Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Team family and the Lobo - Cz. 2 - Kit Ray [Puss in Boots (Kot w butach) - Tłumaczenie PL]

Hungry Hearts - Roz. 4 Cz. 8 - Johnsoneer & KungFuFreak & FeverWildeHopps [Tłumaczenie PL]

Konkurs wakacyjny!

Prolog   Poprzednia część


Karuzela była niesamowicie spokojna w porównaniu z kolejką górską. Siedzenia były huśtawkami, a łańcuchy trzymały plastikowe ptaszki zwisające z sufitu. Większość świateł działała dobrze, ale grająca muzyka była trochę niepokojąca, ponieważ dzwony były albo zepsute, albo rozstrojone. Żadna z tych rzeczy nie przeszkadzała Judy. Bujała się delikatnie do przodu i do tyłu, gdy karuzela się rozeszła. N wydawał się być zadowolony z tego, że stał blisko kierownicy, mogąc utrzymać równowagę, by jednocześnie spokojnie ją obserwować.

Dla Judy Hopps świat się nie zakończył. Pomimo tych wszystkich strasznych, niespokojnych wydarzeń, które zmieniły miasto wraz z resztą świata w piekielny krajobraz, wciąż mogła znaleźć coś, co malowało uśmiech na jej twarzy. Niewątpliwie chciała wycisnąć jak najwięcej z życia. Pomagać ssakom, które jeszcze żyły lub naprawić niektóre rzeczy, a przynajmniej co tylko było jeszcze możliwe. Jednak w tym momencie była zadowolona z huśtawki, świateł, muzyki i przyjaciela. Tylko to się liczyło.


Czuła na sobie oczy N, ale nie nosiły już one tego samego, kłującego wyrazu, co wcześniej. Na powierzchni wyglądał przerażająco, ale Judy wiedziała, że ​​za tymi oczami kryje się wrażliwa, dowcipna dusza. Czuła się więc swobodnie, pozwalając mu obserwować ją do woli. Żałowała tylko, że nie wie, co się dzieje w jego głowie. Coś mówiło mu, że jest teraz kimś więcej niż w chwili gdy się pojawiła, i to nie tylko dlatego, że trudno mu było się odezwać. Miał okazję wyrazić to w jasny sposób, więc o czym on mógł jeszcze myśleć?

- Muszę cieszyć się małymi rzeczami - powiedziała Judy, po chwili pozwalając N obserwować ją na karuzeli. - W końcu nie pozostało wiele małych rzeczy.
Jazda dobiegła końca, podobnie jak muzyka. Światła wciąż migały tu i tam, a oczy Judy opadały na podłogę. Siedziała cicho, pozwalając huśtawce się zatrzymać i składając w zamyśleniu łapy.
Mówiła cicho, nie odrywając wzroku od ziemi. 
- Hej N?
- Mmm? - Jęknął.
- W szpitalu był ze mną kolejny królik. Nazywa się Jack. On ... umarł tam, prawda? - zapytała, patrząc na niego z kontemplacyjnym spojrzeniem na twarzy.
N odwrócił wzrok na chwilę, ale nie starał się mówić tak, jak zwykle. Judy wiedziała, że ​​próbuje delikatnie podejść do tematu. Po chwili powoli pokiwał głową ze smutnym wyrazem twarzy.
- Tak myślałam - powiedziała neutralnym tonem. - Czy wróci jako jeden z was?
Podtrzymał swój ponury wyraz twarzy i lekko potrząsnął głową.
Zmarszczyła lekko brwi, po czym skinęła głową ze zrozumieniem.
- Chyba smuci mnie to, że nie żyje. To znaczy, był palantem klasy S, nie zrozum mnie źle. Ale nigdy nie chciałam, by stała mu się krzywda… Myślę, że w dzisiejszych czasach ssaki umierają tak często, że ciężko się smucić z powodu śmierci któregokolwiek z nich…. Mam tylko nadzieję, że Kris zrozumiał.
- Ty... nie jesteś martwa. - mruknął pocieszająco N.
- Dzięki tobie. - uśmiechnęła się do niego łagodnie. - Hej, przepraszam za to, co powiedziałem wcześniej, wiesz, nazwałam cię potworem. To nie jest zbyt miły sposób podziękowania a to, że ktoś ratuje twoje życie.
- Rozumiem... - odpowiedział powoli. - Byłem… nazywany… gorzej.
- Tak? - zapytała łagodnie.
N skrzywił się, wyraźnie zdenerwowany poruszeniem tematu. Mieli tak przyjemne doznania, ale wygląda na to, że znowu zeszło na temat: N zjada mózgi.
Judy machnęła ręką i wstała z huśtawki.
- Nie będę udawać, że wcześniej nikogo nie zjadłeś, N. Ja zabiłam mnóstwo szwendaczy, więc chyba nie jesteśmy zbyt różni.

- Mhmm - powiedział z uśmiechem ulgi.  - Wiem. Jesteś dobra z nożem. - wskazał na swoją pierś, gdzie znajdowała się ciemna plama, po tym jak jej nóż do rzucania przebił jego ciało i ubranie.
- Tak -  roześmiała się lekko. - Powiedziałabym, że mi przykro, ale nie wyglądało na to, że sprawia ci ból.
- Oj tam. To tylko... moje... nieistniejące uczucia. - zażartował.
To sprawiło, że uśmiechnęła się szerzej i rzuciła mu się na ramię. Odwzajemnił to szczerym uśmiechem. Jego szczęście momentalnie zniknęło, gdy spojrzał na okna. Podążając za jego wzrokiem zauważyła, jak ciemno się za nimi zrobiło.
- Trze… trzeba wyłączać rzeczy… - powiedział. - Szwendacze mogą zobaczyć światła w nocy.
- Tak, dobry pomysł. Masz książkę lub coś dla mnie do zrobienia przed snem?
Oczy i uszy N uniosły się wysoko, a ona oczyma wyobraźni, prześwietlając jego czaszkę, widziała, jak grono kół zębatych kręci się w jego głowie.
- Lubisz filmy?  - zasugerował.
Jej szczęka opadła praktycznie do podłogi, a oczy rozszerzyły się z niemal dziecięcego zdziwienia. 
- Masz filmy?!
- I telewizor. Zbieram...
- Tak! Chodźmy! - Judy natychmiast wzięła go za nadgarstek i zaciągnęła do biura.

Po wyłączeniu wszystkich świateł i odcięciu prądu do wszystkiego z wyjątkiem biura, wyrzucili stary telewizor z lampą, który jakoś przetrwał grabież na początku końca wszystkiego. Z drugiej strony cały park rozrywki wydawał się nienaturalnie bezpieczny pośród innych stref, więc po chwili refleksji, nie było zbyt zaskakujące to, że telewizor miał większe szanse.

Przerzucali wszystkie płyty DVD, które N był w stanie zebrać na przestrzeni lat. Judy nie była pod wrażeniem ogromnych ilości wampirzych romansów, jednak po chwili znalazła thriller akcji, który przyciągnął jej uwagę. Zaczęli oglądać siedząc razem na sofie, na której spędziła poprzednią noc. Judy siedziała w niewielkiej odległości od N, z kocem owiniętym wokół nóg.

Pod koniec filmu ściskała poduszkę z marchwi. Zakładała, że N zacznie przewracać oczami, gdy główny bohater zaczął gadać pełne patosu kwestie, ale zauważyła, że ​​o dziwo nie był zirytowany. Film właśnie zbliżał się ku końcowi, kiedy N zobaczył, że Judy podnosi łapę do ust i ziewa szeroko.

- Mmm - potrzebujesz snu? - zaproponował N.
- Hmm? Och, jestem po prostu trochę zmęczona. - wyszła, zanim kolejne ziewnięcie wymknęło się jej z ust.
- Śpiesz się - powiedział z większą determinacją. - Do zobaczenia ra… rano.
- Gdzie śpisz? - zapytała go leniwie.
- Nie śpię - odpowiedział stanowczo.
Judy poczuła się nieco zakłopotana po tej sugestii.
- Rozumiem. Przepraszam.

- Chodź. - podniósł ją z sofy. Z początku zmarszczyła brwi, ale mimo to poszła za nim do drzwi. Powlókł się do drzwi do biura, stanął tuż przy progu i skinął na nią, żeby znów go zamknęła.
- Zablokuj - powiedział, wskazując na klamkę drzwi.
- Och, - powiedziała Judy, łapiąc go. - N, już się o ciebie nie martwię, dobrze? Wiem, że nie wejdziesz i nie zjesz mnie we śnie.
- Be… bezpieczna… - nalegał N.
- N-
- Proszę… Judy.
Judy spojrzała na lisa, którego oczy były szczere i zaniepokojone bardziej niż zazwyczaj. Wróciła wspomnieniami do minionych wydarzeń. Wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy bezpiecznie wyprowadził ją ze szpitala. W tej chwili łatwo było jej zapomnieć o plamach krwi na ubraniu lub ranach na twarzy.
- Okej - poddała się. - Hej, słuchaj, N. Dzięki za dzisiaj. Naprawdę tego potrzebowałam.
- Śpij… dobrze - mruknął cicho i uśmiechnął się do niej.
Odwzajemniła uśmiech i powoli zamachnęła się drzwiami, delikatnie popychając je i naciskając zatrzask, słyszalnym kliknięciem. Usłyszała, jak N przesuwa gałkę z drugiej strony, tak jak poprzedniej nocy, zanim usłyszał, jak powoli schodzi ona po schodach i przestaje go słyszeć.

Kiedy już go nie było, odwróciła się w stronę sofy i sięgnęła do kieszeni kurtki. W kieszeniach nadal były dwie baterie AAA, pozostałość po spotkaniu lwa szwendacza w aptece. W drugiej kieszeni wymacała magnetofon, który wyciągnęła ze Zwierzogrodzkiego Szpitala Ogólnego, zanim szwendacze znaleźli ją i jej zespół.

Judy umieściła baterie w rejestratorze, mając nadzieję, że baterie nie mają daty ważności. Jeśli tak, to miała szczęście, że te baterie nadal działały, ponieważ na rejestratorze pojawiło się małe czerwone światło, gdy tylko wsunęła ostatnią baterię na miejsce. Zatrzasnęła klapkę, a potem uderzyła w przycisk PLAY.
Początkowo nie było nic oprócz dźwięków niewyraźnych rozmów. Nie mogła niczego zidentyfikować, ale po pewnym czasie przemówił do niej jasny i spokojny kobiecy głos.
- Piąty marca 2020 r. Dziennik badań, drugi dzień nowej epidemii ogarniającej Zwierzogród. Wczesne próby diagnozowania chorych ssaków okazały się bezużyteczne. Oczywiście wszystko, z czym mamy do czynienia, wykracza poza nasze możliwości. Objawy są spójne niezależnie od gatunku, co jak dotąd zaskoczyło środowisko naukowe. Wszystkie objawy czynności życiowych, w tym tętno, ciśnienie krwi i temperatura ciała obracają się do zera, a pacjenci wciąż się poruszają. Są bardzo agresywni i nie reagują, atakując każdego nieszczęśliwego ssaka. Oni są…. Raporty mówią, że żywią się mózgami…. Boże, to jest jak horror. - szepnął głos z niedowierzaniem.
Judy przysunęła magnetofon bliżej piersi, gdy zwinęła się w koce na kanapie. Jej głowa w końcu znalazła poduszkę z marchwi, kiedy w zamyśleniu przejechała kciukiem po głośniku rejestratora. Po kolejnym cięciu rozpoczęło się nowe nagranie, tym razem z głośnym poruszeniem w tle.
- Szósty marca… Ta epidemia rozrywa nasze miasto na strzępy.  - tym razem głos był mniej spokojny, a Judy usłyszała krzyk w tle. - Rząd ogłosił stan wojenny, ale policja jest otoczona, a stada potworów atakują obywateli na ulicach. Nie mogę już nawet powiedzieć, kto tam jeszcze żyje.
Kolejny krzyk rozdarł się z głośnika, w wyniku zamieszania w tle.
- Ewakuują cały personel szpitala… Myślę, że to miasto spisano już na straty i spróbują wydostać nas do okolicznych dzielnic. Idioci z ratusza, gdyby od samego początku mówili prawdę i pozwolili mi skończyć moją...
Głos został następnie przerwany przez kobietę, tą z poprzedniego nagrania, ale tym razem w głosie nie dało się nie wykryć rozpaczy i histerii. 
- Pani doktor! Musimy uciekać, szpital jest prawie opanowany.  - ponaglał drugi głos.
- Zaraz tam będę! - odpowiedział pierwszy głos. - Jeszcze się nie poddałam. Musi być jakieś rozwiązanie. Burmistrz dostarczył mi dotację na kontynuowanie badań w nadziei, że dowiem się, jak zwalczyć epidemię, ale tak naprawdę nawet on wydaje się przekonany, że to armagedon, tak jak wszyscy inni. Jeśli to słyszysz, nadal próbujemy.
- Honey!! - zawołał drugi głos. Tym razem Judy usłyszała odgłosy coraz głośniejszego warczenia. Pierwszy głos, lekarz, wydał jakiś trudny do zidentyfikowania odgłos, odłożył dyktafon i odszedł.
- Boczny Klif, tam nas szukaj! - zawołała, zanim Judy usłyszała odgłosy warczących i odległych wrzasków. Wyłączyła go, wiedząc doskonale, że reszta nagrania będzie tylko coraz większą rzeźnią i chaosem, trwającym i utrwalonym dopóty, dopóki baterie nie padły.

Dźwięki ją nawiedzały. To zaczęło się gdy dopiero co weszła w dorosłość, ale wtedy była w BunnyBurrow, więc wszystko to wyglądało wtedy jak jakiś program telewizyjny. Te warczące i wrzeszczące głosy przywróciły te wspomnienia do życia tak szybko, że zmroziło ją wewnętrznie. Cokolwiek stało się z tymi lekarzami... nie było to nic dobrego, ponieważ nigdy dostali do ręki antidotum.

Część jej ciała prawie chciała sprowadzić N z powrotem do biura, żeby pomóc jej oderwać się myślami od nagrania. Ale inna jej część przypomniała sobie, kim tak naprawdę stał się N. Dwie połowy jej mózgu walczyły o dominację, aż do momentu, gdy usłyszała odległy dźwięk wyjącej dzikiej hałastry. W tym właśnie momencie zwyciężyła przerażona połowa.

Następna część


Link do oryginału: O, tutaj.
Autor oryginału: Johnsoneer 
Autor rysunków: KungFuFreak & FeverWildeHopps
Autor tłumaczenia: Ślązak Grzesiek & _NG_

Komentarze

  1. To by było dziwne, gdyby to był przypadek z tym, że tylko Nick z pośród szwędaczy jako jedyny przejawia jakiekolwiek uczucia. Tak samo fakt, że Judy mimo wszystko nie boi się Nicka. Myślałem nad taką opcją, że może dlatego Nick nie chce jej zjeść, bo Judy została ugryziona. Być może taki podświadomy instynkt, że "swojego nie zjadam". Ale w takim razie musiałoby to działać też na innych, a raczej inni by ją zabili bez przeszkód. Chociaż z drugiej strony Judy udawała przy szwędaczach, że jest jednym z nich. Chyba Nick ją okrył swoim ubraniem, aby nie wyczuli jej zapachu, ale mimo wszystko mogli by poczuć. Także być może ona byłaby bezpieczna jako zarażona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie jest jedyny, ale jedyny taki na którego natrafiła. Z reguły postacie trafiają na raczej obce/neutralne wcześniej osoby. Nie wiadomo co by było gdyby trafiła na chłodniejszego Jacka(nie, nie chodzi mi o whiskey xD)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em... dziękuję ale to tylko tłumaczenie za zgodą autora oryginału.

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone