Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Prison Life (cz. 6) - Land24 & Nauyaco [Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 8 - Światełka w ciemności - Slowak [Polskie opowiadanie]



***
(Dystrykt Nocny 9.10)

 Gdy wszyscy policjanci wyjechali z tunelu ujrzeli wspaniały widok. Aby popodziwiać trochę zjechali na boczny taras widokowy, czyli szeroką półkę skalną, gdzie wiele ssaków robiło zdjęcia.
Pośrodku była wielka grota, budynki udawały stalagmity, stalagnaty i stalaktyt bądź był wybudowane na na naturalnych. Na ścianie jaskini widać były większe i mniejsze otwory, z których wychodziły kolorowe światła nadające temu miejscu swoistą magię. Większość zabudowy stanowiły kasyna, hotele, wszelkie usługi turystyczne i tym podobne przybytki. Budowle wykonane były z ciemnych skał, niektóre na przekór systemowi były prawie białe. Szeroko była tu rozwinięta infrastruktura, wielo-poziomowe drogi i tory dla tramwai, i pociągów wiły się jak węże między kamiennymi soplami i owijały się wokół nich, jakby chciały je zadusić.
Nick wiele razy widział to miejsce, więc nie zbyt się przyglądał. Marian, jako drapieżnik doskonale widział w ciemności i pierwszy odwrócił wzrok ponieważ obejrzał już cały plener. Natomiast Dany i w szczególności Judy wciąż wpatrywali się w przedziwne kształty uciekające gdzieś w mrok przed neonami. Koń już zdążył wrócić do rzeczywistości, kiedy źrenice króliczki powiększały się coraz bardziej z zachwytu.
- Weźcie to. Przyda się wam tutaj. - lis stał przed nimi trzymając dwie pary zielonych okularów. - Nie są to specjalne noktowizory, ale generalnie pomogą wam lepiej widzieć. No. Nie mamy zbytnio dużo czasu na zwiedzanie. Karota, jedziesz za mną...
- Ale gdzie jedziemy? - spytał gepard.
- Ktoś spragniony? - odpowiedział zawadiacko.

(Południowo-Zachodnia jama dolna DN 9.30)

Dwa radiowozy zatrzymały się przed ścianą budynków. Stopniowo, im wyżej znajdował się lokal tym bardziej był wychylony w stronę ulicy. Część "ściany" połączyła się z przeciwległą ścianą jaskini. Były tu głównie małe salony hazardu albo zamtuzy.
Nick pokierował grupę do ukrytego przejścia. Schowało się w ciasnej wnęce między dwoma klubami nocnymi. Pazurian miałby problemy z przejściem, ale jego kuzyn już nie. Korytarzyk był krótki, za nim było małe rozwidlenie w kształcie litery T. Na w prost był Saloon zbudowany z czarnej cegły, a po bokach wejścia do mieszkań. Nad wejściem do pubu świecił się na niebiesko napis "Głucha Jama".
- Nick co to za miejsce? - spytała Judy.
- Pewien typek ciągle coś mi wisi. - odpowiedział.
Energicznie otworzył drzwi. Przed stały podwójne rzędy automatów do gier, dalej ciągnęły się stoły do gier hazardowych, aż na końcu pod ścianą między barami stała mała scena. Wszystko było skąpane w pół- mroku, więc Dany i Judy nie widzieli kolorów. Wszystko było tu ciche, żadnej żywej duszy.
- Pewnie jeszcze nie otworzył, chodźcie, musimy go znaleźć. - zachęcił lis wychodząc na przód. - Roni! Roniiiiiii!
- Yyy kogo właściwie szukamy? - spytał gepard. Nagle, drzwi zatrzasnęły się. Coś przeleciało z boku. Czułe uszy policjantki poruszały się nerwowo. Zapanował mrok. Coś jakby pękało, stukało na suficie.
- Nick.
Znowu coś przeleciało, tym razem robiąc slalom między funkcjonariuszami. Marian prawie się przewrócił.
- CO TO BYŁO?
- NIE WIDZIAŁEŚ TEGO? JESTEŚ DRAPIEŻNIKIEM, TY WIDZISZ W CIEMNOŚCI!
- NIE DRZEĆ SIĘ! - wrzasnął lis. - To go denerwuje. Dobra Roni złaź.
Jakaś czarna masa spadła z góry. Najpierw pojawiły się ciemne oczy, potem gdy się wyprostowała, widać było już kontury ciała. Zapaliło się światło.
- Nicky, stary przyjacielu. - powiedziało czarne stworzenie, rozpościerając ręce i skrzydła. To był nietoperz. Ubrany w czarną markową bluzę, ciemne jeansy i czarną czapkę wełnianą. Po bokach odstawały mu długie uszy. Na ubraniu miał specjalne otwory na skrzydła.
- Roni, a ty dalej bawisz w mroczne widmo. O tej godzinie powinieneś spać.
- Tia, sprawdzam czy wszystko jest na swoim miejscu. Poza tym dziewczyna nie daje mi spać. - jednak zaraz wyjaśnił dokładniej widząc uśmieszek lisa. - Chrapie.
- Uuu.
- No właśnie uuu. Robisz nadgodziny. Starasz się. Łazisz po tych cholernych sklepach, żeby znaleźć odpowiednią gałąź do spanie I JEB! Nie pośpisz bo chrapie jakbyś odpalał stary traktor, a rozpycha się jak...
- Nick. Nie przyszliśmy sobie tu rozmawiać. Po co tu jesteśmy? - nie wytrzymała Judy.
- A przepraszam. Koledzy w pracy, poznajcie Roniego. - stanął za nim. Lewą rękę położył mu na ramieniu, a prawą go wskazał. Był mniej więcej wysokości Judy
- Cześć. 
- Ten latający skurczybyk wyciągnął mnie parę razy z kłopotów.
- Które miałeś za każdym razem jak byłeś na przepustce, albo na studiach.

- Mniejsza o to. - uklęknął i położył obi łapy na jego barkach. Niczym aktor w jakimś tanim filmie spojrzał mu w oczy. - Potrzebujemy twojej pomocy.

(Szkoła podstawowa. Śródmieście 10.00)

 Dla większości lekcje matematyki to katorga. Ciągłe liczenie i liczenie i liczenie. Wszystkich denerwowało poszukiwanie X i obliczanie proporcji. Wyjątkiem był Dre. Jak na poprzednich lekcjach, zostawił kolegów daleko z tyłu, robiąc zadania z następnych rozdziałów. Nie widział żadnych problemów w przekształcaniu podstawowych wzorów i szybko dostrzegał odpowiednie boki i i wysokości. Duża w  tym zasługa ich nauczyciela matematyki. Surowego starszego wilka o czarnym futrze i mundurze. Na oczach nosił proste okulary, a na ręce zegarek z kilkoma tarczami. Jak tłumaczył wcześniej, był olimpijczykiem z matematyki, fizyki i logistyki. O ile ktoś zamierzał iść na ostatni kierunek miał pewność, że wpadnie na niego. Po krótkim, jednocześnie jasnym wykładzie na temat podstawowych wzorów i ich zastosowań zadał całej klasie zadania. Największą uwagę zwrócił na liska siedzącego na końcu sali. Jako jedyny z entuzjazmem robił każde kolejne zadanie. Co jakiś czas nauczyciel sprawdzał zadnia swoich podopiecznych, każdy miał jakieś błędy, ale nie ten mały. Wstał zza biurka i podszedł do niego.
- Ty... ty to zrobiłeś? - spytał nie dowierzając. Część zadań była trudniejsza, aby je zrobić wymagana była wiedza z kolejnych lekcji lub czysty geniusz. Wilk porwał zeszyt i zaczął szybko kartkować. - Ta figura ma podane tylko trzy długości, składa się z kilkunastu nie-figuratywnych figur. Nie, to niemożliwe. - zaczął mówić do siebie, żeby go nie słyszeli. - Potrzeba przynajmniej kilkunastu wzorów, trzeba zastosować twierdzenia, te kąty. - był pod wrażeniem. Ten chłopak wszystko poprawnie zapisał. Większość z tych rzeczy miała być poznana w przyszłych miesiącach.
- Coś źle proszę pana?
- Andre... - znów stanął się poważnym nauczycielem - Skąd wiedziałeś jak obliczyć pole trójkąta?
- Skoro pole kwadratu to A razy A, a trójkąt prostokątny to połowa kwadratu, to pole równa się A razy A podzielone na dwa.
- Nie wszystkie trójkąty są prostokątne.
- Nie, ale jeśli przedzielić je  na pół, i obrócić jedną część to wyjdzie prostokąt tylko krótszy o połowę.
- JAK obliczyłeś wysokość tutaj? Masz podane sześćdziesiąt stopni i długość boku równą cztery.
- Trójkąt równoboczny ma wszystkie boki tej samej długości, jest równoboczny bo suma miar kątów w trójkącie to sto osiemdziesiąt stopni. Jeżeli tu jest sześćdziesiąt, to sto dwadzieścia podzielić na dwa to sześćdziesiąt. Skoro kąty są takie same to boki też będą takie same. Żeby obliczyć wysokość o tutaj, trzeba wykorzystać twierdzenie Zwierzkresa, że...
- Rozumiesz to twierdzenie?
- Co w nim trudnego? A do kwadratu plus B do kwadratu jest równe C do kwadratu w trójkątach prostokątnych, a ten trójkąt to dwa trójkąty prostokątne właśnie.
  Wilk stał osłupiony. To nawet nie było zadanie, tylko rysunek pokazujący co można obliczyć po kilku latach nauki. Dokładniej był to plan pewnego abstrakcyjnego placu, zaprojektowanego przez miłośników matematyki. Zwykły uczeń pierwszej klasy nie mógł obliczyć około dwudziestu czworoboków i trójkątów nachodzących na siebie. Żeby w ogóle obliczyć pole całkowite trzeba był liczyć zarówno wewnątrz figury jak bawić się z kątami i wysokościami poza nią.
- Chłopcze pozwól ze mną na chwilę. - chwycił go mocno za nadgarstek i prawie biegiem zaprowadził do dyrektora.
- A temu co odbiło? - zapytał tygrysek, z którym Dre miał okazje się poznać na placu.
- Nie wiem, ale wiem, że musimy wyrównać rachunki. - królik który chciał go zbić rano zamierzał dokończyć swoje dzieło teraz.
- Błagam, Emil Nie! - potężny cios puchowy łapek trafił go prosto w oko. Biedak trzymając się za nie spadł z krzesła i uderzył głową w podłogę. Zaczął cicho płakać z bólu.
- Nie trzeba było się ze mnie śmiać, frajerze! NA CO SIĘ GAPICIE?! - ryknął do wszystkich.

(Salon Głucha Jama)

 Cała ekipa siedziała przy jednym ze stolików przy ścianie. Specjalnie dla ofiar Roni zapalił światło. Na pogodzenie się zrobił sobie selfie z Judy. Przy okazji dowiedziała się, że też jest fanem Gazeli, ale na koncerty nie chodzi bo tam jest za głośno. Gibka zebra w rajstopach z dużymi oczkami do kolan, krótkich zielonych shortach i czarnej bluzce z dekoltem przyniosła im coś do picia bez alkoholu, przecież byli na służbie.

- Hassen Baou. No znam gościa. To ten słoń co wygląda jak zjadł drugiego słonia i przepchał go wołem bo był głodny?
- No ten sam.
- Proszę - kelnerka podała im picie. Dany wyciągnął dwudziestkę i dziesiątkę, po czym dał jej razem z parom drobnymi jako napiwek. - Dzięki wielkie. - miała słodki cichy głos. Mogłaby być śpiewaczką, tak przynajmniej uważał Dany. Kiedy ona odeszła, aż zanadto ruszając biodrami, koń zorientował się, że przy jego szklance jest karteczka z numerem i napisem "zadzwoń Proszę". Zachował to jednak dla siebie.
- O czym my to właśnie? - zapytał bo za bardzo skupił się na panience.
- Jak już mówiłem. - powiedział nietoperz. - Nie za bardzo go znam, rzadko się tu pojawia. Częściej jeździ do Zielonych Dachówek.
- Że co? - parsknął Nick - On. Do dzielnicy pół-legalnych emigrantów i przemytników? Myślałem, że będzie jeździł w bardziej luksusowe miejsca.

- Jest uzależniony od hazardu, opium i nowego towaru. A tylko oni to oferują. Ale chyba popadł w długi.
- To na pewno, ale co to za nowy towar? - wtrąciła się policjantka.

- Przedtem sprzedawali kradzione dzieła sztuki. Teraz, dzieci kobiety i mężczyzn.


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

  1. Te 9.10 to jakiś rodzaj współrzędnych czy godzina?
    Pytam bo zazwyczaj spotykam się z zapisem typu 9:10, ewentualnie 10 jako indeks górny. Zapis z kropką to dla mnie nowość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie to było 10 po dziewiątej

    OdpowiedzUsuń

  3. Ciekawi mnie czy matematyk pociągnął Dre do dyrektora żeby zaciągnąć go na jakąś olimpiadę czy oskarżyć o to że z pomocą kogoś z zewnątrz(jak domniema) robi go w konia. Wilka w konia hyhy xd

    Z ciekawostek mogę dodać że wspomniana sytuacja nie przeszłaby już raczej w Polsce ani w szkole ani na uczelni Znam co najmniej jedną sytuację, gdzie w szkole/uczelni wszyscy nauczyciele/wykładowcy dostali przykaz z góry by nie dotykać uczniów/studentów, nawet w rękę, aby nie zostać posądzonym o, że tak to ładnie nazwę, naruszenie nietykalności cielesnej. A skoro dowiedziałem się o jednym, to domyślam się że jest ich dużo więcej, tylko głośno się o tym nie mówi. Także powyższe pociągnięcie za rękę mogłoby się u nas źle dla tego nauczyciela skończyć ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone