Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Moje (Nasze) Nowe życie - Roz. 9 - Gorzej nie mogło być - Slowak [Polskie opowiadanie]



***
(Komisariat ZPD Sawanna Główna 15.00)

Judy i Nick siedzieli na za dużych krzesłach przed szefem. Bawół od kilku minut czytał ich raport.
- Czyli nasz aktualny wróg numer jeden poszerzył działalność?
- Szefie, tu - Judy wskazała zdjęcia spięte agrawką na końcu kartoteki- są zdjęcia podejrzanych ciężarówek. To chyba wystarczający dowód, żeby wejść tam z nakazem? Nie?
 Na kilku zdjęciach pokazane było jak z dużych tirów w niemiłosiernym ścisku gniotą się różne ssaki. Głównie były to koniowate. "Zielone Dachy" było potocznym określeniem na dzielnice gdzie mieszkała mniejszość z Federacji Ssak-Qi, niezwykle nacjonalistyczno-konserwatywnego państwa. W ostatnich latach dużo było tam wojen i klęsk żywiołowych, więc tłumy uciekały jak tylko mogły przed despotyczną władzą wojskową, która przejęła władze. Wśród porwanych byli wszyscy, kobiety dzieci, mężczyźni staruszkowie, konie, jelenie, daniele, zebry.
- Tu jest problem Hoops. Nie za bardzo możemy.
- CO!?
- Prawdopodobnie mają papiery. To nie pierwszy raz. Robiliśmy naloty, ale teraz się przygotowali. Mają znajomości w urzędzie imigracyjnym. Załatwiają im azyl, a że oficjalnie pracują i nie sprawiają kłopotów są praktycznie nietykalni.
- A gdyby tak pluskwa?- włączył się Nick- No wiecie Dany mógłby wejść z kamerą, podsłuchem.  Trochę by się porozglądał i mielibyśmy rozeznanie.
- Oni znają swoich Bajer.

- Ale jest koniem - zauważyła policjantka
- Judy jak do tego doszłaś?
- Nie teraz Nick. Dany jest koniem. Może powiedzieć, że od kilku pokoleń mieszka tutaj, tylko przyjechał do Zwierzogrodu zabawić się... to się może udać.
- W sumie - Bogo zastanowił się chwilę - W podaniu napisał, że zna ich język i ma tam korzenie, to może się udać. 

(Szatnie w ZPD 15.10)

- No więc Dany? Wejdziesz w to piekło?- zapytał Nick wycierając się ręcznikiem. Marian już dawno był ubrany. Miał odwieźć swojego kuzyna, Pazuriana, do domu, a przy okazji podwieźć Nicka do syna.

- Mam wybór?- odpowiedział ze stoickim spokojem.
- Możesz nie iść. Ale wtedy kolejne zwierzęta ucierpią.
- No to nie mam wyboru.
- Świetnie. Dobra chłopaki nasza trójka plus Lambert, Markus i Marta jedzie na tą akcję dzisiaj o dziesiątej w nocy. Będziemy czekać dosłownie za rogiem.
- Wszystko świetnie i tak dalej, ale pośpiesz się szefie bo syn i mój dom czeka - niecierpliwił się gepard
- Jak kocha to poczeka - odpowiedział lis.

- Chwila a Ju... znaczy sierżant Hopps?
- Otóż. Ma randkę.

(Szkoła podstawowa. Śródmieście 15. 45)

Dre siedział znów w tej samej salce, w której siedział gdy pobił tego frajerskiego królika. Teraz czekał z wychowawczynią na wyniki jakiś testów IQ. Zaraz po tym jak zabrał go nauczyciel matematyki, został zaprowadzony do jasnego małego pokoju. Stało tam małe białe biurko a na nim sterta kartek. Jedna ze ścian była szybą, dokładniej lustrem Zeneckim. Tata wyjaśnił mu jak je rozpoznać. Miał w półtorej godziny rozwiązać setki dziwnych zadań. Teraz czekał na wyniki.
- Nad czym tak myślisz Andre? - zapytała miłym cichym głosem z nutą jakby zadowolenia i dumy.
- Po co mi były tamte testy?
- Wiesz, jesteś bardziej wyjątkowy niż myślisz. Zobaczysz - powiedziała nauczycielka.
- No już jestem. Jedyny lis uczeń w tej szkole.
- Zastanawiam się jak twojemu tacie udało się cie tu zapisać. Raczej nie jesteście bogaci, Co?
- Nie, ale tata dużo pracuje, zazwyczaj siedzę z wujkiem. Robiliśmy różne fajne rzeczy, ale teraz trzeba chodzić do szkoły.
- A twoja mama?
- Nie mam mamy.
- Twoi rodzice rozwiedli się, czy może...
- Zostawiła nas. Zabrała pieniądze.
- O. Ja  nie wiedziałam. Przepraszam, bardzo mi przykro - zaczęła się tłumaczyć
- Nic się nie stało. Przyzwyczaiłem się do tego - uspokoił z uśmiechem
 Wtem do pomieszczenia wszedł nauczyciel matematyki.
- Przyszedł twój tata. Zaraz będziesz wolny.

(Gabinet dyrektora)

 Nick siedział w swojej zielonej koszuli i brązowych spodniach na za dużym fotelu z czarnym, skórzanym obiciem. Jego znajomy, aktualny mąż Fru Fru i dyrektor, powitał go prawie posikany ze szczęścia. Zaproponował mu kawę i coś do zjedzenia, ale on zgodził się tylko na coś do picia.
 Teraz przed lisem stała cała rada pedagogiczna. 
- Panie Bajer. To na prawdę cudowny dzień - zaczął wilk w garniturze.
- Pana syn jest... - chciała coś powiedzieć jakaś antylopa w kitlu, ale policjant z wyboru przerwał im ręką.
- Tak tak, jest bardzo zdolny i w ogóle, ale ja nic nie zapłace. Już teraz ciężko mi wyżyć tak więc...
- My zapłacimy - powiedziała ryjówka stojąc przed nim na biurku.
- No to słucham.
- Panie Bajer. Pański syn. Andre Bajer ma sto dziewięćdziesiąt osiem punktów IQ - powiedział spokojnie stary renifer. Miał podchrypnięty głos i duże okulary. Widocznie widział już wiele wiosen - Jak żyje jeszcze nie spotkałem się z czymś, takim. Badałem wiele zdolnych dzieci. Ale mały Dre przebija je wszystkie razem wzięte.
- Taką okazje trzeba dobrze wykorzystać Panie Bajer - wtrąciła się jego znajoma. - Przeniesiemy go do innych klas. Przez następne dni sprawdzimy jak radzi sobie z różnymi przedmiotami, zapiszemy go na zajęcia wyrównawcze i dodatkowe. Spokojnie zapłacimy za wszystko, za świetlice specjalne lekcje i obiady JEŻELI będą wyniki - Nick siedział zdziwiony z mętlikiem w głowie. Z jednej strony skakałby z radości, ale nie chciał tracić z synem kontaktu i odbierać mu dzieciństwa.
- Słuchajcie. To wszystko brzmi świetnie. Ale to jeszcze dzieciak. Powinien ganiać po placach zabaw z kolegami, chodzić na lody i tak dalej. Nie będę mu odbierał tej radości życia. Tak więc- zrobił pałze. Dalej zastanawiał się czy robi dobrze.
- Zostawcie nas samych - powiedział do nauczycieli dyrektor. Grupa zwierząt posłusznie wyszła w ciszy. Ryjówka nalał sobie wiskhey. Stanął przed olbrzymią głową Nicka z kieliszkiem w dłoni.
- Nick, słuchaj. Uwaga bo to może zaboleć. CO TY ODPIERDALASZ?!
- COOOO?!
- Słuchaj - w jego głosie słychać było wyraźne zażenowanie-  Ten świat staje na głowie z każdym dniem. Sam to widzisz. Dwa tysiące płci, jeżeli jesteś w jakiejkolwiek mniejszości możesz robić co chcesz, wystarczy, że nazwiesz ich rasistami. Kobiety wszędzie się pchają i muszą pokazywać jakie to one  silne, niezależne i nie potrzebują rodziny do pełni szczęścia ectera ectera.
- Co to ma do Dre?
- Może nie jutro, ale za miesiąc, za rok lisy wrócą do łask. I teraz pomyśl ile jeszcze będzie cie stać na jego naukę tutaj? Ten chłopak może być królem biznesu, naukowcem który wprowadzi nas w nową epokę, prezydentem KAŻDYM. Oto chodzi w Zwierzogrodzie, miasto będzie cię błagało, żebyś przyjął od nich dotacje. Wiem, że bycie ojcem to szereg ciężkich wyborów. No ale pomyśl co będzie dla niego lepsze. Jakieś osiem lat szczęśliwego dzieciństwa skakania z kwiatka na kwiatek i zmarnowany potencjał, czy może zostanie trochę dłużej w szkole, będzie teraz bardziej doceniał wasze wspólne chwile, nie straci radości bycia dziecka, a w przyszłości będzie kolejnym symbolem, że można łamać wszelkie granice gdy w coś się wierzy i ciężko pracuje... jak ty i Judy. Wchodzisz w to przyjacielu?


 Policjant  wszedł cicho do klasy gdzie był jego syn i jego wychowawczyni. On coś pisał w zeszycie, co jakiś czas patrząc do kolorowego podręcznika, Nick nie miał bladego pojęcia do czego to książka. Mały najwyraźniej to lubił. Pisał szybko z uśmieszkiem na ustach, który był coraz większy gdy przewracał kolejne strony. Nauczycielka Anastazja Jakaś tam notowała coś w laptopie. Wyglądała nawet uroczo w swoim uniformie wpisując kolejne dane do dziennika.
Wciąż miał wątpliwość czy dokonał dobrego wyboru.
- Cześć młody!
- Cześć - odkrzyknął z nieodzewną radością.
- O pan Bajer. Jaki werdykt?
- Powiedz mi Dre. Musisz być urodzonym geniuszem?- zapytał schylając się nisko i opierając ręce o kolana.
- Chyba... tak - to go jakoś nie przekonało, ale może tak będzie lepiej?
- No. Skoro tak to będziesz musiał tutaj trochę dłużej siedzieć. Tylko nie w tej klasie, będziesz chodził do różnych w zależności od tego jaki genialny jesteś w różnych przedmiotach.
- To wspaniale!- nagle ożywiła się lisica- Andre przed tobą niesamowita przyszłość, możesz być kim chcesz!- z radości objęła Nicka prawie łamiąc mu kości. Jednak opamiętała się i pośpiesznie odsunęła się i przeprosiła.

- Chwila! A nas na to stać? - Dre wydawał się jakby trochę zmieszany.

- Szkoła będzie płaciła, jeśli będziesz się dobrze uczył.
- Czyli nie będziesz musiał dłużej pracować, żebym tu chodził?
- Jak powiedziałem. Będziesz dobrym uczniem, a ja ani jednej godziny dłużej w pracy nie zostanę - chłopiec wbiegł na ojca, złapał się jego kolan. Głowę miał nieco powyżej jego kroku, więc Nick trochę się bał o swoją "sprawność".
- Zobaczysz. Będę najlepszym uczniem! Obiecuje ci!
- No powiedzmy, że ci uwierzę. Dobra leć się ubrać. Idziemy do domu.
- Okej.
- Panie Bajer, mógłby pan na chwilę zostać?
- Oczywiście. I proszę przejść na "ty" albo Nick. Przez "pana" czuję się jakbym skończył czterdziestkę.
- Cóż dobrze, Nick. Mam dla ciebie pewną propozycję - Mówiąc przybliżała się do niego coraz bliżej. Po chwili delikatnie chwyciła jego krawat ręką, potem drugą ciągnąc nieco mocniej - Raczej nie będę uczyła twojego syna, więc nie będzie żadnych nieporozumień i kłopotów, jeśli zacieśnimy troszeczkę naszą relację. Prawda?-  Bliżej stać już nie mogła. Jakby nie patrzeć, miała ładne niebieskie oczy. Miała też ciemniejsze futro od niego, prawdopodobnie rodzice różnych ras. Poza tym miała łagodne rysy pyska, małe dołeczki za ustami od ciągłego uśmiechania i futro w delikatnym nieładzie na czubku głowy. Najbardziej uwagę przykuwały owalne uszy, które kończyły się wyjątkowo szpiczasto. Taka piękność wprost oferowała, że się z nim umówi."Trochę w życiu przeżyłem, może to ten magiczny czas stabilizacji?"pomyślał.

- Jaki termin by ci pasował Anastazjo?

- Przejdźmy na Ana.


Autor opowiadania: Slowak

Komentarze

  1. Słowak czy ty niszczysz moje i nie tylko moje marzenie o wildehopps? Czy to tylko taka zagrywka że niby każde sobie kogoś znajdzie a de facto to zakochają w sobie z wzajemnością?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowak jest chyba anty-wildehopps-owcem

    OdpowiedzUsuń
  3. Anty wildehopps? Ale wiecie, że to jest najbliższe schematom Disneya? Relacja na pozór najbardziej oczywista nie może pójść zbyt gładko, musi mieć mnóstwo wzlotów i upadków aż dojdzie do oczekiwanego przez widzów punktu kulminacyjnego, rozwiązania i to nie zawsze przez nich oczekiwanego, by w razie czego, mieć furtkę na sequel.
    W innych wypadkach często główny bohater podpada na samym początku jakąś wtopą i musi odbudować szacunek do siebie u innych.

    Co do tej części. Anastazja Jakaś Tam? Czy to nie jest skrajne uproszczenie postaci, jeśli jest to z punktu widzenia osoby trzeciej, narratora? Rozumiem, gdyby to były myśli Nicka z pierwszej osoby, ale wydaje mi się że to "Jakaś tam" jest albo krzywdzące albo rażąco umniejszające postaci, do któej nie mamy pewności, że jej relacja z Nickiem się jeszcze nie rozwinie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Slowak, rośnie Ci siła opozycji xD. Wszyskie wildehoppsy wzywam do puczu! (Traktować jako żart, nie wzywam do żadnego hejtu).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone