Przejdź do głównej zawartości

Ostatni post

Życzenia świąteczne

Hungry Hearts - Roz. 1 Cz. 1 - On Melancholy Hill (Na Melancholijnym Wzgórzu) - Johnsoneer & KungFuFreak [Tłumaczenie PL]





***

Lis w zielonej bluzie kręcił się obok znanej przychodni lekarskiej, a potem leniwie schodził po długich schodach w stronę dużego magazynu. Zardzewiałe samochody i chwasty były porozrzucane po całej jezdni, a niemal każde okno w okolicy rozbite. Był to smutny i zgrzybiały budynek, w którym nie było żadnego życia.

To miejsce to mój dom. Jestem pewien, że kiedyś był tu park rozrywki, biorąc pod uwagę rollercoaster, karuzelę, basen z piankami i tym podobne. Na tabliczce jest napisane "Bajer T... coś". Nie jestem pewny. Reszta tabliczki odpadła. Drzwi jednak działały, więc jest to dobre miejsce na odrobinę prywatności.

Lubię to miejsce. Ssaki były najbardziej żywe, gdy bawiły się w takich miejscach jak te, więc może zobaczę, czy coś z tego życia zostało. Natrafiam na kolekcje przypadkowych śmieci, kiedy wchodzę do biura na górze. Muzyka, zdjęcia, porcelanowe posągi, które wydają satysfakcjonujący dźwięk "chrupnięcia", gdy się je niszczysz. Reszta tego miejsca jest przystosowana do życia, czyli nie dla mnie. Ta karuzela jest miejscem, na którym bym się dobrze bawił, gdybym wiedział, co tak właściwie znaczy to słowo. W basenie z piankami dałoby się spać, gdybym mógł. Pewno ten koleś mógłby mieć kilka rzeczy, które mógłbym zjeść, gdyby nie to, że jadam tylko mózgi.

Nie mówiłem wcześniej? Tak, jem mózgi.

Nie jestem z tego dumny, ale dla nas, Szwendaczy, mózg jest jedyną rzeczą, która daje nam jakąkolwiek nadzieję. Ilekroć zajadamy się tym ciastem z czaszki, doświadczamy wspomnień tego ssaka tak, jakby były to nasze wspomnienia. Przez krótki, błogi moment, znów jesteśmy żywi. Nawet jeśli wspomnienia są złe, uczucie jest prawdziwe. Raz udało mi się dorwać kawałek słonia, którego zostawili Dzikusi. Miło było być wysokim i szerokim, lecz muszę przyznać, że ten bagażnik był dziwnym przeżyciem.

Mój ostatni posiłek spożyłem kilka miesięcy temu, kiedy kilka szopów przeniosło się do miasta w poszukiwaniu... Sam nie wiem czego. Wiem tylko tyle, że Barry, który pechowo był moim posiłkiem tej nocy, miał bardzo zły gust, jeśli chodzi o telewizję. Wczesne lata spędził studiując i utrzymując czysty nos, lecz wziął trochę za dużo narkotyków w college'u i oblał egzamin. Na szczęście dla niego świat się już skończył, ponieważ zrobił coś z siebie. Miał niewielką grupę ocalałych, którzy szli za nim wszędzie. Domyślam się, że te wszystkie gry o zombie sprawiły, iż pomyślał, że może zagrać odważnego bohatera przed nimi. Nie wiem dlaczego przybył do Zwierzogrodu, inny Szwendacz wziął dla siebie tą część jego mózgu. Ale wspomnienia o jedzeniu, muzyce i wszystkich tych nocach spędzonych na Guns & Rodents były dla mnie jak najbardziej satysfakcjonującym życiem. Przez wiele dni byłem usatysfakcjonowany życiem Barry'ego.

Ale to było kilka miesięcy temu i teraz ostatnio czuje się wyjątkowo martwy. Muszę zdobyć jakieś żarcie, zanim moje futro zacznie wypadać i stanę się Dzikusem. Zobaczę, czy mój kumpel jest w pobliżu.

Lis skierował się na tyły budynku, w których zaparkowana była furgonetka. Przednia szyba była pęknięta, a boki zostały paskudnie zamazane graffiti, ale za brudem i farbą w sprayu znajdowały się fragmenty fresku przedstawiającego odważnego bohatera ratującego bezbronną lisicę.

Szwendacz jęknął, podchodząc do furgonetki. Pewnie nie był zbyt dobrze słyszany przez muzykę dochodzącą z vana. Powolny, lecz żywy elektroniczny bit zabuczał nieco głośniej, gdy znalazł tylne drzwi. Zachwiał się i potknął, gdy niepewnie zapukał do okna furgonetki. Z wnętrza dobiegł kolejny jęk, tym razem głębszy i bardziej zrzędliwy. Po minucie grzebaniny drzwi otworzyły się z trzaskiem. Pojawił się w nich inny lis. Był znacznie mniejszy, a oczy miał przekrwione. Trochę zaschniętej krwi spłynęło mu z ust na szyję, a jego koszula również poszarpana. Brakowało mu jednego z długich uszu - odgryzło je coś większego od niego.

To mój najlepszy przyjaciel. A jako "najlepszego przyjaciela" mam na myśli kogoś, z którym czasami chrząkamy do siebie i gapimy, próbując coś powiedzieć. Był sprytny, robiąc z furgonetki swój dom. Żywe ssaki czasami wchodzą do środka, mając nadzieję na jego uruchomienie i wyjazd do bezpieczeństwa. Dopiero wtedy się rzuca. W wyniku czego miał dość sporą dawkę mózgów, jak na Szwendacza o jego rozmiarach. Zwykle wymieniam się z nim płytami muzycznymi na resztki jego mózgów, które udało mu się zdobyć. To takie połączenie miłości i nienawiści - jestem pewien, że mnie nienawidzi, ale za to kocha muzykę.

Fenek chrząknął i skrzywił się na przybysza, który próbował się uśmiechnąć, odsłaniając swoje żółte zęby i zakrwawione usta. Patrzyli na siebie przez chwilę, od czasu do czasu jęcząc, ale nie robiąc zbyt wiele.

O, jest wkurzony. To dobrze, bo to oznacza, że jest głodny jak ja. Wiem, że wygląda to tak, jakbym nic nie robił, ale uwierzcie, oboje staramy się przekazać jak najwięcej informacji. Jest w tym lepszy niż ja, pewnie z powodu tych wszystkich mózgów. Potrafi mówić słowa, a ja ledwo co dukam sylaby.

- Głodny - Burknął fenek. Lis w zielonej bluzie powoli kiwnął głową, a jego oczy rozszerzyły się.

- M... Mm... Mózgi? - Poradził sobie jakoś lis. Fenek jęknął i powoli pokręcił głową, przez cały czas utrzymując intensywne spojrzenie.

Cholera. Jeśli skończyły mu się mózgi, oznacza to, że będzie musieli wyjść na polowanie i szukać szczęścia. W tym mieście jest od groma Szendaczy, a wiele z nich jest większych od nas. Więc musimy się dobrać do tego pierwsi.

- Dd... Dworzec - Powiedział fenek. Drugi lis skinął głową i odsłonił jeszcze kilka zębów w oczekiwaniu na posiłek. Zostawili furgonetkę i rozpoczęli długą podróż przez Śródmieście w kierunku Sawanny.

Dworzec Sawanna Centrum. To miejsce dawno temu było stacją kolejową, lecz teraz jest tam bałagan, zresztą jak wszędzie indziej. Ja i mój kumpel jesteśmy na tyle sprytni by wiedzieć, że za każdym razem gdy żywi ryzykują odwiedzić Zwierzogród, zwykle wchodzą przez tory kolejowe. Kilku innych Szwendaczy co prawda też może się tego domyślać, ale bezrozumni Dzikusi nie potrafią tyle myśleć, co daje nam przewagę. Stąd jest w miarę prosta droga tam, więc będziemy mogli iść po ulicach. Kto wie? Może nam się poszczęści.






Link do oryginału: klik!
Autor oryginału: Johnsoneer
Autor grafiki: KungFuFreak
Autor tłumaczenia: _NG_

Komentarze

  1. Dziękuję za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę sobie tu dzisiaj żeby zapytać czy postów nie będzie też dzisiaj, a tu myk:
    Post był już wczoraj :D GG NG :D

    Ten fanart naprawdę przypomina sceny z gry Telltale Games "The Walking Dead" gdzie zamiast Nicka jest Lee, a zamiast Judy Clementine, gdzie Lee opiekuje się Clem jak własną córką. Kto oglądał gameplay ten skojarzy. Kto nie, to niech czym prędzej to nadrobi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: W drugiej linijce powtórzyło się "w stronę dużego magazynu" ;)

      Usuń
  3. Kurcze to jrst totalnie mega!
    Inspiracja lvl up :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komiksy

Legenda

¤ - W trakcie tłumaczenia
¤ - W trakcie rysowania
¤ - Dawno nieaktualizowane, brak informacji o dalszych częściach
¤ - Wstrzymane bądź niedokończone
¤ - Zakończone