść.
- Nie ma mowy, po co myślisz w ogóle o takich błahostkach? - odparł Alex zostawiając zasmuconą Jade przed jubilerem.
Greg słysząc to przystanął, zastanowił się i zawrócił w kierunku jubilera, jednak Jade już tam nie było.

Nick i Judy tymczasem stawili się u komendanta:
- Jeśli już skończyliście papierkową robotę, to udajcie się do parkomatów, wiem, że tego nie lubicie, ale ktoś musi je sprawdzać i dzisiaj padło na was!
- Tak jest, szefie... - odrzekła lekko poirytowana para policjantów.

W porze obiadowej, zmęczony ryś dotarł pod dom Wydralskich - stałych klientów. Zostawił wózek na hamulcach i podszedł do drzwi:
- Dzień dobry panie Wydralski, żona w domu?
- Nie, udała się na miasto.
- Cóż, przynoszę to co zawsze... - i wręczył mu torebkę z różnymi owocami.
- Dziękuję... - odrzekł zaspany Wydralski.
Po odwróceniu się rysia, zobaczyli jak łasica z chustką na twarzy odbezpiecza wózek i zaczyna uciekać z nim w stronę głównej ulicy.

Greg ruszył w pogoń za nim. Próbował uruchomić pilotem zainstalowane zdalne hamulce bezpieczeństwa, jednak wyładowały się baterie w pilocie. Łasica skręciła w stronę dolnej części miasta i zaczęła rozpędzać wózek z górki, przy czym widząc, że nie ucieknie, puściła go z górki i odbiła w boczną uliczkę. Ryś chciał ją gonić, jednak po sekundzie namysłu, odbił w pogoń za wózkiem oraz chwycił go - w ostatniej chwili przed jego wjazdem na najbardziej stromą część pagórka. Zaciągnął hamulce ręczne, które jednak niewiele dawały, więc Greg zaczął wspomagać próby hamowania swoimi butami.

Zauważyli to Nick i Judy stojący na poboczu i pobiegli w jego stronę.

Po paru sekundach wózek zwolnił, jednak wysłużone hamulce zużyły się i zaczęły iskrzyć rzucając snopy iskier na jego buty. Widząc pod wzgórzem przejście dla pieszych i mnóstwo zwierząt na nim, ryś zaparł się z całej siły butami, aby wyhamować wózek. Kilkanaście metrów przed zwierzętami Greg zaczął wyć z bólu, gdy całe podeszwy starły się, a buty zaczęły żarzyć się od iskier. Zatrzymał się trzy metry od przejścia, wyjąc z bólu. Od razu po zatrzymaniu zzuł i odrzucił dymiące buty na pobocze.

Po chwili do drżących ze strachu, stojących na chodniku zwierząt z przejścia dla pieszych, podbiegli Nick i Judy, pytając:
- Czy nikomu nic się nie stało? 
Następnie widząc Grega opartego o wózek, siedzącego na poboczu i trzymającego się za zdarte stopy, wezwali dla niego służby medyczne.

Nagle Greg zdał sobie sprawę, że przez szpary w drzwiczkach widzi miganie z wnętrza wózka. Otworzył schowek i zobaczył migający zapalnik bombowy, z 3 kablami podpiętymi do ładunku przyczepionego wewnątrz. Zauważył czas pięćdziesięciu sekund na odliczającym liczniku cyfrowym. Wrzasnął:
- Odsuńcie się wszyscy!
Po czym wytargał sznurówki ze strzępów swojego obuwia, związał je i podszedł do wózka.
Miał 3 kable: Niebieski, zielony i żółto-czarny. Zapytał się Nicka, jaki kabel wybrać, po czym usłyszał odpowiedź:
- Na jakimś filmie widziałem jak przecinali czerwony kabel...
- Tu nie ma czerwonego! - wrzasnął Greg.
- ...a następnie przecięli zielony i to pomogło! - dodał Nick.

Ryś nie mając czasu na przemyślenia obwiązał zielony kabel i na obolałych gołych stopach doczłapał się na dystans dwóch długości sznurówek od wózka. Następnie położył się na płycie chodnika, chowając się za latarnią i pociągnął za sznurek.
Wyrwanie kabla spowodowało zgaśnięcie lampek na bombie i zatrzymanie zegara na czasie pięciu sekund do wybuchu. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

Po chwili ze wzgórza zbiegł ciężko zdyszany pan Wydralski i wypatrzył w grupie zwierząt z przejścia swoją żonę:
- Kochanie... czy nic... Ci się nie stało?
- Nie, ten sprzedawca nas uratował...
Po czym Wydralski podszedł do Grega i kucnął, aby go uścisnąć, na co ryś leżąc na chodniku podał mu roztrzęsioną rękę i usłyszał:
- Dziękuję!

Autor opowiadania: ŚlązakGrzesiek
Autor grafik: Canvastigate 

Komentarze

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone